był przeważnie aktor z teatru lalek Tadzio Rudnicki lub Krzyś Goplański, którzy w mikołajowych strojach, z dzwonkiem, obchodzili szpitalne sale, rozdając drobne upominki i słodycze. Kiedyś Tadzio Rudnicki dał dla leżących w łóżkach dzieci całe przedstawienie. Od godziny 16.00 do 20.00 odwiedzaliśmy małych pacjentów, wnosząc trochę radości i uśmiechu. Już tam na nas czekano. Bardzo zmęczeni wracaliśmy późnym wieczorem do domu, mając poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
Ileż spotkań autorskich, przeważnie z poetami, odbyło się w szpitalach: Wiesław Malicki, Krystian Szafarczyk, Harry Duda, Andrzej Pałosz, Walter Pyka byli częstymi gośćmi, nigdy nie żądali od nas honorariów, natomiast często zostawiali chorym swoje książki. W pracy umiałam pokonać każdą przeszkodę. „Co ta Kościów wydziwia”, mówiły koleżanki, ale jak trzeba było pomóc - pomagały. Pasjonowałam się biblioterapią, choć mam teraz do niej trochę inny, może nawet sceptyczny stosunek. Skąd czerpałam siły na to wszystko? Nie wiem. Nie były to tylko godziny pracy i mojego urzędowania, ale moje bibliotekarskie życie i zainteresowania różnorodną działalnością związaną z książką.
* * *
Elżbieta Knera
Przypadek sprawił, że swoje życie zawodowe związałam z książką. Jako bardzo młoda osoba o pracy w bibliotece miałam wyobrażenia typowe dla laika -dużo książek, mało pracy, będzie można poczytać - byłam prawie pewna.
Zatrudniłam się tylko na okres próbny, potem miałam zamiar rozejrzeć się za czymś innym. I choć wizja łatwej pracy w bibliotece nie przystawała do realiów, z którymi zetknęłam się jako początkujący bibliotekarz, to jednak nie szukałam niczego innego. Wybrałam bibliotekarstwo.
Zaczynałam w Powiatowej Bibliotece Publicznej w Brzegu na początku lat 60. To były lata „chude” w całej kulturze. Obraz biblioteki, jaki zapamiętałam z tamtego okresu nie był kolorowy. Raziły przestarzałe księgozbiory, ciasne pomieszczenia, siermiężne wyposażenie, do tego niskie płace bibliotekarzy.
A jednak było coś magicznego w tym zawodzie. Dla mnie to codzienny kontakt z książką, rozmowy z czytelnikami, spotkania z ludźmi książki. Lubiłam tez zapach świeżej farby drukarskiej, którą pachniały nowości wydawnicze.
Z ogromnym sentymentem wspominam pierwsze lata mojej pracy. Właśnie w Brzegu w Powiatowej Bibliotece Publicznej, gdzie uczyłam się podstaw zawodu. Pamiętam jak wkuwałam przepisy katalogowania, transliterację, jak mozolnie wypełniałam karty katalogowe obowiązującym wówczas druczkiem bibliotekarskim, obsługiwałam pierwszych czytelników. Klasyfikacja książek zarezerwowana była dla doświadczonych bibliotekarzy, byłam do niej dopuszczana znacznie później, w innej bibliotece.
42