— Polemiki — Konspekt 1/2014 (50)
uki praktycznej oraz dochodzenia do wiedzy. Ze względu na trudną sytuację próbującego wydobyć się kryzysu kraju inne były także zadania wychowawcze stawiane przed uczniami. Wykazane w wyborze myśli twórców oświeceniowej reformy oświatowej układają się jednak w spójną całość. Wyrasta z nich koncepcja oświaty upaństwowionej, ale jednocześnie inspirowanej „oddolnie”. Oświaty traktowanej w państwie priorytetowo, przy czym nie wynikało to z politycznych deklaracji, ale poparte było odpowiednim zapleczem finansowym oraz zaangażowaniem króla. Wreszcie oświaty, w której wyraźnie określono nadrzędność wychowania wobec rezultatów nauczania. Z reformy KEN wynikają także powinności uniwersytetów odpowiedzialnych za kształcenie przyszłych nauczycieli, ich formacyjny charakter. W nich ideolodzy Komisji widzieli zwierzchni etap oświaty wobec edukacji na szczeblach niższych.
Kapitał myśli oświeceniowej twórców reformy edukacji współcześnie został roztrwoniony i zlekceważony. Dzisiejsza szkoła żywi się ochłapami z budżetu państwa, ludzie nauki i szkoły coraz bardziej tracą na znaczeniu. Sposób kształcenia i egzaminowania, wynikający z ujednolicenia modelu edukacji europejskiej, prowadzi do karykaturalnej „testografii”, od-twórczośei, ogranicza się do wnikliwego realizowania wpisanych w podstawę programową standardów. W pomyśle państwa na oświatę praktycznie nie funkcjonuje żaden program wychowawczy. W wymiarze aksjologicznym uczy się wyrachowania i zimnego pragmatyzmu, co wynika z reszlą z samego sposobu i zakresu egzaminowania na poszczególnych etapach edukacji. Problemy natury moralnej podnoszone są jedynie okazjonalnie i interwencjonistycz-nie, co nosi cechy działań pozorowanych. Związek szkolnictwa wyższego z niższym w duchu KEN to również fikcja. Kontakty uczelni ze szkołami noszą znamiona transakcji handlowych, których przedmiotem jest realizacja określonych usług. Uczelnie zaś, zmuszone do konkurowania ze sobą w warunkach, gdy rzetelne wykształcenie traci na znaczeniu, systematycznie obniżają poziom kształcenia.
Wszystkie wymienione wyżej patologie szkolnictwa w Polsce nie muszą funkcjonować jako stan ostateczny i niezmienny. Trudno jednak wyzbyć się pesymizmu. Wydąje się, że potrzebne zmiany muszą odbyć się na skalę KEN i mieć poparcie - żeby zastosować modne ostatnio określenie - w kapitale ludzkim. W środowisku akademickim, szkolnym, ale przede wszystkim w sferach decydenckich, które w toku refleksji nad edukacją musiałyby stanąć, tak jak to miało miejsce w 1773 r., ponad własnymi interesami politycznymi, gwarantując istnienie niezależnej instytucji edukacyjnej, z gwarancją długofalowości i procesualności działań. Pragmatyka spojrzenia na szkołę i ludzi z nią związanych oraz dokonywane co rusz „reformy” pozbawiąją jednak złudzeń na dobrą i szybką zmianę w oświacie. Dlatego, puentując niniejsze rozpoznanie, zakończyć je wypada parafrazą bajki Ignacego Krasickiego:
Był liczeń, co bąków na lekcji nie zbijał;
Był nauczyciel, który umysł swój rozwijał;
Był i rodzic, co z dziećmi spędzał wolne chwile;
Był dyrektor, co chciał, by belfrom uczyło się mile;
Był i kurator, który sprawozdań nie żądał;
1 autor podręcznika, co z innych nie ściągał;
Był autor Podstawy, który testów się brzydził;
Był minister, co się w mediach kłamać wstydził.
A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może.
Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.