142
ne, nawiązujące wyraźnie do sztuki ludowej, posiadające często bryłę zbliżoną do kształtów glinianych garnków; nierzadko żartobliwe w wymowie (np. Lucyfer). Drugi z cykli — wykonywany w gipsie z zamysłem przyszłych realizacji w brązie — posiadał ambicje zgoła filozoficzne. Artysta roztaczał w nim refleksję nad ludzką kondycją, przemijaniem, wpływem tradycji na współczesność itp. Jedną z najbardziej charakterystycznych prac tego typu jest Niedzielny spacer, portret rodzinny wzorowany na międzywojennych fotografiach. Ale i wśród rzeźb ceramicznych zdarzały się takie, które klimatem przypominał)' drugi z cykli. Należy do nich Wilk wilkowi człowiekiem, tytułem nawiązująca do Plautowego Człowiek człowiekowi wilkiem i w swej wymowie będąca symbolicznym oskarżeniem ludzkości. Jedna z widocznych postaci wyjada — choć może trafniejszym będzie określenie wyżera — wnętrzności drugiej.
W latach 70. Moskała stworzył też grupę rzeźb kolejno ponumerowanych i noszących wspólny tytuł Wiwisekcja. Pojawiły’ się w nich żywe organizmy, np. kanarek lub rosnąca trawa. Twórca stosował też pęknięcia, jakby programowe rozpadanie się materiału, mające sugerować proces starzenia, umierania, odchodzenia kolejnych pokoleń. Zbliżył się wówczas wyraźnie do poetyki antyestetyzmu.
Przełomowym okazał się dla tej twórczości rok ’80, kiedy to artysta wyjechał na roczne stypendium do Meksyku, gdzie uległ fascynacji teraźniejszością i przeszłością tego kraju. Poznał bliżej sztukę Majów i Azteków, zaś naturalną konsekwencją stało się poszukiwanie inspiracji dla siebie właśnie w tym kręgu (warto pamiętać, że ze sztuki prekolumbijskiej czerpało obficie wielu XX-wiecznych twórców, a wśród nich przede wszystkim brytyjski rzeźbiarz i rysownik Henry S. Moore). Sam artysta ujmuje rzecz następująco: „Dużo wcześniej interesowałem się tą sztuką, oglądałem filmy i albumy jej poświęcone oraz okazjonalnie, w muzeach, oryginalne dzieła twórców prekolumbijskich. Jednak zobaczyć to wszystko w Meksyku, w naturalnym otoczeniu, to zupełnie co innego. Od pierwszego momentu byłem i nadal jestem zauroczony sztuką tego egzotycznego kraju, w którym rzeczywistość splata się z fantazją, teraźniejszość z przeszłością, a ludzie spotykani na ulicy mają twarze antycznych posągów, rzeźbionych przez ich przodków".
W Meksyku stało się jeszcze coś bardzo ważnego. Otóż rzeźbiarz z Polski —wychowany na romantycznych wzorcach posłannictwa sztuki i szczególnej roli artysty — nabrawszy dystansu przeorientował swój światopogląd w tej materii. Z większą pokorą zaczął traktować odbiorcę, w którym odkrył... współuczestnika aktu twórczego; tego, który dookreśla w procesie kontaktowania się z dziełem propozycje artysty. W konsekwencji twórczość Stanisława Moskały stała się pogodniejsza i coraz częściej zaczęła odchodzić od treści antropomorficznych ku abstrakcji. Może to wydać się swoistym paradoksem, ale jego wypowiedź abstrakcyjna często wyrasta na pożywce zaczerpniętej z... natury. Obserwacje zjawisk przyrody (np. Powracająca fala), zachowań świata flory i fauny (mnogość tzw. form „ślimaczych”) okazuje się dla twórcy niewyczerpaną kopalnią pomysłów. Analiza tej przestrzeni, jej kon-densowanie do wymiarów znaku, symbolu kończy się zwykle artystycznym efektem. Twórca potrafi dostrzegać „artyzm” zakodowany w tym wszystkim, co go otacza. Może to być np. stos porąbanych drew, których kształty, ślady po siekierze i pile,