do rodziny i przyjaciół opatrzone wstępem Kraków. Nakład G. Gebethnera i Spółki
Z ogłoszonych u nas w Polsce listów po śmierci autorów lub znakomitych ludzi, niniejszy zbiór jest bodaj czy nie największy co do ilości. Zajmuje on bowiem dwa spore tomy, z których jeden dochodzi 400, drugi 600 stronnic druku, a obejmuje 46 letni okres życia autorki, bo od 19 roku jej życia aż do jej śmierci. To skrzętne zebranie pamiątek pozostałych po utalentowanej autorce, to hołd złożony przez licznych wielbicieli jej talentu i jasny dowód głębokiego pietyzmu, jakim otoczona jej pamięć po śmierci.
Gdyby Żmichowska wiedziała, co się stanie z jej listami po śmierci, kto wie, czyby nie ograniczyła lub nie zaniechała zupełnie swej korespondencyi. Jakie bowiem zdanie miała ona w tej mierze, widać to z listu do Seweryna M., w którym opisuje ona rozmowę w jakiej brała udział w kole swych znajomych. Chodziło o wydanie listów Mickiewicza czy Słowackiego, i mówiono, że ktoś rozesłał okólnik do wszystkich znajomych, krewnych przyjaciół i kolegów zmarłego, prosząc o nadesłanie wszystkich jego listów. „Naturalnie, piesze Żmichowska, oburzyłam się takiem nadużyciem, nie wiem; czy w charakterze prawnika zgodzicie się ze mną, ale ja to postępowanie uzurpacyą cu-„dzej własności nazwałam. Co autor drukuje lub do druku przeznacza, to się „bez zaprzeczenia publiczności należy, lecz co jak człowiek dla siebie i dla „swoich najbliższych zachowuje, do tego nikt nie ma prawa. Potrzeba stu-„dyow psychologicznych nie usprawiedliwia tak niedyskretnej ciekawości, jak „potrzeba fizyologicznych badań nie usprawiedliwiałaby medyka, coby żywych „ludzi zdrowe ciało, dla śledzenia włókienek nerwowych krajał — śledźcie so-„bie na trupach i na chorych, studyujcie na tem, co wam ludzie w społecznym „podatku sami złożą, co wy od nich własnemi spostrzeżeniami sami wybierzecie — ale od prywatnego listu, od prywatnego życia, od moich naj mojej szych „wrażeń, bied, kłopotów, szczęść lub błędów — wara — to moje
W dzie,siatek lat później, odwołała autorka swój sąd w jednej z ostatnich rozmów przed swoją śmiercią. Zakończyła bowiem rozmowę o wydawaniu listów znakomitych ludzi po ich śmierci temi słowy: „Listy są jak stare wino, czem starsze tem cenniejsze
Który z tych sądów zdrowszy, rozumniejszy i prawdziwszy, nie miejsce o tem rozprawiać. Któż nie wie, jak nieocenione usługi oddaje pozostała korespoudencya w pisaniu życiorysów, czem są te poufne zwierzenia, te odkrycia tajników duszy, motywów działania, kiedy chodzi o skreślenie charakteru człowieka, rozwoju jego umysłu, procesu psychologicznego, który się w nim odbywał zanim go zakończyły znakomite płody pióra, lub dzieła wiekopomne.
Motywem w ogłaszaniu podobnych korespondencyj to interes publiczny, łub oddanie czci zmarłej wielkości a decydującym czynnikiem to zawartość listów, wybór i bogactwo materyału, jaki w spadku odbieramy. Byle osobistość była wy bitna i zasłużona w społeczeństwie a listy jej godne ogłoszenia, to wystarcza — nieboszczyków o pozwolenie któż pyta? To też chociaż nie spodziewała się Żmichowska, że jej „najmojejsze wrażenia, biedy, kłopoty, szczęścia łub błędy“ wyjdą kiedyś na jaw — krzywTda jej się nie dzieie.