specjalistyczne], pracy twórczej itp.). Dlatego metoda takiego seminarium i egzaminu daleko odbiega od utartych szablonów1. Jeśli uczelnia zaniedba tego obowiązku, jeśli nie pomoże studentowi w podsumowaniu studiów i wypuści w świat z dyplomem w ręku i chaosem w głowie, odrzuci on wiedzę jako nieprzydatny balast, a zawodu będzie się uczył metodą terminowania u starszych kolegów, często na uproszczonych wzorach, obciążonych pospolitą rutyną.
(Przedmiot kierunkowy w planie studiów, „Życie Szkoły Wyższej” 1969, nr 12, s. 80—81.)
(...) Szkoła wyższa to bardziej lub mniej spoisty zespół katedr i zakładów, a w nich specjaliści, od których — w chwilach reformy — wymaga się wysiłku przełamania postawy partykularnej, powrotu na pozycje neutralne. Pół biedy, jeśli wszyscy pochodzą z jednego pnia zawodowego; wówczas mają chociaż wspólny język macierzysty i względnie jasną wizję profilu absolwenta.
Autonomiczne prawa rozwoju nauki nie pozostają w idealnej synto-nii z interesami kształcenia młodzieży studenckiej. Z biegiem lat bowiem każdy przedmiot, podsycany ambicją naukową, tworzy swoiste epicentrum z całą konstelacją przybudówek, koniecznych wprawdzie dla realizacji planów badawczych, mało jednak przydatnych dla celów kształcenia młodzieży. Mnogość tych zdecentralizowanych punktów odniesienia rozrywa jedność uczelni; powstaje konglomerat pozbawiony szkieletu, bezkształtna bryła gmachu noszącego ślady różnych epok i stylów.
Tego rodzaju instytucja może, co prawda, spełniać zadania naukowe, może nawet pełnić funkcje dydaktyczne wobec wyrobionego odbiorcy (np. szkolenie podyplomowe), przestaje być jednak przejrzysta dla nowicjusza, jakim jest student. Jeśli do tego rozgorzeje walka o rząd dusz, jeśli ten czy ów przedmiot nabierze przekonania o swej wyjątkowej misji lub wręcz zapanuje moda na tę czy ową wiedzę — obraz chaosu będzie pełny. Pozostaje wówczas naiwna wiara, że wychowania fizycznego można się
59
W związku z tym wyłania się pytanie, komu powierzyć taki przedmiot. Otóż — mimo zwodniczej nazwy „teoria” — nie należy go powierzać teoretykom (zwłaszcza o wąskiej specjalności), gdyż ci nie umieją się uwolnić od akcentów specjalistycznych, ani tym bardziej przedstawicielom dyscyplin podstawowych i pomocniczych. Najstosowniejszy będzie doświadczony, wysokiej klasy „praktyk” (lekarz, prawnik, architekt itd.), który potrafi wprowadzić w studia (propedeutyka) i zamknąć je (teoria). Musi to być ktoś, kto uosabia wzór zawodowy właściwy kierunkowi studiów.