Może juz nie ma tak wielkiego społecznego zapotrzebowania na mit narodu-ofiary... szczególnie wśród młodych, wykształconych ludzi. To, jak sądzę, jest zasadniczym czynnikiem ułatwiającym dyskusję
dów świadomie to zostawiłem. Ta sprawa jest ciekawsza —jeśli chodzi o to, jak historia zostaje odnotowana i zarejestrowana i potem skonstruowana. Mam wrażenie, że była to sprawa, o której wiedziano i nie wiedziano — bez złej intencji: ukrycia czegoś, co gdyby zostało ujawnione, byłoby wiedzą „wstydliwą”. Myślę, że nawet bez tego rodzaju intencji opowieść o tych zdarzeniach nie przedarłaby się do świadomości historyków. Jest to bardzo ciekawa kwestia, jakiego rodzaju Takty zostają zarejestrowane? Co z tej empirii trafia do książek.
0 tej sprawie bardzo wiele osób w bardzo różnych kontekstach i środowiskach mówiło. Wiedzieli o niej ludzie, którzy tam mieszkali. Myślę że społeczność Jedwabnego — przypuszczam, że także Radziłowa
1 Wizny — przez cały powojenny okres była tego świadoma i rozmawiała o tym w sposób otwarty. Doświadczenia powojenne ludzi tam mieszkających były nieustannie w świadomości społeczności lokalnej filtrowane
przez wydarzenia 1941 roku.
W 1949 roku odbył się proces, otwarty na tyle, na ile te procesy mogły' być wówczas otwarte. To nie jest zatem jakaś tajemnica. To nie jest tylko sprawa świadomości Polaków', ale także sprawa świadomości żydowskich historyków Holocaustu. W 1980 r. ukazała się księga pamiątkowa Żydów jed-wabieńskich, w połowie po he-
brajsku, w połowie po angielsku. Została wydana w kilkuset egzemplarzach, które jednak znajdują drogę do najważniejszych bibliotek. Instytut Yad Yashem ma kilka egzemplarzy tej książki od dwudziestu paru lat. Czytamy w „Gazecie Wyborczej” rozmowę Barbary Boni z Izraelem Gutmanem z Yad Yashem, który powiada — w jakiś sposób o tym wiedziałem, ale — i nie wiedziałem; teraz to jest dla mnie rewelacja. Co z materii tych zdarzeń spowodowało, że wiedza o nich „utonęła”? Chociaż — z tego, co wiemy — nikt nie starał się świadomie jej ukryć, zamotać.
B.G.: Nie licząc cenzury...
Z.B.: Chciałbym do tego wrócić. Co by było, gdyby w 1981 roku wobec heroicznego obrazu Polaków, poczucia ich misji i wielkości w Europie, nagle zezwolono, by ukazał się artykuł, albo żeby opublikowano taką książkę jak Pańska. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” profesor teon Kieres powiada, że taka książka powinna ukazać się 20-30 lat temu. Czy rzeczywiście, powiedzmy 30 lat temu, ta książka mogłaby być opublikowana w takiej postaci, w jakiej się ukazała, zważywszy łatwość, z jaką w 1968 roku
Jan Tomasz Gross i Bogusław Gryszkiewicz