3574671760

3574671760



844    PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY    Nr 23

przebudową 64% został przez wbudowanie palenisk na pył węglowy zwiększony do 78,5%. Wartości te są tym więcej godne uwagi, że węgiel surowy posiada nadzwyczaj wysoki stopień wilgotności, bo ok. 22%, skutkiem czego młyn pracuje w bardzo ciężkich warunkach. Trudności te zostały jednakże przezwyciężone, na co wskazują małe straty na części niespalone.

Przebudowane kotły pracują już czwarty rok, przy-czem poza normalną konserwacją żadnych innych robót czy poprawek nie przeprowadzono. Ogólny stan kotłów będących z górą 25 lat w pracy jest zupełnie zadawalnia-

>ąC^#    Inż. E. Łopuszyński

Wykładowco Akadomll Górnicxa| w Krakowi*

LIST DO REDAKCJI

Za pozwoleniem czy bez?

W zeszycie 21-szym ,,Przeglądu Elektrotechnicznego , na str. 760-ej, Pan Inżynier Gogolewski uzasadnia pożytek licencji zagranicznych.

Mamy, coprawda, zakłady licencjonowane pracujące z wielkim pożytkiem dla kraju, prowadzące prace naukowo-badawcze, publikujące ich wyniki, lecz mamy też i inne, których bogate laboratoria spełniają tylko rolę reklamy handlowej. Mamy jednakże też zakłady, których tylko nieznaczna część produkcji jest licencjowanona.

We wszystkich jednakże wypadkach samą zależność licencyjną należy poczytywać za zło. Zło to będzie szczególniej dokuczliwe, gdy całkowita produkcja zakładu opai-ta będzie na licencji lub gdy licencjonowany jest pewien rodzaj produkcji kraju.

Gdybyśmy cały nasz przemysł zlicencjonowali (na co się zanosi), to zbędni będą nasi inżynierowie, zbędne będą nasze zakłady naukowe techniczne i nasza nauka techniczna. Oczywiście uogólniając, oddalając się od tematu, rozpatrując tranzakcję licencjalną jako fragment międzynarodowego handlu i równając ją, powiedzmy, z surowcami czy gotowymi wyrobami, będziemy w stanie łatwo już wykazać niezbędność licencji dla naszego życia gospodarczego czy czegośkolwiek. Nie będziemy jednakże zupełnie pewni, czy „zasada bezwzględnej samowystarczalności" jest „szkodliwą fikcją", gdy narody kulturalne, a z nimi i nasz kraj, tak usilnie do niej dążą, oraz czy w razie zawikłań międzynarodowych nie stanie się ona problemem pierwszorzędnego znaczenia gospodarczego. Niestety, jesteśmy jeszcze zbyt oddaleni od tej „fikcji" pod względem surowców i wyrobów przemysłowych, aby groziła nam jakaś samowystarczalność. Własne doświadczenia przemysłowe nie są jedynym, lecz są głównym źródłem wiedzy technicznej. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że wiedza techniczna bez badań, bez eksperymentów własnych jest „szkodliwą fikcją" nie pozwalającą na budowę jakichkolwiek przyrządów czy maszyn. Na cóż zresztą będą potrzebne owe „bogate laboratoria", jeśli nie do własnych doświadczeń? Gdybyśmy zaś o wartości laboratoriów fabrycznych sądzili podług prac tam dokonanych i opublikowanych choćby w rocznikach „Przeglądu Elektrotechnicznego", to mam wrażenie, że biedne doświadczalnie zakładów „chińskim murem odgrodzonych od zagranicy" przewyższą znacznie „bogate laboratoria" zakładów licencjonowanych.

Zgodzę się. że znajdą się, zresztą nieliczne stosunkowo, przedmioty, których wyrób obecnie nie opłacałby się u nas, lecz interesować się będziemy głównie wielką ilością tych, które możemy z łatwością wyrabiać bez licencji. Z doświadczenia wiemy, że autorytety zagraniczne straszyły nas niejednokrotnie, że tego czy innego nie będziemy mogli zrobić samodzielnie w Polsce. Życie jednakże zadawało i zadaje ciągle kłam tym proroctwom. Powagi te okazały się ignorantami. a obawy szerzone „szkodliwą fikcją".

Wiele rzeczy wyrabiamy, z każdym dniem potężnieje jakość i ilość produkcji krajowej. Wykonywamy bez uciążliwej „pomocy" licencjalnej lepiej, niż za granicą. Trudno

0    dowody na to. że zakłady licencjonowane wyrabiają maszyny „o lepszej sprawności". Gdyby lepsza sprawność była jedynym kryterium do oceny wartości licencji, to z łatwością dowiedlibyśmy jej szkodliwości. Nie da się zaprzeczyć, że licencja oznacza niewolę duchową, jeśli zależność od licencjodawcy jest całkowita. Płaci się tu za wyższość duchową i dla tego podnosi się możliwie wysoko licencjodawcę lub cały przemysł zachodni, aby przy sposobności samemu stanąć nieco wyżej. Wszystko to jest jednakże tylko „tranzakcją handlową".

Niestety, nie zawsze ten, co może być licencjodawcą, wyprzedza postępem tego, co mógłby być licencjobiorcą. Możemy przytoczyć przykład, gdy w konkurencji na wielkie transformatory z zakładem zagranicznym kraju otrzymującego 80% ulgi celnej przy surowcach znacznie droższych zwycięża ceną zakład polski niezależny. Jest to bezwzględnie dowodem pewnego zacofania w danej specjalności zakładu zagranicznego.

„Dziecinne choroby" przechodzi, jak dotąd, każdy zakład licencjonowany. Pamiętamy wszyscy też owe „kosztowne eksperymenty” przeprowadzone przez zakłady licencjonowane. W każdym bądź razie, jeśli taki zakład został zwinięty bez ogłaszania upadłości, to nie można posądzać innych o płacenie za te „eksperymenty i marnotrawstwo środków materialnych". Niezależnie od tego owe „dziecinne choroby", owe „kosztowne eksperymenty" naszych wytwórni licencjonowanych są jednakże rzeczami najcenniejszymi dla kraju w znaczeniu gospodarczym, są to prawdziwe perły naszej wiedzy technicznej. Dowodem marnotrawstwa lub opłacalności produkcji mogą być bilanse roczne zakładów przemysłowych, a porównanie ich nie wypadłoby korzystnie dla zakładów licencjonowanych. Zakłady niezależne polskie rozwijają się stale i powiększają się choć nie tak szybko, jak licencjonowane, lecz nie padają też tak często po bujnym, acz krótkim życiu.

Kto śledził rozwój budowy transformatorów u nas, musiał zauważyć, że przez dłuższy czas pionierką wyrobu wielkich jednostek na wyższe napięcia była u nas jednakże wytwórnia niezależna, pomimo wspomnianej ochrony przemysłu zagranicznego. Możemy też z całą pewnością twierdzić, że tylko tym naszym niezależnym zakładom zawdzięczamy rozwój przemysłu elektrotechnicznego, gdyż bez nich nie byłoby nawet licencji.

Nie jesteśmy tak strasznie zacofani ani biedni, jeśli wysyłamy wielkie sumy za licencje zagraniczne. A choć mentalność licencjonistów pragnie nas utrzymać daleko w ogonie nieco już szwankującego przemysłu zachodniego, — coś na poziomie Abisynii, — to na zasadzie porównania wyrobów trudno by nawet Anglikowi wykazać swą wyższość duchową. To, co jest dobre dla Anglików, będzie dobre też

1    dla Polaków. Lord Rotherford musi być i dla nas wielkim autorytetem naukowym, pomimo jego wrogiego stosunku



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
796 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZN Nr 23 Elektrownia leży w tym punkcie portu, gdzie zacznie
806 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 Rys. 24. Widok budynku elektrowni od strony rozdzielni. połączo
822 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 pary na godzinę; ciśnienie pary dotychczas nie przekraczało 28
826 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 cowe. Połączenie stacyj ze sobą na czas rozmowy może odbywać si
830 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 koszt specjalnych linij teletechnicznych. W dodatku w sieciach
834 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 dotycząca nie roku sprawozdawczego, a roku poprzedniego. Nie ma
838 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 Cóż widzimy: przemysł 8% polski — 92 obcy handel 16%
842 PRZEGLĄD ELEKTROTECHNICZNY Nr 23 do rozdrabniania spadającej Rys. 7. Paleniska na pył węglowy

więcej podobnych podstron