154_ _ 5. Indywidualne modele.
lekcji. Wyszła za mąż, mając 27 lat, a 10 lat później urodziła syna. Opisując własną rodzinę, zwraca uwagę głównie na problemy wynikające z problemów finansowych oraz z braku czasu dla dziecka i obowiązków domowych:
Aie tak jak mówię: szkoła, szkoła, szkoła: dom nieposprzątany, byle jakie obiady, wieczna jakaś tam bieda. Ale dla mnie zawsze ta praca była ważniejsza, ale nauczyłam się sztuki żonglowania, kompromisu. Ale przykład — mój syn miał komunię, maj, i goście poszli, a ja do sprawdzania matur, bo nikt mnie z tego nie zwolni.
Opisując rolę zawodową nauczyciela oraz własny styl nauczania i sposoby realizowania roli, podkreśla dwie — jej zdaniem — istotne cechy nauczyciela: zaangażowanie w pracę, które nazywa „płonięciem’' oraz unikanie schematów w pracy, co określa „byciem niespodzianką”. Przyznaje, że sama opierała własną pracę o te ideały:
Ja się codziennie przygotowuję do lekcji, obmyślam, bo ja nie lubię, żeby wszystko było otworzone i zamknięte na lekcji. Lekcja to musi być niespodzianka. Nauczyciel musi być niespodzianką, ale taką kontrolowaną, bo nie może być bez przerwy chaos, wicher.
Takie definiowanie roli nauczyciela i realizowanie jej wiązało się z podporządkowaniem życia osobistego wymogom własnego rozwoju zawodowego:
Wychodziłam za mąż dosyć późno, bo w grę wchodziła i praca w szkole i tak zwane „miłości niespełnione", więc wychodziłam za mąż, mając 27 lat i nie miałam dziecka, więc żyłam szkołą. Włącznie z moim mężem. [...] Mój dom to głównie szkoła, rano, wieczorem, po południu. Ponieważ nie doczekałam się większego mieszkania, mieszkamy na 50 m2, [...] ja się przenoszę z jednego kąta w drugi z tymi książkami. [...] Tak sobie żyliśmy raz lepiej raz gorzej, bo mąż przy całej swojej tolerancji denerwował się, że nie możemy wyjść, bo ja się przygotowuję, albo idziemy, ale wracamy, a on się kładzie spać, a ja idę się przygotowywać. I to się nie kończy.
Dorota przyznaje, że będąc na urlopie wychowawczym po urodzeniu syna, uświadomiła sobie, że „praca ją zniewalała” i że wówczas nie brakowało jej pracy, ponieważ była zaabsorbowana wychowaniem syna. Trzeba w tym miejscu dodać, że urodzenie syna w wieku 37 lat wynikało również ze świadomej decyzji Doroty; zdecydowała się bowiem na macierzyństwo dopiero wówczas, gdy jej zdaniem „ustabilizowała” swoją pozy-