rozdarte dżinsy. Brunetka siedziała nieruchomo na gałęzi i patrzyła się na dwójkę przyjaciół. Will widząc że zachowuje się jak dzika zawołał do niej:
-Hej! Zejdź tu do nas, nie bój się, nic ci nie zrobimy.
Dzikuska zeskoczyła z drzewa i stanęła w bezpiecznej odległości od nieznajomych. Nie odzywała się. Dokładnie przyglądała się dwójce nastolatków.
-Spróbuję do niej powoli podejść a ty się nie ruszaj- powiedziała Rosalyn do Willa i powoli podchodziła do nieznajomej.
Dziewczyna dalej stała w bezruchu i przyglądała się temu co robi Rosalyn. Gdy dziewczyna była już bardzo blisko, dzikuska zerwała się na równe nogi i uciekła, tym razem bardzo daleko. Rosalyn bardzo zdziwiło to co widziała. Nieznajoma biegła na nogach i rękach. Tak jak małpa. Uciekała bardzo szybko tak jakby bieganie na czterech kończynach nie sprawiało jej żadnego problemu, jakby biegała tak... od zawsze. Wspięła się na drzewo nieopodal. Tym razem dwa razy dalej od dwójki przyjaciół. Will podszedł do Rosalyn.
-Czy myślisz tak jak ja, że ta dziewczyna zachowuje się jak zwierzę?- spytał.
Nastolatka nie odpowiedziała na pytanie. Dalej stała w bezruchu. Była zszokowana tym co widziała zaledwie parę sekund temu. Nie zamierzała się poddać, podbiegła w stronę nieznajomej i krzyknęła:
-Te, dzikus! Nie uciekaj tak przed nami. Jest dwa na jeden z nami nie masz szans! Znajdziemy cie tak czy inaczej więc radzę ci się poddać od razu!
Zaraz za Rosalyn stał Will i powiedział cicho:
-Przestań krzyczeć. Nie wiemy nawet czy to „coś" nas rozumie.
Nieznajoma słyszała słowa Willa. Miała dosyć wysłuchiwania tych głupot więc odważyła się i odpowiedziała:
-Ej ruda!! Słyszałam co mówisz na mój temat! I radze ci się wycofać. Takich jak ja jest tu więcej niż myślisz. I jeszcze raz nazwiesz mnie dzikusem to sobie inaczej porozmawiamy! Też mam imię! Jestem Vanessa a teraz wynocha z mojego terytorium. Macie dziesięć minut na opuszczenie lasu a jak nie to zobaczycie na co mnie stać. A teraz żegnam!
Vanessa miała ciężki głos. Dlatego brzmiała bardzo strasznie. Will i Rosalyn nie zastanawiali się długo co robić. Szybko wzięli swoje rzeczy i wybiegli z lasu.
-Ja tu jeszcze wrócę- pomyślała Rosalyn- nie odpuszczę Vanessie, dowiem się kim naprawdę jest i czy w lesie jest więcej dzikusów takich jak ona. Nie odpuszczę...
Ten sam dzień. 15:30. Dom Rosalyn.
-Dlaczego nie odbierałaś telefonu??- spytał zdenerwowany ojciec.
Rosalyn nie była pewna czy dobrze robi ale wykorzystała wymówkę, którą wymyślił Will.