Cz. i
Słońce znajdujące się wysoko nad horyzontem świeciło intensywnie dając znak, że jest środek upalnego lata, a mianowicie początek lipca. Leniwe popołudnie w większości podwarszawskich domów upływało przy drobnych pracach ogrodowych i wylegiwaniu się na leżaku w skąpanym słońcem tarasie. Tej przyjemnej czynności oddawały się dwie młode dziewczyny, leżąc wygodnie na leżakach i oddając się luźnej pogawędce, raz po raz wybuchając przy tym śmiechem.
- Ale powtarzam Ci Olka, że tak było! Nic mnie jeszcze tak nie wyprowadziło z równowagi -drobniutka blondyneczka spojrzała na przyjaciółkę unosząc lekko swoje okulary przeciwsłoneczne
- Baśka, bredzisz! To niemożliwe, on? Oblał Cię i nie przeprosił? Powiedz lepiej, przekonałaś ojca do tego wyjazdu? Puści Cię? - drobna szatynka podskoczyła podekscytowana na siedzeniu
- Nie! O Paryżu mogę zapomnieć. Powiedział, że zgadza się na góry! - Basia zrobiła skwaszoną minę
- Lepsze to niż nic - Ola upiła soku - Pozostaje jeszcze trzecie wyjście, możemy razem gdzieś pojechać... - w tym momencie dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i pomachała ręką w kierunku idącego przystojnego bruneta.
- Kto to jest? - Basia powiodła za wzrokiem przyjaciółki.
- To Marek! Syn naszej gosposi - oparła się o leżak.
- Twoja gosposia ma syna? Nie wiedziałam...
- A co Cię obchodzi moja gosposia? - dziewczyna zaśmiała się w głos.
- Masz rację - Basia zsunęła z włosów okulary i odprężona wyciągnęła się na leżaku obserwując poczynania chłopaka, który z kubłem pełnym wody i gąbką stanął obok samochodu. Nie zwróciła nawet uwagi na gadającą bez przerwy koleżankę.
- Baśka, co z tym wyjazdem? Słuchasz mnie?
- Co? Z jakim wyjazdem? - przeniosła zamglony wzrok na Olkę
- No trzeba coś ustalić, nie mam zamiaru całych wakacji spędzić w domu.
- Co on robi? - ignorując słowa koleżanki, wskazała głową na pracującego chłopaka.
- Myje samochód! Czasami jak przychodzi do nas, to tata pozwala mu przy nim grzebać - spojrzała uważnie na koleżankę - Fajny facet z niego
- Mmmm, właśnie widzę.
- Baśka, tylko się nie zakochaj, proszę cię! Wiem, że jest super, ale on nie jest jednym z nas.
- A ty jak zwykle marudzisz! Przecież się nie zakocham! - wstała z leżaka, ale cały czas zerkała w kierunku Marka
- Tylko uprzedzam! Niezły, co? - zaśmiała się widząc rumieniec na policzku przyjaciółki. Basia nic nie odpowiadając, weszła w głąb mieszkania mrucząc coś pod nosem o szklance soku...
Wyciągnęła z lodówki zimny karton, napełniła szklankę pomarańczowym napojem i odwracając się wpadła na wchodzącą właśnie osobę. Sok wylądował na koszulce Brodeckiego, a szklanka rozprysła się w drobny mak na kafelkowej podłodze.
- Jejku, przepraszam... nie zauważyłam Cię... i... - zaczęła nerwowo się tłumaczyć nawet na niego nie patrząc
- W porządku! - lekko się uśmiechnął - Nic się nie stało... - wziął z blatu ścierkę, która była pod ręką i zaczął wycierać ubranie - I tak byłem mokry... - odłożył szmatkę i schylił się by wyjąć z rąk Baśki szkła, które ta zaczęła zbierać - Skaleczysz się!
- Trzeba to sprzątnąć - spojrzała na niego przelotnie i przez ułamek sekundy ich oczy spotkały się. Baśkę poraził ten lazurowy błękit, a intensywność jego spojrzenia sprawiła, że speszona spuściła głowę - Ałłć! - syknęła kalecząc się o drobne szkiełko
- Nie mówiłem? Zostaw, ja to posprzątam.... wracaj do przyjaciółki - Baska wstała z zamiarem opuszczenia kuchni, gdy usłyszała jego głos - Tylko ostrożnie, masz ładne stopy - rzucił spoglądając na jej bose nogi - Szkoda by było je skaleczyć... - zlustrował ją od góry do dołu, miała na sobie tylko skąpy strój kąpielowy. Czując jak się rumieni prawię biegiem ruszyła w stronę tarasu, a Marek tylko z szerokim uśmiechem pokręcił głową...
Jakiś czas później kroczył do domu obserwując chowające się za zenitem słońce. Szedł wolno, dziś wyjątkowo się nie spieszył. Ostatnio w ogóle się nie spieszył, przecież były wakacje i mógł sobie