- Znam go?
- Nie, nie sądzę! Mogą już iść? - chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Wiedziała, że ojciec prędzej czy później się dowie, ale w tej chwili nie była gotowa na taką rozmowę.
- Długo się znacie? Czym się zajmuję? - dopytywał niezrażony jej ponurą miną
- Nie ważne! Mam przynieść ci jego życiorys?! - uniosła się - To moją sprawa, poza tym jestem zmęczona, więc pozwolisz, że pójdę do siebie! - rzuciła i odwracając się napięcie wbiegła schodami na górę...
Wszedł do mieszkania i najciszej jak potrafił, zamknął drzwi. Zdjął buty i zaczął kierować się do swojego pokoju, ale wcześniej na paluszkach zajrzał do kuchni. Gdy tylko przekroczył jej próg, w pomieszczeniu zapaliło się światło.
- Wiesz, która jest godzina? - pani Brodecka siedziała przy stole ze szklanką herbaty w dłoniach
- Dziesiąta? - bardziej zapytał niż stwierdził. Odwrócił się do niej plecami, sięgając z lodówki mleko
- No właśnie. Zdaje się, że pracę skończyłeś już dawno temu. Gdzie byłeś? - obrzuciła go podejrzliwym spojrzeniem, lekko uśmiechając się pod nosem
- Oj mamo! Na spacerze byłem, dotlenić się - wzruszył ramionami
- Ostatnio ciągle się dotleniasz - Marek popatrzył krzywo na matkę - Czemu się denerwujesz?
- Nie denerwuję się! - zniecierpliwiony oparł się plecami o szafkę - O co Ci w ogóle chodzi? jest już późno!
- Ale na spacery to nie jest późno? - pani Brodecka uśmiechnęła się, widząc złowrogą minę syna -To, co mówił Michał to prawda, tak?
- A co on znowu klepał?
- Że spotykasz się z jakąś dziewczyną...
- Mamo... - Marek nerwowo zacisnął palce na szklance - Nie musisz mnie kontrolować...
- Po prostu zżera mnie ciekawość kto to jest? - twarz Marka rozpogodziła się - Znam ją?
- Znasz! Chyba znasz, tak mi się wydaje.
- No mów wreszcie! - chłopak zaśmiał się, siadając za stołem - Jak się nazywa?
- Basia... Ma na imię Basia... I bardzo ją lubię
- Lubisz?
- Mamo, no! To bardzo wartościowa dziewczyna. Poznałem ją u Olki - mówił popijając mleko
- U Oli? Brzozowskiej? - matka Marka zmarszczyła lekko brwi - Czekaj, czekaj... - kobieta zamyśliła się - Ty mówisz o Basi Storosz? Przyjaciółce Oli i córce doktora Storosza?
- Od razu córce doktora Storosza! - delikatnie się skrzywił - Ale fakt, jest nią!
- To coś poważnego? - zapytała przyglądając mu się uważnie
- Mamo, nie wiem! Wiem tylko, że kiedy nie ma jej przy mnie, wariuje! - uśmiechnął się lekko
- Czyli coś poważnego - westchnęła z uśmiechem - Jej ojciec wie? - zapytała po chwili
- Nie wiem, a co to ma do rzeczy? - Marek spojrzał na nią marszcząc brwi
- Z tego co słyszałam, jest bardzo wymagający - pani Maria podeszła do zlewu wkładając brudną szklankę
- Nie rozumiem... - podążył za nią wzrokiem, pani Brodecka obdarzyła go wymownym spojrzeniem
- Zaraz... uważasz, że nie jestem dość dobry dla jego córki?
- Synku... chce Cię tylko uprzedzić, że ta znajomość, może przynieść Ci niepotrzebne kłopoty
- Jakie znowu kłopoty?! Przecież nie robimy nic złego, mamo! - wstał od stołu podchodząc do okna
- Nie chce tylko byś się sparzył... - ciepło się do niego uśmiechnęła - Jest już późno, idź spać. Rano musisz wcześnie wstać - poklepała go po ramieniu znikając za drzwiami i zostawiając go samego z myślami.
Następnego dnia Basia z okularami na czubku głowy kroczyła jedną z osiedlowych uliczek. Nie przeszkadzało jej bijące prosto w oczy słońce. Z twarzy nie znikał jej uśmiech, a chód przypominał wesołe podrygiwanie, a nie wolny spacerek. Gdy spostrzegła idącą w jej kierunku osobę, przyspieszyła kroku.
- Czeeeść! - Ola pocałowała koleżankę na przywitanie - Dawno się nie widziałyśmy - przysiadły na pobliskiej ławce
- Jak to? A kto jadł ze mną lody trzy dni temu? - Basia pokręciła głową.
- No właśnie! Trzy dni temu, aż trzy dni temu. Kiedyś dwa dni było dla nas długą rozłąką, a teraz...
- Brzozowska uśmiechnęła się pod nosem - Znalazłaś sobie innego towarzysza...
- Oj, Olka!
- No, co? A nie jest tak? - przekrzywiła głowę, patrząc na nią z wyczekiwaniem.
- Nie! Poza tym jestem szczęśliwa. Szczęśliwa! - podkreśliła, a na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- No dobrze, ale może jakieś szczegóły?
- Ola, ale co tu mówić? Jestem tak niewyobrażalnie, obrzydliwie, nieznośnie szczęśliwa, że nawet nie jestem w stanie Ci tego opisać... - Basia popatrzyła się na nią zamglonym wzrokiem.