słowa powędrował do środka.
- Super! Po prostu fantastycznie! Niech to szlag! - kopnęła ze złości kamień i siłą powstrzymując cisnące się do oczy łzy pospiesznie opuściła posiadłość swojej przyjaciółki. W głowie ciągle huczały jej słowa Marka, czy naprawdę tak myśli? Naprawdę chce się rozstać? Nie mogła dłużej tamować łez, rozpłakała się jak mała dziewczynka przysiadając na jednej z parkowych ławek. Podkuliła nogi pod siebie i kołysząc się lekko prawię dławiła się łzami. Wczorajsza kłótnia z ojcem, teraz spięcie z Markiem, to wszystko ją przerosło. Nawet nie wiedziała ile czasu tam spędziła, nie zwracała uwagi na dziwne spojrzenia spacerowiczów. Wpatrywała się w martwy punkt przed sobą, co chwila pociągając nosem. Ostrzejszy podmuch wiatru wybudziłjąz tego swoistego transu i przecierając mokre od łez policzki wstała, kierując się do ich miejsca, do ich starej wierzby, do ich ławki...
Jeśli Marek z nią zerwie, już nie będzie ich, będzie tylko On i Ona. Poczuła kolejną falę łez napływającą do oczu, ale zacisnęła mocniej powieki, i przecierając zapłakaną twarz przyspieszyła kroku. Gdy dotarła na miejsce, usiadła pod pniem olbrzymiej wierzby, przymknęła oczy i wsłuchiwała się w panującą ciszę. Starała się sobie jeszcze raz wszystko na spokojnie poukładać, przemyśleć całą tą chorą sytuację i zastanowić się co dalej. Nie mogła stracić Marka, nie chciała. Skoro ojciec nie akceptuję jej wyboru, trudno. Nie pozwoli sobą sterować, nie tym razem...
- Nie wiedziałem, że Cię tu znajdę - usłyszała tak dobrze znany i kochany głos. Natychmiast podniosła powieki napotykając parę cudownie błękitnych oczu. Spuściła głowę. Nie chciała by widział, że płakała, ale na niewiele się to zdało - Płakałaś? - bardziej stwierdził niż zapytał siadając obok niej
- Wydaję Ci się! - odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku - Co tu robisz?
- Mogę spytać o to samo!
- Przyszłam pomyśleć... - powiedziała cicho nadal na niego nie patrząc
- Baśka, co my robimy? - odezwał się po chwili milczenia - Przecież, to nie miało tak wyglądać! Spójrz na mnie! - uniósł jej podbródek i z czułością odgarnął z oczu grzywkę - Przepraszam! Dziś rano... Basia ja nie chce się rozstawać! Nie wytrzymałbym bez Ciebie ani chwili! - wierzchem dłoni otarł samotną łzę, która spłynęła jej po policzku - Hej, skarbie nie płacz!
- Marek... - wyszeptała - Przytul mnie... mocno... - nie trzeba mu było dwa razy powtarzać. Natychmiast schował ją w swoich ramionach delikatnie gładząc jej włosy
- Kocham Cię! - szepnął jej nad uchem - I nie zostawię...
Zawsze, gdy przebywała razem z Markiem, cały świat przestawał dla niej istnieć. Zatracała się w nim cała. Uwielbiała słuchać jego wywodów, mimo że rzadko mówił o sobie, słuchała jego ogólnych spostrzeżeń. Chciała wiedzieć jaki jest, co lubi, o czym marzy. Z każdym dniem znała go coraz lepiej i zakochiwała się w nim jeszcze bardziej. Wtedy, gdy powiedział jej tyle przykrych słów, poczuła jak jej serce rozsypuje się na kawałki, a w momencie, gdy przytulił ją czuła, że odżywa na nowo. Chciała być przez niego kochana, tylko to było jej potrzebne do szczęścia. Zapomnieli o bożym świecie. Chcieli nacieszyć się sobą, bądź co bądź po ich pierwszej kłótni. Dopiero, gdy telefon Brodeckiego dał znać, a na wyświetlaczu zobaczył domowy numer, zorientowali się, że to środek nocy. Szybko zebrali się i Marek, jak miał w zwyczaju, odprowadził ją pod samą furtkę.
- No, możesz iść - przyciągnął ją do siebie, widząc niewyraźną minę - Skarbie, co się dzieje?
- Ale na pewno jutro się zobaczymy? Zadzwonisz do mnie rano, albo chociaż napiszesz, prawda? -głos jej zadrżał
- Oczywiście! Tak jak zawsze rano! - pocałował ją w czubek głowy.
-1 nie będziesz już na mnie krzyczał i chciał zostawić? - upewniła się, wlepiając swoje wielkie oczyska w jego twarz.
- Obiecuję! Przysięgam, co mam jeszcze zrobić? - schował ją w niedźwiedzim uścisku.
- Masz mnie już zawsze kochać, słyszysz! Zawsze! - pogroziła mu palcem, wywołując jego szeroki uśmiech
- Kocham Cię, bardzo, bardzo, bardzo! Ale idź już, jest naprawdę późno. Zobaczymy się jutro! -skradł jej jeszcze czułego buziaka, a ona od razu odwzajemniła pieszczotę odwlekając tym samym chwilę rozłąki
- Kocham Cię! - zawołała półszeptem na co on tylko się roześmiał.
- Kolorowych snów!
Basia posłała mu jeszcze buziaka w powietrzu, po czym pobiegła do domu. Otworzyła drzwi najciszej jak mogła i już chciała się udać do siebie na górę, ale magle w salonie rozbłysło światło.
- Gdzie byłaś?! - ojciec z miną nie wróżącą niczego dobrego, siedział na kanapie w salonie - Pytam jeszcze raz, gdzie byłaś do cholery! Wiesz która jest godzina? Co Ty sobie myślisz, że możesz znikać na całe dnie, nie dając znaku życia!?! - mówił zdenerwowany - Martwiliśmy się z matką!
- Tak, Ty na pewno! - prychnęła kpiąco się uśmiechając
- Co Ty wygadujesz?!
- Przestań udawać, że się przejmowałeś, dobrze?! - podniosła głos - Możesz sobie darować!
- Jesteś moją jedyną córką i martwię się o Ciebie, czy Ci się to podoba, czy nie! Jak możesz tak mówić?!