4307685250

4307685250



-    Nie popłynęłam... - szepnęła, leciutko się do siebie uśmiechając...

(...)

Wczesnym wieczorem Basia przekroczyła progi swojego domu. Ciekawsko zajrzała do salonu, mając nadzieję, że zastanie tam matkę, z którą może w końcu uda jej się na spokojnie porozmawiać o jej studiach. Nie pomyliła się, na kanapie siedziała pani Storosz, ale nie sama. Obok siedział ojciec przeglądając jakąś gazetę.

-    Wróciłaś? - mama uśmiechnęła się szeroko na jej widok

-    Tak! - burknęła pod nosem i wywracając oczami skierowała się na górę - Pójdę do siebie!

-    Basia! - odwróciła się niepewnie słysząc głos ojca - Chyba wreszcie udało nam się znaleźć coś porządnego dla Ciebie.

-    S-słucham? - podeszła bliżej nich

-    Znaleźliśmy dla Ciebie mieszkanie w centrum Krakowa. Dwupokojowe, wszędzie blisko, wystarczy tylko pojechać i załatwić formalności - pan Storosz ze stoickim spokojem wyjaśnił Basi.

-    Tato... aleja... ja nie miałam w planach wyjazdu do Krakowa - ta wiadomość była dla niej nie małym zaskoczeniem

-    Jak to nie? Chyba rozmawialiśmy już na ten temat, prawda?! Będziesz studiować medycynę! -powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu

-    Robi mi się nie dobrze na widok krwi, a Ty chcesz żebym została lekarzem? - starała się mówić spokojnie, ale przychodziło jej to z trudem

-    To kwestia przyzwyczajenia! Chce zadbać o Twoją przyszłość, nie rozumiesz tego?

-    Tato, proszę cię! Chce pójść na ASP... - powiedziała spokojnie biorąc głęboki oddech

-    Czy ty słyszysz, co ona wygaduje? - zwrócił się do matki, która w milczeniu śledziła sytuację -Nasza córka chce być jakimś podrzędnym malarzykiem! Baśka, przecież to jest śmieszne! - zgromił ją spojrzeniem

-    Tato, posłuchaj... - próbowała do niego dotrzeć, ale ona nawet nie pozwolił jej dokończyć

-    Nie będę z Tobą dyskutował! Postanowione, od października zaczynasz medycynę! Jeszcze mi kiedyś podziękujesz!

-    Jasne! - rzuciła wściekle i ze łzami w oczach wybiegła z domu.

Nogi zaprowadziły ją do pobliskiego parku. Snuła się pustymi już prawie alejkami, a w głowę miała tysiące myśli. Czuła się przygnębiona i bezradna w stosunku do decyzji ojca. To on wciąż za nią decydował, nie dając prawa wyboru. Odkąd pamięta sterował jej życiem, a ona? Nie sprzeciwiała się, bo wiedziała że nic nie wskóra, ale teraz miała tego wszystkiego powyżej uszu! Dotarła w oddalony zakątek parku i przysiadła na starej ławce w pobliżu rozłożystej wierzby. Zamknęła oczy wsłuchując się w panującą dokoła ciszę. Wzięła kilka głębszych wdechów chcąc uspokoić rozkołatane nerwy, gdy nagle usłyszała za sobą znajomy głos.

-    Chcesz znów wracać sama po nocy? - Marek podszedł bliżej niej uśmiechając się pogodnie -Miałaś na siebie uważać. Mogę? - kiwnął głową w stronę ławki

-    Proszę... - blado się uśmiechnęła spuszczając głowę i bawiąc się zamkiem od swojej bluzy

-    Coś się stało? - zapytał niepewnie po chwili ciszy, przyglądając się jej uważnie.

-    Pokłóciłam się z ojcem... - wzruszyła ramionami zapatrzona gdzieś w dal

-    Coś poważnego? - nie spuszczał z niej oka

-    Mam go serdecznie dość! - odpowiedziała przymykając na chwilę oczy - Jego i tej rzekomej troski

0    moje dobro! - warknęła - On chyba nigdy nie zrozumie, że nie jestem już jego małą dziewczynką

1    mam prawo decydować sama o sobie!

-    Więc dlaczego mu o tym nie powiesz?

-    Gdyby to było takie proste...

-    A nie jest?

-    Nie - spojrzała na niego leciutko się uśmiechając - Odkąd pamiętam ojciec zawsze sterował moim życiem. Decydował o tym do jakiej szkoły pójdę, gdzie pojadę na wakacje, jakie kursy językowe skończę...

-1 nie sprzeciwiałaś się? Nie przeszkadzało ci to? - zapytał zaskoczony tym, co usłyszał

-    Przeszkadzało, ale on nigdy nie słuchał, więc w końcu przywykłam - wzruszyła bezradnie ramionami

-    Nie rozumiem, jak można do tego przywyknąć? Przecież, to chore! Nie mieć możliwości wyboru, bo ktoś decyduje za nas!

-    Teraz to wiem... ale kiedyś mi to nie przeszkadzało... - dodała ciszej. Siedzieli obok siebie w milczeniu nawet nie zdając sobie sprawy ile czasu już tu spędzili. Żadne z nich nie miało ochoty wracać do domu, w swoim towarzystwie czuli się nad wyraz dobrze, choć prawię się nie znali - A Ty? Zawsze sam podejmujesz decyzje? Pewnie nie masz problemów z zaborczym ojcem, co?

-    Mój ojciec nie żyje... - odpowiedział

-    Przepraszam, nie wiedziałam... - zrobiło jej się głupio, że też zawsze musi coś chlapnąć



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0288 286 nikt się nie odezwał. Wtenczas Eliasz rozkazał Indowi zbliżyć się do siebie, zajął się
img032 (57) Zadanie 25. Nadwyżki inwentaryzacyjne, których przyczyny nie zostały ustalone zalicza si
IMGd89 ale czynnych”*7. Do tego zaś za wszelką cenę nie chciał dopuścić. Nie mógł tedy ograniczać&nb
page0248 246 PLATON. wszystkich dialogów, a tc mają się do siebie, jak logicznie wyrobione części wi
scandjvutmp14901 t7 Nie tylko stany kwapmy się do Pana, Ale i młodsi pośpieszmy do siana: Boże
skanuj0122 [1600x1200] sygnałami rezonansowymi ma się do siebie jak 1:2:3. Powierzchnie krzywymi syg
ekspert perswazji 6 188 zadowolony. Czuje niekłamane zadowolenie. Dodatkowo z satysfakcją uśmiecha s
21172 Image12 (14) Projekty AVT Projekty AVT Nie wolno zbytnio zbliżać się do urządzenia podczas pra
23 kopia(1) Wyżej cząsteczki pary wodnej napotykają na coraz niższą temperaturę powietrza i zaczynaj
44 45 44 BOLIi KRZYZA wpływem ruchów, ale leż nie ustępują po położeniu się do łóżka i pojawiają się
12. W akceleratorze dwie cząstki zbliżają się do siebie poruszając się po tej samej linii prostej. J
12. W akceleratorze dwie cząstki zbliżają się do siebie poruszając się po tej samej linii prostej. J
w4 Cząsteczka (idy dwa atomy zbliżają się do siebie, zewnętrzne, luźno 1 związane elektrony zostaje

więcej podobnych podstron