zwiększania się udziału jednostki w różnych dziedzinach życia społecznego jest znacznie więcej. Ale jest też i druga, negatywna strona tego obrazu, a mianowicie funkcjonujące systemy elektronicznej inwigilacji obywateli (Wielka Brytania, Stany Zjednoczone) na ulicach miast, w miejscach pracy - i o zgrozo - w szkołach.
Powszechny dostęp do Internetu sprawia, że ci, którzy za jego pośrednictwem wypowiadają się, nie zawsze reprezentują, odpowiedni poziom. Dyskusja, jaka toczyła się ostatnio na łamach prasy, związana z wulgaryzmami w Internecie, dowiodła, że anonimowość umożliwia demonstrowanie nie tylko skrajnych i nieodpowiedzialnych wypowiedzi, ale wręcz „ochlapywanie różnych osób insynuacjami, jeżeli nie błotem”. Agresorzy są bezkarni, ponieważ atakowani nie mogą dać odporu, chyba że podejmą dyskurs na identycznym poziomie, a nie każdy ma na to ochotę. Ma więc rację znawca tych zagadnień, twierdząc, że skutków rewolucji technologicznych, społecznych i politycznych nie sposób przewidzieć ani zaplanować1. Wypadałoby jeszcze dodać, że nie sposób kontrolować ich przebiegu, że mimo ich globalnego charakteru zmiany przebiegają z rozmaitym natężeniem nie tylko w poszczególnych regionach świata, ale nawet w poszczególnych krajach. Co z tego, że w najbiedniejszych krajach Afryki jest powszechny telefon komórkowy i umożliwia porozumiewanie z najdalej położoną wioską. Nie przybywa od tego żywności, wody i pracy dającej minimalne utrzymanie rodzinie.
Można na to patrzeć jeszcze inaczej. W Polsce telefonów komórkowych jest więcej niż obywateli. Na ulicy, w tramwaju, w miejscach publicznych trudno dziś spotkać kogoś, kto nie dzierżyłby w ręku komórki. Niby tworzymy nową sieć komunikacyjną i informujemy się, a jednocześnie nasze zaufanie do innych jest najniższe w Europie, udział w życiu społeczności lokalnych i ogólnokrajowych minimalny. Okazuje się, że łatwiej porozumieć się ze znajomymi na drugiej półkuli niż przynieść staremu sąsiadowi chleb czy mleko.
O zmianach w strukturze społecznej wiemy dziś tylko tyle, że w najbogatszych krajach świata (głównie w Stanach Zjednoczonych) wyodrębniła się grupa ludzi twórczych (naukowcy, nauczyciele, ar-
10
E. Bendyk: Niezapowiedziane rewolucje. „Niezbędnik inteligenta’7, 2004, nr 27.