154 NOWE WYDAWNICTWA
Trzeba jednak pamiętać, że na 350 stronach — bo tyle stron liczy książka — nie można było zamieścić pełnych informacji dotyczących biochemii ekologicznej. Autor jest tego świadom i na końcu każdego rozdziału zebrał bogatą literaturę omawianych w nim zagadnień. Bardziej dociekliwy czytelnik może więc dotrzeć tym śladem do wiadomości szczegółowych. Szkoda, że w tłumaczeniu nie pozostawiono oryginalnego tytułu lntroduction to Ecological Biochemistry. Odpowiadałoby to bardziej treści tej książki, gdyż jest to bowiem wprowadzenie do „biochemii ekologicznej”, a nie „ekologia biochemiczna”. Z drugiej strony, można też mieć pretensję do często zbyt dosłownego tłumaczenia tekstu angielskiego, z uszczerbkiem nie tylko dla poprawności stylistycznej, ale niekiedy też klarowności wyjaśniania bardziej złożonych współzależności między owadem a roś-
Inne błędy, na które zwróciłem uwagę, to:
— w tłumaczeniu niepotrzebnie używany jest prawie wyłącznie wyraz „interakcja”, a jest przecież polskie jego tłumaczenie — „oddziaływanie”;
— brak jednostek, w których podano stężenie charakteryzujące występowanie ludzkich hormonów płciowych w roślinach (tabela 4.1, s. 131; są to mg/kg);
— symboli „E” i „Z”, wykorzystywanych w określaniu stereochemii podstawienia usztywnionego wiązania podwójnego, nieprawidłowo użyto w oznaczeniu położenia trans grupy hydroksylowej względem mostka gcm-dimetylowego w cząsteczce werbenolu (s. 149) i rraHs-myrtanolu (s. 150). To oznaczenie jest też użyte w oryginalnym, angielskim wydaniu książki;
— na s. 148 błędnie wyrysowany wzór trans-werbenolu (za dużo grup metylowych na mostkowym atomie węgla). Również błąd w angielskim wydaniu książki;
— w tabeli 6.1 (s. 191) zamiast J3-ionon jest p-lonon;
— na s. 211 (17 wiersz od góry): związki występują w naturze, a nie, jak podano, występują „naturalnie”;
— na s. 238 (2 wiersz od góry): przy określeniu ilości węglowodanów powinno być 40% wagowych, a nie masowych;
— na s. 248; przy oznaczaniu stereochemii octanu bomylu autor książki posługuje się symboliką „D” i „L”, prawdopodobnie w odniesieniu do znaku skręcalności? Tego typu oznaczenia mają już raczej archaiczny charakter;
— na s. 261; trudno dociec, w jaki sposób kwasy mogą działać „utwalająco” na pineny;
— na s. 255 i 267: „venomy” to po polsku jady;
— na s. 283: mylący wzór kamfenu;
— na s. 306: niejednoznacznie wyrysowany wzór kwasu chlorogenowego;
— na s. 191 w tabeli 6.1, w której zebrane zostały klasy zapachów i związki je wywołujące, na pewno zdziwi chemika charakterystyka zapachu kwasu izowalerianowego określonego przez tłumacza jako „cukierkowy”. Prawdopodobnie jest to wynik błędnego tłumaczenia słowa angielskiego „sweaty”. Wprawdzie jest ono bardzo podobne do „sweet” — słodki, cukierkowy, ale „sweaty” znaczy po polsku „spocony”, co rzeczywiście oddaje charakter zapachu kwasu izowalerianowego.
Pełny i prawidłowy opis zagadnień wchodzących w zakres biochemii ekologicznej jest trudny. Autor takiego opracowania musi bowiem opanować zarówno terminologię obowiązującą w samej ekologii i biochemii, jak i w botanice, zoologii i chemii. Nie jest to łatwe. Przytoczone tutaj nieliczne uwagi krytyczne nie powinny zniechęcić potencjalnego czytelnika do uważnej lektury recenzowanej książki. Znajdzie on w niej bowiem wiele fascynujących informacji o mechanizmie wzajemnych relacji między różnymi żywymi organizmami zamieszkującymi różne obszary ekologiczne, w których niskocząsteczkowe związki pochodzenia naturalnego odgrywają decydującą rolę.
Andrzej Zabża