Dobisz
Bezsilność
W cieniu ducha mego stoję przed tobą,
Blisko tak i daleko tak,
Odziany w trwogę tracę kontakt z samym sobą,
Kiedyś ciało i dusza, teraz tylko wrak.
Odbyłem podróż w głąb samego siebie,
Z przekonaniem, że prawdziwe ja wskaże mi drogę,
Z tobą u boku czułem się jak w niebie,
Pozostawiłaś ból i serca pożogę,
Zdzierają z orła koronę,
Płomień narodu przygasa,
Zdradzają ojczyznę za worek monet,
Na ojcowskiej ziemi osiada dzika rasa.
Podwójny ból przeszywa mą duszę,
Ten uczuć pożar nie zostawia nawet zgliszczy,
By zwyciężyć muszę przetrwać te katusze,
Boże, niech obcy nas nie niszczy!
Najeźdźcę i ciebie powstrzymać muszę,
Pełen obaw lecz silny, pod osłoną nocy,
Wszelkiego wroga na kolana rzucę,
Nie poddam się krwawej i miłosnej przemocy.
Ciało me w potrzasku na wieki,
Nie zaznało wytchnienia,
Umysł dawno zamknął swe powieki,
Tylko wierna dusza nad mym grobem,
Odgania demony zapomnienia.
Adam Koziara llf
Szukam snu w podmuchach wiatru.
Lecz nie będąc sobą jeszcze,
W przebudzeniu kroczę na przód, Przestrzeń pachnie tutaj deszczem.
Słyszę szepty, ktoś już za mną stoi, Widzę w zwierciadle ich zakryte twarze, I odwracam się nagle, nie z własnej woli, Wszędzie pustka pełna myśli i marzeń.
Mrok zapada, ruszam w drogę,
Księżyc gaśnie za chmurami,
Wciąż spoglądam prosto w wodę,
Czuje oddech za plecami.
Ale zaraz, czym jest ideał? Osoba idealna? Nie istnieje przecież. Ale nie byłaby idealna, gdyby nie istniała, przecież to byłaby już jej wada. Musi istnieć, a skoro egzystuje, to musi pochodzić ze świata idei, czyli od Boga. Zaczynam myśleć jak Kartezjusz. Postać zniknęła szybciej niż się pojawiła, zostawiając za sobą aurę wypełniającą mnie samą, w dziwnym przekonaniu o własnej niedoskonałości. Nie mogę zatrzymać się w tym miejscu za daleko zaszłam. Pobiegłam więc śpiesznie po książkę, by odnaleźć w niej kolejne wskazówki do mego życia. Miałam już ją w rękach, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam na przypadkowej stronie. Ujrzałam tytuł „dualista". Czym jest dualizm? Spytałam sama nie wiem, czy księgi, czy siebie. Moje pytanie toczyło się bez znaczenia w powietrzu. Już gdzieś słyszałam te słowa. Tylko gdzie? Zakłopotana spojrzałam w okno z nadzieją, że może w odbiciu śniegowego poranka odnajdę zadowalającą odpowiedz. „Masz ciało i duszę, posiadasz, jesteś dualistą" - tak mawiała moja mama. Nauczyła mnie tego. Kartezjusz też tak uważał.
Chociaż dzień nawet nie zdążył wyłonić z nad chmur, a ludzie dopiero zaczęli budzić się w domach, ja poszłam spać. Byłam wykończona. Przykryłam się kołdrą, wtuliłam w poduszkę i zasnęłam.
Ujrzałam człowieka. Wygląd jego był niczym w porównaniu z sensem jego słów, więc powiedzieć można, że nie istniał fizycznie. Jednak był. Chciał mi coś udowodnić. Stanął przy lustrze w moim pokoju. Chociaż nie wydawał dźwięku, mówił, a słowa jego były mi więzieniem, bo wypowiadał mowę, która odbierała mi wolność. Nie jestem wolna. To, co mnie otacza, to jedność, a jednością tą jest Bóg i natura. Wciąż powtarzał, że jest monistą. Był przerażony.
- Idą po mnie - zaczął spokojnie. - Ratuj mnie
- dodał. Słowa te kierował już ewidentnie do mnie, jednak nie mogłam się ruszyć. - Jestem szykanowany
- powiedział smutno. - Nikt mi nie wierzy. Tolerancja przemawia przeze mnie, ale oni oskarżają o jej brak. Nie jesteś wolna - powtórzył. - Przez ambicję i ludzkie pożądanie przeszkadzasz sobie w osiągnięciu szczęścia i harmonii. Musisz żyć zgodnie z naturą, według praw przyrody. Nie wierzysz mi? - Posmutniał - Zabijasz mnie - Spojrzał na mnie mgliście. - Zabijasz mnie.
Ostatnie słowa Baruchy Spinoza rozmyły się we mgle jak jego postać, kiedy się obudziłam.
Patryk Kapron llf
15