Dobisz
Dokończenie artykułu ze strony 7.
sytuacji, przywykłem i stosowałem się do nich. Ze względu na ponad dziesięciogodzinny dzień w szkole około godziny 14:30 jest czterdziestopięciominutowa przerwa, podczas której uczniowie udają się do szkolnej stołówki. Posiłki, wbrew moim obawom, okazały się dość smaczne, mimo że składały się zawsze z tego samego: warzyw, ryżu i mięsa.
Myślę, że warto opowiedzieć tu o, gaokao (czyli odpowiedniku polskiej matury). W Chinach licealiści nie mogą wybrać przedmiotów, które chcą zdawać; każdy z nich musi zdać maturę ze wszystkich przedmiotów. Maksymalna suma punktów ze wszystkich egzaminów wynosi siedemset pięćdziesiąt. Aby myśleć o studiach na jednym z dwóch najlepszych uniwersytetów w kraju, Uniwersytecie Pekińskim i Qinghua, należy osiągnąć wynik ponad sześciuset czterdziestu punktów. Jest to oczywiście wynik nieosiągalny dla 99% uczniów, tak więc studiują tam tylko najlepsi z najlepszych. Progi punktowe na inne, nie tak świetne, szkoły wyższe są również bardzo wysokie. Innymi słowy: dostanie się na studia w Chinach to bardzo trudne zadanie. Do tego program większości przedmiotów jest w porównaniu do naszego zdecydowanie obszerniejszy; przykładowo: program matematyki jest porównywalny do polskiego programu sprzed dwudziestu kilku lat, co oznacza, że jest ZNACZNIE obszerniejszy. Ten system tłumaczy pilność i pracowitość chińskich uczniów. Oni po prostu nie mają wyboru.
Wrócę teraz do życia szkolnego. W mojej klasie zostałem przyjęty bardzo ciepło; niemal wszystkie osoby z czterdziesto dwu osobowej klasy nigdy dotąd nie były za granicaą, więc byli szczerze uradowani możliwością poznania i porozmawiania z obcokrajowcem. Z wieloma z nich utrzymuję stały kontakt, a także udało mi się tam znaleźć kilku prawdziwych przyjaciół. Chętnie mi pomagali, za co jestem niezwykle wdzięczny, gdyż na lekcjach takich jak matematyka czy historia nie miałem większych problemów z notowaniem do zeszytu. Niestety przedmioty takie jak biologia, chemia, gdzie operuje się fachowym językiem, sprawiały mi ogromną trudność i bez tłumaczeń moich kolegów z ławki pewnie niewiele bym zrozumiał.
W chińskich liceach obowiązują mundurki, lecz mundurkiem jest po prostu... dres. Kurtka i spodnie. Z początku wydaje się to dziwne, lecz po kilku dniach w szkole doceniłem komfort, który daje ten ubiór.
Po zakończeniu lekcji na ogół szliśmy paroosobową grupą na kolację do restauracji. Miejsca, w których jadaliśmy, były, rzecz jasna, adekwatne do finansowej sytuacji uczniów, czyli tanie. Wystrój tych lokali pozostawia wiele do życzenia, ale jedzenie jest bardzo smaczne. Koszt posiłku, po którym byłem najedzony do syta, wynosił około szesnastu yuanow (obecnie siedem-osiem złotych).
Weekendy i piątkowe wieczory również spędzałem z ludźmi z mojej klasy, wielu z nich zapraszało mnie do domu, bym poznał ich rodziców, rodzeństwo. Pozwoliło mi to poznać lepiej ich życie. Za każdym razem byłem przyjmowany nad wyraz ciepło niemal uroczystą kolacją; zawsze też wręczano mi jakiś prezent i nierzadko takie spotkania kończyły się wspólnym śpiewaniem piosenek i żartami, opowieściami rodzinnymi oraz zapewnieniami o sile przyjaźni polsko-chińskiej.
Sprawiło to, że znajdując się tak daleko od domu i znajomych, czułem się jak w gronie dobrych przyjaciół, a samotność i tęsknota nigdy mi nie doskwierały. W czasie wolnym chodziliśmy coś zjeść, pograć w koszykówkę lub piłkę nożną, popływać czy po prostu włóczyliśmy się, bo mieście. W Chinach spędzanie czasu w sposób, w jaki my to robimy, np. idąc do klubu, na imprezę, jest niemal niespotykane. Wszyscy mają tam wpojone, że nie należy późno kłaść się spać; trzeba się wyspać przed nadchodzącym pracowitym dniem, dlatego w dni powszednie już o godzinie 22:30 właściwie we wszystkich oknach światło jest zgaszone. W naszych oczach oznacza to, że Chińczycy nie umieją się bawić, lecz dla nich ten sposób relaksu jest wystarczający. Raz zostałem poproszony przez moich kolegów i koleżanki z klasy, abym zorganizował zabawę taką, jaką urządzamy w Polsce. Jej opis pominę, powiem tylko, że było bardzo wesoło.
Ciężko opisać wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi w Azji, trudno opowiedzieć o wszystkich sytuacjach, przeżyciach. Mam nadzieję, że to, czego się ode mnie dowiedzieliście, pozwoli wam z mniejszym bólem znosić, jak się okazuje, wcale nie tak wielkie trudy polskiego liceum, oraz że wzbudziłem w was choć niewielkie zainteresowanie Państwem Środka.
Piotr Błagowieszczański
8