25
Jak okiem sięgnąć daleko na widnokręgu przepiękne rysowały się obrazy. Wzrok w dal wytężony zatrzymał się u wyniosłych gór, jakie dla nich godne tworzyły obramowanie. W oddali, w kotlinie legło marmurowe miasto, tonące jakby w przestworzu kwiecia i zieloności, środkiem kotliny Arno białą wstęgą toczy swe nurty, w miarę jak zmrok zapadał leżąca u stóp wzgórzy przestrzeń rozbłysła tysiącami świateł i drobnych światełek.
Zachwyt, jaki budził w nas krajobraz, przerwało tymczasem hasło, wzywające do powrotu. Z żalem rozstawałyśmy się z tern miejscem, gdzie spokój wieczornej ciszy, daleki od wielkomiejskiego zgiełku, doskonale utrwalał w nas wrażenia w pracowitym dniu zdobyte. Niebawem oglądałyśmy wzgórze z kotliny, po której szybko mknący wóz coraz bardziej zbliżał nas ku marmurowemu miastu. Myśl nasza wybiegała w dal i ogniskowała się około dnia następnego, w którym stanąć miałyśmy u bram starożytnej Romy i Rzymu chrześciańskiego.
Adolfina Penkalówna,
ucz. III. kl. sem.
ROBOTNICE Z FIESOLE.
Siedzą obie na schodkach tu razem,
Słomę plotą zawzięcie i gwarzą.
Oczy jednej — wesołe sny marzą,
Oczy drugiej — niedoli obrazem.
Jedna młoda i pełna urody,
Druga stara, przywiędła i sucha.
Szepcą obie coś sobie do ucha I wskazują na kwietne ogrody.
Lecz robota ustaje leniwo,
Słoma z rąk im wypada powoli.
Zda się mówią — co dręczy je żywo,