32
przedemną stare forum w całej swej piękności i potędze. Ten gród wieczysty, gdzie geniusz rozwijał swe skrzydła, gdzie rodziły się zamysły podboju wolnych narodów, burzenia miast, niszczenia prastarych kultur, — gdzie żyła sztuka budowania przepięknych świątyń, krzykiem wesela przepełnionych cyrków i cudnych termów. Ale wzbudzony wspomnieniami obraz szybko znikł mi znów z oczu i znów tylko gruzy leżały przedemną, — miasto stare, umarłe, — ale i tak wielkie i potężne choć gruzami już tylko swej sławnej przeszłości.
COLOSSEUM.
Zamknięty łuk olbrzymich murów z jednej strony do połowy zawalony. Przez otwarte jamy okien wpada srebrne światło księżyca i migotliwych gwiazd. Loże i górne gale-rye zniżają się amfiteatralnie. Korynckie, jońskie i doryckie kolumny, które niegdyś zdobiły piętra, ponachylały się i zwaliły, lub też ręką ludzką zostały złupione. Wokół murów leżą głazy, szczątki kapiteli i gzymsów; głazy te zbuntowały się przeciwko człowiekowi i usunęły się ze swych podniebnych stanowisk, by ukryć się wśród zieleni i napowrót wróść w ziemię. Ale sklepienia Colosseum stoją jeszcze niewzruszenie. Tworzą je swą własną siłą głazy olbrzymie, wyważone z gór i wśród potu i łez niewolników przywleczone. Gdzieniegdzie zaledwie pękły potężne spojenia, a w szczelinach porosły wątłe drzewa mirtowe, któremi wiatr cicho porusza. Ciemne mury Colosseum w srebrnem świetle księżyca zdają się szeptać coś tajemniczego. Głowa dźwiga się, by słuchać głosów, które idą z górnych galeryi, z lóż, z patrzących ciemnymi otworami podziemi i szepcą cicho dziwne rzeczy, jakie się tu niegdyś działy.
MONS PALATINUS.
Po prawej ręce od Colosseum wznoszą się na pala-tyńskiem wzgórzu olbrzymie łuki, sklepienia, kurytarze