Tylko pierś się podnosi westchnieniem,
Kiedy łódka o brzegi gdzie trąci.
Dzieciak w fale uderzył kamieniem,
już się spokój rybaka zamąci.
I klnie, gniewny tej toni skrzywdzeniem,
Co mu ojcem i matką i mieniem.
Melania Medlingerówna.
XVII.
WŚRÓD ZWALISK POMPEJAŃSKICH.
chwili poznania dziejów Romy myśli moje błądziły jsto po zwaliskach i gruzach, jakie pozostały w spusciźnie po starożytnem władztwie światowem. Myśli w czyn przeszły wreszcie, ziściły się marzenia z chwilą, gdym wstąpiła w mury miast rzymskich, w progi świątyń, na bruki rynków dawnych, po których bujne życie żywem biło tętnem. Prawdziwy zachwyt wzbudziły we mnie zwaliska w Fiesole, niezatarte wspomnienia pozostały po nieocenionych skarbach, rozsypanych po forach i świątyniach lub gromadzonych z godną dla nich troskliwością w muzeach w Rzymie i Neapolu, niebawem uwieńczyć miała moje zdobycze umysłowe wycieczka do wskrzeszonego z ruin starożytnego Pompei.
Wczesnym rankiem wybrałyśmy się z Neapolu pociągiem do jego zwalisk. Z okien wagonu, szybko mknącego oglądałyśmy żyzne pola, ogrody i winnice, które migały nam w oczach, szukających na dalekim widnokręgu celu naszej podróży. Widziałyśmy po lewej stronie dymiący Wezuwiusz, który spowił nieszczęsne miasto na długie wieki swym niszczącym materyałem, po prawej zielone przestworze morza, co rozlewało się bezgranicznie ku zachodowi, poznane w dniu poprzednim podczas pełnej wrażeń wycieczki na Capri.