5487409229

w ostrzejszej formie- dzieje się w dosyć silnej kolonii jugosłowiańskiej, która jest zupełnie rozbita. Gdy pytałem jednego Serba o przyczynę rozłamu, odpowiedział z miejsca. że wszystkiemu winna prasa jugosłowiańska ze Stanów. Ponieważ zależy mi na utrzymaniu harmonii polsko-czeskiej tutaj, zrozumie Pan, że mogę mieć pretensję do podwładnych Pana. Wiem dobrze jak pozytywna była cała bez wyjątku prasa polska w Stanach dla sprawy bliskiej współpracy polsko-czes.

Co się więc stało? Jeśli Konsulowie polscy i czescy nie potrafię tam własnej prasy kontrolować- to są do luftu i sprawie naszej przynoszą szkodę.

Bardzo Pana proszę o wględnięcie w tę sprawę a pewny jestem, że nastąpi poprawa. Na marginesie niejako dodam, że mamy pretensję do Londynu za wadliwe praktycznie stawianie sprawy tej i to prawie od początku. Zagadnienie Konfederacji jest przedewszytkiem sprawą narodów a potem rządów. Trzeba więc było od początku zwracać uwagę przedewszystkiem na naszą i czeską opinię publiczną. Rządy mogą i powinny się kłócić, prasa nie, zwłaszcza w tej fazie w jakiej jesteśmy. Teza. że sprawę zdecyduje kraj jest takim samym nonsensem jak ten, że najpierw trzeba wygrać wojnę a potem myśleć o pokoju. "Wiadomości Pilskie" i "Nowy Świat" są czytane przez całe inteli-gertne uchodzWo na całym świecie. Nie wiem jak jest w Londynie-wiem jednak, że w Stanach można i trzeba sytuację naprawić? szpilki wyeliminować i'to b. do Pana apeluję w imieniu P₀laków i Czechosło-waków w Australii.    •    12

3. Polacy. Pisze stary znajomy Pana Lord Howard, że gdy jechał do Polski w misji w 1919_t której był Pan łącznikiem, dostał od L. George*a i Balforda instrukcję "to unitę Folish hearts". Jak Panu wiadomo misja się naprawdę udała co nam niezmiernie pomogło wobec Konferencji pokojowej. Sytuacja dzisiejsza jest mocno podobna,niema Jednak Paderewskiego ani Piłsudskiego, który. Jak to H. stwierdza -w lot zorjentował się w sytuacji i dostosował się do potrzeb politycznych chwili.

Gdy porównam choćby na podstawie prasy sytuację obecną Polską w Stanach z tą, którą zostawiłem 1,1/2 roku temu,stwierdzić muszę, że jest gorzej niż było,za co ponoszą w pierwszym rzędzie odpowiedzialność rajpierw Londyn a potem wszyscy mianowani "kierowni* cy akcji politycznej" od 1939r. pp. Ripa, Drohojowski i Strakacz. Rozumiem, że t.zw."wielką zgodę" może zrobić tylko Londyn.Ala poza "wielką zgodą" istnieje Jeszcze "mała zgoda" czyli atmosfera.C^st le ton qui fait la charson- a zgodzi się Pan, że ton jest obrzydliwy tak n.p. Yollesa Jak Przyprawy czy !.tarczynskiego. Osobiście nie mogę nie być zadowolony, że pełny rozłam nastąpił dopiero po moim wyjaździe. Również nie sądzę by w trudnych rozgrywkach dypl. dobrze było dla ministra spraw zagranicznych mieó 100$ opinii ze sobi Znane mi są wypadki, kiedy ministrowie sztucznie stwarzali opozycję przeciw ich polityce dla wzmocnienia się na zewnątrz, i uzyskania tą drogą dodatkowych atutów. Nie chodzi mi więc o opozycję p.LIatusze skiewgo- ale o jej ton i atmosferę.którą on stwarza. wśród Polaków tutaj prrouje dlatego przygnębienie i aefetyzm a wśród austra-lijczyków dezorjentacia z ostrzem zwróconem przeciw nam. Tak n.p. wea»B&4«£ dn.23.II.4-3/duży tut. dziennik "Daily Mirror" (Jego kores. Washingt-onski^jest Tittman) zamieścił depeszę z Londynu od swego dypl.korespondenta,w której on donosił, że opinia p. 1’atuszewskiego • jest wyłącznie oparta o jego pragnienie utrzymania feudalnego stani

•/ •