5521243702

5521243702



tr. 89


t W. — GLOS POLSKI — 1925 r


f


wić, jak również — i nowy zegarek?

Budzi eię w nici uczucie rozczu lenia. Widzi firankę przymkniętą wr« z z oknem. Pewno wypatry wał jej przez otwarte okno i nic zauważył, że, zamykając okno. przyciął firankę — to zupełnie do niego niepodobne, jakżeż — on laki pedant?

Siedzi łu. obraz nędzy i rozpaczy. F.ęce mu drżą. trzęsie się w cieniutkiej zarrulee. Nie- można powiedzieć, żeby był piękny. Mi-rnowolł myśli o tamtym — jaki silny, przystojny, wytworny...

Ale — kto wie. co się kryje za tern wszystkie®? Tyle banknotów... Czy to wszystko lego? W duchu przypomina sobie ten śmiech niesamowity.

Czuje to ..Mauricc"...

Głębokiem westchnieniem wdycha znany jej tak dobrze zapach mieszkania, mieszaninę kapusty i mocnego tytoniu — i... nic czuje już wstrętu.

Cicho syczy płomień gazowy... Jakby nic było, trzysta złotych jest — co to można nakupić za taką sumę 7... Nareszcie moźnaby sprawić nowy dywan w bawialnym.

Czuje, że to przecież jej dom.

A czy to można w ogóle, ot, tak >r /i jechać do Paryża?... Nie, nic — to wszystko zbyt niepewne! Teraz widzi jasno... /

Rozmyślając, mechanicznie nakręca zegarek.

On żle zrozumiał jej długie milczenie. Podnosi się z krzesła, obchodzi stół, wreszcie pada przed nią na kolana. „Milko!"

Co to jest?... Naprawdę, on płacze!

Wstaft. Ta chwila rozstrry-

gnęłn.

—    Powiedziałam cł, czego żądam!... Muszę mieć croajramej 45 złotych tygodniowo na gospodarstwo, a nadto na moje wydatki o-robi*te... Trzydzieści złotych, t. j. tyle, ilcbyś inaczej musiał płacić gospodyni! Tylko pod tymi warunkami mogłabym...

Chwyta ją za rękę.

—    Dwadzieścia!

Onn prostuje się.

— Powiedzmy dwadzieścia pięć!... A teraz — chodź spaćl


Wojna o artystę

Pięciominutowe demonstracyjne milczenie na scenie podczas przedstawienia

W stolicy Węgier rozgorzała istna wojna, zacięta choć bezkrwawa, której przyczyną i ośrodkiem jest znany artysta sceny tutejszej, Oskar Betegi. Utworzyło się slronictwo. zacięcie zwalczające go na każdym kroku rzekomo z powodu roli, jaką miał odegrać podczas rewolucji Bdi Kuhna, przyłączywszy «ię wówczas do bolszewików. Nagonka na Bcte-gipgo, uprawiana przez hałaśliwą młodzież na galcrji, a przez część kolegów za kulisa mi. doprowadziła w srwoim czasie do tego. że Bc-regi musiał opuścić Budapeszt i u-dać się na zagraniczne tournee.

Obecnie — po powrocie Berc-giego na scenę peszteńską — demonstracje te powtórzyły się ponownie. Jak stwierdzono, inicjatorem nagonki jest radca miejski Iloszky, który kazał drukować podburzające odezwy i opłacał wrogą „klakę".

Aktorzy budapeszteńscy, stając w obronie kolegi, urządził* jedyną w vwoiir rodzaju manifestację. Oto pewnego wieczora o oznaczonej godzinie na w« ryskich scenach '..er . -.e;*tcA*kfch zaoarowrło ciominutowe milczenie. Artyści znieruchomieli, a publiczność zdębiała. Ten oryginalny objaw solidarności koleżeńskiej wywarł na widzach wielkie wrażenie.

Ale członkowie znanej organizacji Budzących *ię Węgier’ nic dali za wygraną. Gdy Bercgi zapowiedział wieczór rccytacyjoy w wielkiej sali akadcmji muzycznej, w ostatniej chwili minister oświa-ty. br. Klebclsbcrg odmówił po* zwojcoca na wynajęcie sali,

Ponieważ Bcregi nie dał za wygraną i chce swój wieczór urządzić koniecznie choćby w innej sali z drugiej zaś strony jego przeciwnicy nic dopuszczą do tego. więc zapowiada się sceja nowych dc*

momtrapH i starć


PELJETON

W przedziaie wagonu

Pogawędka

Karol wsiadł do wagonu i zajął pierwsze miejsce z brzegu. Prócz niego w przedziale podmiejskiego pociągu znajdowały się trzy osoby: dwie damy i jeden mężczyzna.

Obcy pan, typ przystojnego szefa biurowego, obserwował iwo bod nie obie damy, przerzucał obojętne, lecz śmiałe spojrzenia z jednej z swych wepółtowarzyszc-k podróży na drugą, jak na tanio oferowany mu towar.

Dama, siedząca naprzeciw Karda, nie była pierwszej młodości, bił jednak od niej prawdziwy czat niewieści.

Nazwał ją w duchu — Myrrha.

Myrrha założyła nogę na nogę i swobodnie kołysała niemi. Na kolanach jej spoczywały książeczki obrazkowe dla dzieci, którcmi to książeczkami zdawała się mocno interesować.

Odruchowo zicfcęła rękawiczki. Na następnym przystanku druga dama przedział opuściła, a niezwłocznie za nią podążył nieznajomy pan.

Po kilku minutach Karol wziął na odwagę, pochylił się nieco naprzód i w ten sposób rozpoczął rozmowę:

—    Niech pani nie bierze mi za złe tego. co teraz powiem. Nie jestem ani czelny, ani nie mam zamiaru w ten sposób zawierać znajomość. Poproś tu muszę się niezwłocznie wygadać, gdyż maczet, mam wrażenie, żc się uduszę własnym głosem.

—    Pani ręce są najpiękniejsze, jakie kiedykolwiek w życiu widziałem.

—    „?jr

—    Tak Pani ma skończenie piękne dłonie i prósz-; ml pozwolić swobodnie je podziwiać.

—    III

—    Wobec tego, ic pani. zamiast odpowiedzi, ukryła swe rączki, mu sxę dodać, żc, jako kulturalny czło wiek, prosiłem o zezwolenie na to. do czego jednak miałem zupełne prawo

—    77

—    Pani zapewne czytała ostatnio w pismach, żc pewna piękna dama zniszczyła swą urocza twarzyczkę kwasem solnym, gdyż męczyła w ciągła natarczywość ludzkich oczu. Kobieta ta popełniła wielki błąd, przypuszczając, żc jej uroda jeet jej wyłączną własnością, do której prawo posiada conajwy-żcj mąż Twierdziła bowiem, żc o-czy innych ludzi obrazują ią swemi spojrzeniami. Jakież pomieszanie pojęć! Czyż dzieło sztuki może u-łcc zbezczeszczeniu przez to. że zostaje wystawione na widok publiczny?

   ???

—    Z zastrzeżeniem, oczywiście, te podziwianie to będzie czyste całkowicie i jedynym jego ccłcm będzie zachwyt nad pięknem

—    Oczywiście ma pani rację, gdy nic liery pani na możliwość istnienia na ulicach i w poczekalniach dworców podmiejskich skromnych i uduchowionych spojrzeń. Spojrzenia tr — to spojrzenia zmysłów, które małpio sruktją podniecającego pokarmu. Jednak przez wzgląd na dobrą wolę wyjątku musi pani wybaczyć setkom grzeszników.

Karol zamilkł.

Vyrrha odpowiedziała:

—    Pu -yje wśród złudzeń? Być może, ze w starej Grecji spoglądano na kobiety bez pożądliwości... być może. Lecz w dzisiejszej Europie, gdzie kobieta os;ą-gr.ęła... szczyt pogardy i lekceważenia...


Lilipuci w Berlinie


• r- ■ ■


ei




"■•Y


%'frISK*    M

'-F    » |

'di) Ą


t J


Mały linoskoczek


**•




Największy i najmniejszy człowiek w Berlinie


TT


"Włlf*



-—— ■ - ■


Olbrzym i lilipuci na spaoerze .po ulicach Berlina


—    Pani przesadza...

—    Bynajmniej. Kobietą ałę pogardza; i tylko gdy pracuje jak mężczyzńa, myśli jak mężczyzna, czuje jak on (to znaczy — wcale nie czuje), wówczas się ją poważa. Gdyż mężczyzna wtedy boi się kobiety. Hasło dnia dzisiejszego — to siła. Dla bezsilnych, bezbronnych niema szacunku. Wiecznie się mówi o zmęczonej . kulturalnie" Europie, śmieszne. Jesteśmy zamaskowanemi zwierzętami. Jestem pewna, że wiele ludzi, gdy znajduje się sam na sam zc sobą w domu. kroczą na czworakach, spożywają surowe mię1 o. rozrywają jc palcami. Przyznaję, żc kobiety nie są lepsze i nic zasługują wcale na szacunek, lecz mężczyźni pragną tego. bowiem takie chcą mieć żony.

—    Dlacz.-go jednak sądzi pani. żc kobiety mu*zą być lakierni, ja-kicmi chcą je posiadać mężczyźni,


dlaczego kobiety nie stawiają wię-kszych wymagań w dziedzinie serca, ducha, charakteru?...

—    Ach, Bożct Gdzieżby on* wówczas znalazły mężów?!

—    Czyż kobieta musi koniecznie wyjść zamąż. Ja, gdybym był (kobietą, wolałbym w dziewictwie •przejść prze? życic, arużcłi mieć ! potwora duchowego za towarzysza życia.

—    Boże, mój drogi, jakżeż ograniczone i prymitywne są te jednotorowe mózgi męskie! Kobiecie

'zupełnie na czemś innem zalety, niż na kulturze!

—    A pani też?

—    Mnie też. Jesteśmy wszystkie jednakowe.

—    Ach. tak. Czyżby jednak prowadziła pani ze mną rozmowę, gdybym rozpoczął od bezceremonialnej, szczerej propozycji, jak się to zdawkowo w takich okolicznościach czyni?


Walka i dekoltem

Arcybiskup I elegantki medjolańskie

Elegantki mediolańskie zasłużyły niedawno na ostrą naganę za strony swego arcybiskupa, ponieważ w zbyt nieskromnych toaletach przychodzą do domu Bożetfo. Kazanie wygłoszone przez arcybiskupa nie wywarło pożądanego przezeń skutku. Niektóre panie przedłużyły odrobinę zwoje rękawy i trochę zmniejszyły wycięcie. Nic mogły jednak sobie odmówić pokazywania w dalszym ciągu swych białych szyi i krągłych ramion. Arcybiskup mediolański nie powinien się zbytnio martwić nieposłuszeństwem swoich owieczek. Nieposłuszeństwo to ma starą i czcigodną tradycję. Damom z Mediolanu chciano narzucić przepisy odnośnie ubrania już wówczas, kie dy rozporządzano całkiem innymi środkami przymusu, aniżeli kazania i listy pasterskie, a jednak ani groźba pręgierza, ani inne dotkliwe kary nie wywarły żadnego sku tku. albo prz^na.mnicj minimalny.

W dzienniku mediolańskim „Cor ricre della sera" ukazał się felieton pióra r.nanego pisarza Ottona C:my, przedstawiający wielowiekową daremną walkę mediolańskich władców przeciw przcpycho wi garderoby damskiej. Walka ta. z której kobiety wyszły oczywiście zwycięsko, rozpoczęła się już w XIV stuleciu Ówczesny książę Mediolanu Galeazzo Visconti stwierdził ku swemu silnemu niezadowoleniu, żc w Mediolanie zmniejsza się ilość zaślubin. Słusznie tłumaczył on to zjawisko obawa mężczyzn przed poślubianiem kobiety, przywykłej do prowadzenia wystawnego życia. Mediolańskie elegantki z XIV wieku hibialy suknie «ak bogato haftowa nc perłami, żc waga tego przybrania wynosiła pół kilograma, lub nawet więcej. Książę zabronił tego przesadnego orzepycbn, jak również zakazał złotych i srebrnych haftów j noszenia złotych gazików, kosztownych futer i t. d. Podjął on również walkę z dekoltem. Następ cy tego księcia uderzyli w ton jeszcze ostrzejszy Zabraniali wo* gó!e noszenia kleinotów, pereł, złotych łańcuchów i klamer,- tylko wolno było nosić pierścienie t drogimi kamieniami Osobie, któraby wykroczyłn przeciw temu zakazowi, miano skonfiskować czwarta część klejnotów Znoowiadnno również inne surowe kary i wszystko to okazało się wkońcu bezskuteczne.

Zatem arcybiskup Mediolanu nie powinien się martwić swoją klęską w walce z dekoltem. Kobiety dopiero wówczas przestaną mieć dekolty, kiedy moda nakaże im przywdziewać suknio pod szy-ię. dopóki nakazy mody są inne. Dic pomogą żadne przestrogi, upomnienia. a nawet groźby kary.


10-a loteria państwowa

Złp. 5.000 nr. 28759.

Złp. 600 n-ry 1101 18457.

Złp. 250 n-ry: 805 5441 5824

23611 32598.

Złp. 200 n-ry: 3754 5041 6799 8599 9779 11557 19586 19812 20198 20850    21245    21247    28424    30063

40035    41348    41660    41706    47520

18934

Złp, 175 n-ry 2229 3563 4658 6151 6225 6994 8354 9278 99-10 10104    10175    10731    11038    I13SJ

15-131    16140    17172    18675    19725

2048S    23207    23521    24980    25325

25645    25953    26251    26785    29425

29438    31076    31581    35019    36226

36494    38186    39275    39391    40099

41021    41460    43310    -16251    4*991

47568    48419    48968.

Złp. 160 r.-ry: 977 1034 1528 2585 3045 3342 3956 4282 4703 5062 5177 6063 6730 7066 7422 7910 8064 8519 8585 8595 8959 8963 9007 9908 10715 11095 11375 11385 11941    12866    13039    16462    17036

18769    200-14    21024    21035    21264

21385    21733    21766    22036    22039

.22128    23079    23760    25378    249*5

25027    25393    25599    25777    26606

*27461    27822    8080    28087    28763

•28921    29678    29898    30679    30747

' .30860    30900    31829    32639    33003

'33749    3381!    33876    34CS9    34079

134980    35908    36408    36874    3S868

136930    37238    37273    37583    38536




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ł 6 XTT. — GŁOS POLSKI. — 1925 r. Nf *54Sens Locarna i Londynu BERLIN. 5 grudnia. (PAT). W całych Ni
6,X!T. — GŁOS POLSKI. — 1925 r. • • ry szlachetne i prawe. Budzą się do czynu
0 6 xn. — GŁOS POLSKI. — 1925 r. Nr. 334 0 6 xn. — GŁOS POLSKI. — 1925 r. Nr. 334 Felicja
rvr. 334 cm - GLOS POLSKI. - 1925 r. rvr. 334 cm - GLOS POLSKI. - 1925 r. 6J0I.ZS. Odpowiedź, na osz
1. TT. - GŁOS POLSKI - 1925 r Nr. 59O eksport na WschódZapowiedź ożywienia stosunków handlowychpolsk
ffr 5» t. fi. - GŁOS POLSKI - 1925 r TtWidowiska, Koncerty i zabawy Teatr mielsKI Koncert iub leusio
M t. n. — GŁOS POLSKI — 1925 r Nr. Od 10*/* do 28* zniżka cen. Płótna, wyroby dziane I pończosznicze
fvr. ** 1. n - GŁOS POLSKI - 1925 r tS Teatr - Świetlny ..NOWOŚCI ’ Dziś na ekranie POLA NEGRI w
Nr. 59 I n. — GŁOS POLSKI — 1925 r 2a- wcoawDO, na oanmcnc w «•.
*r. 59 T IL — GŁOS POLSKI — 1925 r 9 *r. 59 T IL — GŁOS POLSKI — 1925 r 9 pailanwntarnej,
n !. II. - GŁOS POLSKI - 1925 r Nr. 59 n !. II. - GŁOS POLSKI - 1925 r Nr. 59 Samobójczy s
IMGT36 60 jak również myślenie wobec tej realności krytyczne. Ten kontekst tradycji polskiej stanowi
42648 obraz 4 łe słowa: „Mam nadzieję dotrzeć na Zachód, jak również i na Wschód. Głos mojego zwiast
,GLOS POLSKI" Łódź 6 grudnia 1925 r.G 4.ZETA HANDLOWA„GŁOS POLSKI** Łódź 6 grudnia 1925
działań dostosowawczych Polski do standardów europejskich, jak również koordynowania działań
19GLOS POLSKI Łódź 1 marca 1925 r.G 4.ZETA HANDLOWA *»GŁOS POLSKI** Łódź 1 marca 1925 r. sh mimo

więcej podobnych podstron