stomatologicznym złotem. I teraz, w Poznaniu, zaczął odtwarzać te swoje przestępcze kontakty, wchodząc w miasto. Nie potrafiłam tego zaakceptować, pogodzić się z myślą, że jeszcze rok, dwa... i co dalej? Miałam swoje zasady, ambicję, wiarę w przyszłość i marzenia. Wybuchały awantury. Gdy mnie pobił - w trzecim miesiącu ciąży! - uciekłam od niego i zamieszkałam w Krakowie, u Kiki Matzenauer. Do Krakowa jechałam na motorze, takim z przyczepą. Prowadził mój krakowski kolega Zbyszek Kuklicz. Była zima. Wpadliśmy w poślizg i wylądowaliśmy w rowie. Poroniłam.
Mama odnalazła mnie i dotąd namawiała, aż zgodziłam się na powrót do Poznania, mając nadzieję, że wszystko jakoś się jednak ułoży. Popełniłam błąd. Nigdy nie zaadaptowałam się w Poznaniu, nie lubiłam i nadal nie lubię tego miasta. Jest, jakie jest, no... poukładane. Ale dla mnie jest „inne” Rozczarowania rodziły kolejne konflikty, a po kilku następnych miesiącach okazało się, że ponownie jestem w ciąży. Nie uratowało to jednak naszego małżeństwa. Gdy nasz synek, Tomek, miał kilka miesięcy, przegrodziłam mieszkanie szafą i wystąpiłam o rozwód. I tak zbyt późno, ponieważ mojego teoretycznego męża już od dawna nie było w domu, a i w pracy. Natomiast coraz częściej zaczynali pukać do drzwi jego wierzyciele. Gdy Tomek miał siedem miesięcy, spakowałam się i wyjechałam z powrotem do Krakowa. Tomkiem zaopiekowała się moja mama, która niedużo wcześniej, zagrożona zdemaskowaniem i prześladowaniem w związku z jej wojenną współpracą z AI< i NSZ, a następnie w latach 1945-1948 z WiN-em, znów uciekła - tym razem do województwa bydgoskiego, do małej kolejarskiej miejscowości Białośliwie. Była kierownikiem Przychodni Zdrowia i stomatologiem. Miała ładne, obszerne kilkupokojowe mieszkanie w poniemieckiej willi z gosposią, a potem i nianią. A ja w Krakowie wystarałam się o pracę w spółdzielni Barwa na ulicy Chodkiewicza, na Grzegórzkach. Jako zwykła robotnica, dekoratorka bombek choinkowych. Było ciężko, ale znakomicie płacili, a do tego
48