udziwnień, które utrudniły komunikację z tąż publicznością. Świadectwa przeszłości to nie tylko archiwalia, też pomniki materialne. Zasób archiwalny jest zrozumiały. Wszak każdy niemal ma w piwnicy zasoby konfiturowe, kompotowe i grzybne. Łatwo przenieść to na zasoby archiwaliów. Z zespołem archiwalnym jest co prawda gorzej. W potocznej polszczyźnie słowo to oznacza zwykle jakąś grupę ludzi specjalnie ze sobą powiązanych. Mamy zespoły muzyczne, zespoły ad hoc do rozwiązania jakichś problemów, zespoły sportowe. Nic dziwnego, że pewnego razu nieprzygotowany student do zajęć ze wstępu do archiwistyki na pierwszym roku studiów na pytanie co to jest zespół archiwalny odpowiedział, ratując się od pewnej katastrofy, że jest to zgrana paczka archiwistów. Do dziś jestem mu wdzięczny za ten orzeźwiający powiew rozsądku.
Generalnie jednak rzecz ujmując zadać jednak można pod rozmyślanie pytanie: czy sensowniej jest szukać słów zrozumiałych dla każdego, nawet polityka - decydenta, od którego zbyt wiele wymagać nie można, czy też zdecydować się na zmuszenie klienta archiwów do pewnego minimalnego wysiłku i podjąć trud wyłożenia mu metodyki poszukiwań archiwalnych, w ramach której musi on poznać pewne specjalistyczne terminy wyłożone wyżej w tym rozdziale.
Język fachowy archiwistów, jak każdy język, rozwijał się w czasie i różnie ewoluował w różnych miejscach Ziemi. Stąd też bierze się jego wieloznaczność, którą rozdzieliłbym na wielopojęciowość i wieloterminowość. Wielopojęciowość występuje wówczas, gdy jednemu terminowi odpowiada wiele pojęć. Wieloterminowość, niemniej rzadka, pojawia się wówczas, gdy jednemu pojęciu przypisanych jest wiele terminów. Wielopojęciowość i wieloterminowość mogą się krzyżować. Wynikają one głównie ze zmienności kontekstu czasowego i przestrzennego i są wówczas dopuszczalne, niemożliwe do wyeliminowania. Archiwum, kancelaria, registratura są wieloznaczne i zawsze tak już będzie, bo mówiąc o różnych sytuacjach, godzić się trzeba na różne ich rozumienia.
W rozdziale pierwszym posługiwałem się już pewną liczbą terminów fachowych właściwych językowi archiwistyki. Definiowałem je tylko jednak o tyle, o ile było to konieczne dla zrozumienia wywodu. Trudność wszelkich propedeutyk polega na tym, że wypadałoby wprowadzić w wiele zagadnień od razu, wszystkie one bowiem są ze sobą mocno związane. O wszystkim na raz mówić jednak nie sposób. Korzystający z propedeutyki musi więc albo uzbroić się w cierpliwość, albo studiować książkę skacząc po rozdziałach. Rozdział drugi niniejszej książki tłumaczy pojęcia podstawowych siedmiu terminów używanych w archiwistyce, niejednokrotnie z terminami powiązanymi, co zwielokrotnia, jeśli ktoś się upiera, ich liczbę. Oczywiście liczba siedmiu terminów (nawet jeśli to są w rzeczywistości grupy terminów powiązanych), nie wyczerpuje oczywiście terminologii archiwalnej. Terminologia uznana tu przeze mnie, być może samowolnie, muszę jednak powiedzieć, że w zgodzie raczej z moimi poprzednikami, za podstawową, dotyczy całej problematyki archiwistyki. Terminologia specyficzna dla węższych zagadnień, pojawi się (lub już pojawiła) w odpowiednich miejscach.
Do siedmiu pojęć kluczowych zaliczyłem: lmo materiały archiwalne (ale więc też archiwalia i dokumentację niearchiwalną), 2do zasób archiwalny (w tym narodowy zasób archiwalny wraz z jego strukturą), 3tl0 archiwum archiwum (też więc typologię archiwów), 4t0 zespół archiwalny (ale też zbiór archiwalny jako naturalne uzupełnienie, a dalej typologię zespołów i
9