Rzeczywiście przy kaczym korytku z ziemniakami stał koziołek, podobnej postaci jak ten dawny, ale w zupełnie innej szatce.
Przed kilkunastu dniami był kasztanowatorudy, lśniący, ze śladami zanikających cętek, teraz stał przed nimi koziołek w srebrzystoszarej, puszystej szubce.
Na powitanie gospodarzy uniósł głowę i wszyscy stanęli jak zaskoczeni.
Jakże był teraz śliczny! Nad jego czarnymi, połyskliwymi oczami,
0 długich, ciemnych rzęsach, srebrzyły się siwe brwi, pyszczek z białą plamką od spodu, jakby umaczany w mleku, ruchliwe, lśniące chrapki
1 długie, wysmukłe uszy, podbite wewnątrz srebrną sierścią, nastawione strzeliście ku górze, po bokach głowy, jak rozpięte do lotu skrzydła ptaka -wszystko to razem czyniło z koziołka jakieś niezwykłe, leśne zjawisko.
- Ten, czy nie ten?!... - jęknęła Józka.
- A toć nie zawracaj głowy! - ofuknęła ją Marysia. - Wiadomo - nasz kozioł, tylko wyleniał. I sierść zmienił [...]. Już nam teraz nie zmarznie, jak zima nastanie.
Żywa, urozmaicona akcja tego utworu rozgrywa się na tle pięknej, górskiej przyrody i krajobrazu Beskidu Sądeckiego. Autentyzm zdarzeń i przestrzeni, a także góralskiej gwary buduje wartości poznawcze tekstu, które wiążą się z uczuciowym stosunkiem dzieci do zwierząt i roślin.
Zasygnalizowany już wcześniej wątek „chłopackiej" przygody - najpierw u cioci, a potem w trakcie ucieczki z domu - rozwija powieść Kornela Makuszyńskiego O dwóch takich co ukradli księżyc. Książka ta, tak jak i inne utwory tego pisarza, posiada wyrazisty styl, a więc przede wszystkim walory gawędziarskie, pełne humoru, ale i melancholii:
Ubiegli tak wiele mil i znaleźli się w głuchym pustkowiu. Nagle Jacek zwolnił biegu i zatrzymał się zdumiony, obok natychmiast przystanął Placek.
- Co się stało - zapytał - czemu stanąłeś?
- Nie wiem - odrzekł Jacek - sam dobrze nie wiem. Zdawało mi się, że ktoś płacze.
- Nie powiadaj głupstw. Kto by płakał w tym pustkowiu?... To wiatr tak zawodzi...
- 0, nie! Posłuchaj!... Cicho! Słyszysz?
- Coś słyszę... Słyszę głos podobny do głosu naszej matki...
- Naszej matki? Ale to śmieszne... Żaden człowiek na świecie nie potrafi tak płakać, aby go było słychać o dziesięć mil. Zresztą nasza matka zawsze cicho płakała. Chodźmy dalej!
- Chodźmy! - rzekł twardo Jacek.
69