się Wisła przez skaliste wapienie południowego cypla wyżyny — pod Tyńcem, Wawelem i Skałką — i trzyma się nadal jej brzegu tocząc się przez nizinne obszary. » Widać z wyżyny szerokie Wiślańskie łęgi — szerokie, nieogarnione oczyma. Wierzby tam po nadwodziu rosochate, wikle się srebrzą w porannej mgle, daleko dumają kępy sokorów, daleko w błękitach toną białe brzozy. W brzegach rozkosznych płynie połyskliwie Wisła-woda. Toczy się popod wzgórza okrągłe i chlupie w gliny żółte osy-pisk, toczy się popod skały wapienne i wstęgą błękitu ich białe stopy otacza. Wraca się w łąki i zanurza w lasy*1). Coraz no-wemi zasilone dopływami szeroko rozlewają się jej wody i powolnym biegiem toczą się naprzód. Niskie brzegi nie tamują jej bocznych wachnień. Pod wpływem kształtu koryta, nierówności dna, wywołanych najczęściej własnymi nanosami, wreszcie pod wpływem jakości brzegów, przerzuca się nurt od jednej strony do drugiej, wywołuje zboczenia w biegu, zakręty, potężniejące z czasem w kapryśne pętlice meandrów. Wytworzone zakola porzuca nieraz rzeka przedarłszy się krótszą drogą przez dzielący dwa sąsiednie skręty pas ziemi — zwężony u nasady pętli. W czasie wiosennego wezbrania wód zmiany biegu odbywają się łatwo. Opuszczone zakola tworzą płytkie półksiężyco-wate stanowiska, ciągnące się szeregami w sąsiedztwie rzecznego koryta. Wodna roślinność zmienia je wkrótce w zarosłe moczary. Nurt niesie masy osadów przywleczonych przez karpackie rzeki i układa je w korycie i przy brzegach. Podnoszą się z dna odsypy żwirów, ławice piaszczyste wynurzają się z wód — to znów rozmyte nikną, by w innem pojawić się miejscu. Czasem długie pasy usypisk rzecznych odcinają część wód niską groblą, tworząc płytkie przybrzeżne łachy. Wezbrana rzeka burzy łatwo te luźne, słabe zapory i z powrotem bierze w posiadanie opuszczone przez siebie dziedziny. Wylewy rozrzucają osad po niskich nadrzecznych równiach i zaścielają znaczne przestrzenie piaskiem i żwirem. Na usypiskach brzeżnych rozrasta się szerokim pasem gąszcz wiklin, stare wierzby chylą się nad nurtem, gdzieniegdzie strzelają ku niebu gaje rozłożystych topoli czarnych, » nadwiślańskich* — opodal rozsiadły się kępy olch i brzóz białych. Brzegi bocznych nizin-
') Żeromski, Powieść o Udaiym Walgierzu.
53