a taka perspektywa poznawcza, której wyrazem może być w szczególności taka to a taka teoria kultury. Decydując się zatem na pewien idiom, w języku którego podejmuję badania o charakterze przedmiotowym, jego wyboru nie uzasadniam epistemologicznie, ale co najwyżej etycznie, niejako „zapraszając” do uczestnictwa w nim tych wszystkich, którzy są skłonni go akceptować bądź w nim uczestniczyć. W ramach tak pomyślanej perspektywy można — jak sądzę — niesprzecznie i „dwupoziomowo" zajmować się dziejami nauki o kulturze, niezmiennymi dylematami antropologii oraz, co najważniejsze, samą kulturą, w tym zwłaszcza jej współczesną postacią.
Zobaczmy teraz, jaką postać może przybrać „przyglądanie” się antropologii samej sobie. Jedną z możliwych postaw wyraża idea dekonstruk-cji, od dwóch przynajmniej dziesięcioleci znajdująca się w centrum uwagi filozofów i badaczy kultury. Jej początki sięgają wczesnych prac Jacques’a Derridy, a więc jeszcze lat sześćdziesiątych. Polaryzacja stanowisk wobec propozycji Derridy jest zdecydowana; albo się jągorąco afirmuje, albo równie gorąco krytykuje jako wyraz „końca filozofii” (derridadaizm).
Stanowisko antropologa, przynajmniej w punkcie wyjścia, winno opierać się przede wszystkim na ciekawości. Jako niefilozofowie możemy spoglądać na to, co proponuje dzisiejsza humanistyka z punktu widzenia badaczy zainteresowanych możliwościami „wglądu” w zjawiska kulturowe za pomocą różnych metod, także tych ufundowanych na założeniach wywodzących się wprost z filozofii. Wykorzystajmy zatem fakt neutralności aksjologicznej terminu „dekonstrukcja” i spójrzmy z życzliwym zainteresowaniem na idee z nią się wiążące. Chcę ponadto wyraźnie zaznaczyć, że rozważania nad trybem postępowania filozoficznego Derridy stanowią dla mnie jedynie pretekst do postawienia takiej oto kwestii: czy odpowiednio zinterpretowana i specyficznie uogólniona praktyka dekon-strukcji nie może się stać użyteczną metodą służącą antropologicznie pomyślanej krytyce kulturowej rozumianej jako analiza samouwikłania myślenia naukowego we własny kontekst ją uprawomocniający? Mówiąc inaczej: czy zdekonstruowanie utartych, kanonicznych pojęć i przesądzeń teorii antropologicznej nie pomoże nam odsłonić niejawnych założeń kultury będącej myślowo-genetycznym źródłem osławionego „antropologicznego punktu widzenia”?
Uprzedzając możliwe nieporozumienia i oddalając potencjalne zarzuty, powiedzmy wyraźnie, że nie chodzi tutaj o wypracowanie jakiejkolwiek „teorii dekonstrukcji”,a więc nie idzie o próbę epistemologicznego uprawomocnienia tej formy dociekań. Również dekonstrukcja stanowi rodzaj „prawdy wytworzonej” i tylko jako taka będzie nas interesowała.
52