PRZEGE A D PIŚMIENNICTWA. 409
strzegszy, zrozszy. Mówią, że ł błędnie łam zostało wniesione. Zgoda, ale się tak przyjęło, że stanowi dorobek języka książkowego. Jedno-stajność pisowni, jaka pod tym względem istnieje, więcej doprawdy warta, niż powrót do formy, która dla nas stała się już archaiczną lub trywialną (lud prosty tak mówi, choć w ogóle bardzo rzadko tych imiesłowów używa).
„O pisowni wyrazów obcych, gdzie zgłoskę jotowaną poprzedza niejasne częstokroć brzmienie y, i (yja, ija/c (str. 53), autor mówi: „wszystkie te sposoby (ya, ja, yja) mają dzisiaj w ś wiecie naukowym swoich obrońców, i dlatego każdemu wolno, bez narażenia się na zarzut nieznajomości pisowni, wybrać jeden z trzech wskazanych torów.
mówi dalej,
Obowiązkiem naszym jest
wartość ich istotna tre
ściwie, jasno, i o ile można, bezstronnie określić^. W dalszym ciągu przyznaje największą wartość sposobowi: yja, i ja, Prawda, że ocenienie to zostało przeprowadzone z całą sumiennością. Tylko co do bezstronności pozwolę sobie zrobić maleńkie ale. Zupełna bezstronność nie po winu aby zdaje się drugich dwóch sposobów, choć mniejszą wartość mających, bezwzględnie usuwać nawet z teoryi (bo w praktyce, jakeśmy widzieli, autor im nie przeczy racyi bytu); są bowiem wypadki, z których właśnie tylko jeden z tych mniej wartych sposobów odpowiada nietylko fonetyce, ale i naturze dzisiejszego języka. I tak w słowach, w których ani nie słychać dźwięku y przed J, ani też nie wypływa on na wierzch w żadnych pochodnych formach, pisownia ..joty samotnej“ zdaje nam się być jedynie odpowiednią; np. djabeł, kurjer, warjant itp. Że tu y na zawsze w poisz czyż nie znikło, najlepiej dowodzi mowa ludu ; że znów taki zbieg joty ze spółgłoską bez jej miękczenia (naprzekór jotacyuszom) jest polski, pokazuje się z takich słów jak : zjeść, odjechać, oh jad.
feposób : y przed samogłoską (ya, ye), choć mniej często, ma jednak, sądzimy, również uprawnione zastosowanie w polskiej pisowni: np. przy aresztować, wyemancypoioać, tryumf. Dlaczegóż więc całkowicie go usuwać z teoryi poprawnej ortografii ?
Na str. 68 znajdujemy zdanie, że język początkowo „wyłaniał się z chaosu zwierzęcych, należycie nie rozczłonkowanych dźwięków^. Gdyby nie ton umiarkowany i szlachetny całej książki, trzebaby sądzić, że autor chce narzucać czytelnikowi swoje, bynajmniej w nauce niedowiedzione filozoficznie opinie. Nie mówimy już o hipotezie „dźwięków zwierzęcych^, gdyż darwinizm nie należy do gramatyki; zwracamy tylko uwagę, że i teorya „dźwięków należycie nie rozczłonkowanych “ nie jest bynajmniej pewnikiem w umiejętności lingwistycznej.