Chociaż Grażyna Brylewska od samego początku swej twórczej aktywności starała się iść drogą indywidualną, podkreśla jednakże, iż sporo zawdzięcza poznańskiej szkole, a to - szukanie najprostszych form wyrazu, niechęć do dekoracyjności czy zbędnego estetyzowania. Do dziś pamięta o wyznacznikach rozumienia sztuki, jakimi dzieliła się ze swymi studentami Magdalena Abakanowicz: „nowatorstwa, antytradycjonalizm, oryginalność, nowe kryteria wartościowania...”.
Artystka opatruje swoją sztukę następującym komentarzem: „Po krótkim okresie (...) eksperymentowania z fakturą materii rozpoczęłam próby poszukiwania całości i robię to do dziś. Pojmuję sztukę jako misterium pytań odwiecznych i nowych, rodzących się z obserwacji współczesności. Ten wątek przewija się przez wszystkie lata mego dojrzałego działania. Jest i drugi, nawiązujący luźno do tradycji autobiograficznej. Bo jeśli mam powiedzieć coś o człowieku, wpierw muszę bacznie obserwować siebie i rzeczywistość, w której żyję. Od początku wierzę, że w sztuce ważne są prawda i prostota. Prawda nie wymaga komentarza. Prostotę rozumiem jako nienadużywanie środków' i rezygnację ze zbędnego popisywania się warsztatowymi umiejętnościami; sądzę, że należy użyć tylko tylu środków' i aż tylu, aby przekaz był klarowny. «Dekoracyj-ność», której na szczęście było we mnie niewiele, wytępiono już na uczelni. Język moich wypowiedzi jest prosty, choć staram się w niego wpisać metaforę; chcę, by skojarzenia biegły różnorodnymi drogami”.
Tych kilka zdań ujmuje w najbardziej skondensowanej postaci rudymentarne sensy i dominującą zasadę ich realizacji. W pracach Grażyny Brylewskiej przewija się - choć nie narzuca - jakiś rodzaj egzystencjalnego niepokoju, czasem owocującego smutkiem kojarzącym się z klimatami sartre’owskimi. Artystka potrafi w' dyskretny sposób pokazać ból, a nawet rozpacz - przecież człowiek bez bólu nie mógłby odczuwać pełni istnienia, żyłby w świecie iluzji, jej zaś chodzi nie o prezentowanie złudzeń, lecz właśnie prawdy... Interesuje ją człowiek w pełni sw'ej kondycji, ale nie mówi o nim wprost, nie uprawia typowej figuracji, natomiast chętnie wykorzystuje różne odmiany sugestii. Ponieważ - jak mówi - najlepiej zna świat kobiet, dlatego wychodzi często od pierwiastków autobiograficznych, które pod jej ręką uniwersa-lizują się i stają „opowieścią” o pokoleniu kobiet z drugiej połowy niedawno minionego stulecia oraz o ich losach obecnych. Czy zatem można byłoby określić tę sztukę mianem feministycznej? Ten od pewnego czasu modny termin opatrywany jest zwykle epitetami „walczący” lub nawet „drapieżny”. Żaden z nich nie ma jednak uzasadnienia w odniesieniu do wypowiedzi artystycznych, o których mowa - bardziej niż
o „walkę" chodzi tu bowiem o „refleksję”.
*
W wymienionym kręgu tematycznym koncentrują się w zasadzie wszystkie realizacje Grażyny Brylewskiej. Inspirujące bywają dla niej zwykłe codzienne zdarzenia, zasłyszane rozmowy, ale też poezja - chętnie sięga po wiersze Konstandinosa Ka-wafisa, Williama Blake a czy Emily Dickinson. Twierdzi, że szczególnie ten pierwszy oddziałuje na jej wyobraźnię i emocje. To przecież jeden z jego utworów leżał u źródeł niezwykle ważnej w dorobku Brylewskiej pracy, którą opatrzyła tytułem Cztery ściany mego pokoju. Mówi o niej: „Zbudowałam trzy ściany - Moją ścianę płaczu, Ścianę czułości, Ścianę doświadczeń. Czwartą buduje nadal życie. Ścianę płaczu każdy ma własną Artysta odbiera sygnały świata, w którym żyje. Próbuje dać świadectw'0 prawdy
0 człowieku, czasem intymnej, bolesnej, jasnej
1 ciemnej. Sześciometrowa płaszczyzna utkana z papieru sugeruje możliwość wsuwania w jej szczeliny skarg i próśb. (...) Ściana czułości - tę lubię najbardziej. Alchemia codzienności. Formy papierowych gablotek, kryjące dziewiarski wzornik mojej matki z lat 50., z opisami wykonanymi jej ręką. Praca o bólu, utracie kochanej osoby, o pamięci, o czułości. Żywo reagowały na nią kobiety, niektóre szukały kontaktu, mówiły o swoich matkach. Było to dla mnie silne przeżycie. Może udało mi się powiedzieć coś bardziej uniwersalnego, niż tylko wyrazić własny ból? W zdehumanizowanym świecie, w którym żyjemy, nadrzędną sprawą jest nieustanna potrzeba nowości i niebywałości, dlatego zapominamy nieraz o rzeczach najważniejszych..."