nikt i nic nic zmusi do pracy. Nauczyciel analizuje lekturę, głośno czytając jej fragmenty w czasie lekcji. Inaczej nie zrealizowałby programu.
Jak zatem w istocie jest? Obawiam się, iż przeprowadzane inaczej niż dotąd badania przyniosłyby wiarygodniejsze wyniki i potwierdziły zasadność alarmu podnoszonego przez nauczycieli. Literatury pięknej młodzież nie chce; ta zaś jej część, która z kontaktu z książką jeszcze nie zrezygnowała, woli prozę Roberta Ludluma i Daniclle Steel od wierszy i dramatów Juliusza Słowackiego.
Stopniowe, coraz wyraźniej się rysujące odchodzenie kolejnych generacji od literatury, ma swą przyczynę w rozwoju cywilizacji, w coraz silniejszym wpływie na nasze życie nowych, rozwijających się i skutecznie konkurujących z beletrystyką mediów informacyjnych. Dla naszych dziadków rywalami literatury były tylko fotografia i radio, dla rodziców i nas samych - film i telewizja; dla dzieci - komputer i internet. Ilość operujących dźwiękiem i obrazem środków przekazu stale w XX wieku rosła, a fikcja w wersji audiowizualnej oddziałuje na zmysły silniej niż słowo.
Tradycja czytania zanika. Nie tylko dlatego, że w takim a nie innym kierunku zmierza cywilizacja, a w ostatnich latach - odrabiając zaległości -my, Polacy', przeżyliśmy w dziedzinie informatyki autentyczną rewolucję. W dzisiejszej Polsce tradycja ta ginie również na skutek przemian ekonomicznych, które zmieniły hierarchię wartości. Nie kultura, a pieniądz i praca znalazły się na jej czele. Ustawiczna pogoń za zarobkiem sprawia, iż nie ma czasu na lekturę. Książka jest zbyt droga i nie każdego na nią stać, a sieć bibliotek publicznych wyraźnie się kurczy. Lęk o własny byt, brak perspektyw, bezradność wobec braku zatrudnienia, stają się przyczynami depresji i psychoz, których kontakt z literaturą nie leczy. Ogromne bezrobocie sprzyja szerzeniu się patologii społecznych, a w rodzinach patologicznych trudno zetknąć się z postawami zachęcającymi do czytania.
Czasy, w których cały piśmienny naród zgłębiał poezje Mickiewicza, ślęczał nad powieściami Orzeszkowej czy Żeromskiego, minęły bezpowrotnie. Literatura wysoka nie jest już literaturą ogółu inteligencji; krąg jej odbiorców zmalał tak, iż stała się elitarna. Masy zaś wyraźnie od niej uciekają. I tylko szkoła powszechna, zawsze wierna tradycji, musi ją - bez większych sukcesów -popularyzować.
Dla mas, jeśli w ogóle chcą cokolwiek czytać, pozostaje literatura popularna, fikcyjny świat marzeń, złudzeń i snów, pozwalający choć na chwilę zapomnieć o troskach codzienności. Literatura ucieczki. Schematyczna wprawdzie, szablonowa, powielająca stereotypy, ale spełniająca funkcję kompensacyjną, bo zaspokajająca ludzkie tęsknoty.
W czasach Polski Ludowej ten rodzaj beletrystyki reprezentowany był początkowo przez utwory detektywistyczne, kryminalne, szpiegowskie i fantastycznonaukowe, potem - nieliczne sensacyjne i stanowiące już prawdziwy rarytas powieści fantasy. Dopiero w schyłkowym okresie istnienia PRL na rynek trafiły współczesne romanse, westerny, literatura erotyczna i inne.
Po 1989 roku, nowe, prywatne firmy wydawnicze, zaoferowały potencjalnym nabywcom wszystko, co w dziedzinie literatury popularnej było uprzednio zakazane, lub co - po politycznej i obyczajowej selekcji - udostępniano niegdyś w minimalnych ilościach. Czytelnicy otrzymali książki autorów, o których nigdy nie słyszeli; zetknęli się z gatunkowymi odmianami prozy, jakich wcześniej nie mieli okazji poznać. Przygniotła ich lawina nieznanych nazwisk, tytułów i form.
Refleksja krytyczna, teoria i historia literatury popularnej, miały się w PRL jeszcze gorzej niż ona sama. W środowiskach akademickich na podejmowanie problemów „lekkiej” beletrystyki spoglądano z politowaniem. Stosunkowo najwięcej i bez rozdzierania szat nad marnotrawieniem czasu pisano o fantastyce naukowej, dla której lata 60. były w Polsce dekadą rozkwitu. Ale juz próby przyglądania się ewolucji „kryminałów”, takie jak szkic Stanisława Barańczaka o powieści milicyjnej, kwitowano ironicznymi uwagami. W uniwersyteckich podręcznikach teorii literatury można było wprawdzie znaleźć nazwy i charakterystyki niektórych gatunków popularnych i ich odmian tematycznych, ale były to informacje niekompletne i mocno zdezaktualizowane, wiedza o klasyce, a nie o realiach i tendencjach rozwojo-W7ch współczesności. Nic tedy dziwnego, że ab-