19
PRHHY
OYEJlRMTYEiO
..Nauczyciel uniwersytecki jest przede wszystkim sługą prawdy obiektywnej, przedstawicielem jej i głosicielem wśród młodzieży i społeczeństwa. Służba to szczytna i niezmiernie zaszczytna, ale zarazem wymagająca nie tylko odpowiednich kwalifikacji intelektualnych i stosownej wiedzy fachowej, lecz także wielkiego hanu. ducha i silnego charakteru.”
Kazimierz Twardowski, z wykładu „O Dostojeństwie Uniwersytetu", wygłoszonego 21 listopada 1932 roku w Auli Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie po otrzymaniu godności Doktora Filozofii honoris causa Uniwersytetu Poznańskiego.
Rozmowa z profesorem Jerzym Bartmińskim prorektorem do spraw nauczania kadencji 1990—1993
CO SIĘ UDAŁO, A CO NIE?
Grzegorz Nowak: Jesie-nią roku
1990. jako
obejmujący swoją funkcję prorektor do spraw nauczania, ogłosił Pan Profesor
— w różnej formie, w druku i podczas oficjalnych wystąpień
— założenia programowe dotyczące działalności podczas rozpoczynającej się właśnie kadencji,
a więc na najbliższe trzy lata. Tezy tego programu zebrał wówczas nasz redaktor, prof. Symotiuk, i przechował do chwili obecnej. Mają one postać dzjesięciu punktów zapisanych tak jak były wygłoszone, a więc trochę „hasłowo". Czy moglibyśmy w oparciu o te punkty porozmawiać o problemach minionych trzech lat?
Jerzy Bartmifaki: Rozpoczynałem kadencję prorektora, mając dość specyficzny bagaż doświadczeń związanych raczej z działalnością związkową w „Solidarności" i społeczną, oczywiście tez dydaktyczną, ale nie organizacyjną. Nigdy wcześniej w uczelni nie powierzano mi tego typu obowiązków, do roku 1992 nie byłem nawet kierownikiem zakładu. Dlatego swój program rektorski, który sformułowałem w grudniu 1990 organizując „Forum dydaktyczne pracowników i studentów", traktowałem jako zapytanie do środowiska i jako zaproszenie do współdziałania. Liczyłem też na pomoc osób bardziej doświadczonych i powiem od razu, że się me zawiodłem, przekonałem się, że mamy w uczelni wielu ludzi oddanych sprawom uniwersytetu, sensownych i sprawnych, także w administracji (że wymienię Dział Toku Studiów). Ten 10-punktowy program, o który Pan Redaktor pyta, ukazał się w materiałach tego Forum, w numerze 1 „Spraw Dydaktyki Uniwersyteckiej". Jestem gotów o nim rozmawiać.
GN: Pierwszy punkt „programu prorektorskiego" dotyczył upodmiotowienia studentów. Można powiedzieć, że nieładne słowo-potworek zawiera ładną treść. Czy jakieś działania zmierzająoe do tego Pan Profesor podjął i jeżeli tak, to czy dały one jakiś zauważalny skutek?
JB: Ściśle biorąc mówiłem o „otwieraniu pól dla samorządu studenckiego" i partnerstwie, czyli „podmiotowym, a nie przedmiotowym traktowaniu studenta". Przez profesurę, rzecz jasna Czyli jest to pytanie głównie do nas, kadry nauczycielskiej, cośmy zrobili w tym kierunku i czy studenci czują się już przy nas partnerami, podmiotami. Hmm. Chyba idziemy w tym kierunku. Choć droga daleka przed nami... Co ja sam zrobiłem? Starałem się stwarzać możliwości, inicjować i wspierać różne działania. Wyliczę w punktach niektóre: I) „odchudzenie" programów o ok. 25% (do średnio 3 lys. godzin na 10 semestrów), co dało studentom więcej czasu na indywidualne studiowanie; 2) wprowadzenie bloku zajęć fakultatywnych różnego typu na poszczególnych kierunkach studiów; 3) ustalenie ogólnouniwersytec-kich wykładów otwartych, w krótkich seriach 15-go-dzinowych, z dobrą obsadą personalną, i w ślad za wykładami uruchomienie serii wydawniczej, zęby student mógł nabrać orientacji w ważnych, wybranych przez siebie tematach współczesnych; 4) wsparcie „ideowe" i finansowe dla kół naukowych i or
ganizacji stu-d e n c k i c h (ZSP, NZS, Unia Młodych mają swoje kluby w DS), nie mówiąc o Samorząd zie, który był stale w bezpośrednim kontakcie ze mną i moimi bardzo ofiarnymi ełnomocni-ami, drem hab. Witoldem Kowalczykiem, potem drem Krzysztofem Iwańczukiem.
A różnych spraw wspólnie omówiliśmy niemało.
Efekty? Proszę zajrzeć do wy ników ankiety dydaktycznej, jak nas widzą studenci, czy czują się naszymi partnerami. Umówiłem się z dziekanami, którzy osobiście są za jej przeprowadzenie i opracowanie odpowiedzialni, i wyraziłem zgodę na to, że częśc pozytywną ankiety samorząd studencki (uczelniany) może dostać do wiadomości i wykorzystania. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Redakcja WU do lej części ankiety także uzyskała wgląd
GN: Drugi punkt dotyczył „descholaryzacji" naszego uniwersytetu. Co się za tym kryje i czy udało się to osiągnąć?
JB: Studenci oczekują, że uniwersytet da im coś więcej niż szkoła. Właśnie partnerstwo, podmiotowość, możliwość realizowania się w różnych zakresach działania, no i atrakcyjną, nowoczesną wiedzę. Istotna różnica polega na stylu pracy z młodymi, którzy już stali się dorośli i chcą być tak traktowani. Oczekują więcej. Powinni szukać sami, wymagać, zabiegać, korzystać z szans. Na pierwszych lalach robią to, polem wielu z nich zniechęca się. Jeśli chodzi o poziom dydaktyki, jaką uprawiamy my, „profesura”, twierdzę, że na niektórych wydziałach jest on bardzo dobry. Ale nie wszędzie. Jest wiele może nie tyle schematyczności, co byle jak ości,
część nauczycieli akademickich po prostu dydaktykę i studentów „olewa". Aby to zmienić, trzeba, zęby władze uczelni „trzymały kurs", premiowały dobrych, liczyły dorobek dydaktyczny me niżej niż naukowy itd. Czasem konieczne są interwencje. Sam byłem zmuszony w porozumieniu z samorządem studentów i dziekanem komuś odbierać zajęcia czy zmieniać za lekceważenie studentów. To me jest przyjemne, ale bywa konieczne. Jednak na pytanie, czy zajęcia dydaktyczne w UMCS są jeszcze szkolne, czy juz uniwersyteckie, najlepiej odpowiedzieliby studenci.
Dodam jednak przy okazji, ze pewne rzeczy „szkolne" (np porządne pomoce dydaktyczne, komputery, wideo ilp.) są bardzo potrzebne i powinny rzecz jasna być jak najszerzej stosowane, a niestety często w uniwersytecie jest pod tym względem gorzej niz w szkole.
GN: Trzeci punkt mówił o potrzebie podniesienia prestiżu dydaktyki. Czy udało się to osiągnąć?
JB: Na prestiż dydaktyki powinna wpły wać świadomość, że uniwersytet żyje z dydaktyki ale jakoś nie wpływa! Ponad 90% pieniędzy, jakie dostajemy z ministerstwa, to pieniądze na uczenie studentów, przekazywane jako t^w. „fundusz dydaktyczny". Jak ważna jest dydaktyka, świadczy fakt, że opłaty za studia (już tylko dzienne pozostają bezpłatne) nie odstraszają chętnych, płacą i cisną się. A my, biorąc za studia pieniądze, mamy obowiązek wykonywać swoją robotę dobrze. Pieniądz dyscyplinuje dydaktykę lepiej niż słowne apele, to dobry wychowawca.
GN: Czwarty punkt głosił konieczność doskonalenia pedagogicznego asystentów. Czy tylko asystentów należy doskonalić i czy jakieś działania tego typu doszły do skutku?
JB: Jak pamiętamy, Senat zaakceptował odejście od instytucjonalnego dokształcania pedagogicznego asystentów (kursy pedagogiczne dla asystentów w skali całej uczelni były krytykowane jako mało przydatne), co niestety bywa błędnie rozumiane jako zaniechanie doskonalenia w ogóle. Nic podobnego. Takie kształcenie jest niezbędne! Jednakże w innych formach, jakie za sensowne uznają sami asystenci, i jakie zechcą zaproponować odpowiedzialne za dydaktykę rady wydziałów, dziekani, dyrektorzy instytutów i kierownicy zakładów. Znam z niektórych kierunków studiów dobrą praktykę spotkań pracowników, którzy prowadzą zespołowo jeden przedmiot czy kilka przedmiotów pokrewnych. Uzgadnia się tematy, literaturę, wymogi, wymienia pomoce dydaktyczne itd. Zajęcia są hospitowane przez starszych, doświadczonych kolegów. Miałem nadzieję, że wykłady otwarte będą przykładem dobrej, wzorcowej dydaktyki na poziomie uniwersyteckim, sam chodziłem na niektóre, kilka było rzeczywiście znakomitych.
Czy tylko dla asystentów potrzebne jest kształcenie pedagogiczne? Nie. Uczymy się od siebie wszyscy przez całe życie. Tyle tylko, że jak głosi mądrość ludowa, Jan jest bardziej odporny na nowe koncepcje niż Jaś.
GN: Punkty piąty i szósty dotyczył)’ uaktywnienia ruchu studenckich kół naukowych i ogólnie biorąc aktywności artystycznej studentów. Czy poza wcześniej istniejącymi formami działalności pojawiło się coś nowego?
JB: Z trzydziestu kilku kół naukowych zarejestrowanych na UMCS naprawdę działa tylko około połowy (filozofowie, socjologowie, prawnicy, peda gogowie, geografowie, fizycy i nieliczni inni). Widoczny jest odpływ zainteresowań młodzieży w inne rejony aktywności. Wsparcie finansowe kół naukowych ze strony uczelni jest niewystarczające i to nie dlatego, że brak pieniędzy, tylko że są one przez kwesturę udostępniane nierytmicznie: brak ich w zimie (przełom roku, rozliczenia itd.), luody akurat koła się rozkręcają i potrzebują środków, na ogół zresztą niewielkich. Lepiej jest z działalnością artystyczną. Jest ona atrakcyjna z wielu względów, przyciąga sporo osób. Rekordowe zainteresowanie odnotował Zespół Tańca Ludowego mgra S. Leszczy ńskiego. Ale ma już konkurenta w postaci wziętej Orkiestry pod wezwaniem Św. Mikołaja, która proponuje dla folkloryzmu inną, moim zdaniem bardzo ciekawą formułę, a nadto organizuje udane „mikołajki folkowe". Poszedł do przodu Chór Uniwersytecki pod kier. dr Urszuli Bobryk, ma sukcesy ogólnopolskie. Działają mniej liczne zespoły teatralne, taneczne, piosenkarskie przy ACK, które w osobie kierownika p. Romana Kruczkowskiego — znalazły życzliwego i kompetentnego opiekuna. Wreszcie Chatka Żaka jest tym, czym być powinna oparciem dla kultury studenckiej, także dla studentów z innych uczelni lubelskich. Nadzór nad nią ma samorząd studencki poprzez radę programową i ta forma się sprawdza. Tu nowa jest sama normalność, bo sytuacja ACK na początku naszej kadencji była przedmiotem ostrych krytyk i studentów, i pracowników.
GN: Siódmy punkt miał charakter raczej postulatu niż planowania działań: nasi studenci mieli częściej wyjeżdżać za granicę. O jakie wyjazdy chodziło i czy rzeczywiście było ich więcej niz poprzednio?
JB: Wyjazdy zagraniczne naszych studentów są niestety wciąż bardziej sprawą ich indywidualnych zabiegów niz zorganizowanej działalności uniwersytetu Moje działania na tym polu były jednak ograniczone do „działki wschodniej", program „Tempus" pozostawał pod opieką prorektora ds. ogólnych i pełnomocnika UMCS ds. „Tempusa", prof. Z. Mańkowskiego. Wiem. że na rok 1993 kolejną grupę do Lock Haven utworzono już z samych studentów. Negocjowałem dwukrotnie porozumienia międzyuczelniane, w 1991 z Uniwersytetem we Lwowie, w 1993 r. z Uniwersytetem w Mińsku. Zawarliśmy w porozumieniu między rektorami m in. punkt o wy-
dokończenie na uronię 20