250
budowania korzystnego wizerunku opierały się na ustaleniach naukowych, lecz także by nauka mogła w równym stopniu korzystać z doświadczeń PR.
Interesującą, wspólną kwestią w wystąpieniach Uwe Hasebrinka z prasoznawczego Instytutu Hansa Bredowa z uniwersytetu w Hamburgu i Wolfganga Donsbacha było konsekwentne podkreślanie potrzeby rozwijania badań dziennikarstwa i dziennikarzy, mechanizmów funkcjonowania mediów, jak i teorii wyjaśniających tajniki masowej komunikacji, także w celu zapewnienia studiom dziennikarskim „stałego dostępu do danych z badań, głównie badań odbioru mediów i samych odbiorców”. Imponujący jest wzrost liczby profesorów zajmujących się w Niemczech mediami i komunikowaniem: w 1970 roku było ich 7, dwadzieścia lat później —jest ich już 70.
Patrik R ó s s I e r z uniwersytetu w Monachium przedstawił stan niemieckich badań nad empirycznymi weryfikacjami hipotezy ustalania porządku dnia. Wywodząc niemieckie tradycje rozwijania modelu agenda-setting z XVIII-wiecznych badań gazet Joachima von Schwarzkopfa, jak również świadome używanie tego podejścia przez socjologa Niklasa Luhmanna w 1970 r. (a więc jeszcze przed znaną publikacją McCombsa i Shawa), Róssler scharakteryzował liczne badania nad modelem, uwzględniając w szczególności specyficzne dla podejścia niemieckiego w badaniach porządku dziennego tradycje badań na poziomie jednostkowej recepcji wydarzeń wzmacnianych przez media w czasie wyborów.
Podsumowaniem świetnej, dynamicznej prezentacji gospodarzy była dyskusja, w której pytania poważne („Jaki paradygmat badań przeważa w Niemczech?” „Podejście empiryczne — intersubicktywnie potwierdzalne, powtarzalne, policzalne”) sąsiadowały z żartobliwymi („Jak to robicie, że widać was na każdej konferencji, jak udaje się niemieckim pracownikom naukowym wyjeżdżać na każdą większą konferencję na świecie?” „MSZ daje nam na wyjazdy, bo nie wszystkie uniwersytety na to stać”).
Znakomity dodatek do sesji stanowi wydana specjalnie z tej okazji przez gospodarzy, napisana po angielsku książka, rozdawana uczestnikom konferencji — Niemiecki Rocznik Komunikologiczny (German Communica-tion Yearbook), pod redakcją Hansa Bernda Brosiusa i Christiny Holtz-Bachy (Cresskill, NJ 1999). Jest to na razie rocznik, choć autorzy mają bardziej ambitne plany. Każdy z 10 rozdziałów książki podsumowuje dorobek niemieckiej nauki w obrębie różnych tradycji badań mediów i komunikowania.
Kolejna, trzecia już sesja plenarna zgromadziła osoby zainteresowane systemem telewizji w Niemczech („Telewizja publiczna kontra telewizja prywatna: przyszłość niemieckiego systemu mediów audiowizualnych”). Organizatorzy sesji, planując w ramach jednej debaty wystąpienia przedstawicieli mediów publicznych i mediów prywatnych musieli się liczyć z tym, że dyskusja prędzej czy później wpisze się w ramy konfliktu między obiema kategoriami środków przekazu. Rzeczywiście tak się stało. Po spokojnym i wyważonym wstępie Christiana Degenhardta, pracownika uniwersytetu w Lipsku, członka SLM (Rady Mediów Rządu Saksonii), który opisał system niemieckiej telewizji, podkreślając, że obecnie jego istotą jest równoważenie się dynamicznych mediów komercyjnych i silnych mediów publicznych (choć niektórzy zadają pytanie o to, czy w kraju demokratycznym nadawcy publiczni w ogóle są potrzebni) — głos zabrała przedstawicielka ARD. Odczytała list dyrektora Mit-teldeutschcr Rundfunk, pełny pochwal dla mediów publicznych i rozwiązań przyjętych w Niemczech („System niemiecki sprawdził się w czasie 20 lat, sprosta też wyzwaniom telewizji cyfrowej”) i jednocześnie pełny obaw w związku z rozwojem telewizji płatnej na życzenie i nadmiernym bogaceniem się prywatnych nadawców. Jak można było się spodziewać, przedstawiciel RTL (ukrywający się pod inicjałami „N. N.”) ostro wystąpił przeciw mediom publicznym, przypominając, jak powstającym od 1984 roku prywatnym stacjom instytucje państwowe i media publiczne podcinały skrzydła. W spór włączył się prof. Wolfgang Hoffmann-Richm z Hamburga. Kością niezgody była, po pierwsze, interpretacja „publicznej potrzeby” i tego, kto powinien określać, czego potrzeba widzom: czy większość widzów, oddolnie (media komercyjne), czy też odgórnie państwo (media publiczne). Po drugie, kłócono się o zakres, w jakim rynek może regulować działanie mediów. Najbardziej interesujące w tej wymianie zdań były