nia obywateli nadniemeńskiego grodu. Cmentarz farny jest miejscem przenikania się kultur i realizacji upodobań estetycznych wielonarodowej społeczności miasta na przestrzeni dwóch niemal stuleci”2. Te słowa są kwintesencją całej książki. Potwierdza to wybrane przez autora motto: „...cmentarz w swojej topografii jest odbiciem całego społeczeństwa, tak jak mapa odtwarza rzeźbę terenu albo krajobraz. A wreszcie cmentarz to muzeum sztuk pięknych” (Phillippe Aries, Człowiek i śmierć)*.
Poszczególne partie książki zmuszają do głębszych refleksji i spostrzeżeń. Interesująca jest próba zrekonstruowania dziejów cmentarza w Grodnie. Jest on starszy od założonych w 1801 krakowskich Rakowic, a tylko dwa lata młodszy od stołecznych Powązek. Wilno miało Rossę w 1796, Lwów' — Łyczakowską nekropolię w 1783.
Inicjatorem założenia cmentarza był z pewnością proboszcz grodzieński, ksiądz Józef Muczyński (zm. 4 lutego 1793), kanonik smoleński, doktor teologii, rektor szkół wydziałowych. Biskup Jan Kossakowski po wizytacji w 1805 roku kościołów grodzieńskich tak pisał o tej nekropolii: „Tegoż dnia, 24 sierpnia, odwiedziłem cmentarz parafialny niedawno założony i obszerny, a już cały grobowcami okryty, między innymi nagrobek panny Tokarzewskiej, która z rozpaczy w 22 roku życia własną zabiła się ręką, okropny koniec gwałtownej namiętności przypomina”4.
Spotykane na cmentarzu nagrobki to rzeźbiarskie dzieła różnej wartości. Twórcami ich byli tacy mistrzowie, jak: Józef Grzegorz Zaborowski, W. Bobrowski, Bolesław Szysz-kiewicz, Wasyl Kaczan, Ignacy Fabian Silinie-wicz, I.ewandowiczowie i in.
Autorzy książki wyróżnili zwłaszcza kompozycję Szyszkiewicza przedstawiającą postać na skałach z pobliskiego cmentarza prawosławnego: „Innej prezentującej równie wysoki poziom artystyczny, a kto wie, czy nie mamy tu do czynienia z dziełem najwybitniejszym, jakie wydobyło z piaskowca dłuto grodzieńskiego mistrza, nie znamy. Widzimy oto młodą, piękna kobietę o subtelnej, pełnej bólu twarzy. Regularne rysy podkreślają przymknięte nieco powieki. Skłoniła lekko głowę, gęste, falujące włosy nieznacznie uniósł wiatr. Artysta przedstawił ją w pozie półsiedzącej. Lewfą nogę zgięła w kolanie i oparła o skałę, stopa ginie w' fałdach sukni spływającej na głazy wzdłuż rysującej się pod tkaniną prawej nogi, której pięta dotyka krawędzi urwiska. Prawe ramię dziewczyna położyła na otwartym ku patrzącemu wypróchniałym pniu sięgającym jej pod pachę. W zwisającej dłoni trzyma więdnący wianek z wawrzynu i długą odwróconą dymiącą pochodnię, lewa dłoń spoczywa na udzie, wysuwa się z niej wiązanka róż, nieśmiertelników, dzwonków i traw. Zioła i kłosy pszenicy rosną w spróchniałym drzewie. Przypatrzmy się teraz ubiorowi pięknej żałobnicy: powłóczysta suknia — tunika zapięta jest na piersiach na trzy guziki. Pełne liryzmu studium twarzy o rysach wyraźnie indywidualnych, a nie odkutych z katalogu czy na podstawie oglądanej przez artystę rzeźby sugeruje, że być może Szyszkiewicz przedstawił współczesną mu kobietę. Zwróćmy uwagę na kształtne dłonie”5.
Pomnik stoi na grobie zmarłego w 1886 roku Jakowa Antonowicza Pomerańskiego. Na wysokości uszkodzonej stopy dziewczyny, pod kłębami dymu wydobywającego się z pochodni umieszczony był duży owalny medalion z jego podobizną. Dzisiaj portret wyrzeźbiony z jasnego piaskowca jest rozbity.
Nagrobki mówią o polskiej historii Grodna, są jej niezwykłym podręcznikiem. Na przykład na jednym z nich wyryty został napis:
STANISŁAW NAHORSKI 1826-1896 W TOBIE JA SAMYM PANIK CZŁOWIEK SMUTNY NADZIEJE KŁADĘ. iy RACZ O MNIE RADZIĆ (JAN KOCHANOWSKI) —
F.LIZA ORZESZKOWA-NAHORSKA 1841-1910
Przypomina on postać drugiego męża Orzeszkowej, który był postacią popularną w Grodnie: radnym, kandydatem na prezydenta miasta, współorganizatorem 'Towarzystwa Kredytowego, jego prezesem.