traktowani przez całe społeczeństwo. Drugiej wzmiance o samotności celnika towarzyszy interesujące spostrzeżenie narratora, który próbuje odsłonić przed czytelnikiem wewnętrzny sens jego odosobnienia. Przedstawia Mataja jako bogacza, który przez moment jednak poczuł się związany z najuboższymi, najbardziej pogardzanymi. Okazją do tak niecodziennego doświadczenia Lewiego były słowa Jezusa potępiającego pozorną sprawiedliwość faryzeuszów i uczonych w Piśmie:
Oczy faryzeuszów zaszły mgłą. Dlaczego ich wymienił? [...] Natomiast - o dziwo! - żarliwym blaskiem płonęły oczy grzesznego celnika Lewiego Mataja, znienawidzonego poborcy podatków, który pod wrażeniem kazania Jezusa mimo woli podniósł się z ławy i tym niestosownym zachowaniem niejako sam zrównał się z am haarecami, stojącymi pod ścianą (I-II, 343).
Samotność i wyobcowanie celnika spośród świętującego tłumu doprowadziły go do autorefleksji. Narrator wykorzystał technikę behawioralną, aby podkreślić, jak silne było jego doznanie. Macaj uświadomił sobie bezsens swej pogoni za bogactwem, gdyż doświadczył, iż ono nie zaspokaja najgłębszych pragnień jego serca:
Wypadki, których był świadkiem w dzień Szabatu, uświadomiły mu nagle marność jego dotychczasowego życia, nicość wszystkich jego zabiegów i starań o dobrobyt doczesny, bezużytcczność zachłannie ciułanego majątku i złota. Celnik zrozumiawszy, że jest pełen grzechu i szaleństwa [...] popadł w smutek i rozterkę, ujrzał w sobie pustkę i pomyślał, że poza smutkiem nic nie pozostało [...], bo te bogactwa są pustą marnością, pomnażającą smutek (I-II, 349-350).
Takie ujęcie problemu odniesienia człowieka wobec rzeczywistości duchowej w konfrontacji z rzeczywistością materialną odpowiada tak psychologicznej, jak i teologicznej prawdzie. W tym kontekście wymowne staje się zakończenie całej sceny:
(...) poczuł się biedniejszy od najbiedniejszych żebraków, kołaczących codziennie do bramy jego domu, i cicho szeptał, tak cicho, jakby
133