Archiwum ROL Dziennik pisany nocą30




Archiwum ROL: Dziennik pisany nocą



A:link {
BACKGROUND: none transparent scroll repeat 0% 0%; COLOR: #0000ff; TEXT-DECORATION: underline
}
A:visited {
BACKGROUND: none transparent scroll repeat 0% 0%; COLOR: #3a6ec1; TEXT-DECORATION: underline
}
A:hover {
COLOR: #900000; TEXT-DECORATION: none
}




















Informacje o
dokumencie

Autor
Gustaw
Herling-Grudziński

Tytuł
Dziennik pisany nocą

Data wydania
1996.03.09


Dział
gazeta/Plus
Minus

Dziennik pisany nocą
Gustaw Herling-Grudziński
Neapol, 4 grudnia 1995
Po wprowadzeniu stanu wojennego, a dokładniej mówiąc, po golpe generała
Jaruzelskiego, wpisałem w dzienniku: "Maisons-Laffitte, 13 grudnia 1981.
Ani słowa. Prócz daty, ani słowa".
Przez chwilę miałem ochotę wpisać coś podobnego natychmiast po
wiadomości o wyborze Kwaśniewskiego. W pewnym sensie byłoby to nawet
uzasadnione logicznie. Stan wojenny miał dwoje dzieci. Najpierw Okrągły
Stół i wszystko, co nastąpiło po nim: czerwiec 1989, upadek komunizmu.
Niedługo to trwało, wszystkiego sześć lat, dziecko zachorowało ciężko we
wrześniu 1993 i umarło w listopadzie 1995. A teraz cesarskie cięcie i
drugie dziecko: na pięć lat b. aparatczyk i minister komunistyczny w
Belwederze lub Pałacu Namiestnikowskim. Naturalnie nie grozi powrót
komunizmu, dawni towarzysze zbyt zasmakowali w "socjaldemokratycznych"
urokach kapitalizmu. Ale grożą inne rzeczy, nie mniej poważne od mało
realnej recydywy. Kwaśniewski postkomunista? Skądże! "Socjaldemokrata" od
urodzenia, mleczny brat Gonzaleza. "Nigdy nie byłem aktywistą byłej
partii, ani członkiem aparatu". Tu już nie wytrzymuje nerwowo łagodny
zusposobienia, wyrozumiały, zawsze otwarty Tygodnik Powszechny: "To zdanie
wypowiedział były minister w rządach Rakowskiego i Messnera".
Przez pół wieku, posłuszny w zasadzie mojemu pisarskiemu powołaniu,
bywałem też przygodnym publicystą politycznym; z poczucia służby
obywatelskiej, jako polityczny emigrant. Poczułem się z tej służby
zwolniony po upadku komunizmu. "Nie wytrzymasz", ostrzegali mnie
przyjaciele. Istotnie, zdarzyło mi się "nie wytrzymywać". Ale teraz
wytrzymam, teraz naprawdę dość. Odświeżę w pamięci ulubioną dewizę Lorda
Lytteltona: "Polityka wszakże nie pochłaniała go na tyle, by odrywać jego
myśli od rzeczy większej niepomiernie wagi".
A na pożegnanie wolno mi chyba ułożyć, zamykając w formie konkluzji
ostatnie polityczne zapisy Dziennika pisanego nocą, mój prywatny Dekalog
1989--1995, dekalog głupstw, błędów, grzechów, jak kto woli. Poprzedzony
prologiem, zaczerpniętym z listu mojego warszawskiego przyjaciela
Włodzimierza Boleckiego, którego oceny i poglądy są tak bliskie moim, że
wspojrzeniu na polską rzeczywistość stanowimy od lat osobliwą parę
syjamskich braci. I zakończony krótkim epilogiem.
PROLOG
I tak oto, 19 listopada, wielkie dzieło Adama Michnika zakończyło się
historycznym sukcesem. Trudno mi powiedzieć, kiedy się zaczęło i w czym
jego początki, albowiem zobaczyłem Michnika "w akcji" dość późno. Było to
wiosną 1989, tuż po Okrągłym Stole, gdy objeżdżał całą Polskę w glorii
niezłomnego więźnia komunistów i arcyfechmistrza polityki polskiej. Wtedy
właśnie Michnik obwoził po kraju swego prywatnego pomazańca, występował z
nim publicznie w aulach uniwersyteckich i dyskutował z nim -- na oczach
zdumionych słuchaczy -- jako z tym, z kim on, A. M. , chce budować nową
niekomunistyczną Polskę. Tym pomazańcem był dobrze w Polsce znany, młody
aparatczyk, symbol pezetpeerowskiego oportunizmu, Aleksander Kwaśniewski.
Był wówczas ministrem sportu w rządzie Rakowskiego, dobrze znanym z buty
ipyszałkowatości oraz z cynizmu i bezwzględności, gdy na początku lat 80.
weryfikował w imieniu WRON-ydziennikarzy. Czyli wyrzucał z pracy ludzi
przyzwoitych. Ale w 1989 roku dla Michnika był już "Olkiem". Przez
następne miesiące Michnik, już na łamach Gazety Wyborczej, obwieszczał, że
przyszłość Polski zależy wyłącznie od porozumienia "światłych" komunistów
(Rakowski + Jaruzelski) i "zdrowego" nurtu Solidarności, czyli ekipy
okrągłostołowej. To już wtedy zaczęła się ta moralna erozja, której
jedynym celem było zatarcie granicy między PRL a RP, partyjnymi
aparatczykami a ludźmi nienawidzącymi PZPR, między PZPR a Solidarnością. W
pewnym sensie ojcem wyborczego hasła Kwaśniewskiego ("Wspólna Polska")
jest osobiście Michnik, który o tę wspólną Polskę z komunistami walczył
zaciekle od Okrągłego Stołu. .. Rzecz jasna, to nie Michnik wybrał
Kwaśniewskiego, lecz przeszło połowa biorących udział w wyborach Polaków.
I to oni są problemem. Moja teza jest następująca: mniej więcej 20--25
proc. to żelazna gwardia komunistów, ci, którzy w każdych warunkach będą
na nich głosować. Reszta to ludzie, którym tak bardzo obrzydł Wałęsa (i
wszystko, co sobą reprezentuje) , że woleli głosować na kogokolwiek, byle
nie na niego, na Solidarność i na Kościół księdza Jankowskiego.
DEKALOG
1. Tadeusz Mazowiecki, pierwszy powojenny premier polski,
słusznie za to szanowany, pozostanie już na zawsze wynalazcą nieszczęsnej
Grubej Kreski. Twierdzi, że został źle zrozumiany, ale jeśli społeczeństwo
nie zrozumiało swego premiera, to winny jest kto? Oczywiście premier.
Odkreślił przeszłość, uniemożliwił konieczną lustrację i dekomunizację,
przyczynił się do Zamazania. Ten inauguracyjny ciężki grzech będzie mu
przez historię policzony obok licznych zasług.
2. Zamazanie było, rzecz jasna, owocem Okrągłego Stołu. Nie
kwestionuje się potrzeby Okrągłego Stołu, jako instrumentu zapobieżenia
przelewowi krwi, ale z normalnej procedury pertraktacji, godnej i pełnej
wzajemnego dystansu, stał się szybko orgią obłapek, atmosfery "kochajmy
się" czy "Polak z Polakiem", słowem wprowadził właśnie owo Zamazanie,
które było upragnionym przez komunistów obaleniem nieodzownej Cezury i
natychmiast postawiło stronę solidarnościową w roli półpetentów, drżących
ze strachu, by impreza nie została "zapeszona". Taki mechanizm był dla
komunistów drogocenną zdobyczą.
3. Pogrzebawszy z punktu niemal dekomunizację i lustrację w
skromnych choćby wymiarach czeskich, sprowokowano chcąc nie chcąc
spóźnioną czkawkę w postaci groteskowej "nocy teczek", która
skompromitowała samą ideę cezury i rozliczeń.
4. Głównym rezultatem euforii Okrągłego Stołu było obranie
pierwszym Pre-
Poniższy odcinek "Dziennika pisanego nocą" nie jest przedrukiem z
"Kultury" paryskiej, lecz został przez autora przysłany bezpośrednio do
"Plusa Minusa" otwierając jego stałą współpracę z naszym cotygodniowym
dodatkiem do "Rzeczpospolitej". (Red. )
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++fot. PAP/ CAF










































Pytania i uwagi dotyczące archiwum: archiwum@rzeczpospolita.plOpracowanie Centrum Nowych Technologii,
(C) Copyright by Presspublica Sp. z o.o.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą16
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą20
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą3
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą18
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą14
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą19
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą13
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą2
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą23
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą15
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą8
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą7
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą29
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą27
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą28
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą25
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą9
Archiwum ROL Dziennik pisany nocą11

więcej podobnych podstron