www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=98119
2008-11-07
Marnowanie szans gospodarczych w Iraku
Pan Stanisław Michalkiewicz jak zwykle w błyskotliwy sposób, sprowadzając cały problem ad absurdum,
krytykuje udział Polski w operacji irackiej ("Zwycięstwo sprywatyzowane?", "Nasz Dziennik" z 30.10.2008
r.). Rozumiem, że to felieton na poły żartobliwy, ale ponieważ Pan Redaktor posłużył się w nim wyrywkami
moich opinii, uznałem, że warto nieco poważniej spojrzeć na poruszoną tam kwestię ewentualnych skutków
gospodarczych naszego wojskowego zaangażowania w Iraku.
Zostawmy na chwilę, ewentualnie do innej dyskusji, problem zasadności podejmowania w ogóle tego typu
działań przez społeczność międzynarodową, w tym sensu naszego w nich udziału. Ale skoro już tam byliśmy,
to powinniśmy starać się, aby z tej obecności wynikły dla Polski jakieś korzyści, w tym oczywiście także
korzyści gospodarcze. I tu chyba zgadzamy się z Panem Stanisławem Michalkiewiczem, chociaż oczywiście
nie chodzi tu o "łupy, jeńców i branki", jak to zgrabnie i z historyczną znajomością rzeczy ujął w swym
tekście. Chodzi o nawiązanie jak najszerszych stosunków gospodarczych z odbudowującym się państwem
irackim. I właśnie szans na to, czyli na pozamilitarne wykorzystanie efektów naszego militarnego
zaangażowania, nie potrafiliśmy, niestety, wykorzystać. Pozostawiliśmy je w piaskach irackich.
Co najmniej trzykrotnie szanse te przechodziły koło nas albo niezauważone, albo zignorowane.
Po raz pierwszy, gdy w 2003 roku podejmowaliśmy decyzję o udziale w operacji irackiej. Dołączyliśmy do
koalicji amerykańskiej bez głębszej refleksji racjonalnej i praktycznej, emocjonalnie, na zasadzie
bezinteresownego, w dawnym romantycznym stylu, wkładu w bezpieczeństwo międzynarodowe i
altruistycznego wsparcia naszego ważnego sojusznika amerykańskiego. Tymczasem wtedy właśnie była
szansa na umówienie się co do konkretnych zasad współdziałania z USA, nie tylko wojskowego, ale także
pozawojskowej współpracy w czasie pokonfliktowej odbudowy Iraku. Tej szansy w ogóle nie dostrzegliśmy.
Druga szansa pojawiła się w momencie, gdy sytuacja bezpieczeństwa w Iraku zaczęła się na tyle poprawiać,
że można było realnie rozpoczynać kontakty gospodarcze z sukcesywnie odbudowującą się administracją i
gospodarką tego kraju. Próby wchodzenia naszych firm na rynek iracki kończyły się jednak niepowodzeniem.
Głównym powodem był brak doświadczenia i konkretnych zdolności utrzymania się i skutecznego
konkurowania w trudnych, niebezpiecznych warunkach kryzysowych i pokonfliktowych. Inne światowe firmy
z dużymi, własnymi agencjami i siłami ochrony łatwo wygrywały tę konkurencję.
Należało spróbować pomóc naszym firmom w zapewnieniu im bezpieczeństwa, głównie przez wykorzystanie
www.radiomaryja.pl
Strona 1/2
w tym celu naszej obecności wojskowej. Ponadto można było zaangażować inne poza wojskiem agendy
rządowe we wsparcie podmiotów gospodarczych chcących operować w Iraku. W pewnym momencie w
rządzie Kazimierza Marcinkiewicza pojawiła się nawet taka koncepcja, ale w praktyce ostatecznie nie została
wdrożona. W ten sposób sami nie podjęliśmy żadnego wysiłku w ciągu kilku lat, aby wzmocnić i wykorzystać
szansę przekucia zaangażowania wojskowego w korzyści gospodarcze.
I wreszcie trzecie zmarnowanie szansy to kalendarzowa decyzja o wyjściu z Iraku. Decyzja podjęta wyłącznie
na podstawie przesłanek politycznych, motywowanych głównie potrzebami ostatniej kampanii wyborczej, a
nie w rezultacie poważnych kalkulacji strategicznych. Wycofujemy się więc akurat w momencie
strategicznym, kiedy pojawia się bardziej realna niż dotąd możliwość stabilizowania sytuacji w Iraku i tym
samym dodatkowa szansa na wzmożone zawiązywanie relacji gospodarczych z nowym państwem irackim.
Dla nas szansa ta byłaby o tyle większa, że pełniliśmy tam ważne funkcje dowódcze i organizatorskie, które
ułatwiały kontakty z miejscowymi strukturami władzy i podmiotami gospodarczymi. Jeśli nie będzie nas tam,
na miejscu, nie skorzystamy z tej szansy, bo inni, mocniejsi od nas będą pierwsi, nawet jeśli w ogóle
wojskowo w Iraku nie byli. Sami, na własne życzenie ignorujemy tę szansę.
Dlaczego nie potrafiliśmy wykorzystywać szans w Iraku? Przede wszystkim dlatego, że w Polsce wciąż
brakuje ponadresortowego, zintegrowanego podejścia do spraw współczesnego bezpieczeństwa. Dopóki rząd
w kierowaniu bezpieczeństwem będzie się ograniczał wyłącznie do perspektywy resortowej, dopóty
ogólnonarodowe efekty będą takie jak w przypadku Iraku. Czyli marne.
Dlatego ponawiam swoje wielokrotnie składane propozycje przyspieszenia budowy zintegrowanego systemu
zarządzania bezpieczeństwem narodowym w skali państwa, a w szczególności w skali rządu. Jednym z
pierwszych praktycznych kroków w tym kierunku może być znowelizowanie ustawy o zarządzaniu
kryzysowym tak, aby stosownie skorygować pod tym właśnie kątem kompetencje Rządowego Centrum
Bezpieczeństwa oraz skonsolidować różne specjalistyczne kolegialne organy rządowe w jeden Rządowy
Komitet Bezpieczeństwa Narodowego pod kierownictwem premiera.
prof. Stanisław Koziej
generał w stanie spoczynku, wiceminister obrony narodowej w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza
www.radiomaryja.pl
Strona 2/2