C
zytelnicy naszego działu są mo-
że zaskoczeni zestawieniem
chemii i pierwszego kwietnia.
Od razu zapewniamy, że i obecnie
nie złamiemy już przeszło 50-letniej
tradycji. Stąd będzie dziś mowa
o chemii i znanych chemikach, o ich
osiągnięciach, ale i o wpadkach
z tym, że tak na luzie. Jak o zna-
nych postaciach, tak i o wielkich
chemikach krąży wiele anegdot.
O odkryciach chemicznych
na wesoło. Zacznijmy od alchemi-
ków.
P O W A Ż N Y A R G U M E N T
Przez wiele wieków alchemikom znane było tyl-
ko siedem metali, które, doprawdy nie wiadomo dla-
czego, miały być odpowiednikami planet. Tych znano
wtedy właśnie tylko siedem. I tak rtęć utożsamiano
z Merkurym, ołów z Saturnem, cynę z Jowiszem, żela-
zo z Marsem, miedź z Wenus, srebro z Księżycem,
a złoto ze Słońcem. W wieku XVI odkryto antymon.
Alchemicy nie chcieli go jednak uznać za metal, bo nie
miałby on już odpowiedniej dla siebie planety.
Swoją drogą dobrze, że nie znano wtedy jesz-
cze Plutona, bo, po obecnej jego „detronizacji”, przy-
pisany mu metal musiałby zniknąć z tablicy Mendele-
jewa!
F A R A D A Y B Y Ł S K R O M N Y
Michael Faraday, gdy był jeszcze laborantem,
otrzymał pewnego popołudnia kryształki wodnika
chloru, czyli kwasu nadchlorowego HClO
4
· 2H
2
O.
I zamknął go w zatopionej rurce szklanej. Pod wpły-
wem ogrzania kryształki wodnika uległy rozkładowi
na chlor i wodę. Po kilku minutach, na skutek tego
rozkładu, w rurce wytworzyło się tak wysokie ciśnie-
nie, że chlor zaczął się skraplać i osiadać maleńkimi
kropelkami na ściankach.
Faraday obserwował te kropelki i zastanawiał
się, czy to nie jest przypadkiem ciekły chlor, którego
dotychczas nie udało się nikomu skroplić. Przypusz-
czeniem swoim podzielił się nieśmiało ze swoim sze-
fem, doktorem Jacobsem Paris, gdy ten akurat zajrzał
do pracowni. Wtedy doktor Paris, stary, doświadczony
chemik, wydał swój sąd o tej sprawie:
– Myj starannie naczynia, żeby nie było na ich ścian-
kach kropelek oleju, to unikniesz na przyszłość tak
fantastycznych odkryć naukowych.
Faraday, który był znany z czystości i staran-
ności w pracy, nic nie odpowiedział. Prawie całą noc
spędził w laboratorium,
żeby sprawdzić swoją
hipotezę. A gdy następ-
nego dnia doktor Paris
wszedł do pracowni,
znalazł na biurku kartkę
z takim napisem:
„Kropelki, które pan
wczoraj widział, to był
ciekły chlor”.
Tym właśnie cha-
rakteryzuje się geniusz,
że z prostego spostrze-
żenia, na które ktoś in-
nych nie zwróciłby
uwagi, potrafi wysnuć
prawdziwe wnioski.
N I E S Ł A W N Y P O C Z Ą T E K
Gdy chemik Friedrich Kohler dokonał w roku
1828 pierwszej w historii syntezy związku organiczne-
go, mocznika, o wydarzeniu tym doniósł najwyższej
wtedy powadze naukowej, którą był Jean–Baptiste
Berzelius. W odpowiedzi otrzymał taki list:
„Byłoby uzasadnione,
żeby ten, kto zapocząt-
kował własną nieśmier-
telność przez mocz, za-
kończył swą drogę ży-
ciową, wstępując w nie-
biosa za pomocą tego
środka. Zaiste znalazł
pan doktor odpowiednią
drogę, żeby uzyskać
sławne imię” – ironizo-
wał Berzelius mając na
myśli nieuleczalną cho-
robę nerek – uremię.
c h e m i a p r a k t y c z n a
Z zawodu chemik. Z pasji – po-
pularyzator nauki. Z charakteru
nieugięty bojownik o prawdę.
Żołnierz AK, powstaniec war-
szawski. W czasie czynnego ży-
cia zawodowego kierownik Pra-
cowni Badań Jakości Powłok w
Instytucie Mechaniki Precyzyjnej.
Autor wielu prac naukowych i po-
nad 50 książek popularnonauko-
wych. Na tych publikacjach wy-
chowały się już dwa pokolenia
chemików. Już od 1952 roku pi-
sze do „Młodego Technika”.
Stefan Sękowski
S t e f a n S ę k o w s k i
Michael Faraday
5
57
Jean–Baptiste Berzelius
TEKST ŒREDNIO TRUDNY
chemia k.qxd 2007-03-22 17:16 Page 57
Bo staremu Berzeliusowi trudno było uwierzyć,
że bez udziału vis vitalis z prostych związków nieorga-
nicznych można otrzymać mocznik, produkt wytwarza-
ny dotąd tylko przez organizmy żywe. Współcześnie,
a więc w połowie XIX wieku, panowała jeszcze teoria,
że wszelkie związki organiczne powstawały i mogą
powstawać jedynie w organizmach żywych, bo po-
trzebna jest do tego vis vitalis, czyli siła życiowa.
Mimo takiego ustosunkowania się ówczesnej
powagi naukowej, data 1828 i nazwisko Kohlera
weszły na zawsze do historii chemii, jako pierwszego,
który zadał śmiertelny cios teorii głoszonej przez wita-
listów.
P R E C Z Z N O W O Ś C I A M I
W roku 1864 młody uczony angielski John Ale-
xander Newlands referował w Londynie swoje odkry-
cie o periodyczności ciężarów atomowych.
Mówił tak:
– Jak ustawimy wszystkie pierwiastki w szeregi,
z których każdy składać się będzie z ośmiu, podług
ich ciężarów atomowych, to przekonamy się, że co
osiem pierwiastków następują po sobie pierwiastki
o podobnych właściwościach.
W odpowiedzi Newlands usłyszał ironiczne py-
tanie prezydenta Królewskiego Towarzystwa Nauko-
wego:
– A czy nie próbował pan
czasem ustawić pierwias-
tków w porządku alfabetycz-
nym?
A zgromadzenie sza-
nownych i sędziwych człon-
ków Towarzystwa aż trzęsło
się ze śmiechu.
Późniejsze genialne
prace Dymitra Mendelejewa
w całej rozciągłości poparły
hipotezy Newlandsa, a nas-
tępne pokolenia, śmiejąc się
z ograniczonego światopoglą-
du i bezduszności powag na-
ukowych, biorą je za dobry
dowcip.
Ś W I E C E N A B A L U
Bardzo znany chemik XIX wieku, Jean–Baptiste
Dumas, był zaproszony pewnego razu na bal dworski.
Gdy wszedł do jednej z sal, zakręcił go w nosie dobrze
znany, bardzo specyficzny i gryzący zapach. Tymcza-
sem inni goście przybyli na bal opuszczali czym prę-
dzej salę. Zaintrygowany zapachem Dumas stwierdził
po chwili, że zapach jest najsilniejszy przy świeczni-
kach. Jednocześnie zrozpaczony szambelan wyjaśnił
mu pochodzenie świec. Mianowicie zgłosił się niedaw-
no nowy dostawca, ofiarowując świece wykonane
z pięknie bielonego wosku, wprost śnieżnobiałe. Ale
skutki tego zakupu okazały się fatalne. A Dumas, któ-
remu ciągle ten specyficzny zapach nie dawał spokoju,
zamiast pójść tańczyć do dalszych sal, wziął jedną ze
świec i udał się do swojego laboratorium.
Przeprowadził dokładną analizę bielonego wosku
i stwierdził ku swojemu bezgranicznemu zdziwieniu, że
wosk, który prze-
cież zawsze jest
zbudowany tylko
z atomów węgla,
wodoru i tlenu,
w tym przypad-
ku zawierał jesz-
cze chlor. I tak
okazało się, że
ten pierwiastek
nie tylko wybieli
wosk, ale jedno-
cześnie wyprze
część atomów wodoru i wejdzie na ich miejsce. Podczas
palenia się tak wybielonego wosku następuje jego roz-
kład i wydzielenie chlorowodoru.
I tak dzięki swojej bytności na balu Dumas
przypadkowo odkrył prawo podstawień w związkach
organicznych.
S T U D E N T I P R O F E S O R
Wielki fizykochemik Swante Arrhenius był jesz-
cze studentem, gdy opracował założenie swojej słyn-
nej teorii elektrolitycznej. Kiedy już gruntownie prze-
myślał opraco-
waną przez sie-
bie teorię, po-
szedł do swoje-
go szefa.
Profesor
bez słowa wys-
łuchał referowa-
nych przez stu-
denta założeń
teorii elektroli-
tycznej, a potem
zapytał:
– Czy ma pan do
mnie jakiś inte-
res?
W 3 lata
później ten sam
profesor pisał
uzasadnienie o przyznanie Swante Arrheniusowi Na-
grody Nobla, którą ten otrzymał w roku 1903 właśnie
za teorię elektrolityczną. Na usprawiedliwienie profe-
sora trzeba tu dodać, że teoria Arrheniusa była jak na
tamte czasy rewolucyjna.
P O D S T A W Y P O P U L A R N O Ś C I
Słynny uczony, laureat Nagrody Nobla z roku
1922, Niels Bohr, jechał pewnego dnia w Kopenhadze
tramwajem. Towarzyszył mu jego młodszy brat, zami-
łowany sportowiec.
Mężczyzna jadący na platformie tego samego
wozu, gdy ujrzał młodszego brata Bohra, trącił swoje-
go przyjaciela, mówiąc:
– O popatrz. To ten obrońca, który tak świetnie gra
w reprezentacji klubu.
– A ten drugi, który siedzi obok niego? – zapytał to-
warzysza kolega.
– Ten drugi? Nie wiem, co to za jeden. Dziwne, że jest
nawet jakoś do niego podobny.
c h e m i a p r a k t y c z n a
58
8
John Alexander Newlands
Jean–Baptiste Dumas
Swante Arrhenius
chemia k.qxd 2007-03-22 17:16 Page 58
I to było chyba pier-
wszy raz, gdy strzeleniem
gola czy jego obronieniem
łatwiej było zdobyć sobie
popularność we własnym
kraju niż światowymi
osiągnięciami naukowymi.
A były nimi odkrycie teorii
budowy atomu i odkrycie
reakcji jądrowych.
To, co niecały wiek
temu uznano za anegdotę, dziś jest zjawiskiem po-
wszechnym.
T E N S I Ę Ś M I E J E , K T O S I Ę Ś M I E J E O S T A T N I
XIX stulecie można nazwać złotym wiekiem
chemii. Od dalekiego Petersburga, poprzez Wilno,
Sztokholm, Berlin, Paryż i Londyn, wszędzie działali
wybitni chemicy. I niekoronowanym królem był
szwedzki uczony Jean–Baptiste Berzelius. Do niego
właśnie chemicy nadsyłali do oceny wyniki swoich
badań i prac. A było ich dużo. Bo to właśnie w XIX
wieku odkryto wiele pierwiastków, związków che-
micznych, metod analitycznych i teorii budowy cząs-
teczek, z tych niektóre były błędne.
Berzelius, oprócz licznych prac badawczych,
zajmował się też i stroną teoretyczną budowy materii
i reakcji chemicznych. Błędna w świetle dzisiejszej
nauki, opracowana przez niego, teoria dualistyczna
zakładała, że materia jest nierozerwalnie złączona
z elektrycznością. Każdy atom ma dwa ładunki, dodat-
ni i ujemny, z tym że wielkość tych ładunków może
być różna. Stąd zdaniem Berzeliusa, jedne pierwiastki
są bardziej elektrododatnie, inne bardziej elektroujem-
ne. Łączenie się pierwiastków, np. elektrododatniego
potasu z elektroujemny chlorem, miało polegać na łą-
czeniu się atomów przez wzajemne przyciąganie się
ładunków elektrycznych różnoimiennych. Ta dualis-
tyczna teoria tłumaczyła niektóre reakcje nieorganicz-
ne. Ale przeniesiona na grunt chemii organicznej sta-
wała się całkowicie bezradna.
Pomimo to autorytet twórcy sprawił, że przez
wiele lat teorię dualistyczną akceptowała większość
chemików. I oto nagle młody francuski uczony, drogą
przypadku noszący te same imiona Jean–Baptiste, ale
inne nazwisko – Dumas, doniósł, że odkrył w związ-
kach organicznych azot. Nie dość tego. Twierdzi, że
w tych związkach można atomy wodoru zastępować
innymi, np. chlorem.
To już zabrzmiało jak herezja. Nie zgadzało się
przecież z obowiązującą teorią dualistyczną. Tak
orzekł najwyższy autorytet, a chór chemików mu
przyklasnął.
Niezrażony tą krytyką Dumas dalej pracował
i publikował. Po paru miesiącach świat chemików
wstrzymał oddech. – W raportach chemicznych reda-
gowanych przez Berzeliusa ukazała się niezwykła
publikacja. Już sam tytuł „Atomy jak kule bilardowe”,
był szokujący. Zamieszczone poniżej nazwisko – Sch.
Windler – nikomu nieznane. Autor tej pracy wychwala
Dumasa i donosi, że podążając wskazaną przez niego
drogą, osiągnął zdumiewające wyniki. I tak wymienia-
jąc atomy pierwiastków w cząsteczkach związków,
udało mu się:
– nierozpuszczalnym w wodzie nadać rozpuszczal-
ność i odwrotnie,
– bezbarwne uczynić np. czerwonym, a dalej niebies-
kim i tak dalej,
– bezwonnym nadać piękny zapach, a ten później
przekształcić w odrażający odór,
– zmienić temperaturę topnienia, wrzenia, gęstość
i twardość.
Na zakończenie autor stwierdza, że atomy są
dla niego jak kule bilardowe, które niezależnie od bar-
wy, a więc czerwone, białe czy żółte, tak samo się za-
chowują i odbijają. Wśród chemików zapanowała kon-
sternacja.
Przerwał ją dopiero któryś z niemieckich uczo-
nych, który rozszyfrował podpis. Zauważył, że łącząc
rzekome imię i nazwisko, powstaje słowo „Schindler”,
co w języku niemieckim znaczy oszust.
Pod tym pseudonimem krył się Berzelius, który
teraz zacierał ręce i czekał na gromki śmiech chemi-
ków. I tu spotkał go zawód. Większość poważnych
badaczy milczała, uważając, że zostały przekroczone
granice dobrego obyczaju, bo zamiast rzetelnej nauko-
wej dyskusji, opublikowana została jarmarczna pys-
kówka.
Mniej więcej rok po publikacji „Oszusta”
Szwedzka Akademia Nauk w swoim rocznym raporcie
o odkryciach chemicznych zamieściła pracę profesora
Dumasa z bardzo pochlebną recenzją. Uczony zwołał
wtedy swoich asystentów i studentów i tylko z lekkim
uśmiechem na twarzy powiedział:
– Prawda zwyciężyła. Dziękuję wam wszystkim za
wieloletnią współpracę, która początkowo wyszydzo-
na, wreszcie doczekała się uznania.
Można tu tylko dodać, że wśród asystentów Du-
masa był i Polak, Filip Walter, chemik z Krakowa, któ-
ry za udział w powstaniu listopadowym musiał opuś-
cić rodzinne strony. We Francji odkrył i przebadał wie-
le związków i wspólnie ze Śniadeckim stał się ojcem
polskiego słownictwa chemicznego.
N A K O N I E C K R Ó T K I T E S T
Przed nami 8 zdań dotyczących różnych reakcji
chemicznych. Jedne stwierdzenia są słuszne, a inne
błędne. Sprawdźmy naszą znajomość chemii. Popraw-
ne odpowiedzi znajdziemy na stronie 56.
1 Elektroliza wodnego roztworu H
2
SO
4
daje H
2
i SO
2
.
2 Siarczan miedzi CuSO
4
, rozpuszczając się w wo-
dzie, dysocjuje, tworząc dwudodatni kation Cu
2
2+
i dwuujemny anion SO
4
2–
, który z tych dwóch jonów
jest nośnikiem charakterystycznej niebieskiej barwy
roztworów CuSO
4
?
3 Atom pierwiastka zbudowany jest z dodatnio nała-
dowanego jądra i krążących wokół niego elektro-
nów o ładunku ujemnym.
4 Działając kwasem solnym HCl na piryt FeS
2
, otrzy-
mujemy siarkowodór HS.
5 Używany w laboratoriach aparat Kippa służy do ho-
dowania monokryształów.
6 Który z pierwiastków sublimuje – Cd, I czy Ba?
7 Co to jest ksylolit?
– instrument muzyczny,
– dawny materiał podłogowy,
– nazwa minerału.
8 Metaliczny sód należy przechowywać w wodzie.
5
59
Niels Bohr
chemia k.qxd 2007-03-22 17:16 Page 59