Prima Aprilis
Jedyny dzień w roku, kiedy drobne kłamstwa mogą zostać wybaczone, a żarty i psikusy są jak najbardziej wskazane. Niekiedy bywają jednak niebezpieczne. Trzeba żartować z głową i mieć świadomość, iż czasami zwykły psikus może mieć nieprzyjemne skutki.
Żarty i psikusy towarzyszą ludzkości od zawsze. Jesteśmy zwierzętami rozrywkowymi, śmiech potrzebny jest nam do życia.
Dowcipy są antidotum na wszystkie zmartwienia. Śmiech rozładowuje napięcie, pomaga też ukryć zmieszanie i niepewność. Żartują wszyscy, lekarze na dyżurach, żołnierze na froncie i uczniowie w szkołach. Po to, by życie wydawało się lżejsze, lepsze, mniej przerażające.
Dowcip funkcjonował przecież nawet z okupowanej Polsce, gdy wydawało się, że wszystko może być tylko gorzej.
Naukowcy do dziś kłócą się o to skąd wziął się zwyczaj Prima Aprilis. Grecy wiążą historię tego dnia z mitem o Demeter i Persefonie. Persefona miała zostać porwana do Hadesu na początku kwietnia. Matka Demeter, szukając jej, kierowała się echem głosu córki, ale echo ją zwiodło.
Katoliccy uczeni wskazują, że 1 kwietnia przyszedł na świat Judasz
Iskariota. Dlatego to dzień, który kojarzy się ze zdradą i kłamstwem.
Jest też grupa etnografów, która skłania się do tego, że Prima Aprilis pochodzi z epoki Renesansu. W 1562 roku papież Grzegorz wprowadził nowy kalendarz. Zgodnie z jego wyliczeniami Nowy Rok przypadał 1 stycznia, a nie tak jak dotąd bywało 1 kwietnia. Wiele osób nie dowierzało, że wprowadzono takie zmiany i jeszcze długo po tym, zaczynało rok w kwietniu. Ci którzy szli z duchem czasu naśmiewali się z kwietniowych głupców.
Dzień żartów był znany już w starożytnym Rzymie. Na początku kwietnia obchodzono święto Cezery, bogini urodzaju. Dla zabawy Rzymianie wprowadzali się w błąd.
To by znaczyło, iż już wtedy ludzie lubili robić sobie żarty z bliźnich! Wielu twierdzi jednak, że to Francuzi wymyślili Prima Aprilis. Król Karol IX
reformując kalendarz zmienił początek roku. Z pierwszego kwietnia przesunął go na
pierwszy stycznia. To powodowało wiele pomyłek i wiele, także zabawnych, nieporozumień.
Sama nazwa : znaczy po prostu pierwszy dzień kwietnia.
Do Polski ten obyczaj dotarł dopiero w XVIII wieku. Przedtem obchodzono na naszych ziemiach dzień świętego Grzegorza, który przypadał 12 marca. W to święto zwane gegołami robiono sobie żarty i nieszkodliwe figle. Tego dnia w wielu mediach pojawiają się różne żartobliwe informacje.
Tradycja żartowania i kpienia z innych to dzień, w którym wszyscy mogą robić sobie żarty i prześcigają się w próbach sprawienia, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego obchodzony jest w wielu krajach świata. W Wielkiej Brytanii nazywany jest Dniem Głupca a we Francji - Dniem Ryby. W Polsce to po prostu Prima Aprilis.
Zgodnie z wieloletnią tradycją Prima Aprilis, jest dniem wzajemnego wprowadzania się w błąd, nabierania i oszukiwania dla żartu, jak mówi stare porzekadło: Na prima aprilis nie wierz, bo się omylisz. Ale żart żartowi nierówny. Bywają dowcipy sympatyczne, są też grubiańskie czy wręcz niesmaczne. Ponoć w dawnych wiekach na porządku dziennym były sytuację, kiedy w tym szczególnym - frywolnym dniu, gości częstowano pierogami nadziewanymi trocinami albo kawą parzoną na bazie... gliny. Wysyłano również listy ze zmyślonymi wiadomościami, dziwaczne prezenty lub po prostu kartkę z napisem: Prima Aprilis!
Czy dziś ta tradycja nadal jest kultywowana? Owszem, ale już nie z taką finezją. Drobne oszustwa i kłamstewka, a nawet żarty w mediach są powszechne. Jednak trudno sobie wyobrazić, aby ktoś do jedzenia dodał nietypowy składnik, lub zadał sobie trud wysłania żartobliwego listu. W końcu teraz wszyscy łatwiej się obrażają i poczucie humoru w społeczeństwie słabsze...
Więc do roboty! Róbcie dzisiaj żarty na całego i uważajcie bo w „Prima Aprilis nie słuchaj bajek bo się pomylisz”!