Konkurs Zimowy
Wiersze wyróżnione
Zbiór wierszy napisanych przez autorów
zamieszczających swoje utwory w serwisie
Wiersze.bej.pl
e-book bezpłatny
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zima bez granic
Na polach pierwsze zmarszczki śniegu
osiadły w bruzdach zgarbaciałych,
Jakby ze wstydu się schowały,
że znów za mało ich nawiało.
Trzeba do wielkiej szafy zajrzeć,
otworzyć jej trzydrzwiowe wnętrze,
tryptyk na cztery pory roku,
wnieść kożuchy na powietrze.
Na własnych plecach ponieść płaszcze,
na stopy włożyć skarpet parę,
co na dno szuflady spadła
i drzemała, zapomniana.
Założyć buty, błyskawicznie
zapiąć na ekspres srebrnym błyskiem,
wyjść omotanym ciepłym szalem
na zimę, co za oknem iskrzy.
Wtopić się w biel i szarość dni,
o mrozie znów pomyśleć miło,
zatrzeć ręce, bo bez rękawic
jakoś tak sztywne się zrobiły.
Spod czapki z daszkiem uśmiech posłać
mijanym ludzkim-zjawom śnieżnym,
wydobyć z gardła słowa dobre
i nie zazdrościć już pazernym.
To pierwsza tak nasza zima
gdy wiatr nam z innej wieje strony
w przestrzeni pozbawionej granic
przez drzwi na zachód chylone.
~~ 3 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Śniegi
Aura,
bezludna parada!
Puszyste mleczniki przecinają dal
Kwieciste fanaberie odczarowują kres
Miasta
owładnięte chwilą
Ulice
nieprzejednane szlaki
Pochłonięty ziemi każdy cal
w cichą gładź
Wydaje się:
Dusza zamiera, gdy za oknem pada
~~ 4 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wszędzie biało, anielsko...
spadają z wysoka
jak lekkie, delikatne
pióra
ze skrzydeł anielskich
płatki śniegu
upadają na ziemię
jak puchowa pierzyna
biała, mięciutka
przyjmująca w objęcia
każdego
wszystkie drzewa
zakładają białą czapkę
utkaną przez wiatr
wszędzie biało
tak czysto, anielsko
ten biały puch
zmywa wszelką szarość
brud świata
obleka w białą szatę
jak przy chrzcie
me dłonie zanurzam
w nim
choć marzną
serce rozgrzane
radością i czystością
~~ 5 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zima..:)
Pani zima chyba troszkę coś zaspała!
nawet nie jest grożna! ...tak jak by się bała
że się ktos pogniewa albo złościć będzie
że tak zimno wszędzie i tak biało wszędzie...
Pewnie śpioszek z Pani! haalo! mówi tu się!
radzę hycnąć z puchu i wskoczyć w laczusie!
aby coś zarządzić! bo tak być nie może!
żeby chodzić w mini? z lodem? o tej porze?
Piszę więc do Pani takie ostrzeżenie...
jak się nic nie zmieni to ja Panią zmienię!
zmienię Panią w łąkę... pachnącą barwami...
ciepłą, kolorową, z ptakami, pszczółkami!
a znajomy bociek na świat wieść zaniesie
żeś śpioch nad śpiochy! haalo! obudż że się!
Pewnie że po pracy należy się przerwa..
ale bez przesady! jam już cały w nerwach!
siedzę głaszczę narty... dziecko sanki tuli...
bo pojadę! znajdę! przyciągnę w koszuli!
wtedy wstydu będzie a wiatr śmiech poniesie!
halo! Pani Zimo! halo! obudż że się!
~~ 6 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nuty zimy
Płacze noc za oknem, krople na szklanych taflach
Serca smutek ściska, o parapet grana mantra
Z sobą walka, wewnątrz płonie emocji ogień
A na zewnątrz jak te serce pokryte lodem
Zmroku ciepło jak całun okrywa bezszelestnie ciało
Delikatne nuty zgrzyt starych okien wydało
Naturo tyś umarła? Czy szaruga Cię zagłusza
Czy żyjesz chwilo skryta w objęciu Morfeusza
To ta pora by płakać przyszło Twym niebiosom
Ale łzy te przejdą, wnet gdy spotkasz się z wiosną
~~ 7 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zimowe nadzieje
Serca z kamienia już szron przyprószył,
mróz arcydzieła tworzy na szybie.
Ludzkie marzenia w sercach poruszył,
zimowy pejzaż prędko nie minie.
Bo wokól dusze twarde ze stali,
twarze w bezruchu smutnie zastygłe.
Wszyscy najwięksi - a jakże mali
serca zmienili w lodową bryłę.
Tylko na Ciebie Boże czekamy,
bo Ty na straży miłości stoisz.
Uleczysz wszelkie rozdarte rany,
sen przygotujesz i ból ukoisz.
Bo w dzień Wigilii cud nad cudami,
ogień już krzepnie i moc truchleje.
Bóg swe ramiona złożył nad nami,
w Tobie pokładam wiarę,nadzieję.
Przedwieczny ogień biednych ogrzeje,
odmieni grzeszne ludzkie oblicze.
W zimowej szacie smutki rozwieje,
tylko na Ciebie naprawdę liczę.
~~ 8 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ZIMA
Dzieci bardzo się zdziwiły,
Gdy za oknem zobaczyły
W chmurach, bardzo dziwne konie
I ktoś siedział tam, w welonie.
To pegazy cztery były.
Chmurkę z Zimą unosiły.
Bielusieńkie i wspaniałe.
Po ich bokach skrzydła małe!
Białe gwiazdki Zima miała
I je wokół rozsypała.
Każdy pegaz swym ogonem
Pomalował szyby szronem.
Zima dzieci zobaczyła
I na chmurce przybliżyła.
Górkę śniezną usypała,
- Czas na sanki! - Zawołała.
Chmurka lekko się uniosła,
Do pegazów ją zaniosła.
Śnieg za szybą padał biały
I zasłonił widok cały.
Próżno dzieci do okienka
Włoski swoje przyciskały.
Zbyt daleko Zima była,
Już jej teraz nie widziały.
~~ 9 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Utracona Zima
Słoneczne zgasły lampy
przykryte chmur kotarą,
białego brakło puchu
ponuro, brudno, szaro.
Choć to już dawno temu
w pamięci ciągle żywa,
jak biel puszysta zimy
naturę w śnie okrywa.
W marzeniach moich widzę
stojące przed chatami,
grubaśne białe stwory
co zwią się bałwanami.
Z nosami marchwianymi
miotłami za pazuchą,
w takt płatków wirujących
tańczące z zawieruchą.
Z rozwianą grzywą konie
pędzące przed saniami,
kuligu żywą wstęgę
świecącą pochodniami.
Jak z górki na pazurki
na sankach i na nartach,
czas z piękną Panią Zimą
upływał nam na żartach.
Wesołe śmiechy dzieci
bez „brzemia” computera,
co dzisiaj jak Chimera
czas wolny im pożera.
~~ 10 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Miłością ją darzyłem
kochałem ponad wszystko,
nic że kąsała chłodem
mroziło jej wiatrzysko.
Zniknęły gdzieś me zimy
i las w bajkowej szacie,
gdzie było pięknie biało
dziś skał widać połacie.
Już w Austrii na lodowcach
w Szwajcarii jej szukałem,
też w włoskich Dolomitach
jej spotkać nie umiałem.
I smutno jest mi jakoś
jakbym stracił bliskiego,
z nadzieją że powróci
spoglądam w chmurne niebo.
Młodym to nie przeszkadza
w jej braku wyrastają,
ja czekam na jej urok
za nią me „Narty” łkają
Odeszło Coś na zawsze
gdzieś w środku pustkę czuję,
za bielą śniegu tęsknię
jej piękna mi brakuje.
~~ 11 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zima
Srebrzystego blasku puchowe
fale,
otulają drzewa po korony całe.
Z dachów zwisają lodowe
kryształy,
jakby ciągle spały.
Nie ma dnia , by z nieba nie spadały,
śnieżynek gwiazdeczki białe.
Zasypując wszystko dookoła,
drogi, i szare pola.
Cały świat szronem dziergany,
mrozem przeszywane ściany.
Lśniące srebrem stoją bramy,
skrzą jak diamentów kryształy.
Śnieżnym pyłem jak księżyca blaskiem,
cały świat po kres zalany.
Wiatr o liście mrozem trąca,
samotny, srebrny, zadumany.
Dzieci gwarnie lepią grubaśne
bałwany.
Śnieg pokrył białym płaszczem
nagie od jesieni skały.
W oddali słychać szelest kropel śniegu,
spadających na taflę lodu, po kamyczkach z brzegu.
Sanki suną z gór radośnie,
zima jest tu przecież... tylko gościem.
A ty poliki swe zaróżowione tulisz,
jak do zimnej ściany.
Lecz nadal jesteś... Zima tą oczarowany.
~~ 12 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Idę do Ciebie
Idę do ciebie
poprzez biel zimy
pozostawiając ślady za sobą
przebytej drogi
lekko przeskakuję
zamarznięte strumyki
pokonuję wysokie zaspy
- aby być przy Tobie.
poprzez zawieruchę przeciwności
mroźny oddech wiatru
nie zbaczając z drogi
brnę po zasypanych polach
płatkami zimowego puchu
pokonuje odległości
- aby być przy Tobie.
Idę do Ciebie
poprzez leśne gęstwiny
pochylonych gałęzi drzew
pod ciężarem śniegu
powoli krok po kroku
podążam niestrudzenie
ścieżkami marzeń
- aby być przy Tobie.
ani chłód ani przeciwności
czy los odwrócony w inna strone
nie zatrzymają tego co w sercu...
~~ 13 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kamikadze
płatek śniegu - kamikadze
czule błysnął na jej skroni
kiedy sfruwał był czułością
zakochaną w perfum woni
z nieba cząstką spadł boskości
bezradnością przestraszony
marząc bielą o miłości
tchnieniem został odtrącony
chce być niefortunny kochaś
duszą pary wód w obiegu
aby spłynąć znów opłatkiem
bezgrzesznego płatka śniegu
~~ 14 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ostatni zakręt
Wtulony w fotel, ściskam kierownicę,
Białe kwiaty giną na ciepłej szybie,
Drzewa rozchodzą się na boki kojąco,
Ja patrzę na Ciebie tak słodko drzemiącą.
Domy spowite zasłoną perlistą,
Z głośników wylewa się błogi ton,
Biały pył rozpływa się pod kołami,
Ty patrzysz na mnie śpiącymi oczami.
Zaciskam dłoń zmieniając bieg,
Pośpiesznie przebijam się przez mgłę,
Na zakręcie zziębnięty stoi dąb,
Ty krzyczysz lecz nie słyszę już nic.
Z gałęzi strząśnięty sypie się puch,
Nie zdążyłem spojrzeć w Twe oczy,
Kropla krwi rozdziera miękki śnieg,
Na policzku zamarza ostatnia łza...
~~ 15 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kulig i pies
Głupie sanki jadą
Dzeń, dzeń
Dzwonią zęby
Głupie dzieci wrzeszczą
Rzucają się śniegiem
ŁUB! Kulka w łeb!
Jak z pistoletu
Się śmieją, się śmieją
Się śmieją ze mnie
No bo z kogo innego?
Ha, ha, ha jakie to zabawne
Się przewrócić, upaść, dołek, zapaść
Ich oczy się patrzą
A się patrzcie, się patrzcie
Co mi po waszych oczach, które nic nie widzą
Bo nie umieją patrzeć
Nie zdołają zobaczyć
Niczego
ŁUB! Kulka w łeb!
Ranny ptaszek się obudził i gotów jest do zabawy
No to się baw jak ci tak wesoło
Och!
Jak cudownie mknąć na tych przegniłych sankach
Koc zupełnie przemiękł
Usta pieką wysuszone
Wysuszone serce łka
A głupie dzieci się śmieją
Ze mnie
Bo nie umiem się już bawić
Tak jak one - cóż za przykrość!
Cóż za ból! Cóż za strata!
Kogo to już obchodzi?
Ważne żeby się uśmiechać!
~~ 16 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wtedy się nie czepiają...
- Kto?
- No... tamci
- Jacy "tamci"?
- No... tamci... na sankach... w kuligu...
- Ach... rozumiem
Nie... Nie rozumiem
No i co z tego, że mi łzy lecą
Co z tego, że kot się łasi
Jak pies szczeka głośno!
Słyszał ktoś jak wyje po nocach?
Wrrrrrr... wredny stwór...
Ze mnie
Łasy na komplementy i pochwały
Gryzie, gdy go ktoś zaczepi
Taki już z tego psa dzikus
FAKT
Ciągle siedzi w klatce
Nie wiem czy to dobrze, że piszę ten wiersz
Bo i tak nikt go nie zrozumie
Nawet ja nie rozumiem go
I wiele innych rzeczy
Czy obłęd można mierzyć łyżką do zupy?
Od kiedy jest złość, a od kiedy nienawiść?
Czy "uderzyć" to to samo co "zranić"?
Głupia godzina do spania
Pierwsza w nocy
Pierwsza w recytowaniu
Ostatnia w kuligu
A wiatr wieje mi w twarz
Choć wcale nie musi
A kulig jedzie, jedzie, jedzie, jedzie, je...
Pojechał
A mnie zostawili...
Zapomnieli...
Zranili...
Pobili...
Jak psa
~~ 17 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zimowy poranek w mieście - impresja
Powietrze intensywne świeżością
łaskocze mroźnymi igiełkami w nosie.
Blade słońce kąpie zaspane mury,
rozmyte szarości zaułków ubiera
w blask kontrastów światła i cienia.
Każdy odgłos ulicy
jest ostry i chrupiący
jak skrzypienie śniegu
pod stopami...
~~ 18 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powierzchowność
Śnieg przykrył dachy
położył się na polu
i bezwiednie śpi
zima w biel się ubrała
zmieniła rwące rzeki
w dryfujące kry
a zmarznięta ziemia czeka
by ją do życia zbudził
w promieniach słońca świt
To tylko powierzchowność
bo koniec
początkiem się staje
a pod powiekami mieszkają
marzenia i łzy
~~ 19 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Biała radość
liść zardzewiały ziemię okrywa
nadchodzi pora zimnem podszyta
tak jest co roku odkąd pamiętam
przyroda białym tiulem pokryta
na szybach liście maluje szadzią
sędziwy starzec nocą rankami
zima zasiadła na tron lodowy
iskierki mrozu tańczą z wichrami
zaprzęgi sani pędzą wieczorem
łuna pochodni światła retuszem
parskają konie kopyt dudnienie
wzbija się w górę śnieg pióropuszem
ognisko pryska skrami pod lasem
kulig zwalnia bieg swój szalony
kolein ślady już nikną w puchu
księżyca uśmiech pełnią zjaśniony
a północ błyska poświatą nocy
opary z karych szronem osiadły
umilkły gwary śpiewy zabawa
chwile przygody w pamięć zapadły
~~ 20 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bałwan
kolędnicy już dawno odeszli
i ta zima jest jakaś skopana
palce czarne zgrabiały na deszczu
lecz chcę z błota ulepić bałwana
stary garnek kawałek marchewki
a w kieszeni mam białe guziki
choć przechodnie stukają się w czoło
brnąc przez błoto nierównym chodnikiem
jednak lepię z tej ziemi i trawy
bo już mierzi mnie ta mokra zima
czym szaleństwo czy wolność objawił
lecz nim skończę nic mnie nie powstrzyma
złe spojrzenia przechodniów na drodze
zimne krople płynące po twarzy
by móc spojrzeć z ciepłego pokoju
na bałwana który mi sie marzył
~~ 21 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zima
Psotnik wiatr rozrzuca po lesie
roztańczone białe płatki śniegu.
Drobinki wirują, skrzą się srebżyście
opadają łagodnie na kruchą od mrozu trawę.
Na twoje ręce, na moje włosy,
wpadają w roześmiane usta,
kropelki zamrożonej wilgoci,
na krzakach i wysokim świerku.
Wiatr przygiął niezliczone gałęzie,
zerwały się do lotu wystraszone ptaki.
Oderwały się strzępy bieli,
z eleganckich surdutów drzew.
Przy paśniku sarna ostroznie wybiera
długie źdźbła słomy.
Wiatr zachichotał i dmuchnął jej w nos
białą czapę śniegu.
Łobuz sypnął klejnotami
skrzących się srebrzyście iskierek,
na szaraka, co trwożnie
wychylił się zza krzaka.
Śpij lesie! Śnij swój sen zimowy,
nie zważaj na szepty wiatru,
na jego harce i igraszki wśród zasp.
Marz o pierwszej pieszczocie
wiosennego ranka,
o delikatnym, ciepłym muśnięciu słońca.
~~ 22 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Za mało zimowego snu.
Pozwól mi zasnąć.
Zamknąć oczy i śnić mój zimowy sen.
Pozwól nie być
I nie wiedzieć, co wokół się dzieje.
Nie pozwalasz?
I karzesz tym bardziej szeroko otworzyć me oczy,
Patrzeć na to, czego widzieć tak bardzo nie chcę.
Mówisz: śnieg. Jaki piękny!
Wspaniały i dobry,
Jak każdy człowiek na świecie
Inny od drugiego.
A ja widzę tylko chłód i zimno tych płatków,
Tylko chłód, zimno tych ludzi stojących wokół.
Mówisz: zjedźmy saniami!
Popędźmy w dół zbocza!
Z zawrotną prędkością, co świszczy nam w uszach!
A ja widzę tylko mnie schodzącą wciąż, wciąż w dół,
Spadającą na dno, wciąż niżej i niżej.
Mówisz: rzućmy śnieżkami!
Ulepmy bałwana!
Zrobimy guziki i oczy z węgielków!
A ja wciąż patrząc w lustro, widzę tylko swe oczy,
Ciemne i puste, gdzie nie widać dna.
I wydaje mi się, jakbym sama tam stała,
Zimna na środku pustego placu.
A każdy inny, kto patrzyłby na mnie,
Rzuciłby jedną śnieżką,
Tak twardą jak kamień.
~~ 23 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dlaczego tylko,
Żebym mogła czuć i widzieć inaczej,
Musi najpierw nadejść wiosna?
Kochanie?
~~ 24 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szron
A gdyby szron mieć mógł oczy,
Jakiego by były koloru?
Czy nosić szkła kontaktowe
Byłoby sprawą honoru?
A gdyby szron mieć mógł imię,
To jakże by ono brzmiało?
Czy byłoby ono banalne,
Czy w nazwie "G" zawierało?
A gdyby szron mieć mógł serce,
Czy umiał pokochać by szczerze?
Czy za prawdziwość uczuć
Zmiawiałby nocą pacierze?
A gdyby szron już pokochał,
Czy dla jedynej kobiety
Składałby mrozem zdobione
Gwiazd przemarznięte bukiety?
A gdyby szron był patriotą,
Czy w imię swojej ojczyzny
Zginąłby krew przelawszy,
Ubrany w przeliczne blizny?
A gdyby szron był poetą,
Czy popadłby w holizm-liryko?
Czy byłby sławnym noblistoą
I uległ pisarzy nawykom?
I chociaż nie jest poetą,
Patriotą czy zakochankiem,
Nie nosi szerokich spodni,
Nie jest atletą czy punkiem,
~~ 25 ~~
To szron - jak na szron przystało,
Na oknach maluje pejzaże
I choć nie jest artystą,
To piękne są jego witraże.
~~ 26 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Preludium zimowe
Podaj rękę. Razem wejdziemy
w ten pierwszy zimowy czas.
Sad zdaje sie spać pod śnieżnym puchem.
nie chodź tędy, tu zaspa olbrzymia,
choć zda ci sie równo, bezpiecznie
tam, spójrz, jabłoń królowa śniegu
na ciebie kiwa, biegnij, ciągnij
za gałąź, spod zaspy śmiech się dobywa
beztroski, ufny, dziecięcy
wspomnienia pierzchły jak stado
wróbli, poderwane szczekaniem
to będzie mroźna zima
a twoja mała rączka nie drży
~~ 27 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozważny i romantyczna
Tak jasno tej nocy, mój miły.
Czy to Twoje oblicze, tak noc tą ozłaca?
Czy księżyc się wkrada między nas dwoje?
Na twym policzku
ta mała drobinka, czy łza to? Nie, nie płaczmy już nigdy!
Kochany rozpłyńmy się dziś razem!
Tak biało, my i cały świat lśni dziś blaskiem świętości!
Kochany dlaczego twe zimno mnie dzisiaj przeraża...
czy już mnie nie kochasz?
- Ma miła, na bieli po prostu wszystko widać wyraźniej...
~~ 28 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ZIMA.
zima sypnęła w oczy slamsów
muldy śniegu drążą płat ciszy
jak relief jeszcze mieszczę tło
złapał przymrozek zeszklił asfalt
łzy mgły zamroził na gałęziach
istnieją jeszcze prawdziwe zimy
realne jak wczorajsza dziewczynka
z zapałkami
dziś kobieta o emocjach z marmuru
~~29 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
długie zimowe wieczory
przystawiłam nos
do zimnej szyby
pozostawiając na niej
niedbałe serce
nuda
może łyk ciepłego kakao
też nie pomaga
zima
jak ją przetrwać
gdy serce jest pełne słońca
zamykam oczy
boso kroczę wśród jabłoni
tak pięknie zakwitły
myśli zapełniają puste kartki papieru
nie chcę by sad zniknął
otulona kocem
zaczekam do wiosny
~~ 30 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwszy śnieg
Za oknem
wszystko już w śniegowej bieli
ulica
drzewa
krzew róży w ogrodzie
ty wykąpana
w cieplutkiej pościeli
śpisz spokojniutko
z rączkami przy brodzie
jutro ci zrobię
wielką niespodziankę
dobranoc
do jutra
kruszyno kochana
rano
w oknie staniemy
uchylę firankę
i pokażę ci śnieg
zatem pa
do rana
~~ 31 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Historia płatka śniegu
Był wieczór zimowy.
Szalała śnieżyca.
Wiatr po ciemnym niebie
ciężkie chmury gonił.
Mały płatek śniegu,
samotny wśród tłumu
zapragnął pociechy -
ciepła ludzkich dłoni.
Padł na moje ręce
i usnął szczęśliwie
spragniony uczucia
płatek śniegu mały
kołysany do snu
uśmiechniętą myślą,
że czyjeś przyjazne
dłonie go ogrzały.
~~ 32 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akcent zimowy
Nie pogonię śnieżnego zegara
Zimo nie zawsze biała
Abyś w świeżych płatkach śniegu się wyszalała
Nie zawładnę twoją urodą, zimo ma
Nie poliżę cię językiem w mroźny dzionek
Boję się,że dokleisz mnie do szyby
Aż do wiosny
To byłby akt bolesny
Najlepiej w ciepły kąt się schowam
I pomyślę jak wyglądasz
W naszyjniku z sopli lodowych
I jak o znikającym zjawisku.
~~ 33 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Grudniowe wspomnienie
Oszronione drzewa, obrazy na szybach
A puch biały jak serce niewinne na łąkach
Błyszczy jak niebo nocą w słońcu porannym
I ta melancholijna cisza wokół
Grudniowy poranek w słońcu
obudził wspomnienia
prawie zapomniane
sprzed lat wielu
gdy ona i on rankim
lepili bałwana wielkiego
w śmiechu
ciesząc się zyciem chwilą sobą
Teraz
w grudniowy poranek
ona sama
biała jak śnieg
zatopiona w myślach
o dawnym szczęściu
~~ 34 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zimno
Skostniały od zimna.
Trwam na posterunku głupoty.
Zapatrzony we własne możliwości.
Urojone.
Kiedy człowiek zrozumie?
Kiedy otrząśnie się z marzeń?
Nigdy.
Ludzie są głupi.
Skretyniali własnymi możliwościami.
Głupieją pod wpływem impulsu.
Nie trzeba nam wiele do szczęścia.
A człowiek szczęśliwy, to człowiek skretyniały.
I nagle nadchodzi czas zimna.
Zimno.
Zrozumienie.
Myśli brak.
Tylko świetlista czerwień świadomości.
Wtedy jest za późno.
~~ 35 ~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zima ma być... i już.
Jeżeli dzisiaj mamy Styczeń,
to według właśnie tych obliczeń,
i kalendarza wszelkich znaczeń,
winna być zima, nie inaczej.
A jest jakoweś pomylenie,
pogody dziwne zapomnienie,
bo zamiast płatków, i zamieci,
mżawka jesienna z nieba leci.
Mróz gołoledzią lekką bywa,
kałuże ledwo sobą skrywa,
kry nie uświadczysz, czy lawiny,
z kaprysu aury złej przyczyny.
I nawet święta, choć zimowe,
gdzieś zatraciły swą wymowę,
bo jak ubierać tu choinkę,
gdy śniegu nie ma ani krztynkę.
Ferie rozsądny ktoś układał,
co porę znał, że śnieg napada,
a teraz jak ma wytłumaczyć,
że zima jest, tylko inaczej.
Albo mikołaj, wszak ma sanie,
to czym do dzieci się dostanie,
kiedy tradycja tak mu każe,
spełniać bajkowe listy marzeń.
Nie martwmy się, przyrody biegiem,
bo kiedyś wreszcie sypnie śniegiem,
wszak w kalendarzu mamy Styczeń,
według logicznych już obliczeń.
~~ 36 ~~