Fujareczka Krzysia
str,-34 -36
W kwiatach tonie chatka mała.
Dach słomiany chyli czoło.
Chatka czysta, jasna, biała.
Tchnie radością, życiem w koło.
Tuż za chatką sad wyrasta.
Stoją: jabłoń, grusza, śliwa.
Tam się róża pnie kolczasta.
A tu – lipa jest sędziwa.
Niedaleko strumyk płynie.
Czyste wody toczy w dole.
Na zakrętach nagle ginie.
Srebrząc bystre jego fale.
Nad nią wierzba stara rośnie.
Pochylona, smutna, cicha.
Marzy dziś o przeszłej wiośnie.
Szemrze, tęskni i usycha.
Przez gałęzi długie sploty.
Widać słońca rąbek. Świta.
Ale każdy promień złoty.
Krzyś fujarki pieśnią wita.
Oto koło wierzby stoi.
Nad strumykiem się pochyla.
Oczy barwą chmurek poi.
I tak sobie czas umila
To znów zagra na fujarce.
I swą radość topi w głosie.
Lub wyprawia różne harce.
Na porannej świeżej rosie
Głos fujarki słodki, miły.
Zewsząd wabi małe ptaszki.
Które Krzysia otoczyły.
Dla swawoli, dla igraszki.
Płyną dźwięczne tonu, płyną.
Przez doliny, łąki, góry.
To potężniej – to znów giną.
Ulatując ponad chmury.
A Krzyś patrzy, a Krzyś słucha.
Co za dziwna to muzyka.
To – głos wpadnie mu do ucha
To – znów z echem gdzieś umyka
str.-35
I zdumionym okiem wodzi.
Po błękitnym, jasnym niebie.
Albo wierzbę w krąg obchodzi.
I uśmiecha się do siebie.
A śpiew ptasząt zachwyt budzi.
Jakieś głosy, jakieś trele.
I czaruje, poi, łudzi.
Coraz głośniej, coraz śmielej.
Nad strumykiem się pochyla.
- A toń gładka jak zwierciadło…
Ach! Nieszczęsna – jedna chwila.
I fujarka w strumyk wpadła.
Oto patrzcie co się stało.
Ptaszki nagle uleciały.
Echo głośno gdzieś załkało.
Został tylko Krzysio mały.
I tak biega zasmucony.
Główkę spuścił, rączki splata.
- Gdzież są moje słodkie tony.
- Gdzież fujarki pieśń ulata?
I rączkami obejmuje.
Starej wierzby pień spróchniały.
Cisza wielka – nadsłuchuje.
Szmerów liści Krzysio mały.
Wtem – z oddali dźwięk przypływa.
Z razu cichy – potężnieje.
Na fujarce ktoś wygrywa.
I z Krzysia się głośno śmieje.
Siwe listki wiatr porusza.
Jękną cicho, zaszeleszczą.
Jak stęskniona jakaś dusza.
I smutnego Krzysia pieszczą
Więc rozgląda się ciekawie.
To na strumyk, to na góry.
Szuka wszędzie, w krzakach, w trawie.
A głos płynie ponad chmury.
Słucha Krzysio i nie wierzy.
Choć rozbrzmiewa pieśń tułacza.
To o nieba próg uderzy.
To na ziemię znów powraca. Str.-36
Ach! Daremny trud szukania.
Więc pod wierzbę siadł bez siły.
Kto przyczyną był śpiewania.
Z skąd te głosy przychodziły?
Może ptaszek gdzieś na drzewie.
Fujareczkę naśladuje.
Opowiada w cudnym śpiewie.
Co w serduszku swoim czuje?
Może strumyk z szumem fali.
Tocząc wody swe srebrzyste.
To raduje się – to żali.
Roniąc w drodze łzy perliste?
Może gór sędziwych szczyty.
Za chmurami skłębionymi.
Patrząc na nieba błękity.
Żalą się nie widząc ziemi?
Nie – to wierzba z wiatrem gada.
Niosąc pieśni – hen! Z daleka.
Szumem liści odpowiada.
A wiatr – dalej znów ucieka
I tak biega przez kraj cały.
Dzwoniąc w złote zboża kłosy.
Lub poruszy kwiatek mały.
Albo chwyta ptasząt głosy.
I zaszemrze znów liść siwy.
Starą wierzbą wiatr poruszy…
Słucha pieśni Krzyś szczęśliwy.
I tak miło mu na duszy.
(Wiersz ten napisała L.Bojarówna)