1
ŻAŁOBNIK
Tę pracę dedykuję wszystkim którzy zginęli, walcząc o niepodległość tego dzielnego kraju.
W listopadzie Roku Pańskiego 2011 wykonał Pjotr Kędra,
lektor stołecznego kościoła Wszystkich Świętych.
Tę pracę dedykuję wszystkim którzy zginęli, walcząc o niepodległość tego dzielnego kraju.
W listopadzie Roku Pańskiego 2011 wykonał Pjotr Kędra,
lektor stołecznego kościoła Wszystkich Świętych.
ŻAŁOBNIK
2
Dziękuję proboszczowi Mirosławowi Nowakowi za gościnę w bibliotece kościoła Wszystkich Świętych,
Dziękuję śpiewakom z Monodii Polskiej za dobrą robotę i wzorcową płytę,
Dziękuję Barbarze Parowicz za pomoc w składaniu Żałobnika.
Dziękuję twórcom forum spiewnik.katolicy.net za zebranie pieśni w jednym miejscu.
3
A, a, a, przyszła godzina.
O, godzino opłakana,
Przez wszystkich spraktykowana
Żyjących.
B, b, b, umieć tę prośbę.
Żyć pobożnie i cnotliwie,
W łasce Bożej umierać,
Umierać.
C, c, c, nikt tego nie chce.
Nie mysleć o pokucie,
Ani o piekielnej hucie
Na świecie.
D, d, d, już idę w drogę.
Swej krainy nie wiadomo,
Ludzkim zmysłom nieznajomo,
Nikomu.
E, e, e, cóż wtedy rzeknę.
Wyrok śmierci umrzeć każe,
Czas codziennie kreski maże,
Toż tu śmierć.
F, f, f, przelał Chrystus krew.
Dla wszystkich ludzi zbawienia,
Bo wyrwał od potępienia
Każdego.
G, g, g, już żyć nie mogę.
Co dzień śmierć się do mnie zbliża,
Bojaźnią swą mnie przeraża
Straszliwo.
H, h, h, za nic uciecha.
Trąbią mi: - gra przeraźliwa,
Że śmierć przyjdzie, to prawdziwa
Nowina.
I, i, i, śmierć z kosą goni.
A podobno i w tej chwili,
Kompas się na świecie chyli,
Czas umrzeć.
K, k, k, każdego człeka
Ten wyrok nie minie,
Jutro albo później i mnie
Czas umrzeć.
L, l, l, mówi Stworzyciel.
W rajum cię stworzył wiecznego;
Tyś nie słuchał głosu mego,
Toć umrzesz.
Ł, ł, ł, przeciwnie diabeł
Krąży jako lew ryczący,
Rad, aby każdy żyjący
Był w piekle.
M, m, m, tego ja nie wiem,
Niegodnym, znać na tem świecie,
Czyli w zimie, czyli w lecie
Mam umrzeć.
N, n, n, tylko dzień jeden,
Którego tu umrzeć muszę,
Co wypędza z ciała duszę
Mojego.
O, o, o, straszna godzino,
Za co mnie przerażasz trwogą,
Swą pamięcią, albo czego
Nie zmienisz.
P, p, p, jako skorupę,
Tak z grzechowej śmierci kości,
Wszystkie członki i wnętrzności
W proch pójdą.
R, r, r, Śmierć oficer
Już stoi z mieczem przede mną
Wymówić się, już daremno
Nie wolno.
S, s, s, balsamy i leż!
Szykują do namaszczenia
Ciała, do grobu kładzenia,
Pogrzebu.
T, t, t, duszę sierotę
Nikt po śmierci nie ratuje,
Nie wie, jak tam lamentuje
Za grobem.
U, u, u, czas iść do grobu,
Zostać nie dadzą nikomu,
Wynoszą na marach z domu
Każdego.
W, w, w, nie chcą zastawu.
Bym dał wór złota za życie,
Nie przyjmą to, co myślicie,
Musi umrzeć.
X, x, x, stoi krucyfiks.
Oddajże się Bogu w ręce,
Miej nadzieję w Jego męce,
Nie zginiesz.
Y, y, y, sypią mogiły.
Albo walą kamień srogi,
Nie odkupi klejnot drogi
Od śmierci.
Z, z, z, koniec życia wnet.
Już śmierć mi duszę wygania,
Nie dba na prośby, płakania,
Koniec już.
4
A Ach! Moj smętku, ma żałości!
Nie mogę się dowiedzieci,
Gdzie mam pirwy nocleg mieci,
Gdy dusza z ciała wyleci.
B Byłżem s młodości w rozkoszy,
Nie usłałem swojej duszy,
Już stękam, już mi umrzeci,
Dusza nie wie, gdzie się dzieci1.
C Com miał jimienia2 na dworze,
Com miał w skrzyni i w komorze,
To mi wszytko opuścici,
Na wieki się nie wrocici.
D Dziatki s matką narzekają,
Bracia mię w rzkomo żałują,
Ku jimieniu przymierzają,
Na mą duszę nic nie dbają.
E Eja, eja, dusza moja,
Ocuci się, długoś spała,
Nie masz wierniejszego k sobie,
Uczyń dobrze sama w sobie!
F Fałszywy mi świat powiedał,
Bych ja długo żyw byci miał,
Wczora mi tego nie powiedał,
Bych ja długo żyw byci miał.
G Gdzie ma siła, ma robota,
Głupiem robił po ty lata:
Ośm miar płotna, sidm stop w grobie,
Tom tylo wyrobił sobie.
H Halerzem łakomo zbierał,
Swoj żywot rozpustnie chował:
Prze ty dwa bogi przeklęta
Nie czciłem żadnego święta.
I Jałmużnym nędznem nie dawał,
Ofierym Bogu nie czynił,
Ni z pirwiny, ni z nowiny
Bogum nie dał z siebie winy.
K Kaki to moj rozum głupi,
Sobiem był szczodr, Bogu skąpy:
Com kiedy Bogu poślubił,
Tegom nigdy nie uczynił.
L Leży ciało, barzo stęka,
Duszyca się barzo lęka,
Bog się z liczby upomina,
Diabeł na grzechy wspomina.
M Młotem moje pirzsi biją,
Dusza nie śmie wynić szyją;
Widzi niebo zatworzone,
Widzi piekło otworzone.
N Nie gdzie się przed Bogiem skryci,
Dusza nie śmie przed sąd jici10;
Widzi niebo zatworzone,
Widzi piekło otworzone.
O O duszyco, drogi kwiecie,
Nic droszego na tem świecie,
Tanieś się diabłu przedała,
Iżeś się w grzeszech kochała.
P Pamiętaj coś na chrzcie ślubowała,
Gdyś się diabła otrzekała,
Jego pychy, jego działa
Toś wszytko przestępowała.
Q Kwap się rychło ku spowiedzi,
Kapłany w swoj dom powiedzi,
Płacz za grzechy, przymi świątość,
Boże Ciało, święty olej!
R Rolą z domem dziatkam podaj,
Coś urobił za duszę daj,
S jimienia przyjacioł nabywaj,
Coć przyłączą twą duszę w raj.
S Zbierz gniewliwe i dłużniki,
Odproś, zapłać pieniądz wszelki:
Za jeden pieniądz w piekle być
Na wieki stamtąd nie wyniść.
T Tam sam oczy moje głądzą,
Toć już trzy złe duchy widzą,
Na mię me grzechy wzjawiają,
Mej duszy sidła stawiają.
V Wircę się, wołam pomocy,
Nikt za mię nie chce umrzeci,
Nikt przyjaciel na tym świecie,
Jedno w Bodze16 nadzieję mieci.
X Kryste, przez twe umęczenie,
Rozprosz diable obstąpienie,
Daj duszycy przeżegnanie,
Daj ciału dobre skonanie!
Y Ja twój synek marnotrawny,
Tyś moj ociec miłosierny,
Żal mi tego, iżem cię gniewał,
Ale ciem się nie otrzekał.
Z Zażżycież mi świeczkę ale,
Moji mili przyjaciele!
Dusza jidzie z krawym potem;
Co mnie dzisia, to wam potem.
Amen.
5
Ach nieskończony litościwy Boże,
Któż mnie w nieszczęściu moim tak wspomoże,
Opatrzność Boga mojego,
Tylko się udam do niego.
Bóg wszystkim włada dla swojej dobroci,
Kto się oddaje Boskiej Opatrzności.
Prędko pocieszy w kłopocie,
Podaję rękę sierocie.
Czemuż Jonasza ryba wyrzuciła,
Opatrzność Boska jego wyzwoliła.
W takiem nieszczęściu terminie,
Opatrzność Boska niech słynie.
Daniel wrzucony lwom ta poszarpanie,
Któż go wyzwolił Twa Opatrzność Panie,
Za, co Ci dzięki dajemy
Opatrzność Boską chwalimy.
Egipt wesoły z więzienia Józefa,
Opatrzność to Jego pociecha,
Dodała takiej godności,
Przez jego wszelkie żywności.
Fałszywe kłamstwo Zuzanna cierpiała,
Opatrzności Boskiej na pomoc wzywała,
Wprędce doznała pociechy,
Pokutująca za grzechy.
Gdy jeszcze Mojżesz, w wodę był wrzucony,
Z Opatrzności Boskiej doznał obrony,
Nosząc go morskie bałwany,
Piastował Bóg ukochany,
Hardy Faraon Izraela goniący,
Opatrzności Boskiej nie wzywający.
Został na morzu zalany,
Z wojskiem, z którem był wybrany,
Izrael z ludem był przeprowadzony,
Z Opatrzności Boskiej doznawał obrony,
Stanął na brzegu szczęśliwie,
Bo go Bóg kochał prawdziwie.
Każdy uważał Piotrowe więzienie,
Z Opatrzności Boskiej miał tam wyzwolenie,
Opatrzność Boska sprawiła,
Anielska ręka puściła.
Ledwie tylko chcesz sobie pomyśliwać,
Opatrzności Boskiej trza nad sobą wzywać,
Bóg cię pocieszy w frasunku,
Doda ci swego ratunku.
Łaska to Boska wszystko nam sprawuje,
W różnych nieszczęściach człowieka ratuje,
Kto wzywa Boskiej opieki,
Nie wypuści go na wielki.
Mamy nadzieję w miłosierdziu Boga,
Choćby nastąpiła jaka straszna trwoga,
Opatrzność Boska to sprawi,
W różnych nieszczęściach wybawi,
Na co ptaszęta wdzięczne głosy mają,
Opatrzność Boską zawsze wychwalają,
Dziękując Boskiej opiece,
Zważajże sobie człowiecze.
One zwierzęta, co w kniejach mieszkają,
Z opatrzności Boskiej, tylko żywność mają,
Bo je Bóg trzyma w opiece,
Tem bardziej i ciebie człowiecze.
Pono pomyślisz, że jest rzecz prawdziwa,
Opatrzność Boska, bardzo dobrotliwa,
Dodaje zdrowia, fortuny,
Królom rozdaje korony.
Ku Tobie Boże, my grzeszni wołamy,
Opatrzności Boskiej na pomoc wzywamy.
Nie wypuszczaj nas na wieki,
Z Twojej Najświętszeji opieki.
Radość to nasza, że Bóg jest obroną,
Ma miłosierdzie nad Polską Koroną,
Mając w swojej pamięci,
Kocha jak ojciec swe dzieci.
Sejmy i rady panowie miewają,
Opatrzności Boskiej, na pomoc wzywają,
Chcąc dostać jakiej godności,
Żebrzą Boskiej Opatrzności.
Tarczą obronną jest Bóg żeglującym,
Którzy na morzu w okręcie płynącym.
Opatrzność Boska sprawuje,
Anielska ręka kieruje.
Ufność nadzieję w Tobie pokładamy.
Opatrzności Boskiej na pomoc wzywamy,
Dodaj nam zdrowia ratunku,
W naszym upadku frasunku.
Wojsko gdy na plac śmiele postępuje,
Opatrzność Boska, kulami kieruje,
Kto kocha Jezu Twe Imię,
Na placu taki nie zginie.
Księżyc na siebie gdy wydaje światło,
Opatrzności Boskiej dozna każdy łatwo,
By doznawali opieki,
Że jest Bóg Bogiem na wieki.
6
Idąc podróżą między bory, lasy,
Tam cię zły człowiek żaden nie nastraszy,
Opatrzność Boska ochroni,
Od złego człowieka obroni.
Żyjesz na świecie wierny chrześcijanie,
Mając nadzieję w tymże pelikanie,
Który krwią swoją częstuje,
Ciałem Najświętszem ratuje,
Amen.
Barbaro Święta! perło Jezusowa,
Ścieżko do nieba grzésznikom gotowa,
wierna przy śmierci Patronko smutnemu
konającemu.
Źródło czystości, obmyta na wieki,
nie wypuszczaj mnie z twej świętej opieki,
ty mnie przygotuj na drogę wieczności,
w świątobliwości.
Spraw, by mój Jezus był dozorcą moim,
w życiu, i zgonie, tak jako był twoim;
niech duszę moję w niebie z twéj pomocy,
z sobą zjednoczy.
Twój i mój Jezus w Świętym Sakramencie,
niech mnie nakarmi w ostatnim momencie;
ostatnie słowo Jezus i Maryja,
niech mnie nie mija.
W ranach najsłodszych, w męce jego drogiéj
zakryj mnie Panno od szatańskiej trwogi;
abym umierał dobrze z twéj obrony,
nieustraszony.
Bym mą od piekła zabezpieczył duszę,
najbardziej w ten czas, kiedy konać muszę;
Barbaro droga, oddajże ją Bogu,
w niebieskim progu.
Komuż bezpieczniéj, duszę swą polecę,
jak tobiem, a ty Jezusowi w ręce
oddaj, o perło droga zapłacona,
krwią odkupiona.
Szczęście to wielkie przy méj śmierci bedzie,
gdy Jezus z Matką Najświętszą zasiędzie,
przy konającym, ty ocieraj moje
śmiertelne znoje.
A tak wesoło konając zawołam,
i ducha mego w ręce Bogu oddam,
gdy przy mnie staniesz wraz z Jezusem twoim,
a Sędzią moim.
Barbaro Święta uproś godne życie,
bym mógł opłakać złości me sowicie;
po dobréj śmierci z Świętemi mieszkanie,
daj Jezu Panie.
1. Bądź mi litościw, Boże nieskończony!
Według wielkiego miłosierdzia Twego.
Według litości Twej niepoliczonej
Chciej zmazać mnóstwo przewinienia mego.
2. Obmyj mię z złości, obmyj tej godziny,
Oczyść mię z brudu, w którym mię grzech trzyma.
Bo ja poznaję wielkość mojej winy
I grzech mój zawsze przed mymi oczyma.
3. Odpuść! Przed Tobą grzech mój popełniony
(Boś przyrzekł, że ta kary ujdzie głowa,
Którą-ć przyniesie grzesznik uniżony),
By nie mówiono, że nie trzymasz słowa.
4. Wspomnij, żem w grzechu od matki poczęty,
Stąd mi zła skłonność! Chociaż z drugiej strony,
Że lubisz prawdę Twej mądrości świętej
I Twych tajemnic jestem nauczony.
5. Jak trędowatych pokropisz mię zielem,
Serce me nad śnieg będzie wybielone;
Tak uszy moje napełnisz weselem
I pocieszą się kości poniżone.
6. Odwróć twarz Twoję od przestępstwa mego
I wszystkie moje pomaż nieprawości;
Stwórz serce czyste warte Boga swego,
A ducha prawdy wlej w moje wnętrzności.
7. Nie oddalaj mię od ojcowskiej twarzy,
Nie chciej mi bronić Twojego natchnienia.
Wróć radość, którą niewinność nas darzy,
I racz mię w duchu utwierdzić rządzenia.
8. Odpuść! A ja to Twoje zlitowanie
Powiem przed bracią mymi, grzesznikami.
Ja ich nauczę drogi Twojej, Panie,
Oni do Ciebie przybiegną tłumami.
9. Zasłoń mię przed tym mym nieprzyjacielem,
Przed krwią, com przelał w mojej niezbożności!
Boże! Język mój rozgłosi z weselem
Tę folgę twardej Twej sprawiedliwości.
10. Chciej mi otworzyć usta moje, Panie,
Bym śpiewał chwałę Twojego Imienia.
Jeśli chcesz ofiar, wszak na nie mię stanie,
Lecz nie tak miłeć są całopalenia.
7
11. Ofiara Bogu - żalem zdjęta dusza.
Serce skruszone i upokorzone.
To do litości najprędzej Go wzrusza,
Te dary miłe przed Nim położone.
12. Jeśli co usta zmazane uproszą,
Córze Syjońskiej chciej być dobroczynny;
Jerozolimskie niech się mury wznoszą
I nie karz miasta, bo ja tylko winny.
13. Gdy mi odpuścisz, a miasto się wzmoże,
Wtenczas ofiarnych chlebów pełne stoły.
Całopalenia wtenczas przyjmiesz, Boże!
I na Twój ołtarz położą Ci woły.
Wyprowadzając ciało z domu:
Będą Pańskie wielmożności,
Chwalić podłe zmarłych kości;
Panie słysz me modły w niebie,
Przyjdzie wsze ciało do Ciebie.
Niech mnie Panie ręce Twoje,
Przyjmą w niebieskie pokoje;
Od bramy piekła straszliwéj,
Czarta mocy zapalczywéj.
Racz wyrwać duszę mą Panie,
Zwróć od niéj wieczne karanie;
Wszelki duch niech Pana chwali,
Na wieki i jeszcze daléj.
Święci Pańscy przybywajcie,
Aniołowie przyspieszajcie;
Weźcie tę duszę do siebie,
Stawcie ją przed Bogiem w niebie.
Wieczna Twoja światłość Panie,
Niech jéj świéci nieustannie;
Niech wieczny pokój dziedziczy,
Patrząc na Twoje oblicze.
Który cię wezwał uprzejmie,
Chrystus niech cię duszo przyjmie:
Niech cię w wiodą Aniołowie,
Na łono Abrahamowe.
Wieczne racz dać spoczywanie,
Duszom zmarłych dobry Panie;
Światłość niech im świeci wiecznie,
Prosim Cię Boże serdecznie.
Boże kocham Cię! Boże kocham Cię!
Całem sercem kocham Cię.
Co jest na ziemi stworzenia, *
Odmieniam w miłości pienia:
Niech Cię chwalą, wysławiają, *
A mnie do uszu wołają:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Słońce, miesiąc, wszystkie gwiazdy, *
Rok, godziny, moment każdy,
Dzień i noc niechaj Cię chwalą, *
Serce miłością zapalą.
Boże kocham Cię! i.t.d.
Co sie na ziemi znajduje, *
Co nad ziemią wylatuje,
Co w rzekach i w morzu pływa, *
Niechaj tę pieśń ze mną śpiewa:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Ile trawek się rachuje, *
Ile liścia się znajduje,
Tyle pragnę mieć języka, *
Każdym z nich serce wykrzyka:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Dusza, ciało, wszystkie siły, *
Ciebie tylko ulubiły,
I co się we mnie znajduje, *
Miłością się Twą krępuje.
Boże kocham Cię! i.t.d.
Rozum, wolą, zmysły, chęci, *
Sławę, honor i co nęci;
Z sercać wszystko to daruję, *
Wiecznem prawem zapisuję.
Boże kocham Cię! i.t.d.
Wszystkie tchnienia i stąpienia, *
Znaczą miłości pragnienia:
Ilekroć mój puls uderza, *
Miłością się Twą wymierza.
Boże kocham Cię! i.t.d.
Choć się oczy zamykają, *
Snu z potrzeby zażywają;
Dusza, serce, chęci czują, *
Ustawicznie wykrzykują:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Myśli, mowy, wszystkie sprawy, *
I roboty, i zabawy,
Gdziekolwiek się ja obrócę, *
Zawsze śpiewam, zawsze nucę:
Boże kocham Cię! i.t.d.
8
Jeśli mnie chcesz słuchać Panie, *
O to tylko me wołanie:
Weźmij co jest światowego, *
A daj mi siebie samego.
Boże kocham Cię! i.t.d.
Weźm juz świecie co jest twego, *
Weźmij co jest pieszczonego;
Nic mnie już nie kontentuję, * Tylko kiedy wyśpiewuję:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Ani mnie twa marność zwiedzie, *
Ani od Boga odwiedzie,
Cale światu już dziękuję, *
Tobie szczerze wyśpiewuję;
Boże kocham Cię! i.t.d.
Żaden smutek, doległości, *
Nie odmienią mej miłości,
Kłopot i prześladowanie, *
Tylko wzmocnią me kochanie:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Niech sie i piekło natęży, *
Miłości mej nie zwycięży,
Nikomu już nie hołduję, *
Bo w tych słowach tryumfuję:
Boże kocham Cię! i.t.d.
Niech się ze mną co chce stanie, *
Choć mnie i opuścisz Panie,
Choć wszystko złe padnie na mnie, *
Wołać będę nieustannie:
Boże kocham Cię! i.t.d.
1. Chrystus Pan jest mój żywot,
On nagradza
hojnie,
Temu ja się oddawam, umieram spokojnie.
2. Spokojnie odtąd idę do Chrystusa mego,
Spodziewam się dostąpić zbawienia wiecznego.
3. Skończyły się już krzyże i różne strapienia,
Które miłe mi były dla Jego Imienia.
4. Gdy się łamały siły, ustawała mowa,
Ta myśl ma jedna była, te serdeczne słowa:
5. Oddaję grzeszną duszę w pokucie przystojnie;
Jezus, Marya, Józef, ratujcie mnie zbrojnie.
6. Niechaj zasnę szczęśliwie, odpuść Boże winy,
W którego rządach były mej śmierci terminy.
7. Niechaj się z Tobą złączę Boże w Majestacie,
W radości z Toba żyję, wiecznie patrzę na Cię.
8. Oto już ciało niosą do grobu ciemnego,
A dusza musi stanąć przed Boga Sędziego.
9. Musi oddać rachunek z życia doczesnego,
Co czyniła w swem ciele złego lub dobrego.
10. O Boże, Ojcze dobry! Sędzio sprawiedliwy!
Raczże być mojej duszy nędznej miłościwy.
11. Do was jeszcze przemawiam sąsiedzi i krewni,
Że tąż drogą pójdziecie, bądźcie tego pewni.
12. Co widzicie dziś smutni u mnie żałosnego,
Toż samo będzie w czasie pogrzebu waszego.
13. Płaczcie za grzechy swoje, póki tu żyjecie,
Bo potem późno płakać, gdy oczy zawrzecie.
14. W jakim was wtedy stanie śmierć znajdzie
straszliwa,
Taka was wieczność czeka zła albo szczęśliwa.
15. Lubo się z tobą żegnam mężu (żono) życia mego,
Bóg jest twoją opieką, przestań smutku twego.
16. I wy też dziatki moje skończcie narzekanie,
Bóg sierót jest obrońca, miejcie w Nim ufanie.
17. Bóg nas niegdyś połączy w niebiesiech spółecznie
Służcie Mu wiernie, służcie, nagrodzi was wiecznie.
18. Amen, racz to dać Chryste, królujący w niebie,
Kończę życia pielgrzymkę, przyjmij mnie do siebie.
Cokolwiek w świecie jest, wszystko marność,
Choćby mnie królewska doszła godność,
Wszystko zginie, świat przeminie,
Króla i Cesarza śmierć nie minie.
Nie masz już sławnego Cycerona,
Nie masz Absaloma i Samsona;
Ich to sława przykład dawa,
Że wszystko na świecie śmierci strawa.
Bym miał mądrość króla Salomona,
Bym też był tak piękny jak Helena,
Piękność owa, mądra głowa
Od śmierci żadnego nie zachowa.
Choćbym się w cielesnj kochał krasie,
I ona się w szpetność zmieni w czasie;
Ach! niestała piękność ciała
Wczoraj się świeciła, dziś spróchniała.
Zmieni się cielesna, śliczna barwa,
Będzie z niéj plugawa śmierci larwa,
A z pięknego nic brzydszego
Nie masz nad człowieka umarłego.
Ten, co cię za życia umiłował,
Ręce twoje mile, twarz całował,
Już z daleka nos zatyka,
Twarz, oczy odwraca, precz ucieka.
Bym nad wszystkich ludzi był bogaty,
Drogie z srebra, złota nosił szaty,
Ze wszystkiego kosztownego
Śmierć mnie ogołoci mizernego.
9
Najlepiéj, zaprawdę, Bogu służyć,
Chcąc w niebie stałego dobra użyć;
Niesłychane, nieprzebrane
W niebiesiech radości zgotowane.
Już ci dziękuję małżonko moja (Już ci, już dziękuję,
małżonku mój),
Jezus niech będzie pociecha twoja (Pan Jezus niech
będzie Opiekun twój),
Za posługi, i usługi,
Któreś mi czyniła (Które żeś mi czynił) przez czas długi.
I was, me dziatki, Bogu oddaję,
Na zawsze się z wami tu rozstaję,
Pomagajcie modlitwami
Oraz przy Mszy świętéj błaganiami.
Polecam Ci, Jezu, duszę moję,
Racz przyjąć pokorną prośbę moję,
By Cię chwalić, wiecznie sławić,
Proszę Cię, Jezu mój, racz mnie zbawić. Amen.
Mel. jak "Zegar bije, wspominaj"
Dokąd się mam uciekać, nędzna gołębica,
Jeżeli nie do Ciebie, jak oblubienica
Jezu mój, ma miłości na krzyżu rozpięta,
Do którego nad wszystko ucieczka mi święta?
Dybie na mnie piekielny jastrząb żeru chciwy,
Srogi drapieżnik tylko na mą zgubę żywy
Chcąc mnie pożreć, a ja gdzie mam się rejterować?
Nigdzie, tylko się w Twoich bliznach mogę chować.
Przyjmij mnie me Zbawienie, przyjmij ma Pociecho,
Całego życia mego jedyna uciecho.
O jak zacne namioty Twe, Panie Zastępów,
Jak kochane pokoje łaskawych przystępów.
Jak pragnie dusza moja do tych progów Pańskich,
Omdlewa zdrad uchodząc i sideł szatańskich.
I serce me i ciało poskakuje w Boga Żywego,
Gdzie mnie żadna nie doskoczy trwoga.
Wróbelek znalazł domek i synogarlica
Gniazdo do swego płodu, gdzie Boska świątnica.
Otwórzcie się zbawienne mego Pana wrota,
Do wejścia Jego chwały ciągnie mnie ochota.
Brama Pańska, przez którą wchodzą sprawiedliwi,
W której tryumfy czynią odkupienia chciwi.
Niech Ci będzie cześć, Boże na krzyżu wiszący,
Na me zbawienie, żeś głos wysłuchał pragnący.
Witajcie rany święte Ciała najdroższego,
W których skarb jest złożony zbawienia mojego.
Zawitaj, rano święta, rano lewej nogi,
W której już mam niebieskie otworzone progi.
Zawitaj, rano święta, rano prawej nogi,
W której mam prostowane do zbawienia drogi.
Zawitaj, rano święta, rano lewej ręki,
W której mego ustają utrapienia męki.
Zawitaj, rano święta, rano prawej ręki,
W której obronie wieczne Bogu daję dzięki.
Zawitaj rano droga boku najświętszego,
W którym skarb jest zawarty zbawienia wiecznego.
Witajcie, godne rany przenajdroższej głowy,
Gdzie zbawienia ludzkiego skarb zawsze gotowy.
Tu jest mój odpoczynek, dzisiejsze mieszkanie,
Tum sobie ustawiczne obrał przebywanie.
Niechże to odpoczywam, niech się tu zabawiam,
Gdzie się wszelkich napaści świata nie obawiam.
Niech wszelkie ludzkie przyjdą tam prześladowania,
Niech się i tam czartowskie skupią nagabania.
Niech się i cielesności zakradną ponęty,
Wszystkie szturmy tu znajdą w tych opokach wstręty.
Zbiją się, rozbiją się, w niwecz się obrócą,
Bo te skały ich wszelkie zawziętości skrócą.
Wszystkie tu są oręża na przeciwną stronę,
Zbroje, tarcze, szyszaki na moję obronę.
O jak chłodno w zapale płyną tu strumienie
Wszelkich moich chciwości gaszą upragnienie.
Jak łaskawie toczą się na me oczyszczenie
Żywych wód źródła, ciężkich grzechów zatopienie.
Jak prześwietne promienie stąd się wydawają,
Te zaślepioną duszę jaśnie oświecają.
Tu nędznego ubóstwa obfite skarbnice,
Tu pociech są krynice na wszelkie tęsknice.
Tu troski się spędzają, wszelkie utrapienia,
Tu są pewne zadatki do dobrego mienia.
Baranka niewinnego krew tu stąd wypływa,
Ta okup mej niewoli, ta me zbrodnie zmywa.
Pielgrzymowania mego ta ciężkości skraca,
A niebieskiej ojczyzny rozkoszy przywraca.
Ta morzem łaskawości, w niej tonę ufale
Bezdennością miłości, w nią się topię cale.
Tak się z miłośnikami Twymi tu zawieram,
Lub żyję, Twym chcę być, lub konam lub umieram.
Już tedy tu w tych ranach pragnę być statecznie,
Z Tobą cierpieć, krzyż dźwigać, martwić się koniecznie.
Przez te rany oddajęć wszelkie moje sprawy,
Łącząc je z zasługami Twemi, Jezu krwawy.
A przy zgonie niech duch mój stąd na wieczność idzie,
Twoich zasług podporą do Twej chwały wnijdzie.
W Tobie skarb mój, me zdrowie, w Tobie niech
przebywa
Serce me, niech się gnieździ, wiecznie niech
spoczywa.
Spraw, o Dobro najwyższe, abym społecznikiem,
Bym męki Twej i śmierci, łaski uczestnikiem.
Abym przez grzech nie wypadł z Twoich ran opieki,
Ale wolę Twą pełniąc w nich został na wieki.
Amen.
10
2.-7. ...na chmury... * ...na lasy... * ...na łąki... * ...na
wody... * ...do nieba... * ...do piekła...
1. Dusze rzewnie zapłakały Zdrowaś Maryja *
I na góry zawołały Zdrowaś Maryja *
Góry, góry, przyjmijcie nas, bo Pan Jezus znać nie chce
nas Zdrowaś Maryja *
Czemu żeście nie słuchali, w ciężkich grzechach umierali
Zdrowaś Maryja
8. A tam w piekle radzi byli Zdrowaś Maryja*
Bramy piekła otworzyli Zdrowaś Maryja *
Dusze weszły, się przelękły, potruchlały i uklękły
Zdrowaś Maryja *
Witaj Róża i Lelija, niech się serce w nas rozwija Zdrowaś
Maryja
9. Dusze rzewnie... * Matki Boskiej zawołały Zdrowaś
Maryja *
Matko Boska, przyjmijże nas, bo Pan Jezus znać nie chce
nas Zdrowaś Maryja *
Witaj Róża...
10. Matka Boska wysłuchała Zdrowaś Maryja *
I na Piotra zawołała Zdrowaś Maryja *
Piotrze, Piotrze, weź swe klucze, wpuść do nieba
wszystkie dusze Zdrowaś Maryja *
Witaj Róża...
11. Gdy do nieba wstępowały Zdrowaś Maryja * Ach jak
wielką radość miały Zdrowaś Maryja *
Że się nigdy nie rozstaną, na wieki wieków zostaną
Zdrowaś Maryja *
Witaj Róża...
12. Wszyscy razem chwałę głoszą Zdrowaś Maryja*
I za nami Boga proszą Zdrowaś Maryja *
Byśmy w pobożności żyli, i do nich się przyczynili
Zdrowaś Maryja *
Witaj Róża...
Jezu w Ogrójcu mdlejący,
Krwawy pot wylewający!
Dusze w czyścu omdlewają;
Twéj ochłody wyglądają,
O Jezu!
Przez Twój pot, o Jezu drogi!
Wyzwól dusze z męki srogiéj;
Potu krwawego strumienie
Niechaj zaleją płomienie,
O Jezu!
Przez Twe Jezu dyscypliny,
Któreś cierpiał dla dusz winy,
Niech z rózg krwią Twoją zbroczonych
Spłyną krople na strapionych,
O Jezu!
Królu w cierniowéj koronie!
Przez ukłóte twoje skronie
Wyrwij z czyśca do korony,
Którzy żebrzą Twéj obrony,
O Jezu!
Krzyż okrutny dźwigający,
Po trzykroć upadający;
Przez ten ciężar krzyża Twego
Wyzwól z ognia czyścowego,
O Jezu!
Jezu z sukien obnażony
I na krzyżu rozciągniony!
Dusze z czyśca wyglądają,
Ręce ku Tobie ściągają,
O Jezu!
Jezu z krzyżem podniesiony,
Między łotry policzony!
Policz dusze między Święte
Przez Twe bóle niepojęte,
O Jezu!
Niechaj z boku przebitego,
Z serca twego zranionego
Spłyną do czyśca strumienie
Na dusz wiernych ochłodzenie!
O Jezu!
Jezu do grobu złożony,
Maścią drogą namaszczony,
Wypuść te dusze z więzienia,
Niechaj dostąpią zbawienia,
O Jezu!
Przez Twą, Chryste, srogą mękę
Podaj duszom w czyścu rękę,
Wyciągnij je do swobody,
Policz między Świętych trzody,
O Jezu!
Wprowadź do rajskiéj wieczności,
Do niebieskiéj szczęśliwości,
Gdzie Święci Święty! śpiewają,
Trójcę Świętą wychwalają,
O Jezu! Amen.
11
Jezu zraniony, na me duszne rany
Tak wiele razy już medyk doznany
Szczególny w tej mierze, że sam nic nie bierze,
Jeszcze niebem płaci.
Ach! Ja bez mózgu, bo prawie szalony,
Tak ciężko będąc na duszy zraniony
Przecież się do tego lekarza świętego
Nigdy nie pospieszę.
Bardziej mi grzechy i piekło smakuje,
Niżeli Jezus, choć niebem cukruje;
Ale cóż poradzisz, kiedy nie odradzisz,
Tak szalonej głowie.
Wtenczas ja spojrzę, gdy w piekle po uszy,
Lub przy skonaniu czarci strzegą duszy,
Tam rozum przybędzie, ale nie w czas będzie,
Bo zapadnie klamka.
Już się domyślam, kto te sztuki robi,
Kto omamiwszy swoje rzeczy zdobi,
Znać to czart przeklęty, sidła i ponęty,
Jak na ptaszka stawia.
Złe pomyślenie, mruganie, żarciki
Częste obmowy, szpetne koncepciki
Tysiąc ran zadają, na śmierć zabijają
Jezusa mojego
Odtąd mój Jezu z dusznemi ranami
Choć czartowskiemi brząkam kajdanami
Pójdę ja do Ciebie, przyjmij mnie do siebie
Milusieńki Jezu!
Gdy wraz pójdziemy, tak się sądźmy z sobą
Żem jest okrutnym tyranem nad Tobą
Drugi raz krzyżuję, biję policzkuję
Gdy się na grzech ważę
Wiem że to wszystko na sąd straszny będzie
Gdy złości nasze Bóg sądzić zasiądzie
Jaki tam strach będzie, kiedy Bóg świat wszędzie
Skryty grzech rozniesie!
Wiem że mi to wszystko Bóg darować raczy
Gdy skruszone łzy w oczach mych zobaczy
Już nachylam szyję i w piersi się biję
I stawam pod krzyżem
Twoja krew święta obmyje szkarady
Czartowskie na świat odkryją się zdrady
Nic nie desperuję, jak sobie rokuję
Że pójdę do Nieba.
Amen
Już idę do grobu smutnego, ciemnego, *
Gdzie będę spoczywać aż do dnia sądnego.
Gdzie możni królowie swe kości składają,*
Książęta, panowie w proch się obracają.
W tę podróż odchodzę, nie biorę nic z sobą, *
W postaci okrytej śmiertelną żałobą.
Tylko cztery deski, licha biała szata, *
Toć cała wysługa mizernego świata.
Już słońce i księżyc świecić mi przestaną, *
Robactwo, zgnilizna te przy mnie zostaną.
Gdzie mądry Salomon podział się z mądrością, * gdzie
Krezus, Aswerus z swoją wspaniałością?
Gdzie Samson tak silny, gdzie mężna Judyta, * Gdzie
mocny Herkules? niech się, kto chce, pyta!
W jaskinię podziemną śmierć wszystkich ukryła, * Toć
samo dziś ze mną nędznym uczyniła.
Już od was odchodzę i żegnam się z wami, *
Ojcza, matko razem z bracią i siostrami,
Żegnam się z córkami, syny, pasierbami, *
Z całą rodziną i przyjaciołami.
Żegnam się już z Tobą, małżonko (małżonku) kochana
(kochany); *
Dziękuję, żeś była (Dziękuję ci, żeś był) w życiu mem
wybrana (wybrany).
Ja cię tu oddaję Boskiej Opatrzności, *
A sam już (sama) odchodzę do strasznej wieczności.
Żegnam się dziś z wami, wy zdrowi zostajcie, *
A o duszy mojej nie zapominajcie;
Łaskawym sąsiadom dziękuję stokrotnie, *
że tu na mój pogrzeb przybyli ochotnie.
Niech wszystkim Bóg płaci zdrowiem i fortuną; *
Wspiera i nagradza niebieską koroną;
Otrzyjcie łzy z oczu, ukójcie żałości; *
Życzcie mi pokoju w niebieskiej światłości.
Amen.
12
Już leżę śmiercią uśpiony (a),
W ciemnéj trumnie położony (a);
Ciało skrzepłe odpoczywa,
Zmartwychwstania oczekiwa:
Zmartwychwstania oczekiwa.
Dusza którąś stworzył Panie,
I drogąś dał cenę za nię;
Do Ciebie już uleciała
Wieczny wyrok otrzymała 2.
Choć w méj umiéram młodości,
I w grób kładę młode kości,
Nie żałuję tego wcale,
Świętą wolę Boską chwalę! 2.
Nie masz tu szczęścia trwałego,
Ni wesela statecznego;
Prace, choroby, starania,
Bole, smutki, do skonania. 2.
Już dziękuję - tobie miła (kochanemu),
Coś małżonka moją była, (Mężowi pozostałemu)
Za miłości twojéj czyny
Aż do ostatniéj godziny. 2.
Dziatki (dziecię) ukochane moje,
Polecam w staranie twoje:
Żono ma (mężu mój) i twéj miłości,
Gdyż ja pójdę do wieczności. 2.
Rodzice moi kochani,
Niech się wam serce nie rani,
Dziękuję za miłowanie,
Za rodzicielskie staranie. 2.
Bracia, siostry, przyjaciele,
Których kochałem (kochałam) tak wiele,
Przebaczcie me ułomności,
Bo już idę do wieczności. 2.
Już tu z Bogiem zostawajcie,
Na mą duszę pamiętajcie;
Proszę Jezu, z Twéj miłości,
Przyjmij mnie do Twéj radości. 2.
Któż mnie pocieszy w biedzie i frasunku?
Kto w utrapieniu doda mi ratunku?
Wszakże Twa tylko, miłosierny Boże,
Najświętsza dobroć mnie ratować może
I dodać pomocy.
Za nic światowe ukontentowania,
Które częstokroć czynią narzekania;
Za nic rozkoszy i uciechy świata,
Na których ludzie trawią dnie i lata,
A te są ich zgubą.
Ludzka się przyjaźń częstokroć rozdziela,
W nieszczęściu trudno znaleść przyjaciela;
W szczęściu się każdy przyjacielem staje,
W nieszczęściu żaden pomocy nie daje,
Jeszcze się naśmiéwa.
Więc ja, mój Jezu, do nóg Twych upadam,
W Tobie nadzieję jedyną pokładam;
Chciéj mnie pocieszyć w utrapieniu mojém,
Albowiem ufam w miłosierdziu Twojém,
Litościwy Jezu!
O Matko Boska, Ty najwięcej możesz
Po Bogu, komu zechcesz, dopomożesz;
Dopomóż i mnie, nim zawrę powieki,
Nie daj zaginąć duszy méj na wieki:
Ratuj mnie Maryja!
Amen.
Lecą latami, jakby skrzydłami
, życia mego
momenta,
Jak łódź po wodzie prędka w swym chodzie, żaglem
będąc poddęta.
Nędzny człowieku, w doczesnym wieku nie wiesz dnia
ni godziny,
Gdy cię do Sądu porwie od lądu śmierć i z małéj
przyczyny.
Nagle śmierć kradnie wiek ludzki snadnie, niech o téj
będą myśli;
Nie ufaj zdrowiu, bądź w pogotowiu, niech się to w
sercu kryśli.
Strach to surowy na ludzkie głowy, gdy marsz prędki
nakażą;
Wezmą fortunę, mnie zamkną w truną, ze
wszystkiego obnażą.
A ciało z prochu włożą do lochu, które robacy skruszą;
To mnie przenika jako grzesznika, co się dziać będzie z
duszą.
Dusza nieboga w cnoty uboga, dla niéj tylko dwie
drodze:
Albo zbawienie,lub potępienie przeraża duszę srodze.
13
Wieczność głęboka, bez miar szeroka, bez terminu i
granic;
Cóż to za podłość, cóż to jest za złość, gdy grzechu nie
mam za nic!
Na kogoż winę, złożę przyczynę, żem Cię, Boże,
obrażał?
Na mnie samego człowieka złego, gdym praw Twoich
nie zważał.
Teraz żałuję, bo Cię miłuję, To przymierze stanowię,
Obrzydzam złości dla Twéj miłości i już ich nie
ponowię.
Amen.
Maryja Magdalena w świecie się kochała,
Grzesznicą, wszetecznicą, przez długi czas trwała.
Żyła wtenczas na świecie, gdy się już narodził
Jezus Chrystus Syn Boży, w Judzkiéj ziemi chodził.
Z trafunku szła w bóżnicę słuchać słowa jego,
A Pan uczył pokory, przystała do niego.
I tak świat opuściwszy, wszystkie marne stroje,
Łańcuchy i manele, kosztowne pokoje:
Chrysta naśladowała widząc cuda jego,
We wszystkiem usługując, cierpiąc wiele złego.
Gdy był zamordowany, pod krzyżem leżała,
Płacząc krzycząc ustawnie, rzewno narzekała.
Aż ją też noc nadeszła, w grób Pana włożono;
I tak przez caluchną noc z bacznością strzeżono;
Nazajutrz bardzo rano drogie maści wziąwszy,
Biegła skokiem do grobu, stanęła westchnąwszy.
Chciała ciało pomazać, nie masz Pana w grobie;
Wzięto Pana, nie masz go, lamentuje sobie.
Szuka wszędzie i pyta, po ogrodzie chodzi,
Ujrzy człeka zdaleka, prędko kniemu godzi.
Mówiąc, słysz ogrodniku, tyś wziął Pana mego,
Powiedz gdzieś mi go podział? on nie rzekł niczego.
Znowu woła i prosi, wtem się ozwał do niéj,
Poznała go po głosie, prędko zniknął od niéj.
I szła do zwolenników, wszystkim ogłaszając:
Że z Panem rozmawiała, rzewliwie wołając.
Poszła potem na puszczę, tam pokutowała,
Grzechy swoje do śmierci w lesie opłakała.
Bierzcie przykład grzesznicy i jawnogrzesznice,
Z Maryi Magdaleny świętéj pokutnice,
Która w niebie przebywa od Aniołów wzięta,
Racz się modlić za nami Magdaleno święta.
Racz nam zjednać u Boga grzechów odpuszczenie,
Abyśmy też mieć mogli niebieskie zbawienie.
1. Matko najświętsza, do Serca Twego, *
Mieczem boleści wskroś przeszytego,
Wołamy wszyscy, z jękiem, ze łzami: *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
2. Gdzie my, o Matko, ach, gdzie pójdziemy, *
I gdzie ratunku szukać będziemy?
Twojego ludu nie gardź prośbami, *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
3. Imię Twe, Matko, litością słynie, *
Tyś nam pociechą w każdej godzinie,
Gdyśmy ściśnieni bólu cierniami, *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
4. Z każdej, o Matko, do Ciebie strony *
Woła w swej nędzy lud uciśniony;
Wspieraj nas Twego Serca łaskami: *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
5. O Matko nasza, Matko miłości! *
Niechaj doznamy Twojej litości,
My tacy biedni, kiedyśmy sami, *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
6. Lekarko chorych, w naszej niemocy *
Wołamy z jękiem Twojej pomocy,
Bośmy okryci grzechów ranami, *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
7. A gdy ostatnia łza z oka spłynie, *
O Matko święta, w onej godzinie
Zamknij nam oczy Twymi rękami, *
Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
8. I kiedy ziemskie życie uleci, *
Proś, niech nam Jezus w niebie zaświeci,
Byśmy Hosanna tam z Aniołami *
Śpiewali wiecznie: módl się za nami! Amen.
Miałem Ci ja w sercu Jezusa miłego,
który mi kołatał do serca mojego.
Wolałem ja służyć światu obłudnemu,
niźli je otworzyć Jezusowi memu
Biada mnie na świecie człekowi nędznemu,
żem nie służył z młodu Panu Bogu memu!
Szczęśliwy ten człowiek, szczęśliwego rodu,
który od młodych lat służy Panu Bogu.
Ma go téż Pan Jezus zawsze w Swéj opiece,
i Panna Maryja gdy się k'niéj uciecze.
Idźcie precz ode mnie, złe, nieszczęsne chęci,
niechaj już mnie zły duch do siebie nie nęci.
On mi nadskakuje, grzechy mi cukruje,
marności światowe zawsze obiecuje.
Proszę Cię, mój Jezu, przez drogą śmierć Twoję,
14
raczże mi odpuścić wszystkie grzechy moje.
Piotr święty po trzykroć choć sie zaparł Ciebie,
przecie go, mój Jezu, przyjąłeś do Siebie.
Tylko nań wejrzałeś, on krwawe łzy leje,
zaraz serce jego od żalu topnieje.
Marya Magdalena téż wiele zgrzészyła,
przecie łaski Twojéj, Jezu, dostąpiła.
Skoro ta upadła pod Twe święte nogi,
grzechyś jéj odpuścił, Zbawicielu drogi.
O Najświętsza Panno, ucieczko jedyna,
przyczyń się za nami do twojego Syna.
Do Zbawcy naszego, Jezusa miłego,
ażeby nie karał człowieka grzesznego.
Ale by łaskawie przyjął nas do Siebie,
byśmy z Nim na wieki królowali w niebie.
Amen.
Na smentarzu mieszkać będę
a na chwilę tu pobędę
aż Pan Chrystus wszystkich ludzi
głosem trąby z martwych zbudzi.
Nuż tu mieszkać i przebywać
a cichuchno będę śpiewać
pewien tego i bezpieczny
że mi dany żywot wieczny.
Krótki czas życia mojego
nie uznałem świata tego
wziął mnie Pan Bóg z tego świata
bym w niebie używał lata.
Tam kwitną róże z leliją,
tam niezwiędłe wianki wiją
z Barankiem się cieszyć mają
co bez grzechu umierają.
Idę do mego Jezusa
w Nim spoczywa moja dusza
z ciałem mojem rozwiązana
do aniołów przyrównana.
Teraz się od was umieram
krótki mój żywot zabieram
ciało w ziemi odpoczywa
dusza wiecznie w niebie śpiewa.
Niech Jezus Chrystus będzie pochwalony,
Żem łaską Jego świętą uzdrowiony:
Porzucam świata objekta,
Kierując w niebo afekta.
Teraz mój Panie o to Ciebie proszę,
Niech w swych zamysłach szkody nie ponoszę:
Duszę i serce w Twe rany,
Oddajęć Jezu kochany.
Jeżeli przez grzech jestem oddalony,
Wracam się Jezu do Ciebie skruszony,
Weź z serca mego ofiarę,
Że Cię chcę kochać nad miarę.
Już nie chcę więcej światowego licha,
Do Ciebie Jezu serce moje wzdycha:
Oczy od ciernia Twe krwawe,
Niech będą na mnie łaskawe.
Na wieczne czasy i przez miliony,
Niech Jezus Chrystus będzie pochwalony;
Że nas przyjmuje do siebie,
Chwalmy Go wszędzie i w niebie.
1. Nieskończona, najśliczniejsza, Jezu, miłości,
Niepojętej i prawdziwej źródło słodkości,
słońce, miesiąc i z gwiazdami,
niebo wszystko z Aniołami
piękności się Twej dziwują,
lecz nie pojmują.
2. Tyś lilija, Tyś kwiateczek wdzięczny, różany,
nader wonny, nader śliczny, wszystek rumiany.
I na ziemi, i na niebie,
Panie Jezu, nic nad Ciebie
nie masz nigdzie piękniejszego
i wdzięczniejszego.
3. O jedyne serca mego, Jezu kochanie,
wszechmogący wszystkiej ziemi i nieba Panie!
Nad perły i złoto droższy,
nad sam kanar i miód słodszy,
wdzięczna duszy mej ochłodo
i żywa wodo!
4. Jakżeś dla mnie był na krzyżu bardzo zraniony!
I od głowy aż do stopy wszystek skrwawiony!
Gwoźdźmi srodze przykowany,
okrutnie ubiczowany,
cierniem ukoronowany,
policzkowany.
5. Rany Twoje przenajświętsze mile całuję,
a stąd rozkosz niepojętą na sercu czuję.
W nich zanurzam moją duszę,
doświadczywszy, przyznać muszę,
iż są rajem Twoje rany,
Jezu kochany!
6. Z serca Twego najświętszego źródło wypływa,
które szpetne dusze ludzkie ślicznie obmywa.
Kto zupełnej jest nadzieje
ponad śniegi wybieleje,
Krwią najświętszą Twą polany,
Jezu kochany!
15
7. Twoje rany są skarbnicą wszelkiej słodkości,
nieskończony, niepojęty upał miłości;
lodowate rozgrzewają
i kamienne rozpalają
serca ludzkie, nasycają
i roztapiają.
8. O nadziejo wdzięczna, Jezu, pokutujących!
O wesele niepojęte w smutku będących!
Tyś pociechą, Tyś radością,
Tyś rozkoszą i słodkością,
Jezu z serca ulubiony,
bądź pochwalony!
9. Ciebie pragnąć dusza moja już nie przestanie,
o dobroci nieskończona, aż Cię dostanie!
Nie opuszczaj serca mego
Ciebie wielce pragnącego,
Jezu mile pożądany
i ukochany.
10. Przeto, jako z dzikiej knieje, gdy szczwaniem gnana
pędem bieży do strumienia łania stroskana,
tak i dusza moja licha
do Ciebie spragniona wzdycha,
o Jezu ukrzyżowany,
z serca kochany!
11. Więc Cię o to proszę, Jezu, mocno błagając,
do najświętszych nóg pokornie Twych upadając:
przy konaniu ducha mego
przyjm do serca zranionego,
łaskawie mi odpuść złości,
Jezu miłości!
12. Od łaski Twej nie oddalaj sługi Twojego,
do Królestwa racz przypuścić pożądanego.
Niech oblicze święte Twoje
oglądam, Kochanie moje,
wychwalając, Jezu, Ciebie,
na wieki w niebie. Amen.
Ogromny głosie, smutna nuta jego,
Która wynika z ognia czyscowego:
Tak dusze smutne w czyscu narzekają,
Które zostają.
Każdy śmiertelny, co się na świat rodzi
Umierać musi, a dusza odchodzi:
Ale nie wiémy gdzie się obróciła,
Dokąd trafiła.
Skarby więc wszystkie tu się pozostaną,
Komu jinnému w ręce się dostaną:
Nic tam nie weźmie dusza w drogę sobie,
Gdy ciało w grobie.
Które już wkrótce w ziemię się obróci;
Dusza zaś w czyscu żałosną pieśń nuci:
Och podajcież mi litościwe ręce,
Koniec méj męce.
Bo co mnie dzisiaj, to wam będzie potém,
A nie wykupi się śrebrem ni złotem;
Wszystko nie twoje gdzie śmierć zajrzy w oczy
Czy w dzień, czy w nocy.
Czasu pewnego nie powie nikomu,
Ani we dworze, ani w prostém domu:
Pójdzie przez wartę choć ji żołnierz stoi,
Nic się nie boi.
Jidzie we świetle przez pańskie pałace,
Drzwi nie otwiera, ani też kołace;
Nabawi tylko smutku i żałości,
Gdzie się zagości.
Nikt się od śmierci wykupić nie może,
Boć sam na krzyżu umarłeś, mój Boże:
W mękach okrutnie umarłeś dla tego
Człeka grzesznego.
Ach, rozmyślajmy mękę Pana Tego
Ji wychwalajmy święte Jimię Jego
Z Ojcem ji Synem ji Duchem społecznie,
Na wieki wiecznie.
Przed oczy Twoje, Panie, winy nasze składamy,
a karanie, które za nie odbieramy - przyrównywamy.
Jeżeli uważamy złość - któreśmy popełnili, *
mniej daleko cierpimy - niżeliśmy zasłużyli.
Cięższe jest to, czego się znamy być winnymi, *
a lżejsze to, co ponosimy.
Karę za grzechy dobrze czujemy, *
a przecież grzeszyć - poprzestać nie chcemy.
Pośród plag Twoich niedołężność nasza wielce truchleje,
wszakże w nieprawościach - żadna się odmiana nie
dzieje.
Umysł utrapieniem srodze ściśniony, *
a upór w złem - trwa nic nie poruszony.
Życie w uciskach prawie ustaje, *
złych jednak nałogów swoich - nie poprzestaje.
16
Jeżeli nawrócenia łaskawie czekasz - my się nie
poprawujemy; *
jeżeli sprawiedliwie karzesz - wytrwać nie możemy.
Wyznajemy z płaczem w karaniu - czegośmy się
dopuszczali, *
a po nawiedzeniu zapominamy - czegośmy dopiero
płakali.
Gdy miecz Twój na nas podniesiony trzymasz - wieleć
obiecujemy, *
a skoro go spuścisz - obietnic wykonać nie chcemy.
Kiedy nas karzesz, prosimy - abyś się zmiłował, *
a gdy przestaniesz, pobudzamy Cię znowu - abyś nam
nie folgował.
Oto nas masz korzących się Tobie - Wszechmogący
Boże! *
Wiemy, iż jeżeli miłosierdzie nie odpuści -
sprawiedliwość słusznie nas zagubić może.
Racz nam tedy dać, o co żebrzemy - lubośmy nie
zasłużyli, *
któryś nas z niczego stworzył - abyśmy Cię prosili.
Przez czyśćcowe upalenia,
Którzy gładzą przewinienia, *
Łzy lejąc bez pocieszenia, *
Żebrzą Twego użalenia. *
O Maryjo!
Tyś jest źródło grzech czyszczące, *
Wszystkim zdrowie przynoszące; *
Posilaj umierające * Ratuj męki ponoszące. *
O Maryjo!
K'Tobie ręce wyciągają, *
W Tobie ufność pokładają; *
Niech twarz macierzyńską znają, *
Niechaj niebo przez Cię mają. *
O Maryjo!
Tyś do nieba klucz zrządzony, *
Wie to więzień utrapiony; *
Pragnie przez Cię być puszczony, *
Z bram więzienia w nieba strony. *
O Maryjo!
Sprawiedliwych oświecenie, *
A dusz grzesznych podźwignienie; *
Niech przez Twoje przyczynienie, *
Gasną czyśćcowe płomienie. *
O Maryjo!
Twe zasługi, Twe przyczyny *
Popłaciwszy grzechów winy, *
Niech wprowadzą ludzkie syny *
Z mąk do niebieskiej krainy. *
O Maryjo!
Spuść z ran Twych kroplę, Jezu Chryste Panie,
Nieprzyjaciołom daj upamiętanie,
Bo niech, jak kto chce, tak mnie prześladuje, *
To ja za szczęście sobie poczytuję, sobie poczytuję.
Wszak większe Chrystus cierpiał za nas rany, *
Był zbity, skłuty i policzkowany.
Po wtóre Jemu rany odnawiamy, *
Kiedyż niezbożnie kogo obmawiamy, kogo obmawiamy.
Z ran Twoich ludziom płyną krople dary, *
Wyznać tom winien , bez końca, bez miary,
Tym polecam w okup Twój mą duszę,
Za którą zmazę co dzień płakać muszę, co dzień płakać
muszę.
Kogo Bóg kocha, krzyżyki mu daje, *
Ten co je znosi, szczęśliwym zostaje,
Mocno w tym wierzyć człowiekowi trzeba, *
Że bez krzyżyków nie pójdzie do nieba, nie pójdzie do
nieba.
I któż w nieszczęściu mnie ratować może? *
Chyba Twa łaska, o mój wieczny Boże,
Choć mnie w nieszczęściu każdy odstępuje,
Nic, gdy Twa łaska mną się opiekuje, mną się opiekuje.
Boże mój, Boże, litościwy Panie, *
Ach, za me grzechy płakać łez nie stanie,
Daj mi tę łaskę, bym tu pokutował, *
A za me grzechy serdecznie żałował, Serdecznie żałował.
Amen
Smutku smutku mej żałości
Nie mogę mieć wiadomości
Gdzie mój pierwszy nocleg będzie
Gdy dusza z ciała wynajdzie
W ziemi, w ziemi nie gdzie indziej
Tam twój pierwszy nocleg będzie
Skoro z rana przed kościołem
Spotyka się dusza z ciałem
Ciało, ciało coś działało
Żeś na duszę nic nie dbało
I tyś duszo przy tem było
Wszystkiegoś mu dozwoliła
Siostry, bracia mili
I kumowie druchny moje
Już się z sobą nie ujrzymy
Aż na sąd boski staniemy
Siedmior płótna leży w grobie
17
Com zarobił na śmierć sobie
Wszytkać jest to ma zapłata
Z tego mizernego świata
Dzwony, dzwonią, organy grają
Z tego świata sprowadzają
Boże wieczny! Boże żywy!
Odkupicielu prawdziwy
Bądże nam dziś miłościwy
Wysłuchaj śpiew żałościwy
Szczęśliwy, kto sobie Patrona
Józefa ma za Opiekuna;
niechaj się niczego nie boi,
gdy święty Józef przy nim stoi,
nie zginie.
Idźcie precz, marności światowe,
boście mnie zagubić gotowe;
już ja mam nad wszystko słodszego
Józefa Opiekuna mego
przy sobie.
Ustąpcie, szatańskie najazdy,
przyzna to ze mną człowiek każdy,
że choćby i piekło powstało,
całe się na mnie zbuntowało,
nie zginę.
Gdy mi jest Józef ulubiony
obrońcą od każdej złej strony,
on ci mnie ze swojej opieki
nie puści, i zginąć na wieki
nie mogę.
Przeto Cię upraszam serdecznie,
Józefie, bym mógł żyć bezpiecznie,
a w końcu lekkie miał skonanie
i grzechów swoich darowanie
przy śmierci.
Gdy mi zaś przyjdzie przed Sędziego
stawić się, wielce straszliwego
bądźże mi Józefie przy sądzie
kiedy mnie sądzić Bóg zasiądzie,
Patronem.
Odpędzaj precz nieprzyjaciela
duszy mej, spraw oskarżyciela;
kiedy mnie skarżyć, prześladować
będzie chciał, chciejże mnie ratować,
o Święty.
Józefie! Oddal czarta złego,
a Boga mnie zagniewanego
przejednaj, o co Cię serdecznie
upraszam, bym mógł z Tobą wiecznie
królować.
Szczęśliwy kogo Opatrzność Boska,
Ma w swej opiece niech się nie troska:
W żadnym przypadku ten nie szkoduje,
Kogo Opatrzność Boska piastuje.
Nie tak miedziany mur jest bezpieczny,
Ani dyament tak trwało wieczny;
Jak kto przy Bogu łaskawym stoi,
Żadnych się nieszczęść niechaj nie boi.
Niechaj się na mnie i świat oburzy,
Niechaj me serce w żalach zanurzy;
Gdy tylko spojrzy niebieskie oko,
Wyjdę z tej toni pewnie wysoko.
Izraelowi za sprawą Boga,
Sucha wpół morza ściele się droga;
A Faraona wozy i konie,
I pyszne wojsko w dnie morskiem tonie.
Miecz Dawidowi nie był potrzebny,
W królewskiéj zbroi nie tak chwalebny:
Gdy młode jego Bóg szczęści lata,
Jednym kamykiem zabił Goliata.
Samson na siebie się zbierające,
Szczęką nie mieczem płoszy tysiące;
Kto w Bogu ufa i przy nim stoi,
W największych burzach niech się nie boi.
Któż o mizernym pomyślił Jobie,
Kiedy w ubóstwie leżał jak w grobie;
Tu go przyjaciel sam odstępuje,
A nim się wten czas Bóg opiekuje.
Boże opatrzny! w Tobie nadzieje
Nasze składamy, niech nam przyspieje
Twa pomoc Boska, w każdéj potrzebie,
Boć nic nie można począć bez Ciebie.
Z Ciebie łaknący mają Pasterza,
Żywisz po kniejach tak wiele zwierza,
Ptastwo z Twéj ręki żywności czeka,
A większy respekt masz na człowieka.
Tyś chorującym jest za lekarza,
Błędnego wiedziesz morzem żeglarza;
Morzem i ziemią ten nie zabłądzi,
Którym Twa Boska Opatrzność rządzi.
Tobijasz drogę, Józef więzienie,
Zuzanna cierpi złe osławienie;
Izmael pragnie, Lwy Daniela
Straszą, nie było tam przyjaciela.
Ale gdy Ciebie Boże wzywają,
Sławę, ochłodę i wolność mają:
Ty strażą jesteś i przewodnikiem,
Któż to wysłowi ludzkim językiem.
Gdy woda w górę Noego wzbiła,
Ręka go Boska tam unosiła;
Mojżesz rzucony w koszu na wody,
I tam najmniejszéj nie poniósł szkody.
A dzieciom onym co w Babilonie,
I włosek jeden w ogniach nie płonie;
Z piękniejszą stamtąd wyszły urodą,
18
Bo im Opatrzność była ochłodą.
Więc nas doczesne więcéj staranie,
Niech nie frasuje, bo w Tobie Panie!
Wszystkie starania nasze składamy,
Opatrzność Twoją gdy wychwalamy.
1. Święci, niebieskiej mieszkańcy krainy,
Do Was bieżymy w czasie złej godziny,
Których za własnych współziomków ogłasza
Ojczyzna nasza.
2. Słudzy Chrystusa, niebiescy Duchowie
Naszej Korony święci Patronowie
Waszej opieki żebrzemy dla kraju
Mieszkańcy raju!
2. Po tejże ziemi z namiście chodzili,
Z tych samych źródeł wodę naszą pili,
Polska Was matka mlekiem swym karmiła,
Rola żywiła.
3. Wspomnijcie, Bracia, na Waszych rodaków!
Książęta niebios, na wszystkich Polaków!
Dobrego Boga błagajcie za nami
Swymi prośbami.
4. Jeśli głód, wojna i powietrze srogie,
Nawiedzić zechcą krainy ubogie,
Brońcie nas, stojąc na kraju granicy,
Święci strażnicy.
5. Boże! ta prośba będzie uiszczona,
Jako przez Twoich przyjaciół czyniona,
I zasługami wiecznemi wspierana
Chrystusa Pana. Amen.
1.Święty Boże
! Święty Mocny! Święty a
Nieśmiertelny! *
Zmiłuj się nad nami.
2. Od powietrza, głodu, ognia i wojny, *
Wybaw nas Panie.
3. Od nagłéj i niespodzianéj śmierci, *
Zachowaj nas Panie.
A Ojczyźnie naszej rządy mądre, prawe i bogobojne *
ustanów Panie !
4. My grzeszni Ciebie Boga prosimy, *
Wysłuchaj nas Panie.
Ty, któraś pięknie dni swoje skończyła, *
I w Palestynie szczęśliwie zasnęła;
Daj dobrze skonać, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
A kiedy przyjdzie ostatnia godzina, *
Uproś nam łaskę u swojego Syna,
I żal za grzechy, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Kiedy nam język śmiertelność skrępuje, *
I myśli nasze nasze rozum rozwięzuje,
Uproś nam skruchę, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Twój Syn, a Bóg nasz, był przy zejściu Twojem *
Gdy będziem konać, świętem Ciałem swojem
Niech nas posili, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Tobie dwunastu kapłanów służyli, *
Prosimy żeby i ci z Tobą byli
Przy nasze śmierci, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Józef Panieństwu Twemu poślubiony, *
Ty z jednej, a on także z drugiej strony,
Niech przy nas będzie bez zmazy poczęta * Panienko
święta!
Śmiertelne ciało ziemi zostawimy. *
W godzinę śmierci duszęć oddajemy,
Do ręku Twoich bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Ciebie do nieba z tryumfem duchowie *
Zaprowadzili święci Aniołowie;
Nam też dopomóż bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Szczęśliwaś, której Panieńskiego ciała, *
Śmierć się okrutna dotykać nie śmiałą;
Broń nagłej śmierci, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Przez boleść Twoję, którąś w on czas miała, *
Gdy Syn Twój konał, Tyś pod krzyżem stała,
Uproś dobrą śmierć, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
A że przy Tobie dano raj łotrowi, *
Za Twą przyczyną i mnie grzesznikowi
Niech niebo dadzą, bez zmazy poczęta *
Panienko święta!
Szczęśliwyś łotrze, że z litości swojej *
Jezus z Maryą, był przy śmierci twojej;
Uproś nam lekką śmierć, bez zmazy poczęta * Panienko
święta!
A ci, którzy już swoje dni skończyli, *
I straszny termin śmierci odprawili,
Niech mają pokój, pokój pożądany, *
Jezu kochany!
Chwała bądź Bogu w Trójcy jedynemu, *
Ojcu, Synowi, Duchowi Świętemu,
Temu który jest w osobach trojaki, *
W Bóstwie jednaki.
19
Ty, któryś gorzko na krzyżu umierał,
Ręce i nogi srogi gwóźdź rozdzierał,
Daj dobrze skonać, na Krzyżu rozpięty,
Baranku święty.
Pragnę umierać wraz z Tobą i w Tobie,
W wspólnej boleści, w smutku i w żałobie,
Wcześniej się w Twoje zakopuję rany,
Jezu kochany!
A ci, którzy już dni swoje skończyli,
A z długów Ci się swych nie wypłacili,
Przychyl im krzyża i Serca skarbnicę,
Ran Krwi krynice.
Bolesna Matko, Najwyższego Boga,
Gdy mnie śmiertelna opanuje trwoga,
Bądź mi w zbolałym sercu litościwym,
Portem szczęśliwym!
Michale święty i Stróżu Aniele,
Gdy duszni ścisną mnie nieprzyjaciele,
Zgromcie ich hasłem: Któż jak Bóg niezmierny,
Pan miłosierny!
Więzień w czyscu zatrzymany,
prosi na Jezusa rany,
ratuj z ognia moją duszę,
bo ja bardzo cierpieć muszę,
o Jezu!
Za wszystkie dni i momenta
życia mego i talenta,
tam rachunek pokazano,
na ciężkie męki mnie dano.
O Jezu!
Ogień w czyścu bardzo ostry,
obtoczył mnie płomień bystry,
i zewsząd mnie ogień pali,
nikt się nade mną nie żali.
O Jezu!
Gdym się z światem ja rozstawał,
wtenczas mię każdy żałował,
a gdym skonał choć widzieli,
o duszy méj zapomnieli.
O Jezu!
Córki, syny co płakali,
gdy mię do grobu chowali,
wtenczas niby żałowali;
a teraz mnie zaniedbali.
O Jezu!
Siostra z bratem chodzi stroną,
chociaż mi Requiem dzwonią,
i Requie wydzwoniają,
o duszy méj nic nie dbają.
O Jezu!
Miły Jezu cóż takiego,
nie masz przyjaciela mego,
żeby mnie teraz ratował,
w mękach czyscowych salwował.
O Jezu!
Córki, syny nie ratują,
bracia, siostry téż nie dbają;
przyjaciele, inni krewni,
nikt o duszy méj nie wspomni.
O Jezu!
Mają z pisma ogłoszenie,
jak w czyscu palą płomienie,
tam za moment grzéchu płonąć,
we łzach gorzkich długo tonąć.
O Jezu!
Dekret Boski nie w przemianie;
co mnie dziś, tak się wam stanie.
Uważaj każdy żyjący,
na ogień w czyszczu gorący.
O Jezu!
Przez Twą Jezu srogą mękę,
podaj duszom w czyscu rękę,
wyciągnij je zranionemi,
z czysca rękami Twojemi.
O Jezu!
Wprowadź z Twéj świętéj miłości,
do niebieskiéj wesołości,
niech się cieszą z Tobą Panem,
aż na wieki wieków. Amen.
1. Witaj Królowa nieba i Matko litości,
Witaj nadziejo nasza w smutku i żałości.
2. K'Tobie wygnańcy, Ewy wołamy synowie,
K'Tobie wzdychamy, płacząc z padołu więźniowie.
3. Orędowniczko nasza, racz Swe litościwe
Oczy spuścić na nasze serca żłośliwe.
4. I owoc blogosławion żywota Twojego
Racz pokazać po zejściu z świata mizernego.
5. O łaskawa, pobożna, o święta Marya,
Niechaj będą zbawieni wszyscy grzeszni i ja.
6. O Jezu, niech po śmierci Ciebie oglądamy,
O Maryo, uproś nam, czego pożądamy.
20
Witaj, Królowo, Matko miłosierdzia,
Życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj.
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy.
Do Ciebie wzdychamy, jęcząc i płacząc na tym łez
padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy
Twoje na nas zwróć.
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po
tym wygnaniu nam okaż.
O, łaskawa,
O, litościwa
O, słodka Panno Maryjo.
Wszystka moja nadzieja u Boga mojego,
Nie boję się nieszczęścia i smutku żadnego;
Bóg zasmuci, Bóg pocieszy,
Bo jest Panem wszelkiéj rzeczy,
Także i moim.
Bóg ma o mnie staranie i wie co mi trzeba,
Bóg się mną opiekuje z wysokiego nieba:
Ufam w miłosierdziu Jego,
Że mnie pocieszy grzésznego,
Mam w Nim nadzieję.
Ucierpiał za nas rany Zbawiciel kochany,
Na krzyżu był rozpięty; ach mój Jezus Święty:
Przez niewinną mękę Twoję,
Odpuść Jezu grzéchy moje,
Pokornie proszę.
Jam stworzenie wyrodne, mój najświętszy Panie,
Niech Twoje miłosierdzie dziś się ze mną stanie:
Odpuść Jezu moją winę,
Dodaj łaski niech nie ginę,
Grzésznik niegodny.
Upadamy o Maryja! pod Twe święte nogi,
Wejźrzyjże łaskawém okiem na nas lud ubogi:
Nie gardź Panno grzésznikami,
Ale się przyczyń za nami.
Do Syna twego.
Z tysiąca Świętych wybrany,*
Za straż mą z nieba posłany, *
Żebyś mnie w śmiertelném ciele *
Strzegł, nieśmiertelny Aniele, *
Aniele!
Gdy z Anielskich milionów *
Bóg mi dobierał Patronów; *
Tyś jeden jest naznaczony *
Do méj straży i obrony, *
Aniele!
Więc ile Aniołów w niebie, *
Ze wszystkich poważam ciebie; *
Bo usługi mi gorące *
Świadczysz jeden za tysiące, *
Aniele!
Aniele święty Strażniku, *
Do nieba mój przewodniku, *
Duszy mojéj miłośniku, *
Boski zawsze domowniku, *
Aniele!
Gdy przy moim stoisz boku, *
Zawsze Boga masz na oku; *
Zabawkę masz ustawiczną, *
Widzieć Boga twarz prześliczną, *
Aniele!
Lecz patrząc na Boskie lice *
nie spuszczaj ze mnie źrenice; *
Stoisz przy mnie jak opoka, *
Nie mrużąc na moment oka,*
Aniele!
Noc nastąpi, a ty czujesz, *
Śpię, ty mnie nie odstępujesz, *
Jak trup leżę, a ty stoisz, *
Serca mego rany goisz, *
Aniele!
Od początku dnia do końca *
Tyś jest pilny mój obrońca, *
Znam, że kochasz mnie niezmiernie, *
Gdy służysz duszy méj wiernie, *
Aniele!
Tę glinę i bryłę błota *
Strzeżesz jakby skarb był złota! *
Albo jako perłę nieba; *
Czegóż mnie więcéj potrzeba? *
Aniele!
Choć jestem z raju wygnańcem, *
Twym jest jednak wychowańcem; *
Towarzysz tego wygnania *
Tyś jest do mego skonania, *
Aniele!
Moja po Bogu ucieczko! *
Za błędną chodzisz owieczką, *
Na krok mnie nie odstępujesz, *
Anielskich prac nie żałujesz, *
Aniele!
Niechże twa święta obecność *
Wszelką odpędza bezecność, *
Niechaj Anielska przytomność *
Wszelką sprawi we mnie skromność, *
Aniele!
21
Aniele Boga Zastępów! *
Broń mnie od piekielnych sępów, *
W cieniu twoich świętych skrzydeł *
Uniknę szatańskich sideł, *
Aniele!
Królu Święty Twych Aniołów, *
Co nam strzec każesz popiołów, *
Zniżasz tak wojsko Michała, *
Niech Ci wieczna będzie chwała,* Aniele!
Amen.
Zegar bije, wspominaj na ostatnie rzeczy,
A tak nigdy nie zgrzeszysz, mając to na pieczy.
Zegar bije, godzina żywota uchodzi,
Czuj o sobie, śmierć z łuku w serce twoje godzi.
Zegar bije, ciebie wnet na sąd zawołają,
Na którym ledwie Święci sprawę wygrywają.
Zegar bije, piekło się ogniste otwiera,
Ty nie dbasz nic, tysiącem choć ludzi zabiera.
Zegar bije, czas płynie jako w rzekach wody,
Chroń się nienagrodzony, o człowiecze, szkody.
Zegar bije, świat swoje cukruje godności,
Jako wiele już zwiodły jego obłudności.
Zegar bije, ciało się rozkoszą częstuje,
A za wetyć piekielne gorzkości gotuje.
Zegar bije, czart wieków zawiera ci wrota,
Nie słuchaj go, wiecznego nie ujdziesz kłopota.
Zegar bije ty już znasz prawdę chrześciańską,
A przecię drogą żywot prowadzisz pogańską.
Zegar bije, niebiescy żeńcy żąć wychodzą,
Kąkol w snopki związawszy w ogień rzucić godzą.
Zegar bije, śmierć drzewo podcina żywota,
Biada tobie, jeźli cię nie obroni cnota.
Zegar bije, do brzegu niewód wyciągają,
Ryby złe wyrzucają, a dobre chowają.
Zegar bije, rachunków już księgi otworzą,
O jakże się złośliwi tam ludzie potrwożą!
Zegar bije, tobie czas biorą do poprawy,
Narzekać, lecz nierychło, poczniesz na złe sprawy.
Zegar bije, stworzenia na cię narzekają,
Na złość twoję żałobnie przed Bogiem stękają.
Zegar bije, słońce chce stanąć obrotami,
Miesiąc się przyodzieje w żałobę z gwiazdami.
Zegar bije, żołnierze ognistego koła
Pożarem cię obrócą w drobny proszek zgoła.
Zegar bije, powietrze straszy cię gromami,
Chce i prędkolotnemi skruszyć piorunami.
Zegar bije, morskie się biją nawałności,
Zatopią cię grzesznika w swojéj bezdenności.
Zegar bije, ziemia się trzęsie i topnieje,
Ludzki naród od strachu wielkiego truchleje.
Zegar bije, ostatnia już podobno tobie
Godzina wychodzi ta, jużże myśl o sobie.
Zegar bije, już wieczność, wieczność następuje,
Patrz, jakąć Bóg zapłatę za grzechy gotuje.
Zegar bije, obieraj albo w niebie gody,
Albo w piekle z czartami wiekuiste głody.
Amen.
Zmiłuj się, Boże, nade mną grzesznikiem, *
co w swéj dobroci nie pogardzasz nikim.
W Tobie mam samym tylko zaufanie, *
według Twojego miłosierdzia, Panie.
I według mnóstwa Twych Boskich litości *
zmiłuj się i zgładź moje nieprawości.
O więcéj żebrzę: okaż łaskę Twoją, *
oczyść mnie z grzechów, obmyj zbrodnię moją.
Już serce moje smutkiem napełnione *
czuje błąd i zna zbrodnie popełnione.
Zbrodnie okropne, co mnie pokrywają, *
wszędzie są za mną, wszędzie mnie ścigają.
Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem *
i Ciebie, Boga mego obraziłem.
W wyrokach Twoich luboś sprawiedliwy, *
karząc mnie jednak zawsześ litościwy.
Wiem oto dobrze, że już pierwéj byłem *
w grzechach znurzany, nim się narodziłem.
Żem był poczęty w grzechach, i zrodziła *
w grzechach mnie matka i w grzechach powiła.
Ale Ty, Boże, co tylko w cnotliwych *
sercach chcesz mieszkać zawsze sprawiedliwych;
Tyś mnie nauczył z dobroci Twéj świętéj, *
jak mam mądrości szukać niepojętéj.
Skrop mnie hyzopem, Panie dobroczynny *
i obmyj duszę, abym był niewinny.
Abym aniołom zrównał w niewinności *
i białość śniegu przewyższył w czystości.
Jeśli Twa dobroć wysłucha mnie, Panie, *
mieć będę serca ukontentowanie.
Skruszone długim smutkiem kości moje *
wnet odzyskają pierwszą żywość swoją.
Nie chciéj już na me występki spoglądać, *
które nie mogą, tylko gniewu żądać.
Nie patrz na zbrodnie, które popełniłem, *
zapomnij o tem, czem Cię obraziłem.
Ducha czystego racz we mnie utworzyć, *
i w sercu mojem gorliwość założyć.
Niech mnie ożywi Duch Twój i uzdrowi, *
niech miłość we mnie ku tobie odnowi.
Od twarzy Twojéj nie rzucaj mnie, Boże, *
łaska Twa owszem niech mi dopomoże.
Powstać z występków, niech z błędów ocala, *
Duch Twój ode mnie niech się nie oddala.
Pociecha Twoja, o którą Cię proszę, *
niechaj osłodzi smutek, który znoszę.
W mém utrapieniu niechaj słabość moją *
Duch Twój umacnia Boską mocą swoją.
Na drogi Twoje wprowadź mnie łaskawie, *
a mym przykładem to w niezbożnych sprawię:
22
Iż się poddawać będą sami siebie *
i dobrowolnie powracać do Ciebie.
Przeciwko Tobie, Boże mój, powstałem, *
o zemstę woła krew, którą przelałem.
Jeśli otrzymam winy darowanie, *
język mój wielbić Ciebie nie przestanie.
Otwórz już, Panie, usta me zamknięte, *
które bojaźnią Twą były przejęte;
A pienia moje rozniosą twą wszędzie *
chwałę, gdy język ogłaszać Cię będzie.
Całopaloną złożyłbym ofiarę, *
gdybyś jéj żądał za winę i karę;
Ale krwi zwierząt Twa świętość nie bierze, *
już Ci nie może dana być w ofierze.
Ofiara miła Tobie uczyniona *
jest skrucha duszy z pokorą złączona.
Serca w pokucie skruszone przyjmujesz, *
to jest, o Boże! Co tylko szacujesz.
Już mi więc, Panie, daruj grzesznikowi *
okaż i Twojemu łaskę synowi.
Miasto Twe wierne, Twa chwałą nadęte, *
wynieś w swych murach Jeruzalem święte.
Wtenczas Twój ołtarz będzie napełniony *
wielością zwierząt i krwią ich skropiony.
Wtenczas Ci złoży lud Twój sprawiedliwą, *
Tobie przyjemną ofiarę i żywą.
Amen.
Żegnam cię, mój świecie wesoły,
Już idę w śmiertelne popioły;
Rwie się życia przędza, śmierć mnie w grób zapędza,
Bije pierwsza godzina.
Żegnam was, rodzice kochani,
Znajomi, krewni i poddani:
Za łaskę dziękuję, z opieki kwituję,
Bije druga godzina.
Żegnam was, mili przyjaciele,
Mnie pod głaz czas grobowy ściele:
Już śmiertelne oczy sen wieczny zamroczy,
Bije trzecia godzina.
Żegnam was, królowie, książęta,
Cieszcie się w swém szczęściu, panięta:
Już służyć nie mogę, wybieram się w drogę,
Bije czwarta godzina.
Żegnam was, mitry i korony,
Czekajcie swoich rządców, trony:
Ja w progi grobowe zniżać muszę głowę,
Bije piąta godzina.
Żegnam was, pozostali słudzy,
Tak moi, jako téż i drudzy:
Idę w śmierci ślady, bez waszéj parady,
Bije szósta godzina.
Żegnam was, przepyszne pokoje,
Już w wasze nie wnijdę podwoje:
Już czas méj żałobie dał gabinet w grobie,
Bije siódma godzina.
Żegnam was, pozostałe stroje,
Już o was bynajmniéj nie stoję:
Mól będzie posłanie, robak kołdrą stanie,
Bije ósma godzina.
Żegnam was, wszystkie elementa,
Żywioły, powietrzne ptaszęta:
Już was nie obaczę, w dół grobowy skaczę,
Bije dziewiąta godzina.
Żegnam was, niebieskie planety,
Do swojéj dążyć muszę mety:
Innym przyświecajcie, mnie dokonać dajcie,
Bije dziesiąta godzina.
Żegnam was, najmilsze zabawy,
Wewnętrzne, powierzchowne sprawy:
Już nie wolno będzie, jeść, pić na urzędzie,
Bije jedenasta godzina.
Żegnam was godziny minione,
Momenta i dni upłynione:
Już zegar wychodzi, index nie zawodzi,
Do wiecznego spania śmierć duszę wygania,
Bije dwunasta godzina.
AMEN.
23
Towarzystwo Pieśni Nabożnej istnieje dla podtrzymania i upowszechnienia polskich tradycji śpiewaczych.
Co piątek od 19 śpiewa w bibliotece kościoła Wszystkich Świętych na warszawskim Grzybowie.
W repertuarze znajdują się pieśni nabożne zebrane przez xx Mioduszewskiego, Siedleckiego, Kellera.
24
1
TOWARZYSTWO PIEŚNI NABOŻNEJ
kontakt:
tel: 793 613 863
e-mail: piesni.nabozne@gmail.com