O wolności nauki
267
O WOLNOŚCI NAUKI*
„Nauka Polska" 1957. nr 3(19). str. 1 — 20
Uprawiając jakąkolwiek naukę, stawiamy pewne zagadnienia, szukamy ich
rozwiązania za pomocą takich lub innych metod, w efekcie tych poszukiwań
dochodzimy do własnego sądu w sprawie, której dane zagadnienie dotyczyło,
a wreszcie sąd ten, stanowiący rozwiązanie postawionego zagadnienia, podajemy
wraz z jego uzasadnieniem do publicznej wiadomości. Wolność uprawiania nauki
wymaga więc wolności we wszystkich tych czterech dziedzinach, wymaga, by
uprawiający naukę cieszył się wolnością wyboru zagadnień, wolnością wyboru
metody, czyli sposobu ich rozwiązywania, wolnością myśli i wolnością słowa.
W niniejszym artykule poddamy wszystkie te cztery rodzaje ,,wolności" ana-
lizie i rozważymy, w jakiej mierze każda z nich jest niezbędna dla pomyślnego
rozwoju nauki i w jakiej mierze ograniczenie tych wolności może być uspra-
wiedliwione innymi względami.
Zacznijmy od wolności słowa. Każda wypowiedź słowna jest pewnego rodzaju
czynem dowolnym. Wolność słowa jest więc wolnością pewnego rodzaju czynu.
Wolność czynu ma podwójne oblicze, pozytywne i negatywne. Człowiek ma
wolność czynu, gdy może robić to, co chce, i nie jest zmuszony do tego, by robił
to, czego nie chce. Tak więc i w wolności słowa wyróżnić trzeba będzie te dwie
strony. Człowiek ma wolność słowa, gdy może mówić, pisać, drukować to, co
chce, i nie jest zmuszony do tego, by mówił, pisał, drukował to, czego nie chce.
Ograniczenie wolności czynu może być spowodowane celowym działaniem
innych, którzy umyślnie tę wolność ograniczają, bądź może pochodzić od czyn-
ników od woli drugich niezależnych. Na przykład ograniczenie wolności słowa
mówionego może pochodzić od zakneblowania człowiekowi ust bądź mieć swe
ź
ródło w paraliżu, któremu uległ. Gdy mowa o wolności słowa, to ma się wy-
łącznie na myśli skrępowanie pochodzące od świadomego i celowego działania
innych ludzi. Tak więc będzie można powiedzieć, że człowiek cieszy się całkowicie
* Artykuł niniejszy jest rozszerzeniem szkicu, który pod tytułem „Co to jest wolność nauki"
ukazał się w „Życiu Nauki" (R. 1948, z. 6).
wolnością słowa, gdy inni swym celowym działaniem nie uniemożliwiają mu lub
nie utrudniają wypowiadania tego, co chce powiedzieć, ani nie przymuszają go do
wypowiadania tego, czego powiedzieć nie chce.
Ograniczenia wolności słowa można dokonać zarówno środkami fizycznymi,
jak i środkami natury moralnej. Można komuś dosłownie zatkać usta, można go
nie dopuścić do głosu na jakimś zebraniu, można odmówić mu przyjęcia jego
wypowiedzi do druku. Można jednak też, nie stosując żadnego z tych środków
fizycznego przymusu, nie kneblując nikomu ust ani nie stosując prewencyjnej
cenzury, odstraszyć ludzi od publikowania tego, co chcieliby głosić, obawą re-
presji, ogólnie mówiąc, obawą przykrych skutków, które pewna wypowiedź może
wygłaszającemu ją przynieść. Te przykre skutki nie muszą polegać na zastoso-
waniu więzienia, grzywny, na pozbawieniu kogoś posady lub tp. Mogą one po-
legać na ujemnym sądzie opinii publicznej, całego społeczeństwa lub pewnego
jego odłamu, z którym się liczymy.
Do tej pory mówiliśmy o negatywnym ograniczeniu wolności słowa, o odbie-
raniu możności lub utrudnianiu wypowiadania tego, co się chce powiedzieć. Ale
również pozytywne ograniczanie wolności słowa, to znaczy przymuszanie czło-
wieka do tego, by mówił to, czego powiedzieć nie chce, jest możliwe. Stoją tu do
dyspozycji wszystkie środki, którymi można na człowieku wymusić czyn. Naj-
prostsza metoda polega na postawieniu człowieka w sytuacji, w której wiadomo,
ż
e każda odpowiedź na pewne pytanie, prócz jednej, wywołać może represje.
Odmowa odpowiedzi sugeruje wtedy, że zainterpelowany chciałby dać taką
odpowiedź, za którą obawia się przykrych skutków, odmowa odpowiedzi jest
więc też pośrednio odpowiedzią, i to taką, której skutki byłyby dla zapytanego
bolesne.
Zapytajmy teraz, czy tak szeroko pojęta całkowita wolność słowa jest istot-
nym składnikiem wolności nauki. Negatywna odpowiedź na to pytanie narzuca
się od razu. Wolność nauki nie wymaga wolności słowa dla każdego głupstwa,
lecz wymaga ona tylko wolności słowa naukowego. Sama nauka stwarza organy,
które krępują całkowitą wolność słowa i dopuszczają do głosu tylko taką wypo-
wiedź, która czyni zadość wymaganiom niezbędnym na to, by zasłużyła sobie
na miano wypowiedzi naukowej.
Warto może poświęcić więcej uwagi tym wymaganiom, warto zdać sobie
sprawę z tego, jaki jest sens tak często i tak zdawkowo szafowanego miana ,,nau-
kowości".
Aby wypowiedź jakaś zasługiwała na miano wypowiedzi naukowej i tym
samym miała prawo w imię hasła wolności nauki domagać się wysłuchania, winna
czynić zadość czworakiego rodzaju wymaganiom.
1. Pierwsze z tych wymagań dotyczy samej treści tej wypowiedzi. Wypo-
wiedź roszcząca sobie pretensję do nazwy wypowiedzi naukowej musi dotyczyć
takich spraw, którymi jakaś nauka się zajmuje, a nie takich, które dla każdej nauki
są obojętne. (Zagadnienie, czy istnieją w ogóle takie sprawy, które żadnej nauki
268
O wolności nauki
O wolności nauki
269
nie interesują, jest może sporne. Poświęcimy mu nieco uwagi w innym miejscu,
tego artykułu, tutaj w spór ten nie będziemy się wdawać). Ponadto treść wypo-
wiedzi domagającej się publikacji musi wzbogacać naukę w sposób istotny. Ta-
kim istotnym wzbogaceniem jest każde niebanalne, to znaczy niezbyt łatwo z po-
siadanej już wiedzy dające się wyprowadzić twierdzenie, jest nowy dowód twier-
dzenia już dawniej w sposób pewny dowiedzionego, jest umocnienie uzasad-
nienia dla twierdzenia posiadającego tylko częściowe, a więc niepewne uzasad-
nienie. Wzbogaceniem nauki jest też uściślenie twierdzeń znanych, jest nim
również nowe ich usystematyzowanie. Wzbogaceniem nauki rnoże też być nie-
kiedy postawienie pewnego zagadnienia lub jego precyzacja. Lista ta na pewno
nie jest jeszcze wyczerpująca.
2.
Aby jakaś wypowiedź zasługiwała na miano wypowiedzi naukowej, musi
być z należytą ścisłością sformułowana. Poszczególne zdania muszą stwierdzać
w języku, w którym są sformułowane, określone stany rzeczy i nie mogą być
ogólnikowymi wynurzeniami, które niczego określonego nie stwierdzają. Ścisłość
wypowiedzi wymaga też należytej kompozycji całości, wymaga treściowego upo-
rządkowania składających się na nią poszczególnych zdań.
3.
Po trzecie, wypowiedź jakaś zasługuje na miano wypowiedzi naukowej
tylko wtedy, gdy wyraża się w niej racjonalna postawa tego, który ją wygłasza.
Racjonalna postawa polega zaś na tym, że stanowczość, z jaką się wygłasza swe
twierdzenia, jest dostosowana do stopnia ich uzasadnienia. Kto twierdzenia słabo
uzasadnione lub, co gorsza, nieuzasadnione wcale wygłasza z emfazą jako niewzru-
szone prawdy, ten nie zajmuje względem swych twierdzeń racjonalnej postawy.
Warto w tym kontekście — ze względu na to, o czym później będzie mowa —
zwrócić uwagę na to, że istnieją dwa zasadniczo odmienne sposoby uzasadniania
twierdzeń: uzasadnianie całkowite i uzasadnianie częściowe. Całkowicie uza-
sadnione są, po pierwsze, te twierdzenia, które w samym znaczeniu składających
się na nie wyrażeń znajdują gwarancję swej prawdziwości. Twierdzenie, że cen-
tymetr jest 1/100 częścią metra, jest przykładem twierdzenia, którego prawdzi-
wość jest zagwarantowana przez sam sens wyrazów. Twierdzenia takie nazywa-
my twierdzeniami definicyjnymi. Całkowicie uzasadnione są nadto twierdzenia,
które z twierdzeń posiadających już uzasadnienie całkowite są wyprowadzane
w drodze logicznej dedukcji, a więc w sposób, który zawsze od prawdziwych
przesłanek prowadzi do prawdziwych wniosków. O twierdzeniach takich mó-
wimy, że posiadają one dowód. Twierdzenia definicyjne i twierdzenia mające
dowód są jedynymi twierdzeniami całkowicie uzasadnionymi i tylko te twier-
dzenia mogą przy racjonalnej postawie być uznawane z całą stanowczością za
twierdzenia nieodwołalne.
Jeżeli dla pewnego twierdzenia nie mamy dowodu jego prawdziwości, ale nie
posiadamy też dowodu jego fałszywości, mimo że przeprowadziliśmy zabieg
poznawczy, od którego z pewnym prawdopodobieństwem można było oczeki-
wać, że gdyby to twierdzenie było fałszywe, to zabieg ten byłby dowodu jego
fałszywości dostarczył, wówczas mówimy, że twierdzenie to posiada częściowe
tylko uzasadnienie. Gdy na przykład jakieś twierdzenie ogólne, głoszące, że
wszystkie A są B, dla którego prawdziwości ani fałszywości nie mamy dowodu,
przyjmujemy na tej tylko podstawie, że wszystkie dotąd zbadane A były B (cho-
ciaż nie wiemy, czy zbadane zostały wszystkie w ogóle A), to uzasadniamy je
tylko częściowo. Badanie bowiem poszczególnych egzemplarzy gatunku A jest
zabiegiem poznawczym, który — gdyby to twierdzenie było fałszywe — mógł
nas z pewnym prawdopodobieństwem naprowadzić na takie A, które nie jest B,
a tym samym dostarczyć dowodu fałszywości tego twierdzenia, a jednak dowodu
tego nie dostarczył. Im większa byłaby przy tym liczba zbadanych wypadków
naszego ogólnego prawa, tym bardziej byłoby — przy założeniu, że prawo to
jest fałszywe — prawdopodobne, że natrafilibyśmy na wypadek z nim niezgodny,
i tym lepiej byłoby to prawo ogólne uzasadnione, gdybyśmy na taki niezgodny
z nim wypadek nie natrafili. Ogólnie można powiedzieć, że jakieś twierdzenie
jest częściowo tym lepiej uzasadnione, im bardziej — przy założeniu fałszywości
tego twierdzenia — jest prawdopodobne, że zabieg poznawczy, na którym je
opieramy, dostarczyłby nam dowodu jego fałszywości. Innymi słowy, twierdzenie
jakieś posiada tym lepsze uzasadnienie częściowe, im bardziej skrupulatne, ale
bezskuteczne były poszukiwania dowodu jego fałszywości, albo — innymi słowy —
im bardziej bezlitosne były próby, którym się ostało.
Otóż racjonalna postawa wobec przyjmowanych twierdzeń wymaga tego, aby
stanowczość, z jaką je głosimy, stanowczość dająca się mierzyć wielkością ryzyka,
które w imię tych twierdzeń gotowi jesteśmy wziąć na siebie, była proporcjo-
nalna do stopnia ich uzasadnienia. Znaczy to, że im bardziej surowe i bezlitosne
były próby, którym dane twierdzenie poddawaliśmy i wobec których się ono
ostało, tym bardziej stanowczo wolno nam je przyjmować. Rzecz ma się tu po-
dobnie jak przy wbijaniu gwoździa w ścianę. Zanim mu zaufamy i zanim za-
wiesimy na nim jakiś ciężki przedmiot, próbujemy go wyrwać ze ściany. Im
bardziej gwałtownym szarpaniom gwóźdź się ostał, z tym większą ufnością mo-
ż
emy oczekiwać, że wytrzyma przyszłe obciążenie. Racjonalna postawa wobec
głoszonych twierdzeń nie wymaga więc tego, by twierdzenia te były dobrze uza-
sadnione. Wymaga tylko tego, aby je podawać ze skromnością odpowiadającą
stopniowi ich uzasadnienia. Takiej racjonalnej postawy wymaga naukowa cenzura
od wygłaszania twierdzeń, aby je uznać za godne opublikowania, niekoniecznie
zaś tego, by były one bardzo dobrze uzasadnione. Wypróbowanie jakiegoś leku
na 10 pacjentach z wynikiem pomyślnym nie jest dobrym uzasadnieniem dla
twierdzenia, że lek ten będzie i w przyszłości dawał pomyślne wyniki. Mimo to
czasopismo lekarskie ogłosi komunikat zawierający przypuszczenie, że lek ten
może jest skuteczny, jeśli będzie to przypuszczenie wypowiadał z wszelkimi za-
strzeżeniami, jakie słabość jego uzasadnienia dyktuje.
4. Czwartym warunkiem naukowości jakiejś wypowiedzi jest, by nie zdra-
dzała ona ignorancji autora w tej dziedzinie nauki, do której ta wypowiedź należy.
270
O wolności nauki
O wolności nauki
271
Oto są te cztery warunki, jakim wypowiedź winna czynić zadość, aby ją uznać
za wypowiedź naukową. Wolność słowa dla wypowiedzi czyniących zadość wyżej
wymienionym wymaganiom, a nie wolność słowa dla jakichkolwiek wypowie-
dzi jest niezbędnym składnikiem wolności nauki.
Wolność słowa naukowego jest niezbędnym warunkiem pomyślnego roz-
woju nauki, a jej skrępowanie przynosi nauce szkodę, tym większą, im bardziej
poznawczo doniosłe są wyniki badań, których nie dopuszczono do publikacji.
Nauka jest bowiem dziełem współpracy wielu ludzi, w której wyniki osiągnięte
przez jednych badaczy, a udostępnione innym stają się punktem wyjścia dla
dalszych badań, posuwających naprzód dzieło poznania ludzkiego. Niedopusz-
czenie do głosu kogokolwiek, kto ma jakiś wynik naukowy do zakomunikowania, zu-
boża społeczny organizm nauki o ten wynik i nie pozwala mu odegrać w rozwoju
nauki tej roli, jaką by mógł odegrać, gdyby dotarł do powszechnej wiadomości.
Odebranie głosu uczonym pewnego narodu — jak to się działo u nas w czasie
okupacji — wyłącza ich udział w budowaniu gmachu nauki będącego dziełem
całej ludzkości i zmniejsza twórczy potencjał nauki. Przyznanie głosu tylko zwo-
lennikom pewnego kierunku myśli, a odebranie go jego przeciwnikom również
zmniejsza twórczy potencjał nauki, sprzyja jednostronności i dogmatyczności,
a szkodzi pochodowi ludzkości ku prawdzie. Odebranie głosu któremukolwiek
naukowcowi odbiera mu niejednokrotnie chęć do pracy, gdyż perspektywa opu-
blikowania własnych badań jest potężnym bodźcem w pracy naukowej. Z tych,
a zapewne też z licznych innych względów, które pominąłem, każdy, komu drogi
jest postęp nauki, winien walczyć o zapewnienie wolności słowa naukowego
każdemu, bez względu na jego narodowość, przynależność klasową czy też wy-
znawane przez niego poglądy, o ile są to istotnie poglądy zasługujące na nazwę
naukowych.
Choć jednak wolność słowa naukowego jest niezbędnym warunkiem pomyśl-
nego rozwoju nauki, to jednak postulat wolności słowa naukowego może stanąć
w konflikcie z innymi wartościami. Postulat wolności słowa naukowego może
na przykład stanąć w konflikcie z interesem pewnych jednostek lub ugrupowań
społecznych. Tajemnica patentowa, tajemnica wojskowa, tajemnica państwowa
stanowią przykłady ograniczania wolności słowa naukowego w interesie posia-
dacza patentu, w interesie obronności kraju, w interesie dobra państwa. Zwią-
zane ze sprawą tajemnicy patentowej moralne prawo badacza naukowego do
sprzedawania swego odkrycia pewnym jednostkom i wyłączania ogółu ludzi od
dobrodziejstw z odkrycia tego wynikających — jest sprawą sporną. Nikt jednak,
kto posiada tzw. sumienie obywatelskie czy patriotyczne, nie będzie protestował
przeciwko ograniczaniu wolności słowa naukowego w imię interesu obronności
swego kraju. Wypada jednak zauważyć, że względu na obronność państwa czy
inny interes państwowy, którym można usprawiedliwiać ograniczanie wolności
naukowego słowa, nie należy nadużywać. Szkoda bowiem, jaką ponosi nie tylko
nauka, ale również interes prostego człowieka, spowodowana zatajeniem pew-
nych osiągnięć naukowych, może być większa niż szkoda, jaką rzekomo ponosi
państwo przez ich ujawnianie. Zakaz publicznego udostępniania planów miast
jest przykładem przesadnego ograniczania wolności publikacji w imię rzekomego
interesu państwa. Nasze pracownie chemiczne, fizyczne i inne mogłyby przy-
toczyć wiele przykładów uznawania przez nadmiar ostrożności za ściśle w imię
interesu państwowego tajne pewnych wyników badań, których opublikowanie
ż
adnej szkody by nie wyrządziło.
Szczególnie przykre są dla nauki wypadki, w których nie pozwala się na ogła-
szanie pewnych wyników naukowych ze względu na to, że ogłoszenie ich mo-
głoby mieć niepożądane następstwa dla linii politycznej czynników rządzących.
Nauka może się przeciwstawiać realizowaniu aktualnej linii politycznej czynni-
ków rządzących w różny sposób. Może ona, po pierwsze, nie tangując bynaj-
mniej ostatecznych celów, do których czynniki te zmierzają, wykazywać, że środki,
jakie dla urzeczywistnienia tych celów zostały przez nie obrane, są obrane nie-
właściwie, gdyż bądź nie są one dla osiągnięcia tych celów skuteczne, bądź też
mają uboczne skutki niepożądane, których wartość ujemna przewyższa wartość
dodatnią realizacji tych celów. Owa krytyka poczynań czynników rządzących,
przeprowadzona z punktu widzenia właściwego doboru środków do wytkniętych
celów, może się kierować przeciwko konkretnym poczynaniom lub zamierze-
niom, może jednak mieć także charakter zasadniczy. Bywa bowiem niekiedy tak,
ż
e czynniki rządzące opierają się w swych konkretnych poczynaniach na pewnej
ogólnej teorii, której zastosowaniami są ich konkretne decyzje. Krytyka naukowa
może zwracać się nie przeciw owym konkretnym decyzjom, lecz przeciw ogólnej
teorii, z której je wywnioskowano. Negując naczelne przesłanki tych decyzji wy-
kazuje taka krytyka co najmniej ich bezzasadność.
Ale jeszcze w inny sposób może ogłaszanie wyników prac naukowych prze-
szkadzać czynnikom rządzącym w realizacji ich politycznej linii. Może to miano-
wicie czynić przez niepożądany dla czynników rządzących efekt propagandowy
podania do publicznej wiadomości pewnych wyników badań. Wyniki badań
historycznych, socjograficznych i innych mogą mianowicie odsłaniać fakty,
które np. podkopują autorytet czynników rządzących w społeczeństwie. Mogą
one, ogólnie mówiąc, budzić w społeczeństwie sympatie lub antypatie idące
w niepożądanym przez będących u władzy kierunku.
Jeżeli jest rzeczywista kolizja pomiędzy realizacją wolności słowa naukowego
a realizacją celów, którym służy polityka rządzących, to oczywiście każdy, któremu
cele te są droższe niż pełny rozwój nauki, uzna za słuszne ograniczenie wolności
słowa naukowego. Ale realizacja celów to nie to samo, co linia polityczna, tzn. kon-
kretne poczynania, które ku urzeczywistnieniu tych celów zmierzają. Komu te
cele są drogie, temu powinno zależeć na znalezieniu właściwych środków dla
ich osiągnięcia; nie powinien więc tłumić rzetelnej naukowej dyskusji nad tym,
która droga jest dla osiągnięcia owych celów właściwa. Tym samym rzetelna
dyskusja nad słusznością teorii, która kieruje aktualną polityką, powinna się
272
O wolności nauki
O wolności nauki
273
cieszyć całkowitą swobodą u tych, którym naprawdę zależy na osiągnięciu osta-
tecznych celów, w imię których się tę politykę prowadzi. Byliśmy świadkami
tłumienia wszelkiej dyskusji nie tylko nad tym, czy polityka czynników rządzących
obiera w konkretnych wypadkach właściwe środki dla osiągnięcia jej najwyższych
celów, lecz nawet tłumienia dyskusji nad słusznością ogólnej teorii, która leży
u podstaw poczynań naszych polityków. Tłumienia tej dyskusji nie da się uspra-
wiedliwić troską o znalezienie najwłaściwszej drogi dla osiągnięcia celów przy-
ś
wiecających naszej linii politycznej. Może jednak znajduje swe usprawiedliwienie
w demobilizacyjnym efekcie propagandowym, jaki dyskusja ta mogłaby za sobą
pociągnąć.
Przejdźmy więc do rozpatrzenia sprawy ujemnego efektu propagandowego,
jaki dyskusja naukowa i ogłaszanie pewnych wyników badań mogą mieć dla
aktualnej polityki. Ktokolwiek jakąś politykę w społeczeństwie prowadzi, ten
będzie ją mógł prowadzić tym skuteczniej, im większym poparciem będzie się
ta polityka cieszyła w społeczeństwie. Ujawnianie pewnych faktów, podawanie
w wątpliwość skuteczności pewnych poczynań może niewątpliwie poparcie to
osłabić. Czy z tego wynika, że należy w interesie owej polityki fakty owe taić,
a wątpliwości tych nie dopuszczać do głosu? Może by należało dać odpowiedź
twierdzącą na to pytanie, gdyby zamknięcie oficjalnej drogi dla ujawnienia tych
faktów i owych głosów krytyki było skutecznym środkiem niedopuszczenia ich
do wiadomości ogółu. Fakty te i te głosy krytyki, nie mogąc dotrzeć do wiadomości
ogółu drogą oficjalną, dotrą jednak do niej, i to w formie wyolbrzymionej i prze-
sadzonej, drogą poczty pantoflowej, przy poparciu metod, jakimi dysponuje
propaganda oponentów politycznych lub zgoła wrogów. Ujemny efekt takiej
szeptanej propagandy, której przesadzie i wypaczeniom trudno się przeciwstawić,
będzie dla pozyskania sobie społeczeństwa bardziej szkodliwy niż otwarte mówie-
nie o rzeczach niemiłych. Politycy mówiący otwarcie nawet o tym, co nie jest
im na rękę, zyskują zaufanie społeczeństwa dla swej prawdomówności, a to jest
niesłychanie silny atut dla pozyskania sobie jego poparcia. Politycy starający się
ukryć niemile sobie prawdy, nie ukryją ich w większości wypadków, lecz tracą
przez to zaufanie społeczeństwa do swej szczerości i prawdomówności, bez którego
na poparcie społeczeństwa nie mogą liczyć. Zatajanie niemiłych prawd po prostu
się nie opłaca. Czynniki rządzące w Polsce zdobyły sobie w październiku 1956
poparcie społeczeństwa w znacznej mierze dzięki temu, że zaczęły mówić otwarcie
prawdę, nawet gdy była ona dla nich niemiła, i innym pozwoliły taką prawdę
mówić, o ile tylko była ona z interesem państwowym zgodna i o ile była istotnie
prawdą opartą na rzetelnych podstawach.
Z rozważań tych wynika, jak się zdaje, że ograniczanie swobody słowa naukowe-
go w imię ochrony aktualnej linii politycznej czynników sprawujących władzę
w państwie ani nie przyczynia się do znalezienia właściwej drogi dla urzeczywis-
tnienia ostatecznych celów tej polityki, ani też nie przyczynia się do uzyskania
dla niej poparcia w społeczeństwie.
Domagając się wolności słowa dla nauki nie domagamy się zniesienia wszelkiej
cenzury dla prac naukowych, przeciwnie, uważamy za konieczne, by wypowiedzi
pragnące ukazać się w ramach publikacji naukowych były poddawane ocenie
z punktu widzenia tych czterech kryteriów naukowości, które wyżej zostały wy-
mienione, jak również z punktu widzenia istotnych interesów państwa. Cenzurę
taką sprawować mogą tylko ludzie nauki, kompetentni w dziedzinie, do której
należy oceniana praca. Muszą to być jednak tacy ludzie, którzy swej cenzorskiej
władzy nie nadużywają dla forytowania pewnych doktryn, teorii czy poglądów,
lecz którzy dają gwarancję pełnej bezstronności. Muszą to też być ludzie, którym
interes publiczny nie jest obojętny i którzy potrafią ograniczyć wolność słowa
naukowego, jeśli ta wolność mogłaby wyrządzić interesowi publicznemu szkodę,
lecz którzy dają gwarancję, że ograniczenia tego nie nadużyją i potrafią we
właściwy sposób ocenić, kiedy ograniczenia tego interes publiczny naprawdę
wymaga.
II
Zajmijmy się z kolei wolnością myśli. Nie jest to wolność tego samego ro-
dzaju, co wolność słowa, tzn. nie polega ona na tym, że się może myśleć, tzn.
wierzyć lub nie wierzyć, uznawać coś za prawdę lub odrzucać jako fałsz, zależnie
od swej woli. Sądy, które wydajemy, czyli nasze przekonania, są zawsze zależne
od siły argumentów, od świadectwa doświadczenia i pamięci i od wielu innych
czynników, a nie od naszej woli.
Wolność myśli polega przede wszystkim na tym, że się ma prawo i że się potrafi
wierzyć we wszystko i tylko to, za czym rzeczowe argumenty przemawiają, i nie ma się
obowiązku ani konieczności wierzyć w cokolwiek, co nie jest racjonalnymi argumentami
poparte, a tym bardziej w coś, przeciw czemu argumenty takie przemawiają. Dekla-
rowanie obowiązku przyjmowania pewnych twierdzeń bez względu na ich uza-
sadnienie nazywa się dogmatyzmem normatywnym, twierdzenia zaś, co do których
głosi się ten obowiązek, nazywają się twierdzeniami ogłoszonymi za dogmaty
Dogmatyzm normatywny odmawia człowiekowi prawa do urabiania swych po-
glądów na drodze racjonalnej, a tym samym stanowi zakaz uprawiania nauki
na tym odcinku, którego jego nakazy i zakazy dotyczą. Dogmatyzm normatywny
ogranicza wolność myśli w sensie moralno-prawnym. W sensie faktycznym nie
ogranicza wolności myśli bezpośrednio, tzn. jego nakazy nie wystarczają same w
sobie do wywoływania nakazanych przekonań niezależnie od racjonalnego ich
uzasadnienia, a nawet wbrew niemu. Sankcje karne związane z tym dogmatyzmem
ograniczają jednak wolność ujawniania w słowach przekonań z nakazami tymi
niezgodnych, a więc ograniczają wolność słowa. Ograniczenie tej wolności wywołuje
powszechne wypowiadanie poglądów nakazanych, to zaś z kolei działa sugestywnie
i wywołuje przekonanie o ich słuszności. Dogmatyzm normatywny
18 Język l poznanie
274
O wolności nauki
275
stosuje też inne pozaracjonalne środki wywoływania przekonań, czyli inne środki
propagandy.
Dogmatyzm normatywny może występować w postaci jawnej i zamaskowanej.
Zamaskowany dogmatyzm normatywny nie ogłasza oficjalnie swoich nakazów
i zakazów, stosuje jednak represje wobec ujawniania niewiary w pewne twier-
dzenia. Kryptodogmatyzm jest współczesną postacią dogmatyzmu normatywnego.
Od dogmatyzmu normatywnego odróżnić należy dogmatyzm metodologiczny,
polegający na uznawaniu pewnych twierdzeń nie posiadających racjonalnego
uzasadnienia w ogóle lub też na przypisywaniu pewnym twierdzeniom wyższej
rangi poznawczej, niż na to sposób ich uzasadnienia pozwala. Ta druga odmiana
metodologicznego dogmatyzmu posiada dzisiaj dla nas większą aktualność,
nią też bliżej się obecnie zajmiemy.
Mówiliśmy już o tym, że istnieją dwa sposoby uzasadniania twierdzeń, uzasad-
nianie całkowite i uzasadnianie częściowe. Całkowicie uzasadnione są tylko
twierdzenia definicyjne i twierdzenia posiadające dedukcyjny dowód. Tylko
twierdzenia uzasadnione całkowicie można przy zachowaniu postawy racjonalnej
traktować jako prawdy ostateczne i pod żadnym warunkiem nieodwołalne. Nie-
zgodność jakiegokolwiek twierdzenia z twierdzeniem posiadającym uzasadnienie
całkowite wolno uważać za pewny dowód fałszywości tego pierwszego. Twierdzenia
uzasadnione częściowo są to twierdzenia, dla których prawdziwości i fałszywości
nie mamy dowodu pewnego i które przyjmujemy na tej podstawie, że — mimo
skrzętnych poszukiwań dowodu ich fałszywości — dowodu takiego nie udało się
dotąd znaleźć. _Przy racjonalnej postawie, twierdzeń częściowo uzasadnionych nie
wolno
traktować
jako
prawd
ostatecznych,
pod
ż
adnym
warunkiem
nieodwoływalnych. Przeciwnie, twierdzenia mające tylko częściowe uzasadnienie
nakazuje postawa racjonalna traktować jako prowizoria, które może kiedyś trzeba
będzie odwołać, jeśli dalsze poszukiwania dostarczą dowodu ich fałszywości.
Otóż dogmatyzm metodologiczny w naszych czasach przejawia się najczęściej
w tej postaci, że się twierdzenia posiadające tylko częściowe, choć dosyć silne
uzasadnienia traktuje jako prawdy ostateczne i nieodwoływalne, i że się samą nie-
zgodność pewnych poglądów z tymi twierdzeniami uznaje za wystarczającą
podstawę do ich odrzucenia.
W dyskusjach prowadzonych u nas napiętnowanie przez wyznawcę tezy
materialistycznej pewnego poglądu mianem idealizmu uważano za równo-
znaczne z dowodem jego fałszywości. Pewien autor, któremu wytknięto taki
sposób argumentowania, zareplikował, że postępując w taki sposób, tzn. odrzu-
cając pewien pogląd na tej tylko podstawie, że przeczy on wyznawanej przez niego
tezie materialistycznej, postępuje tak samo, jak postępuje matematyk, który
niezgodność jakiegoś zdania z pewnym już dawniej udowodnionym twierdzeniem
uważa za dowód fałszywości tego zdania.
Replika ta świadczy o tym, że ów autor na równi traktuje twierdzenia matema-
tyki, które posiadają całkowite uzasadnienie i przeto są twierdzeniami nieodwo-
łałnymi, z tezą materialistyczną, która posiada co najwyżej takie uzasadnienie,
jak najlepiej ugruntowane, rzeczowe twierdzenia nauk przyrodniczych. Prawa
nauk przyrodniczych, o ile są twierdzeniami rzeczowymi, a nie twierdzeniami
definicyjnymi, posiadają jednak tylko częściowe uzasadnienie, polegające na tym,
ż
e wszystkie dotąd wyprowadzone z nich wnioski okazały się prawdziwe, co jeszcze
nie wyklucza, że w przyszłości pojawi się fakt jakiś, który prawom tym zaprzeczy.
Historia nauk przyrodniczych zna liczne wypadki, że prawa na podstawie dotych-
czasowych poszukiwań znakomicie potwierdzone, okazały się w świetle badań
późniejszych twierdzeniami fałszywymi. Dość choćby wspomnieć o prawie
niezmienności pierwiastków, które jeszcze w moich czasach szkolnych zaliczano
do najpewniejszych praw przyrody, a które wobec późniejszych odkryć uznane
zostało za fałszywe. Ten sam los spotkał prawo niezmienności masy. Gdyby
przyrodnicy postępowali tak, jak wspomniany autor wyznający tezę materialis-
tyczną, i z góry uważali niezgodność jakiegokolwiek zdania z przyjmowanymi
przez nich prawami za dowód fałszywości tego zdania, trwaliby przy tych prawach
dalej mimo przeciwstawiających się im faktów, mówiąc „tym gorzej dla faktów".
Ale przyrodnicy wiedzieli, że swych praw, nawet tych najlepiej ugruntowanych,
nie mają prawa traktować na równi z twierdzeniami matematyki, jako prawd
ostatecznych i pod żadnym warunkiem nieodwołalnych, i niezgodności jakich-
kolwiek zdań z tymi prawami nie mają prawa uważać za dowód ich fałszywości.
Teza materialistyczna nie jest lepiej uzasadniona od najlepiej ugruntowanych
praw przyrody. Nie ma ona uzasadnienia całkowitego i nie wolno jej traktować
jak prawdy ostatecznej i nieodwoływalnej. Dlatego też nie wolno a limine odrzucać
każdego niezgodnego z materializmem poglądu na tej tylko podstawie, że się z
materializmem nie zgadza, lub innymi słowy dlatego, że jest poglądem idea-
listycznym. Racjonalna postawa wymaga rozważenia siły uzasadnienia każdego
niezgodnego z materializmem poglądu, wymaga rozważenia, czy ostoi się on
wobec wszystkich poznanych dotąd faktów, i uprawnia do odrzucenia tego poglądu
tylko wtedy, gdy okaże się on gorzej uzasadniony niż teza materialistyczna. Odrzu-
canie przez wyznawcę tezy materialistycznej jakiegokolwiek poglądu na tej tylko
podstawie, że jest to pogląd idealistyczny, z tezą materialistyczną niezgodny,
jest przejawem dogmatyzmu hamującego postęp nauki.
Najbardziej jaskrawa postać metodologicznego dogmatyzmu polega na trzymaniu
się pewnych poglądów mimo wystarczających racji do ich odrzucenia. Tę postać
dogmatyzmu metodologicznego można, przy pewnym rozumieniu tego terminu,
nazwać doktrynerstwem. Doktrynerstwo przyjmuje szczególnie przykrą postać,,
gdy występuje ono u ludzi, którym pewna teza czy też teoria służy jako przes-
łanka w działaniu zmierzającym do pewnego celu. Jeśli ludzie ci tezy owej trzymają
się po doktrynersku, to będą się nią w swym działaniu kierować nadal, mimo że
praktyka będzie wykazywać, iż działanie kierowane tą tezą okazuje się dla osiąg-
nięcia zamierzonego celu nieskuteczne. Ludzie ci stosować będą maksymę fiat
doctrina, pereat mundus.
276
O wolności nauki
O wolności nauki
277
Dogmatyzm metodologiczny realizuje to, co dogmatyzm normatywny naka-
zuje. Przyjmuje on bądź pewne twierdzenia, mimo że nie posiadają one wcale
racjonalnego uzasadnienia, bądź też przyjmuje je jako twierdzenia nieodwołalne,
mimo że z powodu braku uzasadnienia całkowitego na to nie zasługują, zamiast
traktować je jako prowizoria i nie tylko zachować gotowość do ich odwołania,
gdy przemawiające przeciw nim fakty i argumenty same się pojawią, lecz co
więcej, faktów takich i argumentów uporczywie samemu szukać. Tylko taka
postawa wobec twierdzeń częściowo tylko uzasadnionych jest postawą racjonalną.
Dogmatyk metodologiczny przyjmuje postawę irracjonalną, a więc nie uprawia
nauki.
III
Z kolei kilka słów o wolności wyboru metody. Znane są z historii nauki zakusy
zmierzające ku jej ograniczeniu. Ograniczenia tego dokonywały np. w staro-
ż
ytności uprzedzenia do eksperymentów, jako do dzieła niegodnego wolnego
człowieka. W imię przepisów religijnych zakazywano przez długie wieki prze-
prowadzania dla celów badawczych sekcji zwłok. Potępiamy dzisiaj dokony-
wanie dla celów badawczych ryzykownych eksperymentów na ludziach bez ich
zgody.
Wspomniane wyżej ograniczenia swobody metody badań naukowych dyk-
towane były przez pewne oceny obyczajowo-moralne. Ograniczenia te uznamy
za słuszne, o ile solidaryzujemy się z tymi ocenami, za niesłuszne uznamy te
ograniczenia wolności metod badania, które wynikają z ocen moralnych nam
obcych.
Ale ograniczenia swobody wyboru metod badania, uzasadniane ocenami
moralno-obyczajowymi, nie są liczne i niezbyt dla nauki groźne. O wiele groź-
niejsze mogą być ograniczenia wyboru metody badania podnoszone w imię
obrony ich naukowego charakteru. Niebezpieczna dla rozwoju nauki jest mia-
nowicie pewna monopolizacja pewnych metod jako jedynie naukowych. Dotyczy
to szczególnie metod osobliwego rodzaju. Wyjaśnimy na przykładzie, o jakiego
rodzaju metody nam idzie: można by mówić o demokrytowskiej metodzie ba-
dania zjawisk przyrody, polegającej na tym, że się wszelkie zjawiska makrokos-
mosu sprowadza do pewnych zjawisk rozgrywających się w świecie atomów,
traktując pierwsze jako epifenomeny drugich. Można by mówić o huyghensow-
skiej metodzie wyjaśniania wszelkich zjawisk świetlnych w oparciu o założenie,
ż
e u podstaw każdego z nich leży pewien proces falowy. Chodzi tu, ogólnie mówiąc,
o metody polegające na tym, że się zjawiska pewnej dziedziny wyjaśnia w oparciu
o założenie, iż każde z tych zjawisk jest uwarunkowane w sposób wystarczający
przez jakieś zjawisko z jakiejś innej dziedziny.
Do tego typu metod należy też tzw. metoda historycznego materializmu.
Opiera się ona na ogólnej zasadzie, iż każde zjawisko z tzw. nadbudowy jest
w sposób wystarczający uwarunkowane przez jakieś zjawisko z tzw. bazy, i polega
na tym, że się wyjaśnienia każdego zjawiska z dziedziny nadbudowy szuka
w dziedzinie materialnej bazy.
Zalecanie tej czy innej metody, która wielokrotnie zdała pomyślnie egzamin,
nie jest jeszcze ograniczaniem swobody wyboru metody badania. Zalecanie
bowiem, to jeszcze nie nakaz stosowania tej tylko metody i nie zakaz stosowania
metod innych. Ograniczanie swobody wyboru metody nastąpi jednak wtedy,
gdy się tej jednej metodzie przyzna monopol i te jedną tylko metodę uzna za na-
ukową metodę wyjaśniania zjawisk pewnej dziedziny.
Monopolizacja metody wyjaśniania zjawisk opierającej się na założeniu pew-
nego twierdzenia ogólnego jest równoważna podniesieniu tego twierdzenia do
rzędu twierdzeń absolutnie nieodwołalnych. Ale przecież to twierdzenie ogólne,
które leży u podstaw owej metody wyjaśniania, ma swoją sankcję jedynie w tym,
ż
e zdało ono pomyślny egzamin przy wyjaśnianiu zjawisk dotąd poznanych.
Nie daje to gwarancji, że w przyszłości pojawić się nie mogą zjawiska, dla których
wyjaśnienia zasada ta nie okaże się wystarczająca. Huyghensowska metoda wy-
jaśniania zjawisk świetlnych założeniem, że u podstaw każdego z nich leży pe-
wien proces falowy, przez długi czas wystarczała dla wyjaśniania napotykanych
zjawisk z dziedziny promieniowania. Mogła się też zjawić pokusa, by uznać ją
za jedyną naukową metodę wyjaśniania faktów z tej dziedziny. Z biegiem czasu
napotykano jednak zjawiska, którym ta metoda sprostać nie umiała.
Kto pewną metodę wyjaśniania zjawisk, opartą na pewnym twierdzeniu,
które swą sankcję logiczną znajduje tylko w tym, że dotychczas nie napotkano
zjawiska, dla którego wyjaśnienia twierdzenie to by nie wystarczyło, podnosi
do rzędu jedynej metody naukowej, popada w błąd dogmatyzmu. Wyklucza
bowiem przez to z góry, że mogą się pojawić zjawiska, dla których wyjaśnienia
twierdzenie to nie wystarczy, a więc że pojawi się coś takiego, co by nas zmusiło
do odwołania tego twierdzenia w całej jego ogólności i do poddania go pewnej
modyfikacji.
Metody omawianego typu, które dotąd zdały pomyślnie egzamin, można
zalecać jako metody, które najprawdopodobniej i w przyszłości okażą się sku-
teczne. Nie należy im jednak przyznawać monopolu, piętnując z góry wszelkie
inne jako metody nienaukowe.
IV
Czwartym składnikiem wolności nauki jest wolność problematyki. Człowiek
cieszy się tą wolnością, gdy mu się nie zakazuje lub nie uniemożliwia zajmowania
się dowolnym zagadnieniem i gdy się mu nie nakazuje lub gdy się go nie zmu-
sza do zajmowania się jakimiś zagadnieniami narzuconymi. Człowiek
wolny i materialnie niezależny, dysponujący środkami do życia i środkami dla
zdobycia
278
O wolności nauki
wolności nauki
279
potrzebnej mu aparatury badawczej, może zajmować się wszystkim i tylko tym,
co go interesuje, jakkolwiek i jemu można ograniczyć swobodę badania przez
zagrodzenie mu dostępu do przedmiotu, który chce badać, lub przez uniedostę-
pnienie mu niezbędnej dla tych badań aparatury. Zakaz wyjazdu na teren, gdzie
znajduje się interesujący nas przedmiot, ilustruje pierwsze ze wspomnianych
wyżej ograniczeń swobody badania; uniedostępnienie pewnych źródeł histo-
rycznych stanowi ilustrację ograniczeń drugiego rodzaju.
O wiele większe są możliwości ograniczenia wolności problematyki w sto-
sunku do ludzi, którzy żyją z pracy naukowej. Ludzie cl są materialnie zależni
od swego mecenasa, który może uzależnić finansowanie badacza od tego, jakimi
zagadnieniami ten się zajmuje.
Ograniczenie wolności problematyki nie zawsze musi godzić w wolność
nauki, jest ono ograniczeniem wolności nauki, gdy polega na zakazie zajmowania
się pewnymi zagadnieniami posiadającymi doniosłość naukową. Czy istnieje
jakieś rozgraniczenie pomiędzy zagadnieniami naukowymi i nienaukowymi?
Spotkać się można z poglądem, że nie ma takich zagadnień, których rozwiązanie
nie interesowałoby jakiejś nauki. Pogląd ten nie wydaje się jednak słuszny.
To, którą nogą przekroczyłem wczoraj, wychodząc po raz pierwszy z domu,
próg mego mieszkania, żadnej nauki nie interesuje, podobnie nie interesuje
ż
adnej nauki to, czy liczba listów, które otrzymałem w ciągu ubiegłego roku,
jest, czy też nie jest podzielna przez 3.
Arystoteles twierdził, że dla zagadnień naukowych charakterystyczna jest
ich ogólność. Do nauki, wedle Arystotelesa, należą tylko twierdzenia ogólne i tyl-
ko te zagadnienia, w których docieka się prawd ogólnych, są zagadnieniami na-
ukowymi. Ten pogląd Arystotelesa wydaje się niesłuszny. Istnieją bowiem nauki,
w których istotną rolę odgrywają twierdzenia dotyczące faktów jednostkowych,
jak historia, geografia, astronomia, geologia historyczna i inne. Nauki te nie ogra-
niczają się wprawdzie do konstatowania jednostkowych faktów, lecz starają się
je wyjaśnić, powiązać w związki przyczynowe i łańcuchy genetyczne, co mogą
uczynić tylko w oparciu o jakieś prawa ogólne, niemniej jednak interesują się
ustalaniem jednostkowych faktów i prowadzą żmudne nieraz dociekania dla ich
ustalenia.
Jan Łukasiewicz w swym artykule O nauce, zamieszczonym w nowym wy-
daniu Poradnika dla samouków z roku 1915, poddawszy krytyce pogląd Arysto-
telesa, jakoby dla twierdzeń i dla zagadnień naukowych charakterystyczna była
ich ogólność, przeciwstawia temu swój własny pogląd, wedle którego cechą cha-
rakterystyczną zagadnień naukowych jest to, że są one zdolne wywoływać lub
zaspokajać bezpośrednio lub pośrednio jakieś potrzeby intelektualne ogólno-
ludzkie, tzn. takie, które odczuć może każdy człowiek, stojący na pewnym stop-
niu rozwoju umysłowego. Innymi słowy, zagadnienia naukowe byłyby to za-
gadnienia, których rozwiązanie interesuje każdego człowieka stojącego na pewnym
stopniu rozwoju intelektualnego, a nie tylko osoby w danej sprawie osobiście
zainteresowane. Ta charakterystyka zagadnień naukowych jest jednak nie tylko
ogólnikowa, ale wydaje się też nieadekwatna. Zagadnienie, czy rycerze Bolesława
Chrobrego nosili ostrogi, ani zagadnienie, czy każda liczba pierwsza jest iloczy-
nem dwóch sprzężonych liczb zespolonych, chyba nie wszystkich ciekawi, cho-
ciaż i jedno, i drugie jest zagadnieniem naukowym. Z drugiej strony, rozwiązanie
jakiejś zawiłej afery kryminalnej interesuje wszystkich, choć nie idzie tu o za-
gadnienia naukowe.
Wydaje mi się, że przedwcześnie jest silić się na ogólną syntezę mającą dać
odpowiedź na pytanie, co cechuje wszystkie zagadnienia naukowe w przeciwień-
stwie do zagadnień pozanaukowych. Tym samym przedwczesna wydaje mi się
próba odpowiedzi na pytanie, co to jest nauka. Dla zdefiniowania nauki bowiem
nie wystarcza odwołać się do wskazania metody właściwej naukowemu rozwią-
zywaniu zagadnień, gdyż nie zawsze rozwiązywanie zagadnień metodą naukową
należy do nauki — inaczej bowiem nie byłoby rozgraniczenia pomiędzy pracą
naukową a działalnością praktyczną stosującą naukowe metody. Dla zdefiniowa-
nia nauki trzeba się nadto odwołać do pewnej charakterystyki zagadnień nauko-
wych, odróżniającej je od zagadnień leżących poza nauką.
Być może, iż takiej charakterystyki, która by w ostry sposób odgraniczała
zagadnienia naukowe od pozanaukowych, podać niepodobna. Być może, iż będzie
można zawsze wskazywać zagadnienia, co do których nie da się rozstrzygnąć, po
której stronie tego rozgraniczenia leżą.
' .
Mimo to jednak nauka jest pewnym faktem w życiu dzisiejszych społeczeństw,
mającym swoją historię, którego cechy istotne można stwierdzić, a nie tylko
konwencjonalnie ustalić. Otóż nie siląc się na podanie wyczerpującego wykazu
tych cech, chciałbym stwierdzić, że utylitaryzm nie jest istotną cechą nauki
jako faktu społecznego, że brak jakiejkolwiek praktycznej doniosłości jakiegoś
zagadnienia nie dyskwalifikuje go jeszcze jako zagadnienia naukowego.
Mówi się, że poznanie ludzkie wyrosło z potrzeb praktycznych, że poznanie
jest orężem pozwalającym się człowiekowi utrzymać przy życiu, zastępującym
mu instynkty, w które go przyroda wyposażyła znacznie skąpiej niż inne zwie-
rzęta. Człowiek stawiał sobie pierwotnie takie zagadnienia, których rozwiązanie
było mu potrzebne dla zaspokojenia jego potrzeb biologicznych. W późniejszych
stadiach rozwoju ludzkości poznawcza działalność człowieka oderwała się jednak
od jej bezpośredniej użyteczności. Było tak już choćby w czasach greckich, w któ-
rych bezinteresowne dążenie do prawdy uważano za najbardziej godne człowieka,
W czasach, w których nauka rozwinęła się jako zawód, z którego można żyć,
możni tego świata płacili badaczom za dostarczanie im informacji, jakie im dla
ich materialnej korzyści były potrzebne. Nadworni astrologowie byli opłacani
przez książąt za horoskopy dostarczające im przesłanek dla praktycznego dzia-
łania, nadworni alchemicy otrzymywali wynagrodzenia za opracowywanie recept
na produkcję metali szlachetnych z pospolitych surowców. Ale i ta zawodowa
nauka przełamała szranki utylitaryzmu praktycznego. Astrologowie stali się as-
280
O wolnoici nauki
O wolno
ś
ci nauki
281
tronomami, których wiedza żadnych potrzeb poza potrzebami poznawczymi nie
zaspokajała. Alchemicy stali się chemikami, którzy przestali wierzyć w możli-
wość fabrykacji złota. Nauka zawodowa przestała więc też służyć materialnym
interesom swoich chlebodawców. W ten sposób nauka zawodowa jako fakt spo-
łeczny straciła swój utylitarny charakter i uzyskała swoje autonomiczne, czysto
poznawcze cele. Być może, każda zdobycz naukowa posiada jakąś bezpośrednią
lub pośrednią praktyczną doniosłość. Ale jest to własność, która jej przysługuje
per accidens, i gdyby się okazało, że rozwiązanie jakiegoś zagadnienia nie posiada
ż
adnej praktycznej doniosłości, to nie byłoby to dowodem, iż dane zagadnienie
do nauki nie należy.
Fakt, że nauka ma swoje autonomiczne, czysto poznawcze zadania, a z dru-
giej strony fakt, że ludzie uprawiający naukę zależni są materialnie od swoich
mecenasów, stwarza—przynajmniej w zasadzie — niebezpieczeństwo dla wolnoś-
ci problematyki naukowej. Mecenas nauki może jednostronnie popierać upra-
wianie takiej tylko problematyki, która jest z punktu widzenia jego interesów
ważna, a po macoszemu traktować zagadnienia ważne z punktu widzenia auto-
nomicznych celów nauki.
Taka polityka popierania nauki, która by uzależniała stopień materialnego
poparcia dla różnych kierunków jej badań i dla różnych jej zagadnień od tego,
czy zagadnienia te potrafią się wylegitymować swą praktyczną doniosłością, by-
łaby dla rozwoju nauki wyraźnie szkodliwa. Można bowiem stwierdzić, że roz-
wój teoretycznych badań naukowych, których związek z praktyką jest niewidocz-
ny, przyczynia się niejednokrotnie bardziej do dalszego rozwoju nauki niż postęp
w zakresie badań mających wyraźną doniosłość praktyczną. Polityka taka byłaby
też z punktu widzenia potrzeb mecenasa nauki krótkowzroczna, gdyż dbałaby
tylko o jego potrzeby aktualne, a nie uwzględniałaby tego, że bujny rozkwit nauki,
zawdzięczany postępom w zakresie badań oderwanych od bezpośrednich zasto-
sowań praktycznych, dostarcza nowych środków do rozwiązywania nie tylko za-
gadnień oderwanych od praktyki, ale również związanych z nią bezpośrednio.
Stosunek badań teoretycznych do badań o bezpośrednim znaczeniu praktycznym
przyrównał ktoś trafnie do stosunku, jaki zachodzi pomiędzy przemysłem cięż-
kim a przemysłem lekkim. Ten ostatni raczej niż pierwszy dostarcza dóbr bez-
pośredniego spożycia, ale bez rozwoju przemysłu ciężkiego przemysł lekki nie
mógłby się doskonalić.
Niebezpieczeństwo niedoceniania doniosłości badań czysto teoretycznych, nie
mających widocznych zastosowań praktycznych, w naszych warunkach na szczęś-
cie nam nie zagraża. Tzw. ciasny praktycyzm jest przez czynniki mające de-
cydujący wpływ na rozdawnictwo środków na badania naukowe uznany za sta-
nowisko błędne. Popiera się u nas nie tylko badania wypływające z tzw. zamó-
wienia społecznego, lecz również i takie, na które zamówienia takiego nie ma.
Mimo to proporcje, w jakich się popiera problematykę o aktualnej doniosłości
praktycznej i problematykę tej aktualności nie posiadającą, mogą być niewłaś-
ciwe. W naszych warunkach ujawnia się to w stosunku dotacji dla instytutów
resortowych, rozwiązujących zagadnienia o aktualnej doniosłości praktycznej, do
dotacji dla uniwersytetów i instytutów PAN. Niewłaściwościom tego rodzaju
zapobiec może poważny udział ludzi nauki w rozdawnictwie środków material-
nych dla badań naukowych. Uczeni, którzy sami są członkami społeczeństwa,
będą rozumieli jego potrzeby i dbać będą o należyte uwzględnienie takiej pro-
blematyki naukowej, która dla aktualnych potrzeb społeczeństwa jest potrzebna,
z drugiej strony jednak, jako członkowie społeczności naukowej będą posiadali
należyte zrozumienie dla autonomicznych zadań nauki i nie dopuszczą do ich
upośledzenia. Potrafią też, jako członkowie społeczeństwa, w okresach szczegól-
nej potrzeby, w myśl hasła „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy", zdobyć się
na chwilowe ograniczenie poparcia dla autonomicznych zadań nauki. Ograni-
czenie to nie powinno jednak nigdy doprowadzić do dewastacji potencjału nauko-
wego nie służącego bezpośrednio aktualnym potrzebom społeczeństwa, albowiem
nigdy troska o chwilę obecną nie powinna doprowadzić do zaniechania dbałości
o przyszłość nauki.
Dobiegliśmy końca naszych rozważań. Omówiliśmy cztery wolności, które
się składają na wolność nauki, i zdaliśmy sobie sprawę z ich niezbędności dla
pomyślnego jej rozwoju. Stwierdziliśmy dalej, że mogą istnieć względy ograni-
czające wolność słowa i wolność wyboru problematyki, przestrzegając przed
nadużyciami w tym zakresie. Nie znajdujemy jednak żadnych względów, któ-
rymi można by usprawiedliwiać ograniczanie wolności myśli naukowej czy ogra-
niczanie wyboru metody badania. Gwarancję zachowania wolności słowa
naukowego w odpowiednich granicach dostrzegliśmy w oddaniu cenzury prac
naukowych odpowiednio dobranym przedstawicielom świata nauki. Poważny
udział ludzi nauki w rozdawnictwie środków na badania naukowe wskazaliśmy
jako niezbędny warunek zachowania we właściwych granicach wolności wyboru
problematyki naukowej. Czynnikiem, który zapobiec może popadaniu w dogma-
tyzm, stanowiący niewolę myśli nie pozwalającą jej kierować się przy wydawaniu
sądów racjonalnymi kryteriami, może być, obok praktycznego wdrażania do kry-
tycznego sposobu myślenia, teoretyczne poznanie praw naukowego myślenia.
Nauką, która prawa te formułuje, jest logika. Logika jest więc nauką, której po-
znanie zaprawia do naukowego sposobu myślenia, do zajmowania racjonalnej
postawy względem własnych i cudzych twierdzeń, jest nauką, której poznanie
walnie się przyczynia do zachowania wolności myśli.