F. Braudel „Gramatyka cywilizacji”
Chrześcijaństwo. humanizm. myśl naukowa
Życie duchowe i umysłowe Europy przebiega w atmosferze gwałtownych przemian.
Polega na nieustannym poszukiwaniu lepszego świata, płynie burzliwie, zmienia się skokami.
Jednakże dramatyczne wydarzenia nie powinny przesłaniać konsekwentnej ciągłości
myśli i cywilizacji europejskiej. Dostrzegamy ją we wszystkich kolejnych doświadczeniach
europejskiej myśli, od Sumy teologicznej św. Tomasza z Akwinu po . Rozprawę o metodzie
Kartezjusza, przez renesans, reformację i Wielką Rewolucję Francuską. Rewolucja
przemysłowa - która jest najważniejszą cezurą - nie dotarła do wszystkich zakątków życia ani
myśli Europy.
Chrześcijaństwo
Wszystkie religie podlegają przeobrażeniom. Mimo to każda z nich, na swój sposób,
stanowi odrębny świat, przy którym wiernie trwa, ma własne cechy, różne formy, osobną
formułę.
Chrześcijaństwo zachodnie było i nadal jest podstawowym elementem myśli
europejskiej, w tym jej nurtu racjonalistycznego, który kształtował się w opozycji do niego, a
zarazem był w nim zakotwiczony. W całych dziejach Zachodu chrześcijaństwo jest rdzeniem
cywilizacji, którą ożywia nawet wtedy, kiedy zmienia się pod jej wpływem i którą jednoczy,
nawet wtedy, kiedy ona sama próbuje mu się wymknąć. Jako że przeciwstawiając się komuś
intelektualnie wciąż pozostajemy w jego orbicie. Europejczyk, stając się ateistą, nie przestaje
być więźniem pewnej moralności, pewnych reakcji psychicznych silnie zakorzenionych w
tradycji chrześcijańskiej.
W jego żyłach płynie "chrześcijańska krew", jak można by powiedzieć za Henry M.
Montherlantem, który utrzymywał, iż w jego żyłach płynie "krew katolicka", co nie znaczy,
że zachował wiarę.
Szeroko rozpowszechnione w Cesarstwie Rzymskim chrześcijaństwo staje się religią
oficjalną na mocy edyktu Konstantyna w 313 roku, trzy wieki po narodzeniu Chrystusa.
Imperium rzymskie (czyli wszystkie kraje śródziemnomorskie i kilka krajów
europejskich należących do strefy winnic i gajów oliwnych) było pierwszym obszarem
młodej zwycięskiej religii, "glebą chrześcijaństwa", wedle określenia Paula Valery, który
pragnął ująć w słowa więzi łączące chrześcijaństwo z ziemią, chlebem, winem, zbożem,
winnicą, świętą oliwą; z geograficznym obszarem Morza Śródziemnego, poza granice którego
w przyszłości daleko wykroczy.
Miało zatem chrześcijaństwo czas, aby przed najazdami, które nastąpiły w V widm i
katastrofą, jaką były zwycięskie inwazje islamu w VII-XI widm, przystosować się do
wymogów rzymskiego świata, stworzyć w nim własną hierarchię, nauczyć się wyraźnie
odróżniać to, co doczesne - "to, co cesarskie" - od tego, co duchowe, umieć zwyciężać w
religijnych dysputach, niezwykle zaciekłych zarówno z powodu przenikliwości greckiego
umysłu i sprawności greckiego języka, jak i z konieczności określenia własnych podstaw
teologicznych, ustalenia własnego punktu widzenia i wynikających stąd konsekwencji.
W tym trudnym, powolnym procesie znaczną rolę odegrały pierwsze sobory (Nicea -
rok 325, Konstantynopol - rok 381, Efez - rok 431, Chalcedon - rok 451) oraz ojcowie
Kościoła, apologeci, zwalczający pogaństwo w okresie poprzedzającym panowanie
Konstantyna, a następnie - dogmatycy, którzy określili podstawy doktryny wobec mnożących
się sekt. Święty Augustyn, nie będąc chronologicznie ostatnim z nich (niektórzy egzegeci
przedłużają czasy ojców Kościoła zachodniego do wieku VIII, a nawet XIIL na pewno jest
naj znakomitszą postacią Kościoła zachodniego. Urodził się w 354 roku w Tagaście (dzisiaj
Souk-Ahras), w Afryce (jego ojciec był Berberem), zmarł jako biskup Hippony (dzisiaj
Annaba) w roku 430, w czasie oblężenia miasta przez Wandalów. Bogactwo jego dzieła
(Państwo Boże, Wyznania), zawarte w nim sprzeczności, dążenie do pogodzenia wiary i
rozumu, czyli en gros cywilizacji antycznej i chrześcijańskiej - starego i młodego wina -
świadomie podejmowane w tym celu próby, wszystko to pozwala przypuszczać, że w
pewnym sensie racjonalizm nie był mu obcy. Dla św. Augustyna najważniejsza jest wiara. A
jednak mówi: credo ut intelligam - wierzę, aby rozumieć. Mówi też: si fa11or, sum - mylę się,
więc jestem; si dubitat, vivit - wątpi, więc żyję. Nie można, bez obawy popełnienia nadużycia,
widzieć w jego słowach kartezjańskiego cogito ergo sum; w sposób oczywisty jednak je
antycypuje. Niewątpliwie św. Augustyn przeszedł do historii przede wszystkim jako teolog, a
z jego poglądów - głównie te, które dotyczą predestynacji. Dla zachodniego chrześcijaństwa
augustynizm był jednak jeszcze czymś innym: nową barwą i nowym zaangażowaniem;
przekonaniem, że wiara powinna być silnie związana z głęboką znajomością tego, w co się
wierzy, że powinna ją poprzedzać głęboka refleksja, towarzyszyć zaś - wola działania.
Kiedy zatem nadchodzi apokalipsa inwazji, Kościół nie jest słaby jak dziecko i jak
ono niepewny, jaką drogę obrać. W V widm, w obliczu katastrof, jest już w pełni
ukształtowany, podobnie jak Cesarstwo, podobnie jak cywilizacja starożytnego świata, którą
w siebie wchłonął i której w pewien sposób zapewni przetrwanie, ratując siebie.
Kościół cało wychodzi z opresji, ale musi dokonać czynów niezwykłych.
Nawrócić przybyszów; sprowadzić na łono Kościoła chłopów zaniedbanych pod
względem religijnym i zbyt łatwo zniechęcających się do jego nauki; nawrócić mieszkańców
nowych terenów, na które wkracza zachodni świat; utrzymać hierarchiczne związki z
Rzymem i jego biskupem, w czasie gdy obszar Zachodu pod naciskiem feudalizmu zaczyna
się rozpadać na maleńkie dystrykty i liczne biskupstwa; prowadzić trudne walki, z których
najsłynniejsza to spór o inwestyturę między papieżem i cesarzem, zakończony - połowicznie -
konkordatem wormackim (1122 r.). W sumie ogrom pracy, nieustanne nauczanie, monotonne,
znaczone porażkami, bez przerwy podejmowane na nowo, rozpoczynające wszystko od
początku. Rozwój klasztorów (benedyktyni, cystersi) otwiera drogę do materialnego i
duchowego panowania nad wsią (XI-XII wiek); później wraz z dominikanami i
franciszkanami rozpocznie się intensywna ewangelizacja miast (XIII wiek).
Każdy wiek będzie miał własne zadania i własne bitwy do stoczenia: wiek XIII -
zmagania z katarami; gwałtowny wiek XV - wielką dysputę między soborami a papiestwem
(sobory w Konstancji i w Bazylei); wiek XVI - wybuch reformacji, a następnie
kontrreformację (prowadzoną przez jezuitów), ewangelizację Nowego Świata, stanowcze
postanowienia soboru trydenckiego (1545-1563); wiek XVII - alarm jansenistów; wiek XVIII
- zaostrzenie się walki ze zwolennikami ateizmu, mniej dyskretnymi niż siedemnastowieczni
libertyni: walka ta nie wygasa wraz z końcem stulecia, tuż po jej rozpoczęciu wybucha
rewolucja francuska.
Oprócz nieustannych starć z przeciwnikami ideologicznymi, Kościół bez przerwy
musi przeciwdziałać ustawicznym nawrotom dechrystianizacji na obszarach cywilizacyjnej
pustki. Na trudno dostępnych terenach, położonych z dala od głównych szlaków (na przykład
w Alpach, na krańcach Europy, jeszcze w XIII wieku w Meklemburgii, na Litwie, na Korsyce
nawet w XV i XVI wieku), dawne pogańskie wierzenia odradzają się przy każdej okazji: w
jednym miejscu pojawia się kult węży, w innym kult zmarłych i gwiazd; jak grzyby po
deszczu mnożą się przesądy związane z lokalnym folklorem, na które Kościół, z braku lep-
szego wyjścia, musi przymykać oczy.
W walce tej chrześcijaństwo sięga po wszystkie dostępne środki: nauczanie, kazania,
władzę świecką, sztukę, teatr religijny, cuda, ludowy kult świętych, którego intensywność
nieraz przeraża samych duchownych i zmusza ich do reagowania.
W 1633 roku w Lizbonie dwóch kapucynów dochodzi do wniosku, że "święty Antoni
Padewski zdaje się być Bogiem Lizbony […]. Wszyscy biedacy proszą o jałmużnę w jego
imię i […] do niego modlą się w razie niebezpieczeństwa. Dla nich święty Antoni jest
wszystkim, jest ich busolą - jak mówi kaznodzieja - jest świętym od igieł: wystarczy, że
kobieta westchnie do świętego Antoniego i już odnajduje zagubioną igłę". Kult świętego
Antoniego przedostaje się za ocean i pewien podróżnik francuski wiek później odnajduje w
Brazylii owo szczególne nabożeństwo.
Ludowe przesądy są w stanie podminować i rozsadzić życie religijne od wewnątrz,
naruszając wręcz korzenie wiary. Wtedy trzeba wszystko rozpoczynać od nowa.
Kiedy św. Jan od Krzyża wraz z dwoma towarzyszami zaczyna działalność w Durvelo
w Kastylii lub kiedy św. Teresa zakłada pierwszy klasztor karmelitanek, celem ich jest pełne
umartwień życie zakonne wśród śniegów zimy, co nie oznacza jednak całkowitego
zamknięcia w klasztornych murach: "często widać było, jak brną boso po bezdrożach, aby
głosić Ewangelię wieśniakom, jakby nawracali dzikusów ... " Oto dowód, jeśli dowód jest tu
potrzebny, że w środku chrześcijańskiego kraju nieraz trzeba było wznawiać działalność
misyjną.
Można zatem powiedzieć, że chrześcijaństwo istniało na dwóch różnych poziomach:
w sferze życia intelektualnego, broniąc swoich pozycji przed atakami zawsze gotowych do
walki przeciwników (mających nieraz dobre intencje) oraz - w konkretnej działalności wśród
mas, które z powodu izolacji i trudów codziennego życia łatwo odchodziły od religii i jej
podstawowych dogmatów.
Nieustanne fluktuacje, sukcesy i porażki, długie okresy stagnacji towarzyszące
trwaniu chrześcijaństwa z zewnątrz możemy dostrzec jedynie w ogólnych zarysach,
jako że codzienność życia religijnego, jego powszednia rzeczywistość zwykle nam
umyka. Możemy jednak sformułować pewne wnioski natury ogólnej.
Wieki X-XIII to okres bujnego rozkwitu chrześcijaństwa. Kościoły i klasztory
świadczą o jego żywotności. Kościół aktywnie uczestniczy w potężnym ruchu przeobrażeń
gospodarczych i społecznych w aktywnej, pełnej życia, ekspansywnej Europie. Potem
przychodzi kataklizm czarnej śmierci i następuje gwałtowny odwrót. Wszystko zaczyna się
cofać, pochód chrześcijaństwa zostaje zatrzymany. Nastaje seria wojen i zamieszek znana pod
nazwą wojny stuletniej (1337-1453L która da się we znalu nie tylko bezpośrednio
zaangażowanym stronom, Francji i Anglii, lecz całemu zachodniemu światu.
W drugiej połowie XV wieku nowa fala religijności zalewa Europę, w której powraca
pokój, a wraz z nim rozliczne niepokoje. W przybliżeniu w latach 1450-1500 zamykają się
owe "niespokojne czasy" (Lucien Febvre), niesłusznie przez historyków zwane prereformacją,
jako że powszechny wówczas niepokój drążący umysły niekoniecznie oznaczał postawę
protestancką i nie zawsze należy go utożsamiać z protestami reformacji. W krajach, które
pozostaną wierne Rzymowi, ów religijny niepokój prowadzi do innej reformacji, katolickie,
przez historyków zwykle zwanej kontrreformacją. Po raz kolejny nie jest to najwłaściwsze
słowo.
Tak czy inaczej, wieki XVI i XVII upłyną pod znakiem wielkich emocji natury
religijnej i starć intelektualnych, których natężenie nie powinno nas dziwić: wspomnijmy
zażarte spory, jakie w dobie Saint-Cyrana, panów z Port-Royal, pani de Sevigne, Racine'a i
Pascala wiedli surowi, niezłomni moralnie janseniści z bardziej pod tym względem
swobodnymi i ludzkimi jezuitami.
Z nadejściem wieku XVIII następuje odpływ. Tym razem rozwój w sferze materialnej
nie posłuży Kościołowi. Zasili naukę i filozofię, które przeciwstawią mu się w imię postępu i
rozumu.
Humanizm i humaniści
Myśl europejska istnieje tylko w ramach dialogu z chrześcijaństwem, nawet wtedy,
kiedy ten dialog jest bardzo ożywiony, a dyskusja gwałtowna. Musimy o tym pamiętać, jeśli
chcemy zrozumieć, czym był humanizm, ruch dla myśli zachodniej fundamentalny.
Na wstępie trzeba się zastanowić nad znaczeniem słowa "humanizm"; jest to słowo
niejednoznaczne, będzie zatem bezpieczniej, jeśli dokładnie określimy jego zakres
znaczeniowy i kontekst, w jakim był używany.
Termin "humanizm" wszedł do nauki dopiero w pierwszej połowie XIX wieku za
sprawą historyków niemieckich (dokładnie w roku 1808). Pierre de Nolhac, autor książki
Petrarque et l'humanisme („Petrarka i humanizm"), „miał zaszczyt wprowadzić go do
oficjalnego języka francuskiego uniwersytetu w 1886 roku, podczas wykładu w Ecole des
Hautes Etudes". Słowo zatem pojawiło się późno i dlatego jest podatne na dowolne, mniej lub
bardziej uprawnione, interpretacje. Dotychczas znano jedynie "humanistów"; słowem tym
określano pewną konkretną grupę osób, które same sobie nadały to miano w XV i XVI wieku.
"Humanizm" wykroczył poza zakres znaczeniowy zakreślony przez "humanistów" i
mieszczący się w "duchu włoskiego i europejskiego odrodzenia". Oznaczał zarówno jedno,
jak i drugie, aż w końcu w dzisiejszym języku przybrał takie bogactwo znaczeń, że według
ankiety przeprowadzonej w 1930 roku można już mówić o: neohumanizmie, humanizmie
chrześcijańskim, humanizmie czystym, a nawet technicznym i naukowym ... Gdybyśmy taki
sondaż przeprowadzili dzisiaj, wynik byłby podobny, co jest najlepszym dowodem, że słowo
jeszcze wczoraj uczone, staje się potoczne, obrasta znaczeniami, czyli - inaczej mówiąc -
zaspokaja bieżące potrzeby językowe.
W perspektywie historycznej mówić będziemy zarówno o humanizmie XII wieku
(wyrosłym ze scholastyki), jak i o humanizmie odrodzenia i reformacji, o humanizmie okresu
rewolucji francuskiej z całym jego bogactwem i oryginalnością oraz - idąc za przykładem
pewnego współczesnego historyka - o "humanizmie Karola Marksa i Maksyma Gorkiego ... "
Wypada się jedynie zastanowić, cóż takiego łączy te rozmaite humanizmy, prócz
niewątpliwego powinowactwa problemów.
Może rozsądnie byłoby zatem przyjąć bardzo ogólną, a więc pojemną, definicję
Augustina Renaudeta, znawcy toskańskiego i europejskiego humanizmu? "Mianem
humanizmu określić możemy swoistą etykę ludzkiej szlachetności. Obejmując zarówno
teorię, jak i praktykę, uznaje ona i głosi wielkość ludzkiego geniuszu i moc jego dzieła,
przeciwstawiając swą siłę tępej sile natury nieożywionej. Najważniejszy jest tu wysiłek
jednostki ludzkiej, dążącej do rozwinięcia w sobie, za pomocą ścisłej i stałej dyscypliny,
wszystkich swoich możliwości, by nie uronić nic z tego, co stanowi o wielkości i
wspaniałości istoty ludzkiej. Tak pisze Goethe na początku drugiej części Fausta: «Dążenie
wciąż do najwyższego bytu». Podobnie mówił Stendhal do Eugene'a Delacroix (31 stycznia
1850 r.): «Nie zaniedbaj niczego, co może się przyczynić do twojej wielkości». Owa ethique
de noblesse humaine narzuca społeczeństwu obowiązek nieustannego doskonalenia się,
dążenia do perfekcji pod każdym względem; doskonalenie stosunków międzyludzkich,
nieograniczone podboje, coraz większe osiągnięcia w dziedzinie kultury, coraz to nowe
zdobycze nauki dotyczące człowieka i świata. Za sprawą tego wysiłku powstaje moralność
indywidualna i zbiorowa; prawo i ekonomia; on kieruje polityką; nim żywi się sztuka i
literatura".
Ta wspaniała definicja właściwie powinna nam wystarczyć, gdyby nie to, że nie dość
mocno podkreśla pewien aspekt humanizmu, na który z kolei zbyt wielki nacisk kładzie
Etienne Gilson. Tego opinię można sprowadzić do tych oto słów: humanizm renesansowy to
średniowiecze "nie plus człowiek, lecz minus Bóg". Mimo całej przesady i
niesprawiedliwości, w stwierdzeniu tym zawiera się pewna, naturalna - nie zawsze
uświadamiana - cecha każdego humanizmu: nowa koncepcja człowieka, wyniesienie go na
piedestał, wiara w jego nieograniczone możliwości, ograniczenie roli Boga, jeśli się o nim
całkiem nie zapomina.
Humanizm zawsze jest skierowany przeciw czemuś: opowiada się przeciw
absolutnemu poddaniu się Bogu, przeciw każdej wyłącznie materialistycznej koncepcji
świata, przeciw każdej doktrynie lekceważącej lub niedoceniającej człowieka, przeciw
każdemu systemowi ograniczającemu jego odpowiedzialność ... Jest nieustannym
roszczeniem. Owocem pychy.
Kalwin nie ma złudzeń. Radzić człowiekowi, by szedł tylko o własnych siłach i sam
decydował, co jest dobre, a co złe, to tak jakby kazać mu wesprzeć się na trzcinie, która zaraz
się złamie, a on potknie się i upadnie. Kalwin nie należy do tych, którzy przede wszystkim
wierzą w człowieka.
Humanista, przeciwnie. Jeśli jest wierzący, to musi wiarę jakoś pogodzić ze swoim
przekonaniem o nieograniczonych możliwościach człowieka. Właśnie w tym świetle, w
świetle starej tradycji europejskiego humanizmu, możemy lepiej zrozumieć słowa socjologa
Edgara Morina, który odchodząc z partii komunistycznej powiedział mi: "Marksizm
dokładnie przebadał gospodarkę i klasy społeczne; cudownie, wspaniale; jednego tylko nie
zrobił: zapomniał zająć się człowiekiem".
Humanizm jest porywem, śmiałym marszem ku stopniowej emancypacji człowieka,
nieustannym czuwaniem nad rozwojem jego zdolności, mających służyć poprawie i odmianie
jego losu.
Historia humanizmu jest niejednolita, porwana, pełna wstrząsów; nagłych zwrotów i
sprzeczności, podobnie jak cała przeszłość Europy.
Europa bowiem żyła zawsze w gorączkowym poszukiwaniu nowych rozwiązań,
innych niż te, którymi aktualnie dysponowała, aby rozwikłać swoje problemy i trudności.
Stąd jej niemal chorobliwe dążenie do tego, co nowe, trudne, nieraz zakazane, stąd "skandal",
o którym Zachód miałby niejedno do powiedzenia.
Z powodu braku miejsca ograniczymy się do omówienia trzech wyjątkowych,
charakterystycznych przypadków: humanizmu odrodzenia, równoczesnego, lub prawie
równoczesnego, humanizmu reformacji oraz bardzo od nich odległego w czasie,
osiemnastowiecznego, porywczego humanizmu rewolucji francuskiej.
Humanizm odrodzenia jest dialogiem Rzymu z Rzymem, Rzymu pogańskiego z Rzymem
Chrystusa, cywilizacji starozytnej z cywilizacją chrześcijańską.
Jednym z najbogatszych w treści spośród dialogów; jakie znał zachodni świat. Trwa
zresztą nadal.
A. Chodzi o to, aby żyć, aby na nowo nauczyć się żyć ze starożytnością. Często cytuje
się niezwykle trafne zdanie Machiavellego, kończące jego Dell arte della Guerra ("Sztuka
wojny"): "Kraj ten (chodzi oczywiście o Włochy) zrodził się po to, aby na nowo ożywić
rzeczy martwe". Owe cose morte, z taką łatwością na nowo przywracane do życia, muszą mu
być bardzo potrzebne i gotowe w każdej chwili do niego powrócić, w rzeczywistości wcale
nie będąc martwymi.
Pogański Rzym dla Zachodu nigdy nie umarł. W swej niezwykle dokładnie
udokumentowanej pracy Ernst Curtius pokazał niesłychaną żywotność cywilizacji późnego
Cesarstwa, z którego Zachód przez długie lata czerpał tematy literackie, sposoby myślenia, a
nawet zapożyczał wyrażenia i metafory.
To, że chrześcijańska Europa łatwo przyzwyczaiła się do codziennego sąsiedztwa
antycznego Rzymu jest o tyle naturalne, że nie było innego wyjścia, żadnej innej
konkurencyjnej cywilizacji; chrześcijaństwo chętnie zgodziło się na koegzystencję jeszcze
przed upadkiem rzymskiego świata. Święty Justyn w II wieku mówił że każda szlachetna
myśl, "nieważne, skąd przychodzi, jest własnością chrześcijan". Święty Ambroży zaś
utrzymywał, że "każda prawda, bez względu na to, przez kogo jest podana, od Ducha
Świętego pochodzi". Jedynie Tertulian głosił, że "nie ma niczego wspólnego między Atenami
a Jerozolimą", ale jego głos pozostał prawie bez echa.
O ile jednak dziedzictwo antyku weszło do życia, myśli i języka zachodniego
średniowiecza, o tyle literatura starożytności, jej poeci, filozofowie i historycy przestali
wzbudzać zainteresowanie średniowiecznych intelektualistów. Łacina pozostała językiem
żywym, greka nieomal zniknęła. W najwspanialszych bibliotekach antyczne manuskrypty
pokryła gruba warstwa kurzu. Humaniści pieczołowicie odkurzą je, zaczną czytać, badać i
wydawać, z pasją opatrując komentarzami; przywrócą splendor literaturze i językowi
starożytnych - Greków i Rzymian - zaczną żyć w ich bliskości.
Nikt nie ujął tego lepiej niż Machiavelli u schyłku życia, podczas drugiego wygnania
(1513). Przebywał wtedy wśród wieśniaków, drwali ... "Kiedy zapada wieczór, wracam do
siebie. Wchodzę do biblioteki i już w progu zrzucam z siebie nędzne, codzienne odzienie,
pokryte błotem i gliną, aby się przebrać w strój godny królewskiego dworu ... Tak uroczyście
wystrojony wstępuję na antyczny dwór Starożytnych przyjmują mnie łaskawie, pozwalając
rozkoszować się najodpowiedniejszą dla mnie strawą, dla której się narodziłem. Rozmawiam
z nimi swobodnie, bez obawy wypytuję o motywy ich postępowania. A oni, zgodnie ze swą
humanitas, chętnie mi odpowiadają".
Humanizm renesansowy był nie milknącym dialogiem z literaturą i kulturą starożytną;
humanistami w tym znaczeniu byli Rabelais i Montaigne; mówią o tym ich książki,
przepełnione wspomnieniami lektur ... Obok każdego humanisty dostrzegamy starożytnego
autora, który go wiedzie za rękę, z porozumiewawczym albo złośliwym uśmiechem,
komentując lub demaskując go. Erazm z Rotterdamu, zwany księciem humanistów; to - jak
utrzymują wrogowie - wykapany Lukian z Samosat. Na Lukianie wzorują się również
Rabelais i Bonawentura Des Periers, bo Machiavelli to raczej Polibiusz ...
B. Nie jest łatwo "ująć w daty" ów rozległy prąd umysłowy. Umowny termin
"humanizm", jakim się tu posługujemy, i "renesans" (prawie równie sztucznie stworzony
przez Julesa Micheleta i Jakoba Burckhardta) mają podwójne zastosowanie. Oba prądy
przeplatają się jednocześnie w czasie i przestrzeni.
Humanizm ujrzał światło dzienne w Awinionie; razem z nim narodził się renesans. W
Awinionie, który odżywa wraz z powrotem Petrarki (1337 r.) i który, jako siedziba papieży,
przez długi czas będzie najbardziej europejskim i bogatym spośród miast Zachodu (nawet po
powrocie papiestwa do Rzymu w 1376 roku, zachowa splendor i przepych jako siedziba
antypapieży). Okres pełni przeżyje renesans jednak dopiero później, we Florencji; to ona
będzie ośrodkiem promieniowania kultury renesansowej aż do śmierci Wawrzyńca
Wspaniałego (1492 r.), a nawet dłużej, do wzięcia Florencji przez wojska cesarskie i Kosmę
Medyceusza w 1530 roku.
Datami granicznymi, 1337-1530, można zatem objąć całość zjawiska, nie ograniczając
go do samej Italii; również cały Zachód: ostatni książę humanizmu, Erazm, urodzony w
Rotterdamie w 1467 roku, umiera w Bazylei w roku 1536.
Te dwa długie wieki nabierają jednak właściwego znaczenia dopiero wtedy, kiedy się
je szeroko otworzy na przeszłość (okres przed umowną datą 1337 r.) i na przyszłość, poza rok
1530.
Na przeszłość, ponieważ między średniowieczem a renesansem nigdy nie było tak
wielkiej przepaści, jak jeszcze do niedawna sądzono. Renesans nie oznacza definitywnego
zerwania z filozofią średniowieczna, mimo drwin humanistów ze scholastyki. "Pięćdziesiąt lat
temu - pisze pewien historyk w 1942 roku - uważano, że średniowiecze i renesans są czymś
tak różnym jak czerń i biel, dzień i noc, że są całkowitym przeciwieństwem. Z czasem, w
miarę pojawiania się nowych argumentów, granice zaczęły się zacierać, aż stały się tak
niewyraźne, że aby rozróżnić obie epoki, zaczęto potrzebować specjalnego przewodnika".
Na przyszłość, ponieważ nie jest pewne, czy wraz ze śmiercią Erazma (1536 r.) - dziś
człowieka wielbionego retrospektywnie przez wszystkie umysły wyzwolone - pod lodowatym
tchnieniem wojen religijnych, które będą się ciągnąć przez cały następny wiek, a nawet
dłużej, nie umiera również cywilizacja odrodzenia.
Z pewnością triumfalny pochód renesansu skOl"1czył się właśnie wtedy. Jeśli jednak
chodzi o fakty cywilizacyjne, to co trwało ponad dwa wieki, nie może zniknąć w jednej
chwili. Na dłuższą metę humaniści wygrali. Odnieśli zwycięstwo na polu nauczania; do dnia
dzisiejszego starożytność pozostała chlebem powszednim klasycznej szkoły. Proces
odchodzenia od niej rozpoczął się dopiero bardzo niedawno. Co jednak ważniejsze, humaniści
pozostawili po sobie niezłomne przekonanie o wielkości i nieograniczonych możliwościach
człowieka, przekonanie, którego Europa nigdy nie zapomni i które stanie się główną pożywką
myśli ludzi Zachodu.
Humanizm, chociaż zrodził się w wąskich kręgach elity intelektualnej (zagorzałych
łacinników, mniej licznych, lecz dorównujących im zapałem, hellenistów, hebraistów, jak
powroźnik Thomas Platter, Pico della Mirandola czy Postel), nigdy nie był wyłączną domeną
kilku miast czy dworów książęcych, takich jak wspaniały dwór Franciszka I. Członkowie
owej elity, żyjący w różnych, oddalonych od siebie punktach Europy pozostawali ze sobą w
ścisłym kontakcie korespondencyjnym (niezwykły zbiór listów Erazma,. oczywiście w języku
łacińskim, wypełnia dwanaście tomów in octavo, w wydaniu Allena). Humaniści swymi
wpływami obejmują całą Europę: przede wszystkim Włochy, ale również Francję, Niemcy (w
sposób szczególny Czechy), Węgry, Polskę, Holandię, Anglię ... Nazwiska można by cytować
w nieskończoność, w przypadku Francji dodając jeszcze listę królewskich lektorów,
profesorów bez katedr, na których Franciszek I nałożył obowiązek nauczania przedmiotów
zakazanych na uniwersytecie i którzy położą podwaliny pod College de France.
C. Czy renesansowy humanizm jest wrogiem chrześcijaństwa? Czy należy w nim
widzieć jedynie dążenie do ateizacji i bezbożności? A może trzeba raczej powitać w osobach
Machiavellego, Rabelais'go i Montaigne'a prawdziwych prekursorów wolnej myśli? To
ostatnie oznaczałoby niezbyt słuszne spojrzenie na sprawę dziś, naszymi oczami. Renesans
zerwał z tradycyjnym nauczaniem scholastyki i teologii, to pewne. Niewątpliwie również
rozkoszował się na wskroś pogańską literaturą antyczną i wyniósł na niedosiężne wyżyny
człowieka nie można jednak powiedzieć, że ostrze wymierzone było w Boga czy w Kościół.
Wnikliwa analiza dzieła Rabelais'go, dokonana przez Febvre'a dowodzi, że w owych
czasach rzeczą niemożliwą lub przynajmniej niezwykle trudną było oparcie ateizmu na
solidnych podstawach filozoficznych: nie pozwalały na to narzędzia umysłowe epoki; nie
było słów - kluczy ani odpowiedniego aparatu pojęciowego, brakowało niezbędnego
naukowego wsparcia. Renesans nie lekceważył poszukiwań naukowych, ale też nie stanowiły
one ośrodka jego zainteresowań.
Dojdziemy do zbyt pochopnych wniosków; jeśli nie zważymy i nie zmierzymy serc
oraz umysłów, i nie odnajdziemy prawdziwego klimatu owego odległego życia, nie
rozpatrzymy kolejno jeszcze raz wszystkich argumentów za i przeciw w procesie o ateizm,
nieco zbyt pochopnie wytoczonym przez polemiki współczesnych oraz emocje historyków.
Za każdym razem sędzia powinien wziąć pod uwagę pomyłki i niemożliwe do rozwikłania
wieloznaczności.
Pochodzący z 1431 roku dialog Lorenza Valli De voluptate ... („O rozkoszy"), który w
swoim czasie wywołał wielkie zgorszenie, jest sporządzonym w cycerońskiej łacinie zapisem
dysputy między epikurejczykami i stoikami. Ci ostatni mieli dotąd bardzo dobrą passę
(uznanie Petrarki, Salutatia, Poggia), gra polega zatem na tym, aby dać szansę tym
pierwszym. Czysto literacka debata, pod koniec której pojawia się autor aby wyrazić swoją
wiarę w nadprzyrodzoną naturę chrześcijaństwa.
Ktoś może to nazwać hipokryzją. Robiąc tak, próbuje jednak naginać historię do
swoich obecnych wyobrażeń, zapominając, że dopiero nauka wsparta na solidnych,
materialistycznych podstawach, mogła w końcu, znacznie później, doprowadzić do powstania
ateizmu. W XVI wieku generalnie ludzie nie mają ochoty ani potrzeby zaprzeczać istnieniu
Boga.
Zwykle też zbyt pochopnie zarzuca się Machiavellemu bezbożność, ponieważ
krytykował Kościół i księży, "którzy sprawili, że jesteśmy bezbożni i źli", i oskarżał
chrześcijaństwo o to, że "uświęciło ludzi pokornego serca, dobro najwyższe upatrując w
pokorze […] podczas gdy religia starożytna upatrywała je w wielkości duszy". Rozsądniej
byłoby czynić mu zarzut z tego, że zbyt łatwo opanował lekcję swoich bezwzględnych
czasów, umieszczając politykę ponad moralnością, gdzie pozostaje do chwili obecnej ...
Przyjrzyjmy się również bliżej Akademii założonej przez Wawrzyńca Wspaniałego.
Przeniknięta neoplatońskim duchem, wsparta na idealistycznej filozofii Platona i występująca
przeciwko Arystotelesowi, może być uważana za miejsce poszukiwania swoistego
kompromisu między starożytnością a chrześcijaństwem. Uczęszczający do niej Pico della
Mirandola sporządza traktat o godności człowieka: De hominis dignitate, co wcale nie
przeszkadza mu pod koniec krótkiego życia głosić Ewangelię „boso, z krucyfiksem w dłoni
po miastach, wsiach i osadach" oraz kazać się pochować w habicie trzeciego zakonu
dominikanów. Jeden z wielu przykładów tego, co nazwano humanizmem religijnym. Podobny
przypadek to padewczyk Pomponazzi, którego ateizm dla jednych jest oczywisty, dla innych
bardzo wątpliwy. Sprawą Bonawentury Des Periers (1537-1538), postaci oryginalnej i autora
równie osobliwego Cymbalum mundi („Cymbał świata”), zajął się wnikliwie w swej
wspaniałej książce Febvre (1942). Konkluzja: skoro Merkury z dialogów to Chrystus - co jest
pewne - to mamy tu do czynienia z atakiem na Chrystusa, świadczącym o ateizmie autora.
Nie negujmy jednak ani nie przeceniajmy znaczenia książki, która w ówczesnej literaturze
była zjawiskiem wyjątkowym.
Philippe Monnier, historyk i wielbiciel florenckiego quattrocento, uważa, że
humanista, zafascynowany wielkością starożytnych "kopiuje ich, naśladuje, powtarza,
przyjmuje za swoje ich wzory, przykłady, bogów, ducha i język [i że] gdyby ze skrajną
konsekwencją kontynuować ten proces, to doszłoby w końcu do zaniku chrześcijaństwa".
Wedle naszej dzisiejszej logiki, być może. Wedle zasad, które obowiązywały w wiekach XV
i XVI, raczej nie. "Byłoby głupotą - oburza się socjolog Alexander Rustow - doszukiwać się
tu antagonizmów. Przecież zwycięstwo starożytności dokonuje się przy pełnej aprobacie
Kościoła i w jego obrębie. Czyż to nie z Rzymu najpełniej promieniuje renesans? Czyż to nie
papieże popierają go najbardziej? Przecież to Aleksander VI niszczy wroga florenckich
humanistów 20 maja 1498 roku paląc na stosie Savonarolę! Co więcej, starożytność
odradzająca się w umysłach jest tolerancyjna. Greccy filozofowi , bez względu na to, czy
wierzyli, czy nie, brali udział w obrzędach ku czci bogów. Dlaczegóż ich uczniowie mieliby
występować przeciwko Kościołowi, który ich wcale nie zwalcza? Nie na darmo Erazm
powiedział: "święty Sokratesie, módl się za nami!"
D. Renesans w znacznie mniejszym stopniu odchodzi od średniowiecznego
chrześcijaństwa na planie idei niż samego życia. Zdrada dokonuje się w obrębie kultury, a nie
filozofii. W atmosferze radości życia, sycenia oczu, umysłu i ciała, zupełnie jakby Zachód
wychodził z okresu wielowiekowego postu.
Renesans jest radosnym przeżywaniem, zjawiskiem z pogranicza socjologii i
psychologii. Bardzo rzadko zdarza się w historii, aby ludzie byli tak dogłębnie przekonani, że
żyją w nowych, szczęśliwych czasach. "Memento mori średniowiecza zostaje zastąpione
memento vivere". Refleksja nad przemijaniem i śmiercią, tańce śmierci, tak charakterystyczne
dla końca XV wie· ku, znikają nagle, tak jakby Zachód oddzielił się (w znaczeniu, w jakim
Foucault używa tego słowa), oderwał intelektualnie od refleksji nad śmiercią. Zmianę tę
widzimy w kolejnych licznych Artes moriendi (traktatach o dobrej śmierci): śmierć zwolna
przestaje być obietnicą niebios, przejściem do lepszego świata, do prawdziwego życia, staje
się śmiercią ziemską, ze wszystkimi oznakami cielesnego rozkładu, śmiercią ludzką,
najcięższą próbą, przez którą człowiek musi przejść. Nikt już nie mówi, jak święty Augustyn:
"Jesteśmy tu tylko przygodnymi podróżnymi, łaknącymi śmierci", ale też nikt nie myśli, że
"życie na Ziemi jest raczej śmiercią niż życiem; jest rodzajem piekła". Życie odzyskuje
wartość i rozmach.
Człowiek swoje królestwo musi zbudować na Ziemi; wokół tej nowej myśli skupiają
się wszystkie "pozytywne siły kultury nowożytnej: wolność myśli, pogarda dla autorytetów,
prymat formacji intelektualnej nad przywilejami związanymi z pochodzeniem (czyli mówiąc
językiem czasu quatrocento, zwycięstwo humanitas nad nobilitas) entuzjazm dla nauki,
wyzwolenie jednostki ... " (Friedrich Nietzsche).
Humaniści mają pełną świadomość uczestnictwa w czymś absolutnie nowym. "Nadszedł oto
wiek złoty" - stwierdza Marsilio Ficino (1433-1499). Erazm w 1517 roku mówi prawie to
samo: "Trzeba temu wiekowi życzyć wiele dobrego, bo będzie to wiek złoty". Ulrich von
Hutten w swym słynnym liście do humanisty z Norymbergi, Willibada Pirkheimera, z 28
października 1518 roku pisze z emfazą: "Co za wiek! Cóż za literatura! Jak dobrze jest żyć!"
Nie wspomnimy w tym miejscu, jako że przykład jest nazbyt znany, opactwa Theleme, które
wymarzył sobie Rabelais ... A jednak!
Bezsporne jest, że rozbudzona wówczas świadomość rozlicznych możliwości
człowieka legła u podstaw wszystkich późniejszych dogłębnych przemian w dziedzinie
ducha, w tym - ateizmu. Humaniści byli zbyt zajęci zakładaniem własnego królestwa, aby
mieć czas na kontestowanie królestwa bożego.
Renesans zaczyna tracić rozmach w pierwszych dziesięcioleciach XVI wieku.
Przygasa radość. Scenę Zachodu zaczynają zwolna wypełniać "ludzie smutni". Podobnie jak
wszystkie epoki pełne słońca i radości, okresy prawdziwego lub wyobrażonego szczęścia, tak
i świetność Aleksandrii, wiek Augusta, oświecenie, pełnia renesansu - nie trwa długo.
Humanizm protestancki. Wielka rzeka reformacji ma swe źródła na przełomie XV i XVI
wieku. Momentem decydującym jest przybicie na drzwiach Schlosskirche w
Wittenberdze, 31 października 1517 roku, 95 tez Lutra.
Rzeka reformacji ma do pokonania złowrogie mielizny wojen religijnych. Wybuchają
w Niemczech w roku 1546, roku śmierci Marcina Lutra; kończą się dopiero wiek później, w
roku 1648. Ogarną zasięgiem inne kraje, wszędzie pozostawiając po sobie ruiny i zgliszcza.
Od czasu do czasu dochodzi do nieudolnych prób, mniej lub bardziej trwałego, porozumienia:
pokój w Augsburgu (1555 r.), Edykt nantejski (1598 r.), ,,list majestatyczny" (Czechy, 1609
r.). Udziałem tysięcy ludzi (bowiem reformacja, w przeciwieństwie do renesansowego
humanizmu, ogarnia masy), udziałem rzesz mężczyzn i kobiet, występujących w obronie
wiary, staje się wojna domowa, okrutne represje. (w Holandii w czasach panowania Filipa II;
we Francji w czasie odwołania Edyktu nantejskiego - 1685 rok - i powstania w Cevennes),
banicja na nieznane tereny Nowego Świata lub do kraju bardziej pod względem religijnym
łaskawego, zgodnie z zasadą cuius regio, eius religio.
Szaleństwo wojen religijnych dobiega końca wraz z nastaniem XVIII wieku, na
niektórych·terenach nieco wcześniej. Protestantyzm przetrwał do dnia dzisiejszego;
humanizm protestancki zabarwia obecnie znaczną część zachodniego świata, zwłaszcza kraje
anglosaskie i germańskie. Trudno jednak dokładnie określić jego odcień, ponieważ nie
istnieje jeden Kościół protestancki, lecz wielka . liczba ugrupowań i związków religijnych,
wspólnot chrześcijańskich różnych pod względem struktury i dogmatyki. Wszystkie tworzą
jedną wielką rodzinę, zwłaszcza w opozycji do sąsiada - rzymskiego katolicyzmu. To właśnie
dziedzictwo nowożytnej Europy będzie nas tu interesowało, a nie reformacja jako taka.
Dlatego też nie poświęcimy wiele miejsca historii reformacji i protestantyzmu. W razie
potrzeby zawsze można się odwołać do pracy Emile' a Leonarda.
Trzy chrześcijańskie religie Europy
Dwie wielkie "fale", dwa potężne odłamy protestantyzmu pojawiły się w odstępie
dwudziestu lat; jeden w wyniku gwałtownych działań Lutra (1483-1546), drugi jako owoc
przemyślanej i konsekwentnej akcji Kalwina (1509-1564). Luter i Kalwin różnią się pod
każdym względem. Pochodzący z Turyngii Luter był chłopskim synem. W jego buncie, w
jego duchowym przeobrażeniu jest siła i prostota człowieka z ludu, Bauerstand des Geistes
jak mówi Nietzsche. Luter występuje przeciwko nadużyciom, absurdom i nieprawościom w
łonie Kościoła; wyjścia szuka w doktrynie o zbawieniu przez wiarę ("sprawiedliwy jest
zbawiony za sprawą swojej wiary"),. kieruje się emocjami, nie dbając o szczegółowe
uporządkowanie założeń sformułowanej przez siebie doktryny; postawa młodego Lutra jest
postawą romantyczną, rewolucyjną. "Bóg dłużej już tego nie zniesie! - grzmi. To nie jest już
dawny świat, kiedy ludzi pędzono i prowadzono jak dzikie zwierzęta!" Podobnie gwałtowne
wystąpienia przeciwko bogatym i możnym nie mogły trwać zbyt długo. W 1525 roku
Reformator będzie się musiał odciąć od wojen chłopskich, rozgorzałych, częściowo za jego
sprawą, na obszarze, między Łabą, Renem i Alpami.
Był przeciwieństwem Kalwina, chłodnego intelektualisty, mieszczanina, wytrwałego,
energicznego organizatora, wnikliwego znawcy prawa, niezwykle konsekwentnego w
dociekaniach. Dla Lutra predestynacja jest rodzajem iluminacji. Kalwin wyciąga z niej
matematyczne niemal wnioski, rozwiązuje równanie. Zawsze na przestrzeni wieków istniało
grono wybranych, a zatem, czyż to nie oni powinni rządzić innymi ludźmi? Takie rządy
żelaznej ręki zaprowadzi Kalwin w Genewie, w imię pokory ducha (1536-1538, 1541-1564);
podobnie uczyni Cromwell w surowej purytańskiej Anglii.
Tak w głównych zarysach wyglądają dwa główne odłamy protestantyzmu. Mimo
dzielących je różnic, mają wiele punktów wspólnych: zerwanie z Rzymem, z kultem
świętych, likwidacja duchowieństwa zakonnego, zmniejszenie liczby sakramentów z siedmiu
do dwóch: eucharystii i chrztu. A i co do eucharystii nie zawsze panuje zgoda.
Nie możemy w tym miejscu pominąć innych - pozostających poza głównym nurtem -
wspólnot religijnych (ich pełna lista byłaby bardzo długa), określanych mianem
protestanckich. Jako jeden z pierwszych działalność reformatorską rozwinął w Zurichu
duchowny protestancki, humanista, Huldreich Zwingli (Philipp Melanchton w Niemczech,
Henryk VIII w Anglii); później pojawi się pietyzm i surowo prześladowany; radykalny ruch
anabaptystów.
Czy granica między światem katolickim a światem protestanckim - jeszcze dzisiaj
będąca ważną cechą europejskiej cywilizacji - jest wynikiem jedynie wojen religijnych?
Europa, niczym przekrój pnia drzewa, składa się z kolejnych słojów, z powstałych w
różnym czasie warstw. Najstarszą warstwą drzewa zwanego Zachodem, jego rdzeniem, są
dawne tereny rzymskich podbojów, rzymskiej cywilizacji, sięgające granic Cesarstwa
Rzymskiego na podwójnej granicy Renu i Dunaju oraz dalej Wysp Brytyjskich, a właściwie
tylko ich prowizoryczni podbitej części.
Poza tymi granicami leżą późniejsze warstwy cywilizacji europejskiej, narosłe już po
upadku Cesarstwa Rzymskiego; są jak znajdująca się pod korą drzewa miazga. W okresie
średniowiecza Zachód "kolonizował" (w szlachetnym znaczeniu tego słowa) sąsiednie ziemie,
budując na nich kościoły i śląc tam misjonarzy. Opactwa i biskupstwa odległego Rzymu są
bardzo grubą warstwą w pniu drzewa.
Czy jest dziełem przypadku, że dawna granica Cesarstwa Rzymskiego, granica
oddzielająca starą Europę od "skolonizowanej" nowej Europy, jest w przeważającej części tą
samą granicą, która oddzieliła świat katolicki od świata protestanckiego? Powody reformacji
były niewątpliwie czysto religijne. Widoczna w całej Europie fala duchowej odnowy zwróciła
uwagę wiernych na nadużycia i nieprawości panujące w Kościele, budząc wątpliwości co do
sensu ziemskiej pobożności, będącej pustymi gestami, a nie żarliwą wiarą. Chęć odmiany
ogarnęła cały chrześcijański świat. Stara Europa, znacznie bardziej tradycyjna pod względem
religijnym i bezpośrednio związana z Rzymem, nie zerwała dawnych więzi; Europa nowa,
młodsza, mniej jednolita i mniej "scentralizowana" była bardziej podatna na reformę.
Konsekwencje nietrudno przewidzieć.
Późniejsze losy obu światów sprawiły, że zrodziło się coś na kształt sekciarskiej
pychy. To protestanckim cnotom zaczęto przypisywać rozwój kapitalizmu i myśli naukowej,
innymi słowy, rozkwit nowoczesnego świata, Rozsądniej byłoby rozpatrywać zależności
między protestantyzmem a katolicyzmem w kontekście historii i historii gospodarczej.
Trudno bowiem dostrzec w protestantyzmie jakąś intelektualną wyższość lub niższość
w porównaniu z katolicyzmem.
Trzeba natomiast przyznać, że niewątpliwie stał się "zaczynem nowego", a co za tym
idzie, ma szczególny, oryginalny wkład w kulturę europejską.
Aby określić, na czym ten wkład polegał, musimy dokonać rozróżnienia między
pierwszym, wojującym protestantyzmem XVI wieku a protestantyzmem zwycięskim, który
nastał wraz z wiekiem XVIII.
Reformacja rozpoczęta pod hasłami wolności i rewolucji, staje się wkrótce tak samo
nieprzejednana i sformalizowana, jak wróg, przeciwko któremu wystąpiła. Wznosi budowlę
równie surową i niewzruszoną, jak średniowieczny katolicyzm, "w którym wszystko
podporządkowane jest hierarchii nadprzyrodzonych wartości objawienia: państwo,
społeczeństwo, nauczanie, nauka., gospodarka, prawo". Na szczycie budowli znajduje się
"Księga”, Biblia; jej jedynymi interpretatorami są: protestanckie państwo i Kościół. Państwu
(księciu lub miastu) przypada dawne ius episcopale.
Jest sprawą oczywistą, że w podobnym systemie nie ma miejsca dla wolności
religijnej, w obronie której występowano. Porządek, surowy rygor, żelazna dyscyplina panują
w. pierwszych protestanckich wspólnotach zarówno w Bazylei, jak i w Zurichu; mimo
erazmiańskiego ducha obu miast, zwolennicy reformacji nie wahają się topić podłych
antybaptystów. Do rzezi dochodzi również w Niderlandach. To, ze nieszczęśników, którzy
wątpili w istnienie Trójcy Świętej, w boskie pochodzenie Jezusa i występowali przeciwko
Kościołowi, państwu i możnym tego świata, papiści wypędzali, wieszali, zarzynali i topili,. to
jeszcze można zrozumieć jako zgodne z pewną logiką, by nie rzec, z pewnym miłosierdziem.
Ale dlaczego reformatorzy traktowali ich dokładnie tak samo? Oto tragoedia Serveta.
Pewnego dnia hiszpański lekarz, protestant, Michel Servet, zostaje aresztowany w Genewie
tuż po wysłuchaniu kazania. Oskarżony o antytrynitaryzm i panteizm, zostaje skazany na
tortury i spalony, zgodnie z życzeniem Kalwina, od dłuższego czasu śledzącego jego
poczynania Sebastien Castellion (1515-1563), humanista sabaudzki, zwolennik reformacji
liberalnej, wyraża oburzenie tym faktem, w poruszającym pamflecie skierowanym przeciwko
władcy Genewy któremu do niedawna służył i którego podziwiał. Oburza się, bo tylko on
dostrzega ciężar błędów i zbrodni, jakich się dopuszcza zwycięska reformacja. "Prawie każda
sekta - pisze - uważa wszystkich innych ludzi za heretyków. I tak w jednym mieście i
państwie możesz być uznany za swojego, w innym za heretyka. Stąd wynika, że ktoś, kto w
dzisiejszych czasach chce zachować żywot, powinien mleć tyle wiar i religii, ile jest miast i
sekt, podobnie jak podróżny, który przemierzając różne kraje musi z dnia na dzień wymieniać
pieniądze, bo pieniądz dobry w jednym miejscu, w innym nic nie jest wart". Sam uważa, że w
sprawach wiary każdy powinien kierować się własnym sumieniem. „Jeśli idzie o
antybaptystów, o to, co myślą i piszą na temat słowa bożego, to należy tę sprawę pozostawić
im samym".
Jego głos pozostał bez echa; Castellion umarł w nędzy, otoczony kilkoma żarliwymi
wyznawcami . W XVII wieku w czasie walk między ortodoksyjnymi kalwinistami a bardziej
tolerancyjnymi zwolennikami Jakuba Arminiusa i Faustyna Socyna, wznowiono w
Amsterdamie jego dzieła; jedno z nich nosi znamienny tytuł Chandelle de Savoie
("Sabaudzka świeca"). „Sabaudczyk Castellion pozostanie odtąd jednym ze świateł
wytyczających nową drogę, na którą w końcu wkroczy protestantyzm.
Nowy protestantyzm sprzyja wolności sumienia. W XVIII wieku więzy
hierarchicznego dogmatyzmu stopniowo słabną, w miarę słabnięcia kontrofensywy Kościoła
katolickiego skierowanej przeciwko reformacji.
Dzieje się tak jednak również za sprawą wewnętrznych przeobrażeń protestantyzmu,
ewoluującego ku wolności myśli, zgodnie z założeniami epoki oświecenia i rozwojem nauki.
Jak zwykle bardzo trudno tu odróżnić przyczyny od skutków i stwierdzić czy to
protestantyzm, powracając do swoich duchowych źródeł i swobodnego badania Pisma
Świętego, pchnął Europę na drogę duchowej niezależności, czy też, przeciwnie, ewolucja
protestantyzmu dokonała się za sprawą ogólnych przeobrażeń europejskiej myśli filozoficznej
i naukowej. Jedno i drugie jest równie prawdopodobne w tej grze wzajemnych oddziaływań.
Pewne jest, że protestantyzm, w przeciwieństwie do swego przeciwnika, katolicyzmu,
aktywnie włącza się w przemiany wielkiego liberalnego wieku. Nie można jednak
zaprzeczyć, że kraje tradycyjnie katolickie, takie jak na przykład Francja, staną na czele
owych przemian.
Protestantyzm zaczyna zatem opowiadać się za prawem do wolności myśli, do
krytycznego analizowania świętych tekstów, do deistycznego racjonalizmu. Co ważniejsze,
przezwycięża wewnętrzne sprzeczności: wszystkie marginalne sekty, trzymane dotąd na
odległość jako wysoce podejrzane - takie jak angielscy purytanie, anabaptyści z Niemiec i
Niderlandów - rozrastają się, a nawet mnożą. Anabaptyści, zwani mennonitami, cieszący się
dużą popularnością w Anglii, wyjeżdżają do Ameryki, zakładają gminę w Providence i z
czasem tworzą w Stanach Zjednoczonych prężną wspólnotę protestancką. Pod koniec XVII
wieku pojawiają się - pochodzący od "natchnionych" z XVI wieku - określający się mianem
"przyjaciół", kwakrowie ("drżący"). W 1681 roku William Pen zakłada pierwszą gminę
kwakrów w Pensylwanii. Dużą rolę w ewolucji protestantyzmu, zwłaszcza na terenie
Niemiec, odgrywa ruch pietystyczny, którego twórca, pastor Filip Jakub Spener, cieszy się
poparciem elektora brandenburskiego, późniejszego pierwszego króla Prus (1701 r.),
Fryderyka I. Spener jest również jednym z założycieli słynnego uniwersytetu w Halle (1681
r.). Jego uczniowie w XVIII wieku całkowicie zdominują niemiecki luteranizm. Nic jednak
nie dorówna rozmachowi angielskiego metodyzmu Johna Wesleya i Whitefielda.
Wyliczanie zwycięskich sekt służy tu jedynie jako dowód niczym nieskrępowanego
rozwoju religijnej myśli protestanckiej, nie ujętej w ramy żadnej konkretnej teologii.
"Teologia przestała już być utożsamiana z religią - pisze w 1914 roku protestant, profesor
Ferdinand Buisson - ta pierwsza musi odejść, aby ta druga mogła trwać".
Na tym właśnie polega dziś najistotniej sza różnica między światem katolickim a
protestanckim. Protestant pozostaje z Bogiem sam na sam. Może, jak byśmy powiedzieli,
przetwarzać swoją religię, przeżywać ją na swój sposób, pozostając jednocześnie w zgodzie
ze wspólnotą religijną i w jej obrębie. Co więcej, wśród licznych zgromadzeń znaleźć takie,
które pomoże mu bezboleśnie rozwiązać jego osobiste problemy. Test też wiele prawdy w
twierdzeniu, że różne formacje wyznaniowe grupują wyznawców należących do różnych
warstw społecznych.
Społeczność protestancka nie zna charakterystycznego dla katolicyzmu podziału na
sferę życia świeckiego i religijnego. Obcy jest jej wybór między uległością umysłu a
koniecznością zerwania ze wspólnotą Kościoła: należy się do niej albo nie. Wszystkie
konflikty natury duchowej są "otwarte", a zajęcie stanowiska wobec nich - konieczne.
Społeczność protestancka przeciwnie jest bardziej "zamknięta", co nie znaczy, że wolna od
wewnętrznych duchowych konfliktów. Stąd różnice w postawach i zachowaniach, które
wytyczają nieprzekraczalną, niewidzialną granicę między krajami anglosaskimi a katolicką
Europą.
Humanizm rewolucyjny. Europa, zawsze była i pozostała podatna na rewolucyjne zrywy.
Świadczy o tym cała jej historia. Zawsze była tez i pozostała podatna na kontrrewolucję.
Również i tym razem nie zajmiemy się konkretnymi rewolucjami, lecz ich
przedłużeniem w czasie, czymś, co dość niekonwencjonalnie nazwiemy „humanizmem
rewolucyjnej proweniencji”, zawierając w tym określeniu zarówno treść ludzką, jak i samą
ideę rewolucyjności. Inni w tym znaczeniu mówią o "mistyce rewolucyjnej” i „duchu
rewolucyjnym".