III RP – z burdelu do lasu? – Krzysztof Wyszkowski
Data publikacji: 02-23-2011 @ 7:28 pm
W czasach komunizmu homoseksualizm „nie istniał” i podobnie udawano, że nie istnieje
pedofilia. Gdy „towarzysze” oglądali występy, powstałego jeszcze za Stalina,
harcerskiego zespołu „Gawęda”, nikt nie śmiał powiedzieć o podejrzeniu perwersji
seksualnej wobec dzieci. Obecnie małe tancerki uczone są pokazów z wystawianiem
krocza nawet w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu Polski
Widać politykom wolno mniej. I słusznie. Ale czy wszystkim? Gdy wicepremier Lepper zarechotał z
mniemanego paradoksu – „czy można zgwałcić prostytutkę” – wszystkie media bawiły się tym bez
końca. Nie dlatego, żeby napiętnować wulgarność, ale żeby osłabić koalicjanta PiS (ten sam Lepper
po wyrzuceniu z rządu, mimo procesu o wymuszanie seksu za pracę, jest do dzisiaj wyświetlany w
TVN24, jeżeli tylko pluje na Kaczyńskiego). Dlatego, gdy poseł Węgrzyn regularnie obrażał
posłankę PiS, traktowano tę wulgarność z należną członkowi rządzącej partii wyrozumiałością.
Postawiły go pod pręgierzem dopiero jego obleśne dowcipy o homoseksualistach. Widać rację ma
Warzecha pisząc: „Gdyby zażartował sobie z katastrofy smoleńskiej, z Jarosława Kaczyńskiego, z
jego nieżyjącego brata, gdyby rzucił coś rubasznego w stylu posła Niesiołowskiego /…/ to nie tylko
nie miałby problemów, ale jeszcze by go klepali po plecach.” Jednak nawet wobec homofobii
znalazł się wesołek, który usiłował wybryk Węgrzyna lekceważyć. Widać bycie członkiem Rady
Gospodarczej przy premierze zmusza do większej lojalności wobec Platformy, niż wobec samego
siebie.
Węgrzyn demonstrował swoje chamstwo od dawna, gdy walczył z „kaczyzmem” w komisji pod
przewodnictwem Andrzeja Czumy. Teraz Węgrzyn sam wskazał Czumę, jako swojego nauczyciela
różnicowania gejów od lesbijek, co wskazuje, że takie nastroje są w Platformie czymś
powszechnym. Czym różni się wulgarność Węgrzyna od wulgarności prezydenta Komorowskiego z
jego „Dunki to kaszaloty”, który tym epitetem poniżył też własną żonę? I co? I nic. Czy z twarzy
Komorowskiego zniknęła lepperowska radość z przekazania Obamie rady, że żonie należy wierzyć,
ale trzeba jej wierność sprawdzać? Czy z kręgu jego przyjaciół zniknął chamuś z wibratorem i
świńskim ryjem? Co w kraju doświadczonym przez Hitlera spotkało go za obnoszenie się z
eugenicznymi poglądami, a eugenika miała zlikwidować problem homoseksualizmu metodą
„endlosung”?
W czasach komunizmu homoseksualizm „nie istniał” i podobnie udawano, że nie istnieje pedofilia.
Gdy „towarzysze” oglądali występy, powstałego jeszcze za Stalina, harcerskiego zespołu „Gawęda”,
nikt nie śmiał powiedzieć o podejrzeniu perwersji seksualnej wobec dzieci. Obecnie małe tancerki
uczone są pokazów z wystawianiem krocza nawet w siedzibie Sekretariatu Konferencji Episkopatu
Polski (vide – szokujące zdjęcie z gali konkursu „Proboszcz Roku” zamieszczone w „Tygodniku
Powszechnym” z 30 stycznia 2011 r., które zdobi … artykuł wytykający księżom m.in. „przypadki
deprawowania seksualnego dzieci”!). Ten rodzaj obleśności nie spotkał się z krytyką mediów i nie
jest to dziwne choćby dlatego, że obleśność w ogóle stała się za sprawą niektórych redaktorów
telewizyjnych (Prokop, Durczok i lider tej kategorii Kuźniar) charakterystycznym znakiem tego
rodzaju gwiazdorstwa. Obleśność stała się w III RP stylem „państwowym” do tego stopnia, że Tusk
z trybuny sejmowej mówił: „skoro za mało dzieci, to nie trzeba pisać ustaw, tylko wziąć
się do zupełnie innej roboty.” i nie został okrzyknięty uczestnikiem wspólnoty lepperowsko-
węgrzynowego chamstwa.
W tej sytuacji nie dziwi milczenie wobec książki popularnego prezentera muzycznego zawierającej
szokujące frazy pedofilsko-rasistowskie (dziękuję nieznanej magistrantce, która wskazała
problem):
“mam pewną słabość do małych Arabek /…/ dziewczynka może dwunastoletnia, z figlarnie opartą
na biodrze ręką patrzyła /…/ z żarem, przed którym nie ma ucieczki. /…/ odnalazłem wśród
oblepiających mnie dzieci takie śliczne małe zwierzątka. /…/ za dwudziestkę mógłbym taką
pachnącą miodem, śniadą dziewczynkę wziąć do swojego hotelu i pieścić przez wiele godzin. /…/
Widzę tę siłę (czarnych kobiet) raczej jako atawizm. Jako sublimację żądzy spółkowania ze
zwierzętami. /…/ Czarne dziewczyny w Afryce są prawie zawsze dzikie. /…/ Tak żyją lwy i goryle,
tak żyją plemiona Czarnej Afryki. Ich dziewczęta /…/ Są płochliwe jak małe antylopy, choć urodę
dziedziczą po wielkich kotach. Nie nadają się do oswojenia. /…/ Łaszą się. Albo polują, jak lwice.
1
Takim polowaniem jest afrykańska prostytucja. /…/ Nie sądzę, by znalazł się zdrowy mężczyzna,
który umie oprzeć się ich urokowi. Nie jest to bowiem wdzięk ludzki, do którego przywykliśmy, ale
zwierzęcy. Te dziewczyny proszą, by je pokryć. /…/ Długo na nią patrzyłem myśląc, że chciałbym
ją wypuścić z powrotem do lasu, bo tu, w wojskowym burdelu, nie ma dla niej miejsca.”
Krzysztof Wyszkowski
2