Racja stanu

background image

Racja stanu

background image

Historia pojęcia

• Pojęcie racji stanu powstało we Włoszech i pochodzi z pracy Giovanniego

Botero (1534-1617) Della ragion di Stato (1589), choć w języku
obiegowym musiało funkcjonować znacznie wcześniej i mieć amoralny
wydźwięk, ponieważ pierwszy raz terminu tego używa, ganiąc go zresztą,
bp Giovanni della Casa w Orazione na cześć Karola V z 1547 r. Wcześniej
zbliżonego terminu (la ragione e uso degli stati) używał Francesco
Guicciardini (1483-1540) w Dialogo del regimento di Firenze (1523). Za
twórcę koncepcji racji stanu uważa się Niccolo Machiavelli’ego (1469-
1527). Jednak on sam, w żadnej ze swoich prac, nie użył tego określenia,
woląc pisać o politycznej „konieczności” (la necessità). Za definicję racji
stanu zwykle jednak przyjmuje się jego słowa pochodzące z Rozważań
nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza
: „Kiedy chodzi
bowiem o ocalenie ojczyzny, nie wolno kierować się tym, co słuszne lub
niesłuszne, litościwe lub okrutne, chwalebne lub sromotne. Nad wszystko
inne zważać należy wtedy na to, aby zapewnić jej przetrwanie i uratować
jej wolność” (Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii
Rzymu Liwiusza
[1531], [w:] idem: Wybór pism, Warszawa 1972).

background image

Podejście Machiavellego

• W ujęciu tym, dobro władzy, państwa stoi ponad wszelkimi normami

prawnymi, obyczajem, prawem międzynarodowym, traktatami, a także
normami Boskimi. Zdaniem Machiavelli’ego, jedynym celem państwa jest
przetrwanie w dżungli charakteryzującej stosunki międzynarodowe, a
jedynym celem władcy jest utrzymanie się przy sterze rządów. Dlatego też
wszelkie posunięcia przywódcy dla realizacji tych wielkich celów winny być
oceniane nie z perspektywy moralnej czy prawnej, lecz utylitarnej: dobre jest
to, co wzmacnia władzę; złe jest to, co ją osłabia. Stąd też Machiavelli nie
waha się nad rozważaniami na temat racjonalności terroru, czyli nad kwestią
czy wrogów politycznych należy likwidować wszystkich na raz, czy też powoli i
po kolei; ani nie zawaha się doradzać fizycznego unicestwiania rodzin ofiar
władcy, ze szczególnym uwzględnienie małoletnich synów. Trudno nie oprzeć
się wrażeniu, że Makiaweliczny władca nie zna wyrzutów sumienia – i jest tak
w istocie, gdyż jego archetypem na zawsze pozostał Cesare Borgia. Refleksja
Makiaweliczna dotycząca polityki sprowadza się więc – jak słusznie zauważa
Carl Schmitt - do jej wymiaru „technicznego” (C. Schmitt: Die Diktatur. Berlin
1978), czyli do umiejętności z dziedziny zarządzania grupą ludzi, która to
umiejętność nie powinna być oceniana przez pryzmat moralny.

background image

pojęcie

• Pojęcie "racji stanu", odkąd pojawiło się wraz z nowożytnością,

wycisnęło trwałe piętno na myśli i praktyce politycznej. Jego
narodziny powszechnie wiązane są z Machiavellim - i słusznie,
mimo iż wielki, choć kontrowersyjny, Florentczyk nigdzie wprost go
nie użył, lecz bez wątpienia wyraził jego sens. O wadze tego
pojęcia, wdzierającego się przecież w głąb samej metafizyki
państwa - tego, co stanowi ratio jego istnienia, świadczy samo już
słowotwórcze zindywidualizowanie, tak jakby każda nacja polityczna
chciała wyrazić nim swoją własną rację istnienia: włoskie ragione di
stato
, francuskie raison d`état, angielskie reasons of State,
niemieckie Staatsräson... A do tego oczywiście imponująca liczba i
ranga jego teoretyków, jak Botero, Gracián, Fichte, Hegel, Ranke,
Treitschke, Meinecke oraz praktyków, jak Richelieu, Ludwik XIV,
Talleyrand, Metternich, Disraeli, Bismarck, de Gaulle.

background image

Definicja – A. Bocheński

(1934)

• "Celem polityki racji stanu jest (...) coraz to

większa, coraz to bardziej wzrastająca
potęga państwa i narodu, coraz to większa,
coraz to bardziej wzrastająca możliwość
narzucania swej woli innym państwom.
Ostateczny cel tej Machtpolitik gubi się w
mrokach i nie wydaje się możliwy do
osiągnięcia. Możliwe jest natomiast zbliżanie
się do niego, osiąganie coraz wyższych
stanowisk w hierarchii politycznej świata"

background image

Mity narosłe wokół racji

stanu

• 1 - utożsamianie racji stanu z

cyniczną niemoralnością;

• 2 - oskarżanie jej o

podporządkowywanie polityki
ideologiom i ich sprzecznym z
porządkiem naturalnym celom;

• 3 - doszukiwanie się sprzeczności

pomiędzy racją stanu a interesem
narodowym.

background image

RACJA STANU A
MORALNOŚĆ

background image

Substytut universitas

• Idea racji stanu budziła negatywne skojarzenia i emocje właściwie od samego

początku, by wspomnieć tylko zarówno katolickich, jak protestanckich
"antymakiawelistów", przypisujących zresztą amoralność swoim wyznaniowym
adwersarzom z geometryczną wręcz symetrią. Ważnym kontekstem narodzin tej idei
(bo przecież nie faktu, który jest czymś odwiecznym i nieodłącznym od każdego
państwa) jest zniszczenie moralno-cywilizacyjnej jedności Christianitas kolejno przez
rewolucję religijną protestantyzmu, rewolucję kulturalną racjonalizmu, a wreszcie
rewolucję polityczną liberalizmu.

Można zatem stwierdzić, iż "osierocone" po

upadku autorytetu papiestwa i cesarstwa państwa narodowe musiały sobie
jakoś radzić, tworząc w miejsce wygasłej idei uniwersalizmu
chrześcijańskiego "sytuacyjną", polityczną "etykę tymczasową", jaką bez
wątpienia jest idea racji stanu

. Zapewne było to - jak by powiedział nieubłagany

wróg nowożytności, Leo Strauss - "obniżenie standardów" w stosunku do klasycznej
myśli politycznej. Jednak jakość tego standardu należy oceniać także w relacji do
wszystkiego, co przyszło później, a co formułowano jako alternatywę dla racji stanu.
Wówczas zobaczymy, że albo grzeszyło to naiwnością utopii "mędrców" nie mających
żadnej styczności z realnym życiem politycznym - jak kantowska idea "wiecznego
pokoju", albo zachęcało do krwawych wojen z państwem zwierzchniczym, toczonych w
imię ideologii prymatu jednostki (liberalizm), ludu (demokracja) lub proletariatu
(socjalizm, komunizm).

background image

Czy terror jest dobry?

• Już na poziomie czystej pragmatyki spostrzec można, że popełnianie zbrodni,

zwłaszcza masowych i przechodzących w permanentny terror, korzyści wcale nie
przynosi, albo daje korzyści iluzoryczne i co najwyżej krótkoterminowe. (Nawiasem
mówiąc, właśnie Machiavelli przestrzegał przed tym swojego "księcia", zalecając
mu, by jeśli uzna represje za konieczne, były one wyselekcjonowane odpowiednio
do stopnia rzeczywistych zagrożeń i jak najkrótsze, bo jeśli staną się codziennością,
zamiast spacyfikować opozycję, wzbudzą nienawiść ku władzy i w konsekwencji ją
osłabią.). Ustawiczne "rządy strachu" szkodzą wzrastaniu potęgi państwa, bo
pozbawiają je oparcia w pierwiastkach witalnych i moralnych społeczeństwa
wypełniającego państwo, toteż nie tylko że nie służą racji stanu, ale wręcz jej
zaprzeczają.

Dotyczy to również tych przypadków, w których intencjonalnie

mogło zachodzić kierowanie się tą przesłanką, ale w skutkach przyniosło
rezultat odwrotny, co pozwala traktować je jako błąd - wedle sławnego
stwierdzenia Talleyranda "gorszy niż zbrodnia".

Na przykład, Napoleon I

dając choćby tylko milczące przyzwolenie na porwanie i rozstrzelanie księcia
d`Enghien, mógł sądzić, że działa zgodnie z racją stanu cesarstwa, tymczasem
właśnie tą decyzją wykopał rów nienawiści pomiędzy nim a rojalistami, którzy do
tego momentu gotowi byli (Bonald, Chateaubriand i wielu innych) z nim
współpracować, widząc w nim pacyfikatora rewolucji.

background image

Potrzeba racji stanu

• Pragmatyka jest jednak oczywiście niewystarczającą płaszczyzną do

rozpatrywania zagadnienia relacji polityki racji stanu do moralności.
Jeżeli jednak wzniesiemy się do poziomu politycznej etyki i filozofii,
to właśnie na ich gruncie musimy zauważyć, że radykalne
przeciwstawienie obu zasad - i to z którejkolwiek strony - nie ma
sensu, albowiem państwo to także fakt moralny, toteż nie ma
i być nie może moralności polityki poza państwem.
Kto temu
przeczy, ten świadomie lub bezwiednie staje na gruncie
anarchistycznej negacji wszelkiego autorytetu fundującego władzę,
państwo i prawo; kwestionuje zatem również naturalne pochodzenie
państwa, choćby się po stokroć zaklinał na tradycję klasyczną.
Zgodny z nią jest natomiast pogląd wyrażony przez autora
fundamentalnej pracy o historii idei racji stanu - Fryderyka
Meineckego, iż "do istoty państwa należy siła (...), aby się mogło
bez przeszkody rozwijać i bestię w człowieku trzymać na uwięzi"

background image

Racja stanu nie wyklucza

moralności

• Czy z powyższego stanowiska wynika, że pomiędzy polityką

racji stanu a ogólnymi imperatywami moralności nie
zachodzą i zachodzić nie mogą żadne napięcia i
sprzeczności? Naturalnie, że mogą, ale błędem -
przeczącym wprost także kardynalnej zasadzie katolickiej
teologii polityki: nihil est potestas nisi a Deo - jest
ujmowanie ich w bezwzględną antynomię: albo racja
stanu, albo moralność. Oznaczałoby to bowiem wiązanie z
polityką, władzą, państwem, zła pierwiastkowego,
ontologicznego, a w dalszej konsekwencji - uznanie, że
"zła" władza deprawuje "dobrego" człowieka. Tą drogą -
identyfikowania zła z instytucjami - dochodzi się zatem
także do negacji dogmatu o skaleczeniu natury ludzkiej
przez grzech.

background image

Negacja polityki w imię

moralności

• Sprzeczności realne natomiast pojawiają się właśnie wskutek tego, że ów

pierwiastek zła, jako zawarty w każdym potomku Adama, ujawniać się
musi w działaniach także i tych osób, które kierują biegiem spraw
państwowych: "Władza nie jest (...) 'sama w sobie zła' (...). Kto ją jednak
ma w swych rękach, ten wiedziony jest stale na pokuszenie, aby jej
nadużyć”. Dlatego państwo "musi się (...) ustawicznie plamić naruszaniem
obyczajów i moralności (...). Jest to najstraszliwszy i najbardziej
wstrząsający fakt dziejów powszechnych". To jednak nie polityka per se i
nie "racja stanu" są niemoralne, lecz - w mniejszym lub większym, ale
zawsze w jakimś stopniu - ludzie, którzy nią kierują. Racja stanu stawia ich
jedynie w sytuacji dylematów moralnych oraz konieczności rozstrzygnięć,
wskutek których ucierpieć może albo ich sumienie i reputacja, albo interes
państwa, ale jest to konflikt, który dotyczy aplikacji zasad etyki ogólnej do
właściwego politykom "rzemiosła" (métier du Roi) na tej samej zasadzie,
jak w każdej innej etyce zawodowej, na przykład nauczyciela czy lekarza.
A nikt przecież ze zdarzających się często niemoralnych działań
medycznych (choćby aborcji czy eutanazji) nie wyprowadza wniosku, że
sama profesja lekarza i sztuka medyczna stoją w fundamentalnej
sprzeczności z moralnością!

background image

Dylematy racji stanu

• Idea racji stanu sama w sobie nie rozwiązuje żadnego z dylematów

moralnych, co zresztą byłoby znów nierealistycznym żądaniem
zniesienia ograniczeń kondycji ludzkiej. Ale nie jest ona także
apoteozą brutalności; trzyma równy dystans do idealistycznej
"antypolityki" i do nieumiarkowanej pychy (hybris). Uczy też męża
stanu osobistej odpowiedzialności nie za "dobre chęci", lecz za s k
u t k i podejmowanych przez niego działań. Nie jest ani
sentymentalizmem, ani cynizmem, lecz r e a l i z m e m,
świadomym tego, że "Państwo nie jest niestety zdane wyłącznie
na siły moralne", że "Kratos i Etos budują państwo łącznie i tworzą
historię", że wreszcie "racja stanu, polityka siły, machiavellizm i
wojna nie dadzą się chyba nigdy usunąć ze świata, albowiem
związane są one nierozerwalnie z naturalną stroną życia
państwowego. (...) Ale wszelkiego idealizowania tego faktu należy
unikać. Ujawnia się w nim nie chytrość, ale niemoc rozumu"

background image

W Polsce

• Jak powszechnie wiadomo, tą polską szkołą polityczną, która pierwsza - i tak

konsekwentnie, że wzbudzając przeciwko sobie płynące z różnych stron i po dziś
dzień oskarżenia o "barbaryzację" polityki - podniosła ideę racji stanu właśnie pod
nazwą "egoizmu narodowego", była Narodowa Demokracja w swoim pierwszym,
"darwinistycznym" okresie. Roman Dmowski deklarował otwarcie:

"Dla mnie

miarą jest pożytek polskości: wszystko, co prowadzi do jej podniesienia,
zbogacenia jej treści, rozszerzenia jej wpływu, jest dobrem

”. Nawet w tym

ujęciu "egoizm narodowy" nie oznacza sankcji dla łajdactwa, jako że "hamulcem są
moje instynkty moralne cywilizowanego człowieka, poszanowanie samego siebie i
swego narodu, które mi nie pozwala, w jego nadto imieniu, niskich używać
środków”. Co więcej, "tę samą miarę stosuję do innych. Niemcom, moim zdaniem,
nie ubliża to wcale, że pragną, by kultura niemiecka na ziemiach polskich rozkwitła,
ale mam do nich głęboką pogardę za ich kanalię hakatystyczną (...), gardzę nimi za
to, że są zdolni używać tak nędznych, głupich, tak barbarzyńskich środków
działania”. Kierowanie się interesem własnym nie wyklucza tedy ani rycerskości,
ani uczciwości w walce, nakazuje natomiast poszukiwanie werdyktów sumienia dla
zastosowanych środków w odczytanych przez kulturę normach etyki naturalnej
zamiast tworzenia, jawnie konkurencyjnej dla polityki, abstrakcyjnej etyki
"altruizmu" i ponadnarodowego "obiektywizmu".

background image

RACJA STANU A
IDEOLOGIE

background image

• Jak zauważa Bocheński, "spór między dążeniem do potęgi państwa a

innymi celami przewija się czerwoną nitką przez dzieje” - raz świadomie,
raz bezwiednie, najważniejsze jednak jest to, że w niektórych wypadkach
cele danej ideologii mogą być zgodne z interesem państwa, w innych zaś
są z nią sprzeczne i wiodą politykę na manowce. Przykładowo,
ekonomiczna doktryna leseferyzmu służyła wyśmienicie angielskiej racji
stanu w XIX wieku, bo jej zastosowanie uzależniało państwa
kontynentalne od handlowego imperium morskiego, natomiast szczerze
wyznawana przez Napoleona III "zasada narodowościowa", którą widział
w roli alternatywnego dla legitymizmu Świętego Przymierza fundamentu
ładu międzynarodowego, okazała się katastrofalna dla interesów Francji,
prowadząc do zjednoczenia państwowego na bazie etnicznej dwóch jej
silnych sąsiadów. Nie jest zatem prawdą, iż warunek potęgi państwa
stanowi aprioryczna wrogość do idei "międzynarodowych", gdyż na
przykład "unarodowiony" przez Stalina komunizm służył racji stanu
imperium rosyjskiego, a globalistyczny demoliberalizm równie dobrze
służy racji stanu imperium amerykańskiego

.

background image

• Toczy się wprawdzie dyskusja o relację pierwiastka politycznego

do ideologicznego, ale tej niepodobna sensownie rozstrzygnąć.
Czy sprężyną główną amerykańskiego ataku na Irak była
imperialna racja stanu, czy ideologiczny mesjanizm purytańskiej
demokracji, przeświadczonej, że cały świat winien być urządzony
na jej modłę? Obie odpowiedzi są tyleż prawdopodobne, co
zbliżone do sporu o pierwszeństwo jaja czy kury; pewne
natomiast jest to, że oba motywy są dziś w polityce
amerykańskiej kompatybilne - co zresztą nie musi trwać wiecznie.
Polityka bowiem (oraz potęga) państwa nigdy nie zależy od
jednego tylko czynnika, ani nie ma nawet żadnych stałych reguł
praktycznych. Weryfikowalna jest jedynie wyważona konkluzja, iż
"niepodobna znaleźć państwa, o którego polityce rozstrzygałaby
czysta racja stanu. Z drugiej strony - nie ma jednak również
państwa, w którym nie grałaby ona żadnej roli

background image

RACJA STANU A INTERES
NARODOWY

background image

Racja stanu a interes

narodowy

• Trzecia fałszywa teza, ma - co trzeba od razu podkreślić - znaczenie jedynie

partykularne, lecz ważne właśnie dla jakości polityki polskiej. Chodzi tu o bardzo
zadawniony, artykułowany przez tzw. nową (bo antystańczykowską) "szkołę
krakowską" (zwłaszcza przez Wacława Sobieskiego) pogląd o sprzeczności
pomiędzy "kosmopolityczną", i związaną jakoby wyłącznie z absolutyzmem, racją
stanu a interesem narodowym. W konkretyzacji oznaczało to przeciwstawianie
"zasady dynastycznej", frymarczącej dla rodowych interesów narodami, zasadzie
narodowej, dowartościowanej dopiero przez i po rewolucji francuskiej (siłą rzeczy
tedy nad tą historiozofią unosił się "nacjonalitarny" zapaszek ideologii
jakobińskiej). Jako że teza ogólna służyła historykom polskim głównie do
roztrząsania najbardziej interesującego ich zagadnienia zbadania przyczyn
upadku staropolskiego państwa, egzemplifikacji dowodowej szukano oczywiście
w historii ojczystej, wskazując na stawanie w poprzek żywotnych interesów
Rzeczypospolitej dynastycznych interesów Wazów czy Wettynów. Jeszcze mocniej
ten akcentujący permanentną (już od Jagiellonów) sprzeczność interesów władzy
i narodu pogląd wbił się w świadomość historyczną Polaków za sprawą niezwykle
popularnej i znakomicie napisanej, eseistycznej syntezy Pawła Jasienicy.

background image

geneza

• Problem w tym wypadku polega na tym, że empiryczna prawdziwość twierdzenia

idzie w parze z zupełnym pominięciem warunkującej ów fakt przyczyny. Oznacza to
zignorowanie wykrytej przez "starą" szkołę krakowską anomalii rozwoju polskiego
ustroju na tle ogólnoeuropejskim. O ile bowiem na Zachodzie ustrój ten ewoluował
od monarchii elekcyjnej i pogrążonej w feudalnej anarchii do coraz bardziej
precyzyjnego wykształcenia zasady dziedziczności, skutkującego wzrostem siły
państwa aż do monarchii absolutystycznej, o tyle w Polsce kierunek był dokładnie
przeciwny: od silnej monarchii patrymonialnej wczesnych Piastów i jeszcze silnej
monarchii stanowej Piastów ostatnich, poprzez już osłabioną faktyczną
elekcyjnością, lecz jeszcze w obrębie dynastii, monarchię Jagiellonów, po
systematycznie osuwającą się w anarchię i w pełni elekcyjną monarchię po 1572
roku, będącą de facto ustrojem republikańskim z wybieralnym dożywotnio
naczelnikiem państwa. Jednocześnie jednak ta "republika monarchiczna" nie
wykluczyła od tronu polskiego przedstawicieli obcych dynastii, stwarzając
automatycznie obcym potencjom możność prowadzenia gry politycznej kosztem
państwa polskiego. Zamiast "pełnej" monarchii narodowej, albo równie pełnej
republiki, zaimprowizowano więc ustrojową hybrydę, i to ona właśnie stała się
powodem wspomnianych komplikacji. I trudno się nawet dziwić, że Wazom
najbardziej na sercu leżało odzyskanie ich dziedzicznej korony szwedzkiej, z której
zostali wyzuci z powodu wierności katolicyzmowi, czy Henrykowi Walezemu, że
porzucił tron dla niego przygodny, kiedy odziedziczył tron mu należny. To polscy
statyści powinni wiedzieć, że nie należy ofiarowywać korony komuś, kto będzie
musiał - bo do tego zobowiązywały go prawa fundamentalne jego kraju - objąć tron
po śmierci swego bezdzietnego brata, że najzwyczajniej nie będzie mógł się od tego
uchylić.

background image

geneza

• Sprzeczność pomiędzy interesami władców nie związanych dostatecznie mocno

interesem dynastycznym z krajem, nad którym zrządzeniem losu przyszło im
panować, a interesem narodu, nie była zatem czymś immanentnym, lecz
wynikającym z wadliwości naszego ustroju. Najlepszym dowodem na to jest fakt
zupełnej przyległości interesów dynastycznych z państwowymi i narodowymi we
wszystkich innych monarchiach europejskich, które były już bez wyjątku
dziedziczne. Dotyczy to nie tylko krajów, gdzie "od zawsze" panowały dynastie
rodzime (jak Francja Kapetyngów, Walezjuszy i Burbonów, Austria Habsburgów,
Prusy Hohenzollernów czy zjednoczone Włochy Sabaudów), ale również tych,
które z różnych powodów "importowały" swoje dynastie (jak Hiszpania
Habsburgów, a potem Burbonów, Anglia Stuartów, a następnie Hanowerczyków,
odrodzone w XIX wieku: Grecja Oldenburgów i Rumunia Hohenzollernów oraz
Bułgaria Koburgów), ponieważ akomodacja dynastii do nowego kraju, jeśli oparta
na trwałym związaniu z nim interesu własnego, jest błyskawiczna. Ten "cudowny"
fenomen wyjaśniał Karol Maurras pisząc, iż w monarchii dziedzicznej "egoizm
suwerena wydaje rezultat altruistyczny: pomyślność Państwa, pokój i
bezpieczeństwo obywateli; w sercu i w duszy Księcia (...) ukazuje się
koncentracja samowiedzy publicznej: swoisty melanż niewinnego egoizmu
(d`égoisme innocent) i spontanicznego altruizmu (d`altruisme spontané),
nierozłącznych od naturalnych odruchów świadomości bycia królem, to jest tym,
co Bossuet nazywa 'wrodzonym patriotyzmem' (patriotisme inné)

.

background image

Fałszywy nacjonalizm

i jego

rola

• Inną (lecz obojętną już względem formy ustroju) postacią tego samego błędu jest

rozpoznawany przez Bocheńskiego (w programie "parlamentarnych" endeków okresu
międzywojennego na czele ze Stanisławem Grabskim, ale także instynktownie
wyznawany przez ogół społeczeństwa)

"fałszywy nacjonalizm

" , który definiował on

następująco: "Fałszywy nacjonalizm wysuwa zazwyczaj dogmatyczne żądania
odnośnie do niektórych czynników potęgi państwa (...), od żądań tych nie odstępuje -
niezależnie od tego, czego wymaga w danej chwili racja stanu, czyli istotny interes
narodu”. To nacjonalizm skoncentrowany na drobnych, materialnych interesach grup
społecznych i jednostek, defensywny, niezdolny do ekspansji, lękliwy, pacyfistyczny i
"powiatowy" (w myśl porzekadła "nasza chata z kraja"). Charakterystyczny dla niego
jest prymat zagadnień wewnątrzpolitycznych (na przykład hasła, iż "Polacy mają być
gospodarzami we własnym kraju") nad celem nadrzędnym potęgi państwa, którego
albo nie docenia, albo w ogóle nie pojmuje. Znamienne dla tego nastawienia jest
również żądanie kierowania się przez rządzących głosem "opinii publicznej", co
przynosi zawsze katastrofalne wyniki, albowiem "zwykli ludzie" kierują się jedynie
emocjami i nigdy nie są zdolni poświęcić jakiegoś dobra mniejszej rangi dla
większego, lecz przekraczającego horyzont ich zdolności pojmowania, podczas gdy
"od czasu do czasu musi się poświęcić pewne czynniki potęgi państwa, by tym silniej
móc wyzyskać inne, ważniejsze"

background image

przykłady

• Klasycznym przykładem, do którego odwoływał się

Bocheński, była decyzja premiera Piemontu Cavoura o
odstąpieniu Francji Sabaudii i Nicei w zamian za pomoc
przeciwko Austrii w zjednoczeniu Włoch, czego rząd
zależny od "opinii publicznej" nie mógłby uczynić. Można
do tego dodać z naszej historii równie jaskrawy, lecz z
przeciwnym skutkiem, negatywny przykład uzależnienia
rządu od patriotyzmu "ulicy", tj. psychologiczną
niemożność podjęcia w sierpniu 1939 r., z pewnością
przykrej, lecz jedynie rozumnej, bo odwlekającej wojnę i
pozwalającej uniknąć okupacji całego kraju, decyzji
przystania na warunki aneksji Gdańska do Rzeszy i
eksterytorialnej autostrady do Prus Wschodnich.

background image

PODEJŚCIA DO RACJI
STANU

background image

Makiaweliczne

• Do jego zwolenników zaliczamy takich myślicieli jak: F. Ceriol, A. de Barrientos, E.

de Narbona, A. de Herrera, L. Ramírez de Prado, B. Feijoo. Makiaweliści głoszą, że

cały świat przeklina imię Makiawela; i cały prawie świat podąża jego

śladem

; chociaż, aby rzec prawdę, praktyka świata nie jest zaczerpnięta z

doktryny Makiawela; to doktryna Makiawela pochodzi z praktyki świata. Ten
zdeprawowany człowiek uczył w swych pismach tego, co zobaczył pośród ludzi.
Świat jest jaki jest, był i będzie pomimo Makiawela” (B. Feijoo: Teatro critico
universal
[1726], [w:] F. Guil Blanes (ed.): Razón politica de España, Madrid 1955).
Nurt ten głosi, że świat polityczny i świat moralny są dwoma odrębnymi sferami
egzystencji i w polityce nie należy zważać na kategorie moralne. Polityka winna być
postrzegana tylko w kategoriach skuteczności i zwycięstwa. Charakterystycznym
elementem jest otwarcie deklarowana zasada, że normy moralne winny zostać
zignorowane jeśli są sprzeczne z interesem państwa i wymogami polityki, co
znakomicie ujął w krótkiej formule Thomas Hobbes (zm. 1679): auctoritat non
veritas facit legem
(władza a nie prawda tworzy prawo). Wraz z proklamowaną
niemoralnością władcy, makiaweliści powierzają mu także swobodę oceny jak
daleko sięga racja stanu i kiedy można się na nią powołać. Odrzucając zresztą
zawieszenie polityki w jakimkolwiek systemie normatywnym, nie mogliby
ograniczyć władcy w jakimkolwiek systemie zasad politycznych.

background image

Kryptomakiaweliczne

• Przedstawiciele tego kierunku (Armand de Richelieu, J. Bossuet) uważają,

że

władcy nie krępują żadne normy tak ludzkie, jak i Boskie

, jednak

– co różni ich o makiawelistów –

nie chwalą się ostentacyjnie stawianiem

kategorii politycznych nad moralne i religijne

. Kardynał Armand de

Richelieu (zm. 1642) mocno eksponuje problem moralności w życiu
prywatnym monarchy, a pomija go w wypadku polityki międzynarodowej i
tłumienia odruchów niezadowolenia poddanych. W polityce zagranicznej i
wewnętrznej władca kierować się winien wyłącznie racją stanu, którą
definiuje i wciela w życie jego rozum, zapatrzony w polityczne okoliczności,
a nie w maksymy moralne. Króla oceniamy wyłącznie po efektach, a nie po
metodach. Król słaby, bojaźliwy „czyni wedle Boga źle” (Armand de
Richelieu: Pensées politiques [1635], [w:] Oeuvres, Paris 1933). Bóg, dając
monarsze władzę, czyni go odpowiedzialnym za istnienie państwa i rozlicza
za to, czy państwo się wzmocniło, czy osłabło, a nie za to, czy rządził
zgodnie z moralnością czy też nie. Bóg stworzył dla królów rodzaj odrębnej
moralności racji stanu i Dekalogowi podlegają tylko za uczynki wiążące się
z życiem prywatnym. W ten sposób Richelieu rozwiązuje dylemat władcy
Machiavelli’ego: efektywność polityczna albo zbawienie, gdyż tu efektywny
politycznie król będzie zbawiony. W istocie więc, racja stanu, w tej
interpretacji, stoi ponad moralnością. Rozum monarchy jest
predestynowany przez Boga do oglądania spraw politycznych z
wykluczeniem namiętności, sentymentów, uczuć, wszelkich systemów
normatywnych, które powodują, że decyzja polityczna nie ma charakteru
racjonalnego, lecz jest ufundowana na pewnych ideałach. Władca jest
ucieleśnieniem politycznego rozumu, który podejmuje działania polityczne
mając przed oczami tylko jedną wartość: rację stanu.

background image

Tradycjonalistyczne

Pogląd ten głoszą najtęższe umysły kontrreformacji

(G. Botero,

D. De Soto, P. de Rivadeneira, C. Clemente, J. Márquez, J. de Santa
María, F. de Quevedo). Racja stanu, ujęta makiawelicznie, jest tu
postrzegana jako zagrożenie dla katolickiego porządku. System prawny i
polityczny katolickiego państwa uprawomocniony jest za pomocą
doktryny, że wszelka władza pochodzi od Boga, a więc wszystkie prawa
stanowione muszą być podporządkowane prawu wiecznemu. Władca
nie stoi zaś obok państwa, jest jego częścią, głową, czyli jest częścią
boskiego porządku. Pedro de Rivadeneira (zm. 1611) wyprowadza z
tego wniosek, że „prawdziwy król jest poddany prawom Boga i Natury;
tyran nie zna innego prawa niż swoja wola. Króla zadaniem jest ochrona
pobożności, sprawiedliwości, wiary; tyran nie liczy się z Bogiem, ani z
wiarą, ani ze sprawiedliwością” (P. de Rivadeneira: Tratado de la religion
y virtudes que debe tener el principe cristiano
[1595], [w:] F. Guil Blanes
(ed.): op.cit.). Klasyczny makiawelizm nie stawia w ogóle pytania o
prawdziwość katolicyzmu, a jedynie o jego użyteczność, co powoduje,
że w imię krótkowzrocznie pojętego interesu państwa, zasady wiary i
moralności mogą zostać zdeptane. W praktyce oznacza to
delegitymizację władzy monarszej, której cała prawomocność tkwi w jej
wyprowadzeniu z woli Opatrzności.

background image

tradycjonalistyczne

• Bez suwerenności Boga, oparcia prawa stanowionego na naturalnym, bez

uznania prymatu moralności nad polityką, władza królów katolickich jest
czystą uzurpacją, tyranią, jest nieuzasadniona. Jedyne uprawomocnienie
władzy monarszej pochodzi od Kościoła, od sakry królewskiej, to zaś oznacza
przyjęcie zasad polityki katolickiej. Tym samym makiawelizm – realizując
krótkofalowe cele i przysparzając chwilowych korzyści – podcina gałąź na
której siedzą monarchie. Makiawelicznie pojęta racja stanu, w dodatku
publicznie głoszona, jest więc sprzeczna z racją stanu, dlatego należy uznać
ją „fałszywą rację stanu”, która prowadzi katolickie monarchie do zagłady,
do delegitymizacji ich władzy. Prawdziwą racją stanu jest podtrzymywanie
katolickiej wizji porządku i idei prymatu moralności nad polityką, nawet jeśli,
krótkofalowo, przynosi to państwu drobne szkody. Skoro pochodzenie władzy
monarszej jest boskie – wskazują tradycjonaliści – to logicznie, poddani nie
mają obowiązku być posłusznymi władzy pochodzącej od Boga, która jest z
tymże Bogiem w otwartym konflikcie. Monarcha-makiawelista jest wrogiem
katolickiego porządku, tyranem, którego władza nie ma charakteru
rozumnego, lecz wynika z żądzy władzy, namiętności.

background image

Dominujące podejścia

• W praktyce, w polityce europejskiej zwyciężyła racja stanu

bądź to w ujęciu makiawelistów (renesansowe Włochy) lub też
w ujęciu kryptomakiawelistów (Francja XVII wieku, Prusy
Fryderyka Wielkiego – wiek XVIII). Można powiedzieć, że każde
z mocarstw europejskich stworzyło własne rozumienie racji
stanu, choć elementem wspólnym jest supremacja polityki nad
zasadami moralnymi i absolutyzacja suwerenności państw
także względem wszelkich systemów normatywnych. Racja
stanu stała się rodzajem politycznego absolutu, a samo
państwa i jego władca stały się obiektem kultu. Richelieu
nawet na armatach wypisywał maksymę ultima ratio regnum,
sugerując, że są one narzędziami racji stanu. Przy takiej
interpretacji władza nie posiada jakichkolwiek tradycyjnych
ograniczeń. Myśl ta torowała drogę absolutyzmowi
oświeconemu.

background image

konkluzja

• Zdaniem Friedricha Meinecke’go – najwybitniejszego badacza zagadnienia – rację stanu należy

rozpatrywać dwojako: jako „drogę” i jako „cel”, gdyż każdy porządek aksjologiczno-polityczny wymaga,
aby cele polityki były zgodne z „porządkiem dosięgnięcia celu” (Die Idee der Staatsräson in der
neueren Geschichte
. München 1924). Dlatego też popularne utożsamienie racji stanu z zasadą
„wszelkich metod” jest, jego zdaniem, nieuzasadnione, a nawet sprzeczne z nią, gdyż „prawdziwy
dobrobyt państwa jest zabezpieczany nie tylko przez siłę, lecz także przez etykę i sprawiedliwość”
(ibidem). Meinecke wskazuje, że samoograniczenie się polityka w doborze środków dla realizacji racji
stanu może mieć dwojakie motywy: idealistyczne (polityk wierzy, że cele polityczne podporządkowane
są danym zasadom aksjologicznym) lub utylitarne (posiada samoświadomość szkodliwości zachowań
niemoralnych w ujęciu długofalowym) – co w istocie, bez względu na motywację osobistą – prowadzi do
tych samych wniosków. Dlatego też refleksji nad racją stanu nie można ograniczyć do badania
technicznych aspektów decyzji politycznej i makiawelicznej spekulacji, co przynosi szybki zysk, a co
szybką stratę, lecz trzeba ją wzbogacić o element refleksji nad wpływem decyzji politycznej na
całokształt państwa i ludzkie wyobrażenia czym jest państwo sprawiedliwe. Gwałcąca etykę decyzja
polityczna – nawet skuteczna i dająca państwu wymierne korzyści – w perspektywie dłuższej może być
dla niego niezwykle szkodliwa, np. wtedy, gdy wstrząsa gmachem wyobrażeń społecznych o moralnych
fundamentach polityki, gdyż powoduje pojawienie się nieufności obywateli do własnego państwa,
postrzeganego jako zwyrodniałe i makiaweliczne, a to zrywa więzi lojalności i poczucie obowiązku.
Dlatego też – kontynuuje Meinecke – mówiąc o racji stanu, zawsze trzeba mieć przed sobą dwie
kategorie: władzy (Kratos) i moralności (Ethos). Przy czym prawdziwa racja stanu wcale nie polega na
dominacji Kratos nad Ethos, lecz na funkcji służebnej Kratos wobec Ethos. Władza nie istnieje sama dla
siebie, zawieszona w aksjologicznej próżni – przeciwnie, została powołana do życie właśnie po to, aby
bronić wspólnotę polityczną ukonstytuowaną wedle pewnych wartości.

background image

POLSKA RACJA STANU

background image

wstęp

• Ostatnie dwadzieścia lat z całą pewnością należało do pojęcia racji stanu.

Bowiem racja stanu była jednym z czołowych pojęć ogólnych używanych i
nadużywanych w demokratycznej Polsce. W ciągu ostatnich dwudziestu
lat trudno wskazać tygodnie, w których dziennikarz, publicysta, analityk
czy polityk nie posługiwałby się tym pojęciem. Trudno znaleźć taki
tydzień, w którym w gazecie, w czasopiśmie, w książce, w radiu, w
telewizji czy w Internecie ktoś nie przywoływałby racji stanu. Można więc
mówić o kolejnym renesansie tego pojęcia w Polsce, owszem popularnego
w Europie XVII i XVIII wieku, dziś już jednak mocno przykurzonego i
złożonego na półkach przeszłości. Natomiast w Polsce mamy do czynienia
z trzecim już renesansem pojęcia racji stanu: po okresie
międzywojennym, w którym pojęcie to występowało często zamiennie lub
obok pojęcia imponderabiliów; a także po wprowadzeniu stanu
wojennego, gdy racja stanu weszła ponownie do oficjalnego języka i
oficjalnych publikacji komunistycznego państwa. Tak więc pojęcie racji
stanu towarzyszyło niemal wszystkim ważniejszym debatom III RP, choć
oczywiście było bardzo różnie definiowane.

background image

Kwestie definicyjne

• Charakterystyczną jednak cechą polskiego współczesnego

znaczenia racji stanu jest jego pozytywna konotacja.
Inaczej, niż w większości współczesnych państw
europejskich, pojęcie to jest traktowane pozytywnie i
występuje często obok takich pojęć, jak „dobro Polski” czy
„interes narodowy”. Bardziej, niż polska odrębność pojęcia,
ciekawa i ważna jest odpowiedź na pytanie: czy racja stanu
była w ostatnim dwudziestoleciu realizowana w optymalny
sposób? Czy działania polskiego rządu, administracji, elit,
społeczeństwa były zgodne z polską racją stanu? Aby
odpowiedzieć na to kluczowe zagadnienie, najpierw trzeba
podjąć się sformułowania definicji racji stanu. We
współczesnej Polsce często intuicyjnie jest ona definiowana
jako realizacja długofalowych żywotnych interesów
państwa, koniecznych dla jego przetrwania i rozwoju.

background image

Jedna racja stanu

• Friedrich Meinecke zwrócił uwagę, że dla każdego państwa, w każdym momencie

dziejowym istnieje tylko jedna droga zgodna z jego racją stanu. Tylko jeden
sposób działania wzmacniający dane państwo i otwierający mu drogi rozwoju. U
Meinecke racja stanu jest swego rodzaju ideą, do której powinniśmy
przyrównywać poszczególne decyzje mężów stanu, poszczególne działania władz
i społeczeństwa. Ale jeśli nawet istnieje tylko jedna racja stanu, tylko jedno
postępowanie z nią zgodne, to i tak do końca nigdy nie będziemy pewni, czy
konkretne działanie zawierało się w owej idealnej racji stanu czy też nie. Mimo
„idealizmu” Meinecke, skazani jesteśmy na mniej lub bardziej subiektywne
opinie, które jednak mogą i powinny dążyć do obiektywizmu. Jeśli przyjmiemy, że
racja stanu jest realnie istniejącą, obiektywną ideą, to wówczas łatwiej nam
będzie koncentrować się na odkrywaniu tego, czy poszczególne posunięcia
rządzących, czy poszczególne aktywności społeczne zawierają się w niej czy też
nie. Warto więc przyjąć od Meinecke wezwanie do odkrywania obiektywnie
istniejącej racji stanu, ale trzeba pamiętać, że każdorazowy opis i analiza będzie
zawierać się co najwyżej w części owej idei, a więc siłą rzeczy będzie nosić piętno
subiektywizmu. Świadczą o tym choćby toczące się do dziś w polskiej
historiografii spory o poszczególne decyzje czy wydarzenia. Czy były najlepszym
z możliwych wyborów, czy były zgodne z racją stanu, czy też szkodziły
przetrwaniu państwa lub narodu? Tak jest ze sporami o decyzje dotyczące
powstań narodowych czy o podjęcie walki we wrześniu 1939 roku.

background image

Znaczenie 1989 r.

• Zmiany, jakie nastąpiły w 1989 roku, miały również niezwykle

doniosły charakter. Kończyły okres dominacji ideologii
marksistowskiej, która od połowy XIX wieku miała swój wpływ na
coraz szersze kręgi społeczne, by w dwudziestym wieku daleko
przekroczyć granice Europy i zachodniej cywilizacji. Ta jedna z
najbardziej wpływowych ideologii w dziejach, w imię której
dokonywano straszliwych eksperymentów, niemal z dnia na dzień w
1989 roku straciła na znaczeniu. Społeczeństwa Europy Środkowo-
Wschodniej odrzuciły marksizm, a jednocześnie ominął je ważny w
rozwoju społeczeństw zachodniej Europy etap, jaki nastąpił po II
wojnie światowej. Wielu zachodnich myślicieli z nadzieją patrzyło na
naszą część Europy, wychodząc z założenia, że doświadczenie
komunizmu ma podobnie graniczny charakter, co doświadczenie
Rewolucji Francuskiej. Spodziewano się więc, że z naszej części
Europy popłyną w świat nowe lub odnowione idee, których znaczenie
podkreśliło półwieczne zmaganie z komunizmem.

background image

Brak aktywności ideologicznej

po 1989 r.

Wbrew jednak znaczeniu tej wielkiej zmiany, jaka nastąpiła po 1989 roku, z
trudem jedynie można doszukiwać się nowych idei, które zaistniały w byłej
NRD, w Polsce, na Węgrzech, w Czechach, czy na Słowacji, nie mówiąc już o
państwach bałtyckich, wcielonych wcześniej do Związku Radzieckiego. Europa
Środkowo-Wschodnia objawiła zadziwiającą jałowość intelektualną.

Tak więc nadzieje wielu zachodnich myślicieli okazały się płonne.
Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej zakończyły przygodę z
marksistowską dialektyką z przetrąconymi kręgosłupami, z ogromnymi
kompleksami, z poczuciem własnej niewielkiej wartości. W sytuacji, gdy niemal
każdy produkt wytworzony na Zachodzie wydawał się o niebo lepszy od jego
wschodnioeuropejskiego odpowiednika, gdy zachodnie waluty były absurdalnie
drogie dla mieszkańców krajów demokracji ludowej, przekonanie o własnej
marności, o marności środkowo-wschodnich społeczeństw staje się łatwo
zrozumiałe. Przepaść ekonomiczna miała także charakter cywilizacyjny. Rafał
Matyja pisał o cywilizacji komunizmu, wcześniej Mirosław Dzielski zwracał
uwagę, że najgroźniejsze w powojennej Polsce były właśnie przemiany
cywilizacyjne: cofanie się cywilizacji łacińskiej na rzecz cywilizacji turańskiej –
stosując określenia Feliksa Konecznego. Co więcej, kompleksy środkowego
Europejczyka były wzmacniane rzadko maskowanym poczuciem wyższości
człowieka Zachodu, okazywanej zarówno w trakcie realizacji zasad realnego
socjalizmu, jak i po upadku komunizmu.

background image

kompleksy

• Tymczasem na polskim przykładzie bardzo dobrze widać,

jak wielkie spustoszenie poczyniły II wojna światowa oraz
komunizm. Polacy z pełnego wigoru i godności, ambitnego
narodu, stali się w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego
wieku społeczeństwem o mocno rozluźnionych więzach,
niepewnym własnej wartości, nieznającym fundamentów
własnej kultury, nieceniącym własnej przeszłości. Ten brak
pewności siebie, kłopot z zakorzenieniem własnej osoby,
ale także własnej wspólnoty lokalnej czy narodowej w
szerszej kulturze i w głębszym dziedzictwie – zaowocowały
kompleksami, które obezwładniały niezależne myślenie i
działanie. Zaowocowały powszechną imitacją wszystkiego,
co wydawało się zachodnie

background image

Kwestia transformacji

• Polskie „elity” zadowoliły się hasłem przeniesienia do Polski demokracji i

wolnego rynku, po to, żeby odtąd wszystko było coraz bardziej takie, jak
na Zachodzie. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku bardzo
często z ust polityków, publicystów, artystów, można było usłyszeć
argument, że trzeba robić to i to, bo tak jest na Zachodzie. Z dzisiejszej
perspektywy widać, jak bardzo powierzchowna była ówczesna
znajomość „Zachodu”, tak jakby rozwiązania spotykane we Francji były
takie same, jak w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Stanach
Zjednoczonych, Irlandii czy Nowej Zelandii. Hasło „transformacji” –
przekształcenia gospodarki centralnie planowanej w ekonomię
wolnorynkową i systemu monopartyjnego w demokratyczny – miało
właśnie odtwórczy i mało ambitny charakter. Ci, którzy jedynie
transformują, nie są w stanie zakreślić żadnego śmiałego planu, nie są
w stanie stworzyć żadnej ważnej idei, skoro ich jedynym marzeniem jest
„żeby było wreszcie tak, jak na Zachodzie”. Aż dziwne, że niewielu
osobom w ostatnim dwudziestoleciu cisnęło się na usta pytanie: to
znaczy jak?

background image

Sukcesy po 1989 r.

• Do najważniejszych osiągnięć zaliczyć należy po pierwsze fakt, że po 1989 roku

udało się odtworzyć suwerenne państwo polskie, posiadające władze uznawane
zarówno przez obywateli, jak i na arenie międzynarodowej. Państwo posiadające
własne instytucje. Tak więc samo istnienie niepodległego państwa polskiego jest
bezsprzecznie wielką wartością. Po drugie, udało się stworzyć państwo z
demokratycznym systemem politycznym, w którym możliwa jest zmiana władzy
przeprowadzona w sposób pokojowy. Po trzecie, udało się stworzyć państwo o
gospodarce wolnorynkowej, której podstawę stanowi własność prywatna. Głównie
dzięki tym przekształceniom, a także olbrzymiej przedsiębiorczości Polaków,
udało się dokonać skoku cywilizacyjnego, a nawet odwrócić częściowo negatywne
trendy cofania się cywilizacji łacińskiej. Nie jest już tak łatwo zadziwić Polaków
podróżujących po świecie zachodnim, gdy tymczasem do roku 1989 istniała cała
masa anegdot związanych z zagubieniem obywateli PRL we współczesnym
świecie. Po czwarte, za wielki sukces należy uznać ponowne zakorzenienie Polski
w zachodnich strukturach, przede wszystkim w NATO oraz w Unii Europejskiej. Po
wstąpieniu do tych dwóch międzynarodowych organizacji, Polska stała się innym
państwem, to znaczy zaczęła w nowy sposób być postrzegana zarówno przez
„starszych” członków tych organizacji, jak również przez inne państwa

background image

Sukcesy po 1989 r.

• Po piąte, Polakom i państwu polskiemu udało się okrzepnąć, a nawet

zacząć prowadzić bardziej ambitną politykę w niektórych obszarach (np.
wybrane aspekty polityki zagranicznej, stworzenie specjalistycznych
jednostek wojskowych mogących podjąć się najtrudniejszych zadań).
Wreszcie udało się osiągnąć rzecz niezwykłą – dobre, albo nawet bliskie,
bo sojusznicze stosunki z niemal wszystkimi polskimi sąsiadami, za
wyjątkiem graniczącej z Polską od północy Rosji. Ułożenie stosunków
dobrosąsiedzkich jest tym bardziej znaczące, gdy przypomnimy sobie,
że II Rzeczpospolita miała złe lub bardzo złe stosunki z niemal
wszystkimi swoimi sąsiadami, a II wojna światowa i okres komunizmu
dodatkowo wzmocniły te antagonizmy. Są to wszystko olbrzymie
osiągnięcia, choć zarysowane skrótowo. Różnica między współczesną
Rzeczpospolitą Polską a Polską Rzeczpospolitą Ludową jest niemal w
każdej dziedzinie ogromna, są to nie tylko dwa odmienne państwa, ale
wręcz dwa odmienne światy. Co nie znaczy, że w obecnej Polsce nie
można spotkać wcale licznych śladów PRL. Na szczęście są to –
dolegliwe wprawdzie – ale jednak tylko pozostałości.

background image

Klęski po 1989 r.

• Zacznijmy od kwestii świadomościowych, moim zdaniem

kluczowych z perspektywy minionych dwudziestu lat. Polacy
dopiero ostatnimi czasy zaczynają w siebie wierzyć i nieśmiało
myśleć o sobie w kategorii wspólnoty. To samo dotyczy elit
dziennikarskich, politycznych, nauczycielskich, akademickich,
artystycznych, wśród których wciąż mocno pokutuje
przekonanie, że wszystko, co pochodzi z Zachodu, jest lepsze.
Tutaj szczególnie wyraźne są kompleksy, rekompensowane
niechęcią do wszystkiego, co polskie. Jest to o tyle ważne, że nie
tylko znakomicie utrudnia budowanie sprawnych,
sprawiedliwych instytucji, ale także mocno przeszkadza w
trudnej pracy docierania do świadomości elit i społeczeństw
innych państw z informacją, że Polska jest ważnym podmiotem
w Europie, a polska kultura, polskie aspiracje, polskie idee,
powinny być traktowane poważnie.

background image

Klęski po 1989 r.

• Po drugie, nie udało się zbudować sprawnego,

sprawiedliwego państwa, którego obywatele nie mieliby
poczucia, że są jedynie dodatkiem do urzędników. Przez
dwadzieścia lat nie powiodło się stworzenie sprawnego
ustroju politycznego. Szczególnie rzuca się tu w oczy słabość
władzy wykonawczej i w ogóle słabość struktur państwa, w
zderzeniu ze światem partykularnych interesów, światem
przestępczości zorganizowanej, światem obcych wpływów.
Słabość dotyczy niemal każdej dziedziny funkcjonowania
państwa, wymieńmy tylko przykładowo zły system
podatkowy, złą infrastrukturę, źle funkcjonującą służbę
zdrowia, zły system sprawiedliwości, zły stan armii, brak
obrony terytorialnej, istnienie wielu monopoli, zamykanie
dostępu do wielu zawodów, słabość polskiej dyplomacji.

background image

Klęski po 1989 r.

• Po trzecie – co łączy się z dwoma poprzednimi elementami –

nie udało się pogodzić Polaków nie tylko ze sobą, ale także z
własnym państwem. Podział „my – oni” wciąż zachowuje swoją
aktualność. Polacy nadal nie traktują państwa jako kluczowego
elementu spajającego zbiorowy wysiłek. Oszukiwanie państwa
(np. wyłudzanie rent, czy zwolnień lekarskich) nie jest
traktowane w wielu przypadkach jako coś nagannego. W
latach osiemdziesiątych w harcerskim, krakowskim piśmie
„Czuwajmy” można było przeczytać poruszający artykuł o II RP
zatytułowany „Kochaliśmy to państwo”– czy my dziś możemy
tak powiedzieć o III RP? Wprawdzie coraz bardziej, choć wciąż
nieśmiało, zaczynamy doceniać polskość, ideę polskości,
polską kulturę, krajobrazy, polski „styl życia”, ale do państwa
nie jesteśmy przywiązani…

background image

Klęski po 1989 r.

• Po czwarte, mimo rosnącej roli Polski, po dwudziestu

latach niepodległości, nasze państwo wciąż nie jest
traktowane jako partner równorzędny z państwami
Europy Zachodniej, nie wspominając o Stanach
Zjednoczonych czy Rosji. Mówiąc językiem „Teologii
politycznej”, Polska odzyskując formalną suwerenność,
nie wybiła się jeszcze na podmiotowość, nie traktuje
siebie, ani nie jest traktowana w podmiotowy sposób.
Nie udało się w znaczący sposób zmienić negatywnych
opinii dotyczących Polski i Polaków, zarówno wśród
społeczeństw, jak i wśród elit politycznych czy
kulturalnych poszczególnych krajów.

background image

Klęski po 1989 r.

• Po piąte, w porównaniu z II RP rzuca się w

oczy słabość intelektualna współczesnej
Polski. Brak pewności siebie, brak wiary we
własną kulturę i własne osiągnięcia –
sparaliżowały śmielsze pomysły. Stąd
nadzieje, że po 1989 roku pojawią się nowe
idee płynące na przykład z Polski, okazały się
płonne. Bo kto miał być ich twórcą, kto je
miał promować? Zakompleksieni artyści,
pisarze, reżyserzy, elity, które stać jedynie na
kopiowanie?

background image

konkluzja

• warto zastanowić się nad faktem, że pojęcie racji stanu zachowało swoją

żywotność właśnie w języku polskim. I to mimo zmian znaczeniowych, jakie
możemy zaobserwować nie tylko w słowie „stan”, ale także w znaczeniu słowa
„państwo”. Jak sądzę, warto skorzystać z tej wyjątkowej możliwości nazwania
dbałości o przetrwanie państwa i jego rozwój właśnie starodawnym, klasycznym
już pojęciem racji stanu. W Polsce pojęcie to weszło do języka dopiero w drugiej
połowie XIX wieku i wówczas zostało zaadoptowane do naszej tradycji myślenia o
państwie. W polskim rozumieniu racja stanu ma niewiele wspólnego z cynizmem
zaszczepionym polityce przez Machiavellego (mniejsza o to czy świadomie, czy
też nieświadomie), z „realistycznym” pogodzeniem się, że w sferze polityki, a
szczególnie w polityce zagranicznej, liczy się tylko siła. Polskie oswojenie pojęcia
racji stanu nastąpiło w oparciu o z gruntu republikańską ideę dbałości o własne
państwo, słowem o dobro wspólne. W Polsce racją stanu mają kierować się nie
tylko przywódcy, ale wszyscy obywatele. Działanie w myśl jej zasad nie oznacza
wcale postępowania niemoralnego czy zbrodniczego. W tym sensie inaczej niż w
wielu zachodnich państwach, w Polsce racja stanu nie tylko zachowuje swoją
aktualność, ale może pomóc w procesie godzenia Polaków z własnym państwem,
wskazuje bowiem, że jego posiadanie i rozwój są czymś istotnym.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
sprawdzian z wosu (racja stanu itp )
RACJA STANU wprowadzenie
Clancy Tom ?ntrum04 Racja Stanu (Mandragora76)
Wyrok na Polskę, POLSKA RACJA STANU
Polska racja stanu, Zarządzanie, Integracja europejska
racja stanu
Polska racja stanu, dobro wspolne i agentura wplywu
Polska racja stanu, dobro wspólne i agentura wpływu
Polska racja stanu a Unia Europejska
PROGNOZA BEZPIECZEŃSTWA,DEFINICJE,RACJA STANU(1)
Suwerennosc i racja stanu
POLSKA RACJA STANU A UNIA EUROPEJSK1
Sytuacja na Bialorusi a polska racja stanu Wielomski (1)
H Domanski Interesy narodowe a racja stanu
Realizm polityczny Racja stanu Machiavelli

więcej podobnych podstron