Edipresse Polska S.A.
Nie ma cudownych mikstur zwalczających raka. Ale są dary natury, które łagodzą dolegliwości związane z leczeniem nowotworów.
Niezależnie
od postępu w leczeniu chorób nowotworowych – rak paraliżuje
strachem. Jest traktowany jak nieodwracalny wyrok losu. A przecież
żyjemy w czasach, gdy każdą chorobę nowotworową, szybko
zdiagnozowaną i poddaną właściwej kuracji, można z powodzeniem
leczyć – mówi onkolog prof. Zbigniew Wronkowski.
Ale
wiele zależy również od nas samych: przede wszystkim trzeba
nauczyć się zdrowo żyć, by za wszelką cenę uniknąć nowotworu.
A gdy mimo to jednak zachorujemy, jak najszybciej rozpocząć
terapię.
Z roku na rok arsenał leków poszerza się o środki,
które precyzyjnie uderzają w komórki rakowe, potrafią je odróżnić
od zdrowej tkanki. Dzięki temu chorym nie wypadają włosy, nie
męczą ich nudności, nie mają anemii i nade wszystko nie muszą
cierpieć z bólu.
Niestety, nie każdy rodzaj nowotworu udaje
się leczyć w ten idealny sposób. Bardzo często leczenie raka nie
ogranicza się tylko do jednej metody, lecz wymaga co najmniej
trzech: chemioterapii, radioterapii i chirurgii. Coraz częściej
słychać też o korzyściach uzupełniania wymienionych metod
środkami naturalnymi.
W leśnej
aptece
Wykorzystanie ziołolecznictwa w onkologii nie
jest niczym niezwykłym. Tradycyjna farmakologia opiera się przecież
na lekach pochodzenia roślinnego – zauważa dr farm. Jerzy Jambor,
prezes Polskiego Komitetu Zielarskiego.
Ponad połowa
stosowanych dziś w onkologii leków ma strukturę chemiczną, którą
poznano na podstawie badań składu roślin. Znany np. z terapii
nowotworów piersi i jajnika Taksol wyodrębniono z kory cisa
krótkolistnego.
Zanim jednak wykorzystywanie leków roślinnych
w onkologii stało się modne w Europie, przeszło test wiarygodności
w Azji. Zwłaszcza w Chinach, gdzie ziołolecznictwo stosowane jest
od tysiącleci. W tym kraju aż 250 roślin wykorzystywanych jest w
medycynie.
Powinniśmy jednak słuchać ostrzeżeń
lekarzy, których zdaniem leki roślinne nie są w stanie wyleczyć
żadnego raka. Ale nie oznacza to, że nie mogą tu być stosowane.
Mogą, ale należy je traktować jedynie jako środki wspomagające,
łagodzące dodatkowe dolegliwości związane z podstawową terapią
– podkreśla dr Jambor.
To ważne zastrzeżenie, bo z danych
Kliniki Chemioterapii Centrum Onkologii w Krakowie wynika, że co
siódmy chory na raka, rozpoczynający w Polsce właściwą kurację,
próbował wcześniej leczenia niekonwencjonalnego, które opóźniało
wizytę u specjalisty średnio o pół roku.
Tymczasem
gdy pojawią się pierwsze objawy nowotworu (wszystko jedno, czy
będzie to czerniak na skórze, guzek
w piersi, czy zmiana w
płucach), trzeba jak najszybciej zgłosić się do onkologa, a nie
szukać pomocy u bioenergoterapeuty lub zielarza. Właśnie dlatego,
że obawiając się trudnej terapii, niektórzy wolą pić zioła –
wyniki leczenia nowotworów w Polsce są dwukrotnie gorsze niż w
Europie Zachodniej. Odpowiedzialne postępowanie powinno być
odwrotne: najpierw wizyta u lekarza po to, by ustalić właściwy
plan leczenia, a dopiero potem kontakt z fitoterapeutą, który
pomoże wybrać zioła łagodzące uboczne skutki leczenia.
Na
ratunek seniorom
Trudy wielomiesięcznego leczenia
onkologicznego znacznie łatwiej znoszą młodzi pacjenci. Lepiej
tolerują oni silne dawki leków niż osoby starsze, często
dodatkowo obciążone chorobami serca, nerek, żołądka. A takich
pacjentów jest dużo, w chorobach nowotworowych wiek stanowi bowiem
istotny czynnik ryzyka. Dla nich (ale oczywiście nie tylko)
uzupełniające terapie ziołowe mogą okazać się prawdziwym
dobrodziejstwem. Nie tylko złagodzą dolegliwości związane z
klasycznym leczeniem, ale korzystnie wpłyną na psychikę, co w
chorobach nowotworowych jest bardzo ważne.
Od
dziurawca do jeżówki
Do najczęstszych i najbardziej
uciążliwych dolegliwości towarzyszących kuracjom onkologicznym
należą: depresja, nudności, bezsenność, ból oraz wypadanie
włosów. Oto, co może w takich przypadkach zdziałać współczesna
fitoterapia.
Depresja. Przykładem leków
roślinnych, które mogą być równie skuteczne jak antydepresyjne
leki syntetyczne, są preparaty otrzymane z ziela dziurawca. Roślina
ta swoją terapeutyczną moc zawdzięcza obecnej w niej substancji o
nazwie hiperycyna. Reguluje ona wymianę neuroprzekaźników w mózgu,
odpowiedzialnych za nasz nastrój.
Nudności.
Uporają się z nimi leki z imbiru. W jego kłączach znajdują się
związki o silnym działaniu przeciwwymiotnym.
Bezsenność.
Są w stanie ją zlikwidować: kozłek lekarski, melisa, passiflora
(męczennica), a także niedoceniane preparaty zawierające wyciągi
z szyszek chmielu.
Ból nowotworowy. Skuteczna
walka z nim przy użyciu ziołowych naparów będzie raczej skazana
na przegraną. Choć warto podkreślić, że szeroko stosowaną w
medycynie morfinę (jako składnik opium) pozyskiwano w sposób
naturalny z makówek. Opium, niegdyś jedyny silnie działający lek
przeciwbólowy, z powodzeniem wykorzystywano aż do końca XIX wieku.
Równoległą karierę w Chinach, a następnie w Europie, zrobił
przeciwbólowy wyciąg z konopii indyjskich (są to specjalne
preparaty modyfikowane chemicznie), dziś również stosowany w celu
uśmierzania bólu.
Wypadanie włosów podczas
chemioterapii. Można smarować głowę wyciągiem z
pokrzywy, łopianu, olejem rokitnikowym, ale – jak przyznaje nasz
ekspert – nie należy łączyć z tym zbyt wygórowanych nadziei.
Niestety, współczesna fitoterapia niewiele może tu poradzić.
Pociechą niech będzie to, że po zakończonym leczeniu włosy
odrastają.
Leki roślinne nie tylko pomagają w
łagodzeniu ubocznych skutków kuracji onkologicznej. Po to, by
przyniosła ona jak najlepszy efekt, można ją uzupełniać takimi
preparatami roślinnymi, które „potrafią” naprawiać komórki
lub stymulują układ odpornościowy.
Do pierwszych
należą: aralia mandżurska, cytryniec chiński, żeń-szeń
oraz różeniec górski (w tym roku ma trafić do naszych aptek
odpowiedni preparat). Wśród roślin immunostymulujących prym
wiodą: aloes i jeżówka, znana też pod nazwą Echinacea.
Ważne
decyzje
Każdy, kto decyduje się na stosowanie
jakiegokolwiek z wymienionych leków roślinnych, powinien pamiętać,
że mogą one zaszkodzić, jeśli będą używane niewłaściwie. Tak
jak w farmakoterapii opartej na lekach chemicznych, również w
ziołolecznictwie należy liczyć się z działaniami niepożądanymi
lub przeciwwskazaniami do stosowania niektórych preparatów.
Imbir
może powodować zgagę. Leków z tą rośliną nie powinny
przyjmować osoby cierpiące na kamicę żółciową ani kobiety w
ciąży.
Dziurawiec
uwrażliwia skórę na słońce i zmniejsza krzepliwość krwi
(należy go odstawić przynajmniej 5 dni przed planowaną operacją).
Jeżówka nie jest polecana chorym na astmę,
ponieważ przyspiesza ataki duszności.
Dawkowanie
leków roślinnych powinno odpowiadać ustalonym dla każdego
preparatu zasadom, opisanym na opakowaniu lub w ulotce informacyjnej
– podkreśla dr Jambor. Dotyczy to również czasu kuracji, którą
w przypadku leków pochodzenia roślinnego prowadzi się z reguły
przez 4–6 tygodni (następnie należy zrobić 14-dniową przerwę).
I tu są wyjątki: preparaty z ziela przywrotnika, kłącza
pięciornika lub owocu borówki czernicy (łagodzą biegunkę) podaje
się zwykle przez 3–4 dni, leki immunostymulujące z jeżówki
stosuje się nie dłużej niż osiem tygodni, natomiast preparaty z
wyciągami z korzenia żeń-szenia – do 3 miesięcy.
Ograniczone
zaufanie
Jest jeszcze jeden warunek powodzenia ziołowej
kuracji: w leki roślinne powinniśmy zaopatrywać się w aptekach
lub sklepach zielarskich, a nie na bazarach ani tym bardziej w
internecie. To wygodna forma zakupów, tyle że nie znamy źródła
pochodzenia towaru, co może być niebezpieczne. Dr Jerzy
Jambor przestrzega również przed ślepą wiarą w mikstury, które
z medycznego punktu widzenia nie mają takiej wartości, jak głoszą
to ich reklamy: – Przykładem tego są preparaty otrzymane z kory
peruwiańskiej czepoty, czyli popularna Vilcacora, uznawana przez
niektóre ośrodki medycyny alternatywnej za rewelacyjny lek
przeciwnowotworowy. Tymczasem należy ją traktować podobnie jak
preparaty z huby brzozowej lub leki torfowe Tołpy. Mogą pozytywnie
wpływać na ogólny stan chorego, ale nie są to środki
przeciwnowotworowe i nie wolno zastąpić nimi właściwej terapii
onkologicznej.
Proste badania farmakologiczne, którym
co prawda poddano Vilcacorę lub hubę (już nawet 50 lat temu), nie
mogą być podstawą do twierdzenia, że mają one działanie
przeciwnowotworowe. Konieczne są odpowiednie badania kliniczne,
przeprowadzane zgodnie z obowiązującymi w medycynie konwencjonalnej
zasadami, bez których w ogóle nie można mówić o właściwościach
leczniczych. Takie testy trwają, ale jednoznacznych wyników na
razie brak. Niestety, nad czarnym rynkiem ziołolecznictwa
nikt nie ma w Polsce żadnej kontroli. Wiele firm żeruje na ludzkiej
naiwności, wychodząc z założenia, że nawet na trudnej i bolesnej
walce z rakiem można dorobić się fortuny. Samoleczenie,
choć wydaje się dziecinnie proste, musi być rozsądne. W
onkologii, gdzie w walce o życie liczy się czas i gdzie emocje mogą
pokierować chorym w złą stronę, rozsądek potrzebny jest
szczególnie.
Roślinna profilaktyka
Substancje
obecne w roślinach pomagają nie tylko ludziom już chorym na raka.
Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia dieta oparta na artykułach
pochodzenia roślinnego może hamować procesy nowotworowe, zwłaszcza
w przewodzie pokarmowym. Choć nie wiadomo, ile kilogramów czosnku
czy winogron będzie w stanie skutecznie ochronić nas przed rakiem,
zdaniem naukowców regularne spożywanie owoców i warzyw 5
razy dziennie z pewnością przysłuży się zdrowiu. Taka dieta musi
być jednak stosowana od dzieciństwa, bo jej główne znaczenie
polega na ciągłym delikatnym podtrzymywaniu sprawności układu
odpornościowego i niedopuszczaniu do zmian, które inicjują
nowotwór.
Zdrowie na talerzu
Czosnek
i cebula nie tylko wzmacniają układ odpornościowy do
walki z wirusami grypy czy przeziębień, ale także dodają mu siły,
by przeciwdziałać rozwojowi komórek nowotworowych.
Zielona
herbata zawiera polifenole; substancje te wykazują ochronne
działanie zwłaszcza w przypadku nowotworów górnego odcinka
przewodu pokarmowego: żołądka i przełyku.
Bób
chroni przed rakiem jelita grubego, bo znajdująca się w nim lektyna
hamuje rozmnażanie zmutowanych komórek raka.
Pomidory
(szczególnie ich przeciery, także ketchup!) zmniejszają
ryzyko zachorowania na raka prostaty, płuc i przewodu pokarmowego,
ponieważ zawarty w nich likopen powstrzymuje procesy utleniania
sprzyjające rozwojowi nowotworów.
Winogrona
chronią przed rakiem jelit, gdyż obecny w nich resweratrol hamuje
powstawanie raka już w pierwszej fazie jego rozwoju, na poziomie DNA
w jądrach komórek.
Po pierwsze: zapobiegać
Od
zainicjowania niewidzialnego procesu nowotworowego do jego ujawnienia
upływa z reguły kilka, a czasem kilkanaście lat. Nasz organizm
rozstawia wiele przeszkód na drodze nieprawidłowych, zmutowanych
komórek, z których formują się nowotwory. Dzięki tym barierom
większość zmian udaje się na szczęście zdusić w zarodku. Ale
tylko wtedy, gdy naturalny układ odporności pracuje bez zarzutu.
Niezdrowy styl życia i złe nawyki – związane z
przywiązaniem do: dymu tytoniowego, słońca, tłustej diety i
alkoholu – niszczą bariery ochronne. Pamiętaj więc, że:
-
po rzuceniu palenia zmniejszysz 7-krotnie ryzyko zgonu z powodu
wszystkich nowotworów złośliwych i aż 30-krotnie na skutek raka
płuc;
- skreślając z listy zakupów tłuszcze zwierzęce,
obronisz rodzinę przed rakiem jelita grubego, piersi, trzonu macicy
i prostaty;
- nie podając na stół alkoholu i nieświeżych
produktów z pleśnią, dasz odpór nowotworom żołądka, wątroby i
trzustki;
- chroniąc dzieci przed oparzeniami słonecznymi, nie
narazisz ich w dorosłym życiu na rozwój czerniaka.