Stało się coś bardzo dziwnego, dopiero po chwili to zrozumiałam. W moich myślach nie gościł Edward. Był to całkiem, kto inny. Ta mała dziewczynka. Była przepełniona bólem, mimo to, zadała sobie ten trud i zapytała się mnie o to jak się czuję. Może miałyśmy sobie wzajemnie pomóc? Może to ona miała pomóc mi w życiu? Nie ważne, teraz już nic się nie liczy. Za późno, to wydarzyło się za późno. Nie zmienię już nic. Mój los jest przesądzony. Umrę. Umrę samotnie, nikogo nie będzie obok mnie. Nie usłyszę słów `kocham cię' od nikogo. To nie jest bajka, tu nie ma takich zakończeń. Nie będzie tak jak w słynnym dramacie `Romeo i Julia' dwóch kochanków umiera z miłości. W tym życiu umrę tylko ja, ale tu się cieszę, nie chciałabym, aby Edward odszedł razem ze mną. Co to, to nie. On ma trwać, ma istnieć. Nawet nie będzie widział, co się ze mną dzieje, ale to dobrze, dziwię się, że ta wiadomość mnie cieszy. I tak moje myśli znów stały się własnością Edwarda, ale one do niego należą, jak ja cała. Trzymałam strzykawkę w ręce, ciągle wciskałam płyn do żyły, robiłam to bardzo powoli i delikatnie. Większa połowa już znajdowała się w moich żyłach i krążyła po moim organizmie. Zawsze bałam się igieł, a teraz sama ją sobie wbiłam. Jak to będzie, gdy umrę? Czy Renne i Charlie pozbierają się po tak traumatycznym przeżyciu? Jak zareagują na to moi znajomi? Czy będę w niebie, czy w piekle? A może jest coś gorszego, dla takich osób jak ja? I jedna najważniejsze pytanie, którego się bałam, chyba nawet nie chciałam znać odpowiedzi, bo ona mogła być bardziej bolesna jak śmierć. Jeśli Edward dowiedziałby się jakimś cudem o mojej śmierci, to czy by, chociaż zatęsknił? Moje myśli za każdym razem wracały do niego. On był ich panem. Tysiące pytań i stwierdzeń krążyło po mojej głowie. Została tylko końcówka heroiny do wstrzyknięcia. Śmierć, tak to ona jest mi pisana, teraz już nic się nie zmieni, choćbym nie wiem jak bardzo tego pragnęła. Wstrzyknęłam końcówkę płynu, szybciej niż zamierzałam, ale chciałam mieć to z głowy. Wyciągnęłam pustą już strzykawkę ze swojego ciała i władowałam ją do torebki, oraz całą resztę rzeczy, które miałam tu ze sobą. Nie chciałam, aby to się tu walało. Położyłam się na podłodze. Powieki opadały mi na moje brązowe oczy. W głowie zaczęła mi się kręcić i było mi słabo, a w mojej głowie ciągle był Edward, nawet ten szum i chaos, nie przeszkadzały mi w rozmyślaniu o nim. Powieki mi się zamknęły. Teraz dotarło do mnie to, co zrobiłam. Zostawiłam swoich rodziców. Postąpiłam tak egoistycznie! Co ze mnie za córka?! Zasługuję na taki los, a nawet na gorszy! Zostawiłam wszystkich, ale czy to nie jest lepsze rozwiązanie?! Sama nie wiem, gubię się w tym wszystkim. Ostatkami sił, zaczęły wypływać z moich oczu łzy, a w sercu poczułam okropny palący ból. Tak koniec się zbliżał. Przed moimi oczyma pojawiła się postać mojego lubego. Anioł, to i tak nie zbyt dopasowane słowo jak do niego. Poczułam jakbym się unosiła, jakbym latała. Słyszałam różne dźwięki, słowa, były nie wyraźne. No tak, zaraz moje serce miało przestać bić, narkotyk robi swoje, czytałam gdzieś, że właśnie takie są objawy przedawkowania, ze mną tez się to działo. Wszędzie był chaos, rozsadzało mi głowę. Nie wiedziałam, że to może być tak okropne uczucie. Koniec. Pustka w głowie. Całkowite zaćmienie, w moim umyśle. Serce biło ostatkami sił, ale mnie już nie było, ani duchem, ani myślami, jedynie pozostałam tu ciałem, a i ona odejdzie. Odeszłam. Tak zakończył się żywot, małej, niepotrzebnej istoty jak ja.
Cz.2
Otworzyłam oczy. Nic, po prostu pustka w głowie. Poczułam, że leże na czymś miękkim. Spojrzałam na dół, była to biała kanapa. Wszystko było białe ściany, podłoga, a nawet drzwi. Pomyślałam, że być może to jest jakiś pokój, w którym przechodzi się ze świata żywych do świata umarłych. Widziałam cos takiego kiedyś w filmie. W takim miejscu stwierdzało się czy ktoś pójdzie do nieba, czy do piekła, ja wiedziałam gdzie trafię. Osoby takie jak ja zawsze tam kończą, tak mówi religia. Samobójcy trafiają do piekła. Przeszedł mnie dreszcz, jakieś dziwne uczucie, jakby wspomnienie. Okropny palący ból, owładnął moim ciałem. Przez moją głowę przechodziły właśnie takie wspomnienia. Jakbym się paliła od środka, jakby cos tam we mnie, mnie zabijało. Te wspomnienia były tak realne jakbym naprawdę to przeżywała. Okropne. Krzyki, okropny chaos, owładnął moim umysłem. Jakim cudem to gości w mojej pamięci skoro ja nie pamiętam, abym przeżywała cos takiego w swoich życiu? Może tak wyglądało moje odejście? A teraz pozostały mi tylko urywki z tego wydarzenia? Jeśli tak było to chyba dobrze, że nie pamiętam więcej. Im mniej wspomnieć, tym mniej bólu. Jedno mnie przeraziło, pamiętałam o nim, a przecież tutaj miałam zapomnieć o wszystkim. Nie czuć bólu psychicznego i fizycznego, a jednak odczuwałam oba i to bardzo dobrze. Usłyszałam głosy, pomimo że koło mnie nikogo nie było. Czyżby to inne osoby, które zdecydowały się na tak tragiczne postanowienie jak ja? Sama nie wiem, gubię się w tym wszystkim. Jeden z tych głosów był mi tak bliski, że umarłabym z zachwytu, gdyby nie to, że już nie żyję. Czy on też tu trafił? Ucieszyłam się w końcu mogłabym go ujrzeć, ale po chwili skarciłam się w myślach, jak mogłam chcieć, aby Edward trafił do takiego miejsca? On na to nie zasługiwał, zasługiwał na to, co najlepsze. To było piekło, na pewno. Teraz mnie męczyli, słyszałam głosy mojej miłości, a nie mogłam go ujrzeć, dotknąć, takich katuszy się nie spodziewałam. Nawet jak na piekło są zbyt okrutne. Ciągle słyszałam słowa `zniszczyłem jej życie', `Egoista ze mnie' i różne wyzwiska oraz przekleństwa, których nawet nie chce powtarzać. Miałam ochotę krzyczeć coś w stylu `gdzie jesteś?', ale bałam się. Gdy udało mi się wydusić głos z moich ust, był on inny, nie spodziewałam się tego. Dopiero teraz ujrzałam na ścianie lustro, jego rama była biała, dlatego go wcześniej nie zauważyłam. Wstałam z kanapy, jakbym się unosiła w powietrzu, dziwne, coraz bardziej się utwierdzałam w tezie, iż jestem w piekle. Podeszłam do lustra i ujrzałam cos niesamowitego, nierealnego. Byłam blada jak.. jak.. Ci, których tak kocham. Bez zastanowienia mogę nawet stwierdzić, że byłam ładna, nie równałam się z Rose, Alice czy Esme, ale byłam ładniejsza jak wcześniej. Rozdziawiłam usta, moje oczy, czerwone, to wszystko jest takie dziwne. Byłam jak wampir. Przez moją głowę przechodziły różne myśli, ale wiedziałam, że to tylko marzenia. Biała klamka została poruszona. Normalnie serce zaczęłoby mi mocniej bić, ale teraz nie było o tym mowy, nie żyłam. Było to dziwne, nie miałam być tylko dusza w piekle? A tutaj jest całe moje ciało, jakby i ono odeszło z tamtego świata. Drzwi się uchyliły. O co chodzi? Nic nie rozumiałam. Gubiłam się w tym wszystkim, nic nie było takie jak to sobie wyobrażałam. Za drzwi wyszła postać, najpiękniejsza osoba, jaką w życiu widziałam ukazała się moim martwym(?) oczom. To było niemożliwe, a jednak takie realne, tak bardzo pragnęłam, aby był to naprawdę on, ale było za późno, wszystko zniszczyłam. Wiedziałam, że nie żyję byłam tego pewna, bo nie słyszałam bicia swojego serca, a gdybym żyła na pewno bym je czuła. Nie miałam potrzeby oddychać następne utwierdzenie w tym, co się wydarzyło. A może.. A może Edward też tu trafił? Kiedyś powiedział mi, że umarłby gdybym i ja umarła. Czy.. Czy zabiłam jedyną osobę, której oddałam swoje serce? To nie możliwe, myślałam, że się rozpłaczę, ale nie. Były dwa powody z powodu, których chciałam płakać, zobaczyłam Edwarda i ten drugi zabiłam go. Jednak łzy nie poleciały, głupia nadal się nie przyzwyczaiłam, przecież ja już nie żyję. Poczułam okropny ból, to jednak przeszło ze mną do tego świata. Dziwne, tyle myśli przeszło przez moją głowę, a minęły może jakieś dwie, trzy sekundy. Wszedł całkiem do pokoju. I nagle usłyszałam jego anielski głos, to musiał być Edward, nikt nie umiałby zrobić tak doskonałej kopii.
-Bello, tak bardzo mi przykro. Ja.. Ja nie chciałem, ale nie miałem wyboru. Przepraszam, teraz mnie znienawidzisz. Zniszczyłem Ci życie. Tak bardzo mi przykro. - Ton Jego głosu był tak bardzo przygnębiający, smutny, pełen goryczy i nienawiści do Jego osoby.
Nie rozumiałam go, o co mu chodzi? Przecież to ja zawiniłam, to przeze mnie się tu znajdujemy. Zawsze brał moje winy na siebie, uważał, że wszystko, co złe, to Jego wina, nie wiedział, że to on jest jedynym dobrem, jakie mnie spotkało.
-Nie Edward! To moja wina, to wszystko przeze mnie.
-Bello! Jak możesz tak mówić?! To przeze mnie stałaś się tym, kim teraz jesteś! Postąpiłem tak egoistycznie i samolubnie, ale nie mogłem Cię znów stracić, nie mogłem pozwolić Ci odejść.
-Ty? Egoistycznie? Kim się stałam? O co Ci teraz chodzi?
Podeszłam bliżej Niego, zajęło mi to dziwnie mało czasu i wysiłku. Teraz stałam tuż obok Niego, patrząc się w Jego złotawe oczy.
-Przeze mnie jesteś tym, kim ja! Bello, tak bardzo mi przykro. Naprawdę nie chciałem Ci tego robić, ale tylko tak mogłem Cię ocalić, a nie mogłem pozwolić Ci odejść, to było jedyne wyjście.
Złapał moje włosy do ręki i zgarnął je w jedno miejsce, następnie przejechał opuszkami palców po mojej szyi. Ciarki przeszły całe moje ciało. Teraz wszystko zrozumiałam. Wszystko było jasne. Stałam się jedną z nich. Byłam.. Byłam wampirem.