FIY Rozdział 30 34 ostatni

background image

ROZDZIAŁ 30
Wszystko i nic się nie zmieniło między Brockiem a mną w dniach i

tygodniach po Święcie Dziękczynienia i nocy u niego.
Choć brzmiało to banalnie, wyglądało to jak bajka, ale moje

dziewczęce fantazje na temat Brocka i mnie razem nie przypominały
prawdziwych rzeczy. Wtedy nie

miałam żadnego doświadczenia, no

cóż teraz miałam jakoś ograniczoną wiedzę, którą zdobyłam od Bena,

którą wielokrotnie i zdumiewająco szybko wyrzucałam w błoto za

każdym razem, gdy Brock mnie dotykał - pocałował i zabrał do łóżka. .
. lub na kanapie, na blacie kuchennym -

pod ścianą. Brock nigdy nie

był zaspokojony i ja też nie. Nigdy wcześniej nie byłam taka, kiedy

spędziłam dużą część dnia, zatracając się w myślach o naszym czasie

spędzonym samotnie. Moje serce było by w chmurach, a moja głowa
szybko

pracowała.

Spędził wiele nocy w moim mieszkaniu, ponieważ miałam

funkcjonującą kuchnię i myślę, że przywiązywał się do Rhage'a, nawet

jeśli niekoniecznie to przyznał. W weekendy zbierałam Rhage'a i

trafialiśmy do Brocka, posilając się jedzeniem na wynos i pomagając
mu najlepiej, jak

mogłam demontując szafki, w których było dużo

smaru i zeszlifowano stare wyk

ończenie.

Wymieniliśmy się kluczami i wiedział nawet że biorę pigułkę, ale

nadal używaliśmy prezerwatyw. W pracy sprawił, że było to

oczywiste, że byliśmy zaangażowani. Nie robił nic, by to ukryć, kiedy

całował mnie przed wyjazdem na spotkania poza biurem, albo gdy

dawał mi ten zadowolony z siebie, skryty uśmiech podczas
konferencji, który

oznaczał że podczas przerwy na lunch wykona

szybki numerek. Personel wydawał się nie mieć z tym problemu. Cóż,

wszyscy oprócz Paula. Nic dziwnego, że jego niezadowolona twarz

stała się jeszcze bardziej niezadowolona, gdy uświadomił sobie, że

Brock i ja się spotykamy. Podczas jednego ze spotkań, kiedy

ogłosiliśmy, że mój ojciec rozważa przekształcenie dwóch pokoi na

background image

drugim piętrze w studia tańca, jego oczy przewróciły się tak bardzo,

że obawiałam się, że wypadną mu z głowy. Cokolwiek.
Z Brockiem sprawy wykraczały poza fizyczność - wszystko się

zmieniło.
Rozluźniłam się wokół niego. Kiedy się uśmiechałam, nie myślałam o

tym, jak to wygląda i mniej martwiłam się o to, co ludzie myślą.

Zamiast mieć nadzieję, że ludzie znajdą się na mojej lewej stronie

podczas ważnych spotkań, upewniłam się, że tak jest.
Dodałam więcej książek do tych, które przywiozłam ze sobą i to nie

potrwało długo, zanim okazało się że potrzebuję nowej biblioteczki.

Miałam nadzieję, że Brock zaproponuje, że to wszystko złoży i miałam

nadzieję, że skończy się tak, jak to miało miejsce ostatnio.
Wszystko się zmieniło, ale mimo wszystko sprawy pozostały takie
same w niewielkim stopniu. Nie

wracaliśmy do nocy, w której

zmieniło się nasze życie. Nie była dokładnie zapomniana. Myślę, że

oboje uznaliśmy, że tam jest, że zawsze tam będzie. To była część nas,

ale nie będzie już między nami, a Brock wciąż nie mówił o swoim

związku z Kristen, nawet wtedy, gdy szturchałam temat. Nie mogłam

nic na to poradzić. Byłam ciekawa, dlaczego zostali razem. Dlaczego

naprawdę zerwali.

Brock

miał zdolność unikania wszelkich rozmów, które zaczęły

wkraczać na jej terytorium i nie byłam pewna, dlaczego. Oczywiście

miałam wrażenie, że coś tam jest bo nie lubił dyskutować. Nie

podobało mi się to ale podobały mi się sposoby w jakie zmieniał te

rozmowy. Zazwyczaj dotyczyło to utalentowanych rąk i ust.
Z każdym mijającym dniem wahanie, że to nie potrwa, że to, co
mamy, nie jest prawdziwe,

wyblakło. Nie prześladował mnie czas,

który

spędziłam z nim, ani nie wracały jak koszmary. Znikało, ale

utrzymywało się jak smród spalonego drewna.

background image

Wątpliwości pozostały takie same, zmniejszone i prawie zniknęły, ale
nadal tam

były.

Pewnej poniedziałkowej nocy Brock pomógł mi założyć i ozdobić moją

sztuczną choinkę. Ustawiliśmy ją przed oknem wychodzącym na

parking. To nie było ogromne drzewo, tylko około sześciu stóp

wysokości i niezbyt pełne, ale miało oszronione końcówki, które

przypominały mi śnieg i były już przywiązane do gałązek jagody.

- Jak powstrzymasz Rhage przed zniszczeniem tego? -

zapytał,

rozplątując łańcuch złotych świateł.

- I tak

zrobiłby coś z tym drzewem.- Spojrzałam na siedzącego kota.

Był już w odległości kilku stóp od drzewa, z szeroko otwartymi oczami
i

wyobrażałam sobie że jest pełen oczekiwania. - Dlatego nie używam

żarówek. Nawet ozdób, które się rozpadną to nie miałoby sensu.

Zrzuciłby ich w kilka sekund.

-

Zostawi świecidełko i czubek w spokoju?

-T

ak, on tylko wspina się do połowy wysokości drzewa i po prostu na

nim siedzi, wpatrując się w ciebie jak jakiś niedoszły kot z dżungli.
Brock zachichotał, podłączając kable. Podałam mu ten, nad którym

pracowałam.
Obserwując, jak owija drzewo światłami, nie mogłam powstrzymać

uśmiechu przed uformowaniem się na moich ustach. Zrobiliśmy to
bardzo zgrabnie

, ale to było nasze drzewo i było w tym coś

niesamowicie magicznego.

-

Jestem zaskoczony, że nie miałaś tego przed Świętem Dziękczynienia

-

skomentował, ponownie regulując światła na jednej z niższych

gałęzi.
Śmiałam się. - Uspokoiłam się trochę w dziale dekoracji.

background image

-

Wciąż jest dość wcześnie.

-

Nie jest wcześnie - przekonywałam, wydobywając srebrne

świecidełko z kosza. - To grudzień.

-Jest dwunasty grudnia -

odparł sucho.

-

Nieważne.- Spojrzałam w dół, gdy Rhage spojrzał na zwisające

świecidełko. Chwyciłam koniec aby nie kusiło go, by udowodnić, że

jestem kłamcą. - Ubierasz drzewko?
Jedno ramię podniosło się, gdy podniósł gwiazdę. - Wiesz, nigdy nie

robiliśmy rzeczy związanymi ze świętami.

- A Ty . . . ty i Kristen?

Pokiwał głową. – Ten czas spędziliśmy u jej rodziny. . .

-

Odkąd ostatni raz przyszedłeś do moich rodziców?- To była noc,

kiedy

straciłam z nim swoje gówno.

-Tak.-

Spojrzał na mnie. - Pomyślałem, że tak będzie lepiej. Nie

chciałem zrujnować twoich.
Połowa mnie czuła się źle, Brock był częścią naszej rodziny i czułam,

że mogłabym go z tego okradać. Druga połowa nie czuła się źle. Nie

byłam pewna, co to o mnie mówi.

-

W każdym razie nigdy nie robiliśmy zbyt wielu świątecznych rzeczy w

naszym domu

ani nawet wtedy, gdy mieszkaliśmy osobno.- Z

łatwością umieścił gwiazdę na szczycie, podczas gdy mi zajęłoby to

ponad godzinę i bardzo zaangażowałabym bomb F. - Nigdy tego nie

zrobiliśmy. Ani razu.

-

Naprawdę? - Niespodzianka przeleciała przeze mnie. - To brzmi . . .

Nie wiem nawet, jak to brzmi .

Na jego ustach pojawił się krzywy uśmiech. - Nie ma znaczenia, jak to
brzmi.

background image

Stałam przez chwilę i zdałam sobie sprawę, że ma rację. Wieszając

świecidełko, starałam się nie nadepnąć na ogon Rhage'a.

-

Będziesz tęsknić za mną, kiedy wyjadę w środę?- Zapytał, cofając się,

by pozwolić mi na owinięcie świecidełka wokół drzewa.

-

Może - powiedziałam, wsuwając krawędź blichtru z powrotem do

gałęzi. Brock miał być w filadelfijskim oddziale z kilkoma nowymi

rekrutami, na które mój ojciec chciał by nich spojrzał. Miał wrócić w

sobotę po południu. Prostując się, cofnęłam się o krok i podziwiałam
drzewo - nasze drzewo. -

To takie ładne.

-

Myślę, że znalazłem coś ładniejszego.- Objął mnie od tyłu w talii,

przyciągając do piersi. - I jestem także trochę urażony, że

powiedziałaś może.
Opierając ręce na jego przedramionach, roześmiałam się. - Nie

zdawałam sobie sprawy, że jesteś taki wrażliwy.

-Jestem.-

Przesunął głowę, powodując, że wzdychałam, gdy jego

szorstka szczęka ciągnęła się po mojej szyi. Tam przemówił w skórę. -

Potrzebuję głaskania mojego ego.
Ośmielona jego dotykiem, opuściłam rękę i sięgnęłam do tyłu. Moje

palce wędrowały po linii zamka. Policzki rozgrzały się, gdy

powiedziałam: - Trzeba też pogłaskać coś jeszcze?
Głęboki, chrapliwy śmiech Brocka spowodował dreszcze na plecach. -

To zawsze wymaga głaskania.

-

Naprawdę? Przygryzłam wargę, czując, jak twardnieje na mojej

dłoni.
Pchnął mnie biodrami. - Mmm.
Ukrywając uśmiech, wymknęłam się i odwróciłam do niego twarzą.

Sposób, w jaki na mnie patrzył, z zaciśniętą szczęką i oczami tak

ciemnymi, że były prawie czarne, sprawił, że stałam się słaba w

background image

kolanach. Moje serce zaczęło bić w piersi. Zrobiłam kolejny krok do

tyłu.

-

Jak myślisz, dokąd teraz zmierzasz?- Zapytał.

Podniosłam rękę. - Myślę, że mogę dostać kawałek tego ciasta z dyni
z lodówki.

Brock zatrzymał moje spojrzenie, gdy powoli pokręcił głową. - Myślę,

że chcę teraz zjeść deser.

-Chcesz

też kawałek?

-

Tak. Chcę kawałek.

Poruszał się tak niewiarygodnie szybko że stał przede mną w
mgnieniu oka. Zanim

zdążyłam nawet przetworzyć to, co robił, zaniżył

się i ujął mnie pod nogi. Również w mgnieniu oka znalazłam się w
powietrzu, a mój brzuch opada

ł mu na ramię.

Dziwnie śmiech uciekł mi, gdy odwrócił się i ruszył w stronę sypialni,

pozostawiając miękkość migoczących światełek. - To nie był rodzaj

kawałka, o którym mówiłam.

-

Jesteś tego pewna?- Jego ręka opadła na moją pupe, powodując, że

krzyknęłam. -To ci się podobało.
Podobało .
Naprawdę to mi się podobało.
Włosy kołysały mi się na twarzy, ledwie złapałam oddech, zanim

postawił mnie na nogach. Jego ręce były na mnie, zdejmując sweter i

legginsy z rekordową prędkością. Stanik zniknął wraz z majtkami, a ja

byłam całkowicie naga, stojąc przed nim. Pragnienie wirowało we
mnie, gdy

patrzyłam na niego, pozostawiając mnie pozbawioną

kontroli i

oszołomioną. Gęste węzeły pożądania mieszały się z

surowym ciepłem, gdy sięgał za siebie i skręcał palcami wzdłuż
koszulki termicznej

, szarpiąc ją przez głowę i odrzucając.

background image

Jego ciało . . .
Mogłabym poważnie ślinić się nad nim.

Brock pod

szedł do mnie, pchając swoje umięśnione udo między moje,

a ja

podniosłam ręce, kładąc je na jego piersi. Podziwiałam twarde

mięśnie, abs, które moczyły się i marszczyły.
Nie pocałował mnie.
Jego usta przesunęły się znacznie niżej, zamykając się wokół czubka

mojej piersi. Jego język owijał mój sutek. Wszystkie myśli uciekły, gdy

szarpał moją pierś. Moja głowa opadła gdy surowe, wykwintne

doznania przepłynęły przez moje żyły.

-

Tego rodzaju deser chcę każdej nocy - powiedział dymiącym,

grubym głosem, gdy opuścił rękę na moje biodro, ponaglając mnie,

bym się ruszyła.
Moje usta rozchyliły się podczas ostrego wdechu i krzyknęłam, gdy

jego zęby złapały mój sutek w pyszny mały kęs. Nie musiał mnie

prowadzić. Moje biodra toczyły się i kołysały na jego udzie. Napięcie

szybko się rozwinęło i zastanawiałam się, czy dojdę w ten sposób.

Było to całkiem możliwe.

Ale wtedy si

ę ruszaliśmy. Jedno ramię okrążyło moją talię i podniósł

mnie, kładąc na łóżku.
Jego usta były gorące na mojej szyi i chciałam tych ust na moich.

Moje palce pogrążyły się głęboko w jego włosach i pociągnęłam jego

głowę do góry. Pocałunek był głęboki i pochłaniający. Owinęłam nogę

wokół niego i uniosłam biodra, pocierając o niego. Tarcie jego

dżinsów zrobiło szalone rzeczy dla zmysłów, ale to nie wystarczyło.

-

Chcę cię we mnie - wyszeptałam w ciemności mojej sypialni,

zaskoczona

własną agresywnością.

-Teraz.

Brock uderzył głęboko w moje usta. - Będziesz musiała być cierpliwa.

background image

-Nie-

jęknęłam.

Poczułam, jak jego usta się wyginają. - Muszę cię nauczyć

cierpliwości?
Moje usta zwinęły się w zmysłowym ostrzeżeniu w jego głosie. -

Może?
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, złapał mnie za nadgarstki, chwytając

je w jednej ręce. Trzymał moje nadgarstki przypięte do mojego

brzucha, kiedy poruszał się w dół i w dół, całując i lizając drogę z

moich ust do mojej piersi i niżej, nad moim pępkiem.

-Otwórz

się dla mnie,- rozkazał, a ja to zrobiłam, rozkładając nogi, gdy

moje palce kręciły się bezradnie w powietrzu.
Wstrzymałam oddech, tonąc w czystym odczuciu, gdy czekałam na

niego, na jego usta i na jego język. Czekałam, aż naprężyłam się w

jego uścisku. W końcu jego usta były na mnie, ssąc głęboko, gdy

wsunął jeden długi palec do środka. Krzyknęłam, gdy pracował nad

moim ciałem, aż zostałam wyciągnięta do punktu przełamania,

balansująca na krawędzi, a potem zatrzymał się.

- Brock -

sapnęłam, moje oczy same otworzyły się.

Nic nie powiedział, gdy wstał, i jedną ręką rozpiął spodnie,

popychając je w dół ud i uwalniając się. Nawet w ciemności czułam

jego spojrzenie przeszywające mnie. Moje ręce swędziały by go

dotknąć, ale wciąż trzymał je razem, gdy podszedł do mnie. Minęło
bicie serca i

zdałam sobie sprawę, że chcę go tak, nagiego i surowego.

Rozmawialiśmy o kontroli urodzeń i używaniu prezerwatyw. Wiedział,

że biorę pigułkę, ale za każdym razem używaliśmy jej.
Z wyjątkiem teraz.
Poczułam jego czubek na moim wejściu, twardą i gorącą długość jego

wciskającą się we mnie, gdy uniósł moje ręce, przyciskając je do łóżka

za moją głową. Pozycja wygięła mi plecy, wybijając moją pierś w jego

background image

czekające usta. Czułam, jak fajny metal medalika uderza w moją

skórę.

-

O Boże- wyszeptałam.

Uniósł głowę i wolną ręką prześlizgnął się po mojej szczęce w dół
mojej piersi. Ledwo

mogłam złapać oddech, gdy jego dłoń przesuwała

się po moim brzuchu, po biodrze. - Chciałbym cię związać. Co myślisz?
Wiłam się, bez tchu. - Myślę . . . Myślę, że mi się spodoba.

-

Och, kochanie, na pewno byś to polubiła.- Jego ręka zwinęła się

wokół podstawy jego kutasa, a ja jęknęłam, gdy zaczął wchodzić we
mnie.

-

Ale chcę cię dotknąć - powiedziałam.

- Wiem. -

Pchnął powoli, kręcąc biodrami. Ciągle był tam, tak jak

oparzenie, a ja

rozkoszowałam się nim, pragnąc coraz więcej. -

Cholera -

jęknął Brock, a jego ciało trzęsło się, gdy kontrolował każdy

uzyskany cal.

-To jest perfekcja.

Brock uderzył biodrami do przodu, a moje westchnienie przyjemności

zgubiło się w jego rozgrzanym jęku. Jego obecność, podobnie jak

poprzednio, była ogromna, prawie za duża, a kiedy zaczął się

poruszać, myślałam że umrę.
Pragnęłam go dotknąć, ale nie mogłam złamać jego uścisku, więc

poddałam się mu, prawie bolesnemu naciskowi wokół mojego

nadgarstka, na tę wysublimowaną torturę. W pełni usadowiony we

mnie, Brock trzymał się nieruchomo przez kilka chwil i znowu zaczął

się ruszać odsuwając się, aż pozostał tylko jego wierzchołek, a

następnie pchając się do przodu, aż nie było nawet oddechu między
nami.

Pchnięcie i pociągnięcie każdego ciągu budowało cyklon

głęboko we mnie.

background image

Na całym ciele pojawił się delikatny połysk potu, gdy jego rytm się

zwiększył. Jego dłoń podeszła do mojego biodra.

-

Owiń nogi wokół mnie.

Nie

musiał tego powtarzać dwa razy, zrobiłam to i wydawało się to

niemożliwe, ale wszedł głębiej. - Zabijasz mnie.

-Jeszcze nie.

A p

otem to zrobił.

Brock wjeżdżał we mnie w kółko, zatrzymując się, by się ze mną

zgrzytać, i za każdym razem, gdy to robił, trafiał w to miejsce.
Moja głowa przetoczyła się z boku na bok, gdy węzeł napięcia zacisnął

się i pękłam. Uwolnienie przeleciało przeze mnie, kradnąc mój

oddech i mój głos. Nie mogłam nawet powiedzieć jego imienia.

Zostałam wyrzucona w niebo, a on podążył za mną, jego głowa wbiła

się w moją szyję, gdy jego ciało zadrżało w potężnym pośpiechu.
Minęło trochę czasu, zanim burza minęła, zanim podniósł głowę i

pocałował mnie w szyję, zanim zdjął palce z moich nadgarstków i

zanim powiedział: - Teraz naprawdę mogę pójść na kawałek tego
ciasta z dyni.

Śmiejąc się, odwróciłam głowę do jego i pocałowałam go. - Z bitą

śmietaną?
Uspokoił się i podniósł łokieć. - Masz bitą śmietanę?

-

Oczywiście - mruknęłam.

-

Nie ruszaj się. Ani cala. - Zsunął się ze mnie i z łóżka, podnosząc się

na nogi.

Zniknął zaledwie kilka minut, a kiedy wrócił, miał ciasto i bitą

śmietanę. Bita śmietana jednak nie trafiła na ciasto.
Brock spędził noc udowadniając, że jest o wiele lepsze wykorzystanie.

background image

ROZDZIAŁ 31
Mój telefon zadzwonił wcześnie rano w czwartek.
Właśnie skończyłam skanowanie nagłówków wiadomości, nie

przygotowałam się na coś, co wymagało umiejętności krytycznego

myślenia, dopóki nie skończyłam pierwszej filiżanki kawy.
Widząc, że to była zewnętrzna rozmowa z Akademii w Filadelfii,

pomyślałam, że to albo mój tata, albo Brock.

-

Dzień dobry?

-Hej, kochanie.-

To był tata. - Mam cię na głośniku. Brock jest tutaj.

-

Tęsknisz za mną?- To był Brock.

Przewróciłam oczami, gdy moje policzki zrobiły się różowe. Ta cała

relacja, która była otwarta przed moimi rodzicami, sprawiła, że

chciałam chichotać, jakbym miała trzynaście lat. - Nie szczególnie-

odpowiedziałam, uśmiechając się.

-Ojej,-

odpowiedział śmiejąc się. - Będziemy musieli to sprawdzić,

kiedy wrócę do domu.
Moje oczy rozszerzyły się. Czy on tylko zasugerował, co według mnie

zasugerował przed moim tatą? Chciałam wczołgać się pod biurko, ale

byłam też wciśnięta w miejscu, ponieważ prawie czułam jego ręce

wokół moich nadgarstków, przytrzymujące mnie w miejscu, tak jak
on. . .

Boże.
Położyłam czoło w dłoni i odchrząknęłam, postanawiając go

zignorować. - Więc co się dzieje?

-

Myśleliśmy, że zadzwonimy do ciebie z pewnymi wiadomościami -

powiedział ojciec.
Natychmiast wyprostowałam się, moje spojrzenie kołysało się wokół
mojego pustego biura i

usiadło na maleńkiej trzy stópkowej choince,

background image

którą przyniosłam tego ranka. Kupiłam to wczoraj w Targecie. Była

podświetlona, a ja przedstawiam zegar, zawieszajac go że pozostał w
biurze.

Jedyną wiadomością, na którą czekałam, było przekształcenie

przestrzeni w studio tańca.

-

Dobre wieści?- Zapytałam z nadzieją.

Brock zachichotał. - Jeśli to byłyby złe wieści, myślisz, że byłbym w
biurze?

Nadzieja ustąpiła miejsca podnieceniu. - Zamierzasz zatwierdzić plan?

-

Zamierzam zatwierdzić plan - odparł tata.

Wyskoczyłam z krzesła i tańczyłam w małym kręgu, gdy cicho

krzyczałam do słuchawki. - Dziękuję,- udało mi się powiedzieć
spokojnie.

-

Nie pożałujesz tego wyboru.

-

Tańczysz, prawda?- Zapytał Brock.

Idąc dalej tanecznym krokiem do mojego krzesła, powiedziałam: -
Nie. Nie

tańczę.

-Pod jednym warunkiem,-

odezwał się tata. - Twoi przyjaciele muszą

podpisać umowę, w której zgadzają się nie przenosić swojej firmy

tanecznej przez co najmniej osiem lat. To dużo pieniędzy, które

będziemy inwestować. Nie chcemy ich wydawać, a potem płacić za
to.

-

Całkowicie zrozumiałe.- Usiadłam, pełen podniecenia. - Jestem

pewna

, że zgodzą się na to.

-

Skontaktuj się z nimi dzisiaj - powiedział tata. - Jeśli się zgodzą,

dostanę kontrakt w przyszłym tygodniu, a przed Bożym Narodzeniem
otrzymamy to.

background image

-

Zrobię to. - Ścisnęłam telefon, aż byłam pewna, że zaskrzypiało. -

Poważnie, tato. Dziękuję za wiarę w to.

-

To nie ta droga, w którą wierzę. To ty - powiedział. - I to jest Brock.

Wierzę w was.
Węzeł odciął mi gardło, gdy zalały mnie nieoczekiwane, surowe

emocje. Moje biuro się rozmyło. Słysząc, jak to mówi? Boże,
czeka

łam. . .czekałam tak długo. Udało mi się coś powiedzieć

profesjonalnie,

następnie Brock mówił mi do ucha.

-Nie

jesteś na głośniku - powiedział i minęła chwila.- Dobrze się

czujesz teraz?

Dobrze z tobą?

-

Czuję się świetnie,- przyznałam cichym, chrapliwym głosem, z

powodu wszystkiego, co podzieliliśmy w ciągu ostatnich kilku tygodni

i tego, jak cudownie się czułam, powiedziałam: - Czułabym się

doskonale gdybyś tu był.
Zapadła cisza. - Wrócę tak szybko, jak będę mógł.

-Wiem.

-

Zadzwoń do twoich dziewczyn. Daj im znać.

Zrobiłam to.
Udało mi się powiadomić Teresę, która przekazała w Avery i było

wiele, wiele wrzasków, które trzeba było usłyszeć. W rzeczywistości

obawiałam się, że u Teresy skończy się to porodem.

-

Dziękuję - powiedziała ochrypłym głosem Avery i pomyślałam, że

może płakać. - Nie masz pojęcia, ile to dla nas znaczy - dla mnie.

Poważnie nie.
Moje oczy płonęły i znów były rozmyte.

-

Myślę, że tak. Po prostu cieszę się, że mogę pomóc.- Wzięłam

głęboki oddech i spróbowałam się wyluzować. - Okej.

-

Oczywiście - powiedziała w pośpiechu.

background image

-Tak,-

zgodziła się Avery.

-Tak

myślałam. Powiem im o tym i mamy nadzieję, że w przyszłym

tygodniu otrzymamy kontrakt -

wyjaśniłam. - Następnie przejdziemy

do przygotowania niektórych wykonawców do obejrzenia przestrzeni.

Odłożenie telefonu po tym okazało się trochę trudne. Możliwe że
jeszcze raz mi

podziękowały, byłam rozkojarzona. Zrobiliśmy plany na

śniadanie w niedzielę - gdyby Teresa nie miała już tego dziecka - i

obiecali, że nie będą się przytulać.
Tego dnia uśmiech nie zniknął. Nie ma mowy. Nie wtedy, gdy

wiedziałam, że pomagam dwóm wyjątkowym osobom spełniać ich
marzenia. Nie, wtedy gdy

wiedziałam, że mój ojciec wierzy we mnie.

W piątek, tuż po obiedzie, spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Paul

wchodzi do mojego biura, niosąc kilka kartek papieru.
Nie pukał.

Nie

przywitał się.

Właśnie wszedł do środka i powiedział: - Możesz je dostarczyć do
Brock JAK NAJSZYBCIEJ?,-

Rzucając papiery na moje biurko.

Moje brwi uniosły się, gdy spojrzałam w dół na to, co tak lekceważąco

umieścił na moim biurku; Już miałam wskazać, że chociaż widziałam

Brocka przed poniedziałkiem, nie zobaczyłby wcześniej tych

papierów, kiedy coś na nich zwróciło moją uwagę.
Podniosłam je, szybko je skanując. - Co to jest?- Zapytałam. Paul był

już prawie za drzwiami. Musiałam do niego krzyknąć, a kiedy wszedł,

gapił się na mnie znacząco. - Do czego służą te plany sprzedaży i
szacunki?

Spojrzenie na jego twarzy zmieniło się. – A na co to wygląda?

background image

O rany

, nie często używany przełącznik suka, która istniała na moim

karku

był, tak blisko odwrócenia się. - Wygląda na propozycję

przestrzeni na drugim piętrze - dla pomieszczeń C i D.

-

Tak właśnie jest - odpowiedział leniwie, krzyżując ramiona.

Przechyliłam głowę na bok. - Zdajesz sobie sprawę, że miałam już

propozycję dotyczącą tych lokali.

-

Dla tego tańca? Tak, ale daj spokój, to się nie wydarzy.

R

oześmiał się. - On śmiał się.

Zaczęłam liczyć do dziesięciu i dotarłam do dwóch. - Nie ogłoszono
tego jeszcze, ale ten plan taneczny z

ostał już zatwierdzony dla

pomieszczeń C i D. Więc?- Podniosłam zszyte papiery. - Będziesz

musiał zaproponować swój pomysł na koktajl w jednym z pozostałych
lokali.

Zamrugał i spojrzał na mnie, jakbym miała dwie głowy. - Co?

-

Mam zgodę. Umowa wchodzi w poniedziałek.

-

Potrzebuję tych pomieszczeń.

- Przykro mi -

powiedziałam, kładąc papiery na krawędzi mojego

biurka. -

Te pokoje zostały zakontraktowane. Możesz zobaczyć o…

-

Potrzebuję co najmniej pokoju D. To jedyny obiekt, który można

przekształcić w kuchnię w oparciu na okablowanie i planie piętra -

odparował z czerwonymi policzkami.
Pokręciłam głową, nie mając pojęcia, co mu powiedzieć w tym
momencie.

- To bzdury! -

Paul eksplodował, a ja podskoczyłam na swoim miejscu,

mimowoln

ie wzdrygając się.

Z

aśmiał się szorstko. - Dlaczego jestem nawet zaskoczony? Poważnie.

Oczywiście, że masz te głupie tańce zatwierdzone.

background image

Paul zaczął się odwracać, a ja nie wiem, co dokładnie we mnie
w

stąpiło, ale moje plecy zesztywniały, jak gdyby mój kręgosłup spadł

ze stalowego pręta.
To nie jest w porządku.
Sposób, w jaki ze mną rozmawiał. Sposób, w jaki na mnie patrzył. Ten

człowiek nie musiał mnie lubić, ale musiał mnie szanować - szanować
moje stanowisko i autorytet. Co

powiedziałam sobie wcześniej? Że

nie będę tego tolerować. Nie byłam tą samą dziewiętnastoletnią

Jillian, która pozwalała ludziom chodzić po niej - która była wcześniej

osaczona przez faceta i musiała zostać uratowana przez Stepha.

To nie

byłam ja.

Och, do diabła nie, nie przeżyłam rany postrzałowej na skurczonej

twarzy, żeby ten bezkształtny kutas przemówił do mnie w ten sposób.

-Paul?-

Zawołałam.

Zatrzymał się i odwrócił, niecierpliwością wpisaną na twarzy. - Co?
Włosy na karku najeżyły się. To było. Ten ton. Sprawiał to, że moja
sk

óra była zbyt mocno naciągnięta. - Zamknij drzwi i usiądź.

Jego oczy rozbłysły. - Mam rozpoczętą sesję.

-

Zamknij drzwi i usiądź - powtórzyłam, nie pozwalając mu na

przyswojenie tego. -

Twoja sesja będzie musiała poczekać.

Paul zawahał się przez chwilę, po czym odwrócił się. Widziałam, jak

poruszają się jego wargi i wiedziałam, że mamrocze coś pod nosem,

kiedy zamyka drzwi. Zabrał swój słodki tyłek idąc na krzesło i siadając.

Spotkał moje nieco wojownicze spojrzenie.
Odetchnęłam głęboko. - Jak zapewne wiecie, jestem częściowo

głucha. Nie słyszę na prawe ucho, ale interesującą rzeczą w utracie

części twojego słuchu jest to, że zmusza cię do zwracania uwagi na

ludzi, gdy mówią. Musisz uważnie śledzić rozmowy, obserwować ich

wargi i czytać ich język ciała.

background image

Paul

spojrzał się na mnie, jakby był już znudzony rozmową.

Ściskając moje dłonie, położyłam je na biurku. - Nie muszę słyszeć

słów, które mruczysz lub celowo mówisz zbyt nisko, aby wiedzieć, że

nie masz dla mnie żadnego szacunku.
Błysk zaskoczenia rozszerzył jego oczy. - Przepraszam?

-

Mówisz do mnie tak, jakbyś nie rozumiał, że jestem twoim szefem.

Jego usta pociemniały, gdy poruszył się na siedzeniu. - Brock jest
moim szefem.

-

Tak i nie. On jest twoim szefem i ja też jestem twoim szefem -

powiedziałam, utrzymując mój głos nieruchomo. - W szczególności

kiedy go nie ma. Nie musisz mnie lubić. Wcale nie, ale musisz mnie

szanować.
Słaby odcień różu zabarwił jego kości policzkowe. - Nie wiem, dokąd

się zmierzasz z tym że nie szanuję cię. Myślę, że jesteś trochę
dramatyczna.

Już miał zobaczyć „dramatyczną”, bo moja głowa była sekunda od

pełnego odkręcenia. - Nie prowokuj mnie, Paul.
Część mnie zastanawiała się, czy chociaż wiedział, co to znaczy.

Wdychał z grubsza, nozdrzami i minął napięty moment. – Zapracuj na
szacunek. To nie jest dane.

Zmusiłam moje wyrażenie, by pozostało puste. - A ja nie zasłużyłam
na twój szacunek?

-

Twój ojciec jest właścicielem tej Akademii,- odparł. - A ty śpisz z

szefem. Jak dokładnie zdobyłaś tę pracę?

Prrr!!

Nie powiedział mi tego po prostu.

Gniew mnie

opanował. Moją pierwszą odpowiedzią było zwolnienie

go z pracy

, właśnie tu i teraz i chociaż musiałam porozmawiać z

background image

Brockiem, zanim

zdecydowałam się zakończyć czyjąś pracę, byłam w

stu procentach pewna

, że mnie w tym poprze.

Ale zwolnienie dla

niego było zbyt łatwe.

-

Pozwól, że ci coś wyjaśnię, Paul. Urodziłam się i wychowałam w

Akademii Lima. Nie ma jednej rzeczy, którą wiesz o tym miejscu,
której ja nie wiem. To nie jest tylko

praca dla mnie, ale jest częścią

mojego życia. Krew, która przepływa przez moje żyły, zbudowała ten

obiekt. Jeśli nie miałeś problemu z moim wujkiem prowadzącym tę

Akademię, nie powinieneś mieć ze mną problemu - powiedziałam,

gdy moja skóra zaczęła kłuć. - Nie muszę zajmować się twoim drugim

komentarzem, ale zamierzam. Tak, chodzę z Brockiem. Więc może

powinieneś wziąć to pod uwagę przy następnym otwarciu miesiąca i

rozmowie ze mną.
Rumieńce zniknęły z jego policzków, a Paul zbladł.

-Podczas gdy Brock nie

robi żadnych ustępstw wobec mnie z powodu

naszego związku, jestem prawie pewna, że on i mój ojciec nie

doceniliby takich insynuacji, ale co najważniejsze, ja nie. To jedyny

raz, kiedy będę rozmawiała z tobą - ostrzegłam, podnosząc
podbródek. -

Możemy pracować razem. Możemy w dalszym ciągu

sprawić, by Akademia Lima była najnowocześniejszym ośrodkiem

szkoleniowym obejmującym niesamowitą okazję, która mogłaby

poszerzyć marzenie mojego ojca. Albo możesz znaleźć inną pracę. To

Twój wybór. Nie zmuszaj mnie, żebym to dla ciebie zrobiła.
Paul milczał.

-To wszystko na teraz,-

skończyłam.

Siedział tam przez kilka chwil, skinął krótko głową. Patrzyłam, jak

podnosi się z krzesła i sztywno wychodzi z mojego biura, zostawiając
otwarte drzwi.

background image

Kiedy zniknął mi z oczu, wydychałam w tym samym momencie, co się

śmiałam. Był chwiejny i napięty, mała część mnie nie mogła uwierzyć,

że rzeczywiście to zrobiłam.

Po prostu nie

stawiłam czoła samej sobie i moim decyzjom, wydałam

epicką klapę słowną. Chciałam poklepać się po plecach.
Dziś wieczorem zamierzałam zjeść talerz frytek z serem.
Uśmiechając się, odwróciłam się do komputera i wróciłam do pracy...
Nie wiem. Silna? Pewna?

W

yobrażam sobie, jak czuła się Steph i to było niesamowite.

Uśmiech pozostał na mojej twarzy przez kilka godzin, kiedy skupiłam

się na e-mailu. Zbliżała się czwarta po południu, a mała choinka, którą

przyniosłam do biura, mieniła się i migotała w zanikającym

popołudniowym świetle. Miałam zamiar zaatakować automat, kiedy

rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Podniosłam wzrok i wstrzymałam oddech.
Kristen Morgan stała w drzwiach mojego biura. Zamrugałam, myśląc,

że mam halucynacje, ale to była ona. Ubrana w ciemne dżinsowe
spodnie

i biały golf, który obejmował jej górną część ciała, wyglądała,

jakby właśnie wyszła z katalogu Macy'ego.
Pomyliła biuro?
Jeśli tak, dlaczego, do diabła, była tutaj, żeby zobaczyć się z
Brockiem?

-

Wiem, że to bardzo nieoczekiwane, ale miałam nadzieję, że masz

chwilę - powiedziała, zakrzywiając wypielęgnowaną dłoń na klamce. -
N

aprawdę muszę z tobą porozmawiać.

-O czym?-

Byłam całkowicie zaskoczona.

Weszła do środka, zamykając za sobą drzwi. - Muszę z tobą

porozmawiać o Brocku. Zasługujesz na poznanie prawdy.

background image

ROZDZIAŁ 32

-

Zasługuję na to, by wiedzieć, jaka jest prawda?- Zapytałam, nie

mając pojęcia, o czym ona do cholery mówi.
Kristen wskazała na krzesło. - Mogę?

Bardzo uprzejma.

Skinęłam głową, gdy usiadła i położyła torebkę na podłodze,

wyrwałam się z szoku, widząc ją tutaj. - Poczekaj chwilę.- Położyłam

ręce na moim biurku, bardzo ostrożna. - Co tak naprawdę tutaj

robisz? Być może wymieniliśmy kilka słów przez całe nasze życie i

nagle jesteś tutaj, bo musisz mi powiedzieć prawdę o czymś?

-

Masz pełne prawo podejrzewać moją wizytę.- Przełożyła jedną

nieprawdopodobnie długą nogę nad drugą. - Gdybyś przyszła do
mnie,

czułabym się tak samo.- Uśmiechnęła się słabo, ale to nie

dotarło do jej oczu.

-

Wiem, że Brocka nie ma tutaj. Dlatego dzisiaj wstąpiłam.

Na mojej skórze osiadł chłód. - Skąd to wiesz?

-

Byłam z nim lata. Byliśmy zaręczeni i dzieliliśmy się kilkoma

wspólnymi przyjaciółmi, którzy pracują dla twojego ojca - wyjaśniła. -

Zaczęło się od zwykłej rozmowy, że tam jest.

Swobodna rozmowa, moja dupa

. Nie podobał mi się pomysł, że ktoś

tam pracujący śledził Brocka i informował Kristen. Instynkt ostrzegł

mnie, że potrzebuję tej rozmowy, aby zakończyć to w tej chwili,

zanim będzie mogła rzucić we mnie „prawdą”. Nie znałam dobrze
Kristen. Brock nigdy nie

powiedział o niej nic złego, ale nie mogłam

pojąć, że za tą wizytą kryło się jakieś altruistyczne rozumowanie.

-

Dzisiaj jestem naprawdę zajęta, - zaczęłam. - Więc nie jestem…

-

Brock powiedział ci, że byłam w ciąży?- Wtrąciła.

background image

Zatrzymałam się - przestałam mówić i może przestałam oddychać.

Kilka chwil zajęło mi wymówienie jednego słowa. - Co?

-

Chyba nie. Nie jestem całkowicie zaskoczona. - Przechyliła głowę na

bok. Lodowate blond włosy prześlizgnęły się przez jej ramię. -

Prawdopodobnie nawet nie jesteś zaskoczona. Znasz go, odkąd oboje

byliście dziećmi, więc wiesz, że nie jest zbyt gadatliwy.
Brock był gadułą - przynajmniej ze mną. Pokój wydawał się wirować.

– Byłaś w ciąży?
Gęste rzęsy opadły, gdy powoli skinęła głową.

-

Niedługo po tym, jak się spotkaliśmy. Może trochę po drugim roku w

związku. Byłam na pigułce, ale nie zażywałam ich regularnie.-

Zaśmiała się cicho. - Wtedy nie byłam bardzo odpowiedzialna i. . . -

Wzięła głęboki oddech. - Skoro jesteś teraz z Brockiem, wiesz jaki on
jest. On lubi . . . pier

dolić.

Mój żołądek stał się kwaśny, a tuzin mentalnych blokad wzleciało w

górę.

-

Ciąża nie. . . to się nie utrzymało,- ciągnęła, zanim zdążyłam

odpowiedzieć. - Naprawdę mnie to rozerwało. Nie chciałam wtedy

zajść w ciążę, ale gdy się dowiedziałam, że jestem, byłam szczęśliwa i
on

był szczęśliwy. Chciałam tego dziecka i chciałam Brocka. Kochałam

go, a kiedy

straciłam dziecko, byłam bałaganem.

Nie

wiedziałam, co powiedzieć. Brock nigdy nie wspominał, że Kristen

była w ciąży i wydawało się, że coś ich podzieliło. Znowu. Brock

rzadko mówił o Kristen.

-Po tym, jak

straciłam dziecko, oświadczył mi się jakieś trzy miesiące

później,- powiedziała. - Jak wiesz, powiedziałam„ tak ”.
Szarpnęłam się w fotelu. - Jestem. . . Przykro mi słyszeć, że straciłaś
dziecko. Nie

wiedziałam, ale nie jestem pewna, dlaczego mi to

mówisz. -

I dlaczego Brock nigdy o tym nie wspominał.

background image

-

Mówię ci, bo gdy Brock mi się oświadczył wiedziałam, dlaczego to

robił. Udało mi się przekonać siebie, że to nie to czego się obawiałam,

ale się myliłam. - Jej spojrzenie spotkało się z moim, i był w nim

świetny połysk, jakby powstrzymywała łzy. - Chciałam uwierzyć, że

chce się ożenić, ponieważ mnie kochał, ale tak nie było. Brock

poprosił mnie o rękę, ponieważ czuł się winny. Czuł się
odpowiedzial

ny za utratę dziecka.

-

W jaki sposób . . . jak czuł się odpowiedzialny?

-

To było podczas trudnej części relacji. Dużo podróżował, zostawiając

mnie z tyłu. Byłam zestresowana. Dużo się kłóciliśmy. To nie była jego

wina, ale obwiniał siebie - powiedziała tak szczerze, że nie byłam
pewna

, jak to zrobić. - I dlatego poprosił mnie o rękę. Chciał mnie

znów uszczęśliwić i przez jakiś czas mu się to udało, ale wkrótce

zdałam sobie sprawę, że jest ze mną z poczucia winy. Nie dlatego, że

naprawdę mnie kochał. Ale to jest jego przekaz.
Chłód powrócił, otaczając moje wnętrze lodem.

-

Brock poczuł się winny, o mnie chodziło, ale nigdy nie przebolał

winy, którą poniósł przez ciebie. - Spojrzała w dół i zacisnęła
ramiona.-

Byłam tam tamtej nocy. Wiedziałam, kim jesteś, kiedy

rozmawiałaś z Brockiem. Widziałam, jak bardzo się o niego troszczysz,
i

widziałam, że Brock ledwo zauważył, że tam jesteś.- Potrząsnęła

głową, wydychając cicho. - Każdy mógł to zobaczyć. Wyszłaś, a on

został ze mną. Żal mi ciebie.
To było po prostu cudowne. Moje palce zwinęły się do środka.

Gwoździe wbiły się w moje dłonie.

-

Byłam tam z nim, gdy ktoś wpadł ze krzykiem do Mony, że zostałaś

zastrzelona.

Nie

byliśmy pierwsi na zewnątrz. Jego przyjaciele to zrobili - Colton i

Reece. Oni biegli tam. Nie pam

iętam, jak to się stało, ale my też to

zrobiliśmy . Widział cię na ziemi. Krótko, ponieważ jeden z braci

background image

odepchnął go od ciebie, ale nigdy nie zapomnę wyrazu jego twarzy -

powiedziała, a jej wyraz twarzy zmienił się w daleki. - Jakby obwiniał

się za to, tak jak w tedy gdy straciłam dziecko, obwinia się za ciebie,

że zostałaś postrzelona.

-

To nie była jego wina - powiedziałam jej szybko.

-

Wiem to. Wiesz to. Ale nikt, nie ja i nawet ty, nie mógł zmienić

sposobu, w jaki się czuł, zwłaszcza po Bożym Narodzeniu, kiedy

przyprowadził mnie do twojego domu. Chcę ci tylko powiedzieć, że
nie

chciałam iść - powiedziała. - Nie chciałam, żeby on tam był,

ponieważ wiedziałam, co się dzieje z tobą i z nim.
Moje serce przewróciło się ciężko. - Kristen, ja…

-

Przez cały czas, kiedy byliśmy razem, poczucie winy rosło. Była to

otwarta rana rozprzestrzeniająca się w każdym aspekcie naszego

życia - przerwała mi, gdy drobne strzały bólu przeleciały nad moimi

dłońmi. - Przez sześć lat byłaś wszystkim, o czym naprawdę mówił.
Wciągnęłam ostry oddech.
Jej kości policzkowe stały się różowe. - Był już w twojej rodzinie, ale

wiem, że rozmawiał o tobie z twoją mamą. Podsłuchiwałam ich
wielokrotnie i nigdy nie

powiedziałam mu o tym ani słowa. Myślałam,

że gdy wiedział, że wszystko w porządku, że dobrze ci idzie, w końcu
to

pozwoli mu odejść i w pełni być częścią nas — Naszej przyszłości.

Nigdy tego nie zrobił. I nigdy nie przestał o tobie mówić. - Roześmiała

się gorzko. - Jak myślisz, jak się w tedy czułam? To było gorsze niż

bycie z kimś, kto był zakochany w kimś innym.
Pokój wciąż wirował, a ja nie chciałam słyszeć, co ma zamiar

powiedzieć, ale nie powstrzymałam jej.

Kobie

ta, która dostarczyła epickiego czynu, odeszła. Byłam

zamrożona na fotelu, nie mogąc powstrzymać tego wraku pociągu.

background image

-

Powiedział, że tego nie zrobił. Nie w sposób, w jaki się bałam -

powiedziała.
Moje spojrzenie poleciało do niej i zrozumiałam to, co mówiła. Nie

musiałam czytać między wierszami. Właśnie powiedziała mi, że Brock

mnie nie kochał. Prawda była taka, że mogła mieć rację. Nie

wymienialiśmy tych słów, a dowiedzenie się, czy mnie kocha, czy

może kochać tak, jak go kochałam, zawsze go kochałam, to było moje
odkrycie do niego. Nie do Kristen.

Ale było za późno.

-

Kiedy zdecydował się przejść na emeryturę i zaczął rozmawiać z

twoim

ojcem o przyjściu do pracy, wiedziałam, że znajdzie drogę do

ciebie - znajdzie

jakiś sposób na naprawę, uspokojenie jego winy i w

tedy

to zrobiłam. - Gniew po raz pierwszy zabarwił jej ton.-

Powiedziałam mu, że nie chcę, żeby tu przyjechał, bo przez jedną

sekundę nie wierzyłam, że chce być GM. Próbował znaleźć sposób, by

zbliżyć się do ciebie. Kazałam mu wybrać, a on wybrał ciebie i wybrał

swoją winę. Dlatego zerwaliśmy.

-Okej -

wyjąkałam. - To brzmi szalenie i nie wiem, co ci powiedzieć.

Przykro mi, że rzeczy się nie udały…

-

Naprawdę myślisz, że to wymyśliłam? Nie mówisz mi, że nie

wspomniał kiedyś o swojej winie?

Brock ws

pomniał.

Uniosła brodę. - Powiedział ci nawet, że skontaktowałam się z nim

wiele razy, odkąd się tu przeprowadził?

-Co?-

Zesztywniałam.

Kristen pochyliła się do przodu. - Chciałam wrócić do niego. Jestem

wystarczająco kobietą, by to przyznać. Rozmawialiśmy o tym. W
weekend, w którym

wrócił…

background image

-

Aby sfinalizować sprzedaż domu?- Żołądek opadł mi do palców u

nóg

. Wrócił wyglądając, jakby nie spał. Kristen poszła za nim. Nigdy

nie powiedział mi, że próbuje wrócić do niego lub że się z nim
kontaktuje.

– Był drugi raz?

Przygryzła wargę. -Część mnie chce ci powiedzieć tak, bo może, tylko

może, jeśli zamkniesz go na dobre na swoje życie, będzie mógł przejść

dalej, faktycznie żyć, ale nie zamierzam kłamać. Spróbowałam. -

Zaśmiała się ponownie, dźwięk bolał i wycinał jednocześnie. - To się

nie zdarzyło ale nie z braku wysiłku.
Chciałam ją uderzyć. Na serio. W tym momencie nie miało znaczenia,

że Brock i ja nie byliśmy wtedy razem. Ta kobieta, która wiedziała, że

jestem z Brockiem, siedziała tutaj i mówiła mi, jak wciąż próbuje go

uwieść.

-

Jeśli chodzi o prawdziwe pieprzenie?- Powiedziałam. - Słyszysz

siebie?

-

Słyszę siebie. Zaufaj mi.

-

Więc dlaczego tu jesteś?- Zażądałam. - O co chodzi?

-

Chodzi o to, że próbuję zrobić ci przysługę. Próbuję powstrzymać cię

przed popełnieniem tego samego błędu co ja i powstrzymać cię przed

zrobieniem z siebie głupca, jak ja.
Moje brwi uniosły się. - Naprawdę? Mam w to uwierzyć? Siedzisz

tutaj, mówiąc mi, że jesteś zakochana w człowieku, z którym jestem, i
powinna

m wierzyć, że próbujesz wyświadczyć mi przysługę?

-Nie jestem jeszcze w nim zakochana.

Nauczyłam się z mojej lekcji -

powiedziała z oczami błyszczącymi. - I tak, wyświadczam ci przysługę,

jeśli nadal jesteś w nim zakochana po tylu latach, zmarnowałaś tyle
czasu, ile ja, nie jest z

tobą, bo cię kocha. Jest z tobą bo wierzy, że

zrujnował ci życie.
Moje usta otworzyły się.

background image

-

Kiedy dowiedział się, że porzuciłaś studia? Zamartwiał się. Kiedy

dowiedział się, że widujesz się z kimś, kogo twoi rodzice nigdy nie
spotkali, to go

rozczarowało. Kiedy dowiedział się, że znowu jesteś

samotna

, żyjąc sama, został rozdarty. Za wszystko, co w twoim życiu

poszło nie tak od tamtej nocy, kiedy zostałaś postrzelona, obwiniał
siebie.

O mój Boże.

-

Można by pomyśleć, że to szalone. Może nawet nie chcesz mi

u

wierzyć, ale pójdzie za ciebie na koniec świata - powiedziała,

chwytając torebkę z podłogi. - Ale nie z właściwych powodów.
Moje ręce zaczęły się trząść. - Musisz wyjść.
Kristen pokręciła na mnie głową, jakbym była głupcem, odrzucającym
milion dolarów. -

Musisz zadać sobie pytanie, dlaczego teraz.

Dlaczego on jest z tobą? Jeśli chciał ciebie i kochał cię z właściwych

powodów, dlaczego zajęło to sześć lat?
Może być tysiąc powodów, dla których znalezienie drogi powrotnej

zajęło nam sześć lat. Każdy z nich jest równie ważny. Ale wiedziałam,

że Brock miał ciężkie poczucie winy za to, co mi się przydarzyło.
Wszyscy o tym wiedzieli.

-

Nie tylko czuje się zobowiązany względem Ciebie. Czuje, że jest

winien to twojemu ojcu. To dla niego podwójny cios. Wierzy

że

związek z tobą rekompensuje to że nie był tam dla ciebie i dla
twojego ojca.

Wzdrygnęłam się, bo sam tak myślałam. Więcej niż raz. To było tak,

jakby wyrwała ją z moich najciemniejszych myśli.
Kristen wstała. - Nie bądź taka jak ja. Nie spędzaj lat swojego życia

przekonując siebie, że jest dla ciebie z powodu właściwych uczuć.-

Odwróciła się i spojrzała przez ramię. - Powodzenia, Jillian.

background image

Siedziałam tam, nie ruszając się, długo po tym, jak Kristen odeszła,

nie mogąc strząsnąć tego, co mi powiedziała. Nie mogłam się z tego

śmiać ani tego lekceważyć, ponieważ. . . ponieważ miało to sens.
To miało zbyt duży sens.
„Wczoraj drewno, jutro popiół, Tylko dzisiaj ma ogień palić jasno”
—Stare przysłowie eskimoskie

ROZDZIAŁ 33

Nie

płakałam.

Nie

odwróciłam się nawet po odejściu Kristen.

Nie

zadzwoniłam do Brocka.

Skończyłam dzień w Akademii i pojechałam do domu bez dużego

talerza frytek z serem, jak wcześniej się spodziewałam.
Pojechałam do domu i znalazłam się w drugiej sypialni, wpatrując się

we wszystkie wspaniałe książki, które przywiozłam z domu.
Przeważnie byłam w oszołomieniu, kiedy w myślach wróciłam od

wszystkiego, co powiedziała Kristen. Nigdy bym się nie spodziewała,

że się pojawi i powie te rzeczy. Jeśli tylko część, o której mówiła o

sobie, była prawdziwa, szczerość do szpiku kości była szokująca. Ale

niektóre z tego, co powiedziała nie zaskoczyły mnie.
Zawsze bałam się, że Brock był tu, w moim życiu i ze mną, naprawdę

ze mną, ponieważ czuł że robi tak jak powinien. I to rani tak głęboko,

było niemal fizycznym bólem.
Ten strach sprawił, że poczułam jakby goryl siedział na mojej piersi.

Ten strach ukradł mój apetyt. Ten strach ogarnął sukcesy z ostatnich

kilku dni tuż pode mną.

I

nienawidziłam tego.

background image

Część mnie po prostu chciała zignorować to, co powiedziała mi

Kristen, i to była ogromna część. To właśnie zrobiłaby stara Jillian. Ta,
który nie

miała w sobie błysku ognia.

Stara

Jillian by się osiedliła. Tamta Jillian udawałaby, że wszystko jest

w por

ządku bo to było łatwiejsze i bezpieczniejsze niż stawienie czoła

bólowi, ale

wiedziałam, że nie będę w stanie o tym zapomnieć. Wbiło

mi się w głowę i pozostało tam, nawet gdybym zmusiła się do

odpuszczenia, a to wszystko prześladuje wszystko, co robiłam i każde

słowo, które wypowiadał Brock.
Wyciągnąwszy rękę, przeciągnęłam palcami po gładkich grzbietach

książek i upuściłam rękę.
Ale ja już nie byłam nią.
Rozmowa z Kristen żerowała na wątpliwościach pogrzebanych

głęboko w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Zostały teraz sprowadzone na powierzchnię, dzięki czemu moja skóra

i dusza czuły się surowe i kruche.

Nie

mogłam m po prostu udawać, że rozmowa między mną a Kristen

nigdy nie miała miejsca. Nie mogłam tego sobie życzyć. Nie mogłam

być w porządku z tym strachem, który istniał zanim Kristen przeszła
przez drzwi.

Porozmawiałabym z Brockiem. Po prostu nie wiedziałam,

co mógłby powiedzieć, co naprawdę przygasiłoby wątpliwości,

obawiałam się, że to było coś więcej niż on.
To, że pozwalałam temu, co powiedziała Kristen, kopać głęboko, z

powodu moich własnych problemów - moich wątpliwości, pewności
siebie, moich obaw.

I nie

wiedziałam, czy to wszystko dotyczy mnie, a jeśli tak, to jak to

naprawić.

background image

Dłoń wślizgnęła się przez moje nagie ramię, do biodra, spychając
przykrycie

na moje nogi. Szorstka, zrogowaciała dłoń ocierała się o

moje udo, wywołując przypływ ciasnych, gorących dreszczy na mojej
skórze.

-Kochanie.-

Głęboki głos poruszył włosy w mojej sypialni.

Czując twardą, ciepłą klatkę piersiową naciskającą na moje plecy,

otworzyłam oczy. Zamieszanie zawirowało, gdy odwróciłam głowę w
bok. - Brock?

Pocałował mnie w kąciki ust. - Mówisz tak, jakbyś nie wiedziała, że to
ja.-

Przeciągną swoją szorstką szczęką wzdłuż mojej szyi co sprawiło,

że westchnęłam. - Kto jeszcze wspiąłby się do twojego łóżka o
pierwszej w nocy?

Wciąż śpiąc, zaczęłam się uśmiechać, drażnić go, że to może być

każdy, ale w miarę jak mijały sekundy i stawałam się bardziej
przytomna

, wydarzenia dnia powróciły.

Odsunęłam się, sięgając po lampkę na nocnym stoliku. Miękkie

światło zalało sypialnię. Co on tu robił? Nie powinien wracać w
sobotnie

popołudnie.

-

Dokąd idziesz? - Objął mnie ramieniem wokół talii, szarpiąc mnie do

siebie.

Zanim

zdążyłam odpowiedzieć, jego usta zamknęły się nad moimi. Na

dotyk

warg moje ciało odpowiedziało bez zastanowienia. Moje usta

się rozchyliły i pocałunek się pogłębił. Jego niższe ciało spoczęło na

moim i mogłam poczuć go przez dżinsy, naciskając na mnie. Kołysał
biodrami na mnie, a mój oddech

stanął na wybuch wspaniałych

wrażeń. W ciągu kilku sekund już pulsowałam. Mógł mnie albo szybko

włączyć, albo zawsze byłam na to gotowa.

-

Tęskniłem za tym dźwiękiem,- powiedział do moich ust. - Jechałem

jak szaleniec, żeby dostać się tutaj teraz, a nie rano, żeby to usłyszeć.

background image

Byłam sekundy od bycia porwaną przez pulsujące pożądanie. Gdybym
nie

powstrzymała tego teraz, nie byłabym w stanie, i chociaż nie

chciałam niczego więcej, jak tylko poczuć go, musieliśmy

porozmawiać.
Wzywając każdą uncję siły woli, jaką mogłam znaleźć, położyłam ręce
na jego piersi. -Brock.

- Kurwa -

jego biodra potoczyły się, gdy jego ręka przesunęła się po

luźnej koszuli, którą miałam na sobie, omiatając puch piersi, gdy jego

czoło trzymało moje. - To kolejna rzecz, za którą tęskniłem. Moje imię
na twoich ustach.

Moje ciało zaczerwieniło się. O rany, naprawdę wiedział, jak mnie

rozproszyć, ale lekko pchnęłam jego pierś. - Musimy porozmawiać.

-

Możemy to zrobić.- Jego usta musnęły moją prawą szczękę, a zęby

złapały za pierś. - Możemy także robić inne rzeczy.

-Nie,

nie możemy.

Zachichotał. - To się nazywa wielozadaniowość, Jilly.

-

Nie mogę tak wielozadaniowo - przyznałam. Moje tętno było już

wszędzie.
Jego dłoń wędrowała po grzbiecie mojej piersi, jego palce znajdowały
twardy szczyt. - To nie mój problem.

Chciałam się śmiać, ale gdybym to zrobiła, jego wytrwałość by

wywróciła. Moje palce zwinęły się w sweter, który nosił. - Kristen

przyszła dziś do biura.-Te słowa były jak oblanie Brocka wiadrem
lodowatej wody

. Jego ręka uspokoiła się, podobnie jak jego biodra.

Po

dniósł głowę i spojrzał na mnie ciemnymi oczami.

-

Przyszła znowu?

-Kristen

przyjechała do Akademi, żeby ze mną porozmawiać.

-O czym?

background image

Jego pytanie brzmiało tak szczerze, że musiałam pomyśleć, że nie

miał pojęcia, jakie intymne szczegóły dzieliła ze mną. Ale może, tylko

może, część tego, co powiedziała, nie była prawdziwa.
Spotkałam jego spojrzenie. - O wielu rzeczach.
Opuścił brwi i odsunął się ode mnie, więc był na boku, używając

łokcia do podparcia. Jego ręka pozostała na moim brzuchu. - Dlaczego
mam prze

czucie, że nie spodoba mi się to, co usłyszę?

Pędy pragnień rozsypały się. - Dobre pytanie.

-

Cóż, nie wyobrażam sobie, by jej wizyta dotyczyła domowych kartek

świątecznych.- Uśmiechnął się - naprawdę się uśmiechnął.

-

Nie wydaje ci się, że jej przeszkadzało pokazywanie się ze mną.

-Dlaczego

miałoby?- Zapytał, kładąc rękę na krawędzi mojej koszuli. -

Szczerze mówiąc, nie cieszę się, że jest tutaj. Nie ma nic tu do roboty.
Studiowałam jego rysy, próbując rozszyfrować, jak naprawdę się z

tym czuł. - Ty . . . tak naprawdę nigdy o niej nie mówisz.

-

Co można powiedzieć? Byliśmy razem. Wtedy nas nie było.

- Wy dwoje

byliście razem od lat - zauważyłam, zaskoczona jego

stwierdzeniem. -

Byłeś zaręczony. To nie jest tak, że umawiałeś się

przez kilka miesięcy i poszedłeś własnymi drogami.
Przez chwilę milczał. - O czym chciała z tobą porozmawiać?

-Wiele rzeczy. -

Usiadłam. Jego dłoń ześlizgnęła się, ale trzymał rękę

wokół mojej talii, aż oparłam się o zagłówek. Moje spojrzenie

przesunęło się w stronę drzwi i zobaczyłam delikatną postać Rhage'a

czającego się w korytarzu, próbując zdecydować, czy można

bezpiecznie wejść, czy nie.
Brock czekał. - Szczegóły?
Moje spojrzenie wróciło do niego. - Dlaczego nie powiedziałeś mi, że
Kristen

była w ciąży?

background image

-

Rozmawiała o tym z tobą? - Niespodzianka zabarwiła jego ton. - Co

do cholery?

-To prawda?

- Cholera.-

Brock przesunął dłonią po głowie, przeczesując włosy

palcami. -

Tak to prawda. Zaszła w ciążę kilka lat temu. Poroniła.

Nigdy ci nie powiedziałem, nie jest to coś, o czym naprawdę lubię

myśleć.- Nastąpiła krótka przerwa. - Nie powiedziałem ci także,

ponieważ byłem pewien, że naprawdę nie chciałaś o tym wiedzieć.
Mój żołądek skręcił się z dziwną mieszaniną uczuć. Odsuwając włosy z
twarzy, nie

miałam pojęcia, co o tym myśleć. Poczułam ulgę, że był

szczery, przerażony że nie powiedział mi tego, a ja nawet

zrozumiałam dlaczego, w pewnym sensie. Głupia, bezmyślna

zazdrość, która unosiła się w moim żołądku, mówiła mi, dlaczego nie

wspomniał o tym.
Byłam . . . Byłam zazdrosna, bo ktoś inny był w ciąży z nim i zaufaj mi,

uznałam to za śmieszne. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo to było
straszne.

Jakie złe.

Odetchnęłam głęboko. - To musiało cię skrzywdzić - że straciła ciążę.
Brock opadł na plecy, pocierając dłonie o twarz. - To nie było dobre

dla żadnego z nas, Jillian.

-Przykro mi,-

powiedziałam.

- Nic nie

żałuj.- Jego pierś uniosła się z głębokim oddechem. - Nie

byłem gotowy na dziecko. Nie myślałem nawet o tym, kiedy zaszła w

ciążę, ale z tą myślą dorastałem.
Opuścił ręce na klatkę piersiową, gdy przechylił głowę w górę, tak że

jego spojrzenie znalazło moje. - Nie miało tak być.

-

Powiedziała, że czułeś się winny z tego powodu.

Jego brwi zmarszczyły się.

background image

-

Że czułeś się odpowiedzialny za jej utratę dziecka - powiedziałam. -

Że twoje poczucie winy z powodu utraty dziecka zmusiło cię do

poproszenia jej o rękę.
Te oczy zwróciły się ku północy. - Co jeszcze ci powiedziała?
Nie zaprzeczył.
Moje serce zatonęło. - Ona . . . powiedziała mi, że nigdy jej naprawdę

nie kochałeś.
Mięsień zacisnął się w jego szczęce. - Nie mam absolutnie pojęcia,

dlaczego ci to powiedziała. Troszczyłem się o nią. Myślę, że część

mnie kochała ją, ale nie byłem w niej zakochany. Ta część jest
poprawna.

Skrzywiłam się. Podczas gdy istniała straszna mała część mnie, która z

przyjemnością słyszała wieści, że jego serce jeszcze nie należy do

kogoś, była większa część mnie, która nie mogła pojąć, jak może

spędzić z kimś sześć lat, doprowadzić do ciąży, poprosić o rękę

planując małżeństwo i nadal nie być zakochany.

Z drugiej s

trony, ludzie pozostawali razem cały czas przez sto

powodów innych niż miłość. Finanse. Dzieci. Samotność. Czasami po

prostu łatwiej było zostać z kimś, więc dlaczego poczucie winy miało

być tak dalekie?
To nie było.
Ale to była ta osoba, którą mnie wybrał tej nocy. Puściłam to.
Przynajmniej

myślałam, że tak.

Czasami nie

byłam tego taka pewna. Domyśliłam się, że zawsze

będzie to dla mnie praca w toku i nie było w tym nic złego, dopóki

naprawdę pracowałam nad tym, aby to odpuścić. Ale co, jeśli Brock

zostałby ze mną przez lata i nigdy mnie nie kochał, nigdy mnie nie
po

kochał, jak powinien?

-

Co jeszcze ci powiedziała, Jillian?

background image

-

Powiedziała mi, że była. . . lub próbowała wrócić do ciebie.- Błysnął

gniew.-

Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nadal się z tobą kontaktuje?

-Dlaczego

miałbym?

Skuliłam się. -Poważnie? Czemu? Jestem twoją dziewczyną...

-

Tak, jesteś moją dziewczyną i dlatego nie chcę, żebyś martwiła się o

jakąś kobietę, która najwyraźniej nie rozumiała, że to koniec.
Ten dreszczyk słów „moja dziewczyna” wciąż tam był, ale powinien

mi powiedzieć. - Rozumiem, ale powinieneś mi powiedzieć że ktoś

próbuje się z tobą skontaktować. Mam prawo to wiedzieć.
Wyglądał, jakby chciał się nie zgodzić, ale ostatecznie westchnął. -

Pominęłaś coś, co byłoby nieistotne? To gówno nie dzieje się z

Kristen. To gówno nie dzieje się z żadną kobietą. Wiem, że w tamtych

czasach nie robiłem zobowiązań, ale ty mnie znasz. Kiedy jestem z

kimś, jestem z nim. Nigdy nie musisz się o to martwić.
Brock był lojalny - czasami z winy. Oszukiwanie nie było czymś, co

mnie niepokoiło. To nie był problem.

-

Co jeszcze powiedziała?- Zapytał. - Bo założę się, że jest tego więcej.

Bo

było. - Powiedziała, że czułeś się winny za to, co mi się przytrafiło

tamtej nocy u Mony -

powiedziałam.

Jego czo

ło zmarszczyło się. - Oczywiście czułem się winny z tego

powodu. Rozmawialiśmy o tym. Nie widzę...

- J

esteś ze mną- bo chcesz być ze mną czy dlatego, że czujesz się

winny z powodu tego, co mi się przydarzyło?
Wpatrywał się we mnie przez chwilę, prawie tak, jakby nie mógł

znaleźć słów do powiedzenia, a potem powiedział: - To poważne
pytanie?

-Tak. To jest.

-

Nie sądzę, że muszę odpowiadać na to pytanie.

background image

Frustracja uderzyła w ziarna strachu wyrastające w moim żołądku. -

Myślę że to zrobisz.

-

Naprawdę w to wierzysz?- Brock usiadł płynnie, ponownie wbijając

dłoń we włosy. Złapał się za kark. - Poważnie?

-

To poważne pytanie, Brock

-

A jak chcę mieć z tobą poczucie winy?- Jego oczy zabłysły. - Co ona Ci

powiedziała?

-

Powiedziała, że zostałaś z nią z winy i że jesteś ze mną z powodu

poczucia winy.

Brock zaklął pod nosem, potrząsając głową. - I naprawdę – naprawdę
tak

myślisz?

-

Nie wiem, co myślę.- Odciągając włosy, szybko je przekręciłam i

puściłam. Włosy się obróciły. - Potrzebuję czasu.- I potrzebowałam

miejsca, żeby móc myśleć prosto. - Słuchaj, jest naprawdę późno.

Może powinieneś po prostu wrócić do domu.
Jego brwi uniosły się. - Naprawdę chcesz, żebym odszedł?
Wstałam z łóżka, wyrywając długi kardigan z rogu. Szarpnęłam się. -
Tak. Tak.

-

Cóż, nienawidzę ci się przeciwstawiać, ale nie odchodzę.

Moje ramiona opadły na moje boki. - Och, tak, jesteś.
Spojrzał na mnie z miejsca, w którym siedział na skraju łóżka. - W

piekle nie ma mowy, że odejdę, kiedy dostałaś to paskudne gówno

tłoczące się do twoich myśli.
Wpatrywałam się w niego. - Nie chcę w to wierzyć, Brock.

-

Jesteś pewna?- Zakwestionował. - Wydaje mi się że cholernie szybko

myślisz, że naprawdę będę z tobą z poczucia winy. Że naprawdę będę

cię pieprzył z winy.

background image

Skuliłam się. - Nie musisz tego mówić w ten sposób.

-

Naprawdę? Myślisz, że to brzmi źle? Spróbuj usłyszeć, jak ktoś tak

mówi -

odrzekł, i miał rację. - Rozumiem, dlaczego łatwo ci w to

uwierzyć, ale musisz dać mi więcej niż to.
Z połykającą bryłą w gardle, złożyłam ramiona na piersi. - Daję ci
kredyt zaufania

, ale jak mogłeś jej nie kochać?

-

Jak to, co czułem do niej, ma z nami coś wspólnego?- Odpalił. - Jezu

Chryste, Jillian, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem,

dlaczego nigdy jej nie kochałem na tyle, żeby chcieć być z nią. Po

prostu tak się nie stało.

- P

oprosiłeś ją, żeby cię poślubiła, ponieważ straciła dziecko?

Potrząsając głową opuścił podbródek. - Nie wiem. Może tak zrobiłem.

Może to była część tego. Chciałem ją uszczęśliwić. Próbowałem.

S

zarpiąc brzegi swetra, odwróciłam wzrok. - Powiedziała, że

pozwalasz poczuć winę temu, co się ze mną stało ...

-

Dlaczego, do diabła, ma znaczenie to, co ci powiedziała, kurwa? -

zażądał, przesunął się do krawędzi łóżka.

-

To ma znaczenie, zasługuję na kogoś, kto nie złączy się ze mną z

winy!-

Krzyknęłam. - I zasługuję na to, by być z kimś, kto kocha mnie

tak bardzo, jak ja go kocham!

Brock znieruchomiał.
Nie sądzę, żeby nawet oddychał.

I wtedy

zrozumiałam, co mu powiedziałam.

O mój Boże.
Krew odpłynęła z mojej twarzy wróciła z zawrotną prędkością.

Właśnie powiedziałam mu, że go kocham.

background image

ROZDZIAŁ 34

Nie

powiedziałam Brockowi, że go kocham.

Ja praktycznie na niego

krzyczałam.

Wszyscy i ich matka wiedzieli, że zakochałam się w Brocku, kiedy

byliśmy młodsi. Nawet Brock, który próbował tego nie zauważać,

wiedział. Ale to było wtedy, kiedy byłam naiwnie młoda i był tą

nieosiągalną wschodzącą gwiazdą, która pozwoliła sobie zobaczyć

mnie jako młodszą siostrę.
To nie było teraz.

Nie wtedy, gdy

byłam wystarczająco dorosła, by wiedzieć, co te słowa

naprawdę znaczą i jak się je w tedy czuje.

-

Co . . . co właśnie powiedziałaś? - zapytał, kładąc ręce na kolanach.

O jej.

Mocniej zacisnęłam końce mojego swetra, gdy spojrzałam w stronę
drzwi, jak gdyby

miały mi pomóc. - Powiedziałam, że zasługuję na

kogoś, kto nie jest ze mną, ponieważ czują się winny.

-

To nie jest część, o której mówię,- wyjaśnił, głos niebezpiecznie

spokojny.

Moja warga zadrżała, gdy serce uderzyło w pierś. Słowa paliły się na

czubku mojego języka na popiół. Te dwa słowa były łatwe do

rzucenia. Ludzie mówili je cały czas tak pomyślałam - nie, wiedziałam
- ale

kiedy naprawdę miałaś na myśli te dwa słowa, ciężko je było

wypowiedzieć.

Stara Jillian nigdy nie

miałaby odwagi, by je powtórzyć.

Nie

byłam już nią.

Wyprostowałam ramiona i uniosłam brodę. - Powiedziałam, że ja. . .

Że Cię kocham.

background image

Coś, czego nie mogłam rozszyfrować, migotało na jego twarzy. -
Kochasz mnie?

-Tak.-

Przełknęłam ślinę. - Kochałam cię, kiedy miałam osiem lat.

Kochałam cię, kiedy miałam dwanaście lat. Kochałam cię, gdy miałam

dwadzieścia lat i ja. . . Kocham Cię teraz.
Brock wstał. - Jeśli kochałaś mnie przez ten cały czas i kochasz mnie
teraz, to dlaczego nie

zapytałaś mnie, co myślałem po raz pierwszy,

kiedy zobaczyłem cię w restauracji? Dlaczego nie pytasz mnie, co

czułem, kiedy zdałem sobie sprawę, że znowu spotykasz się z tym

facetem? Zapytaj mnie, jak to było, kiedy obudziłem się po raz

pierwszy z tobą w ramionach? Dlaczego nie zapytasz mnie, jak się

czułem po raz pierwszy, kiedy się całowaliśmy?
Drżenie przemknęło przeze mnie, gdy zrobił krok do przodu. - Mogłaś

mnie zapytać, jak to było, kiedy pierwszy raz dostałem się do ciebie i

za każdym razem po tym. Jeśli kochałaś mnie cały czas, to dlaczego
nie

zapytałaś mnie, czy cię kocham?

Powietrze wybiło mi się z płuc, jakby to, co powiedział, osiadło na
mnie jak rozgrzany jedwab.

Zatrzymał się kilka stóp przede mną. - Nie przywołuję Kristen,

ponieważ ta część mojego życia jest już daleko. Rzeczy, które się z nią

wydarzyły, są częścią przeszłości. Nie mają żadnego wpływu na

wszystko, co robię teraz, a ona na pewno nie ma z nami nic

wspólnego. To może brzmieć zimno i okrutnie jak pieprzenie, ale to
prawda.

I masz rację. Powinienem ci powiedzieć, że dzwoniła i

wysyłała mi SMS-y. Wtedy moglibyśmy porozmawiać i byłabyś
przygotowana

na takie gówno, które miała na ciebie rzucić.

Przepraszam za to, to

ja spierdoliłem.

Moje palce rozluźniły się na końcach kardiganu.

-

Zamierzam zająć się całym moim poczuciem winy z powodu utraty

przez Kristen dziecka. Czy to mnie

załamało? Tak. Czułem się źle dla

background image

niej -

przez to, że musiała przez to przejść, gdy mnie nawet nie było?

Ponieważ tam nie byłem. Byłem na turnieju w Australii, kiedy to się

stało. Czułem się winny. Powinienem tam być, kiedy musiała przez to

przejść, ale nie czuję się odpowiedzialny za jej utratę dziecka. Nie

wiem, co ci powiedziała, żeby to potwierdzić…

-

Powiedziała, że często się kłóciliście i że była zdenerwowana, że cię

nie ma.

Suchy, pozbawiony humoru śmiech przerwał ciszę. - Może ona

uważa, że to moja wina. Nie było źle. Po prostu normalne gówno. Do

diabła, kto wie, ale wbrew powszechnemu przekonaniu, nie szukam

rzeczy, które mogłyby sprawiać wrażenie gówna.
Puściłam sweter i opuściłam ramiona.

-A to wszystko, co mam z winy do ciebie?-

Zacisnął usta w cienką,

twardą linię. - Nie mogę zaprzeczyć, że poczucie winy pochłonęło

mnie, a czasami zdarzają się chwile, w których wciąż się pojawia.

Wiem, że mnie nie obwiniasz. Był czas, kiedy chciałem, żebyś to

zrobiła, ale cieszę się teraz, że nie. Ale że pomyślałaś, że się w to

zaangażuję z tego powodu?- Brock zatrzymał się i zamknął oczy,

prawie tak, jakby nie mógł kontynuować, a ja wiedziałam -

wiedziałam już wtedy - że go zraniłam. Zraniłam tego człowieka, który

był tak silny, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Zraniłam go

wątpliwościami.
Gorzki węzeł uformował się z tyłu mojego gardła i wciągnęłam płytki
oddech. -

Co . . . co myślałeś, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś mnie w

restauracji?

Jego rzęsy uniosły się. - Cieszyłem się, że cię odszukałem. Wyglądałaś

piękniej niż mogłem sobie wyobrazić. I myślałem. . . Myślałem, że

podejście do ciebie to ryzyko bo dowiesz się, dlaczego tam byłem ale

po prostu musiałem usłyszeć twój głos.

background image

Następny oddech, który wzięłam, był chwiejny. - Co myślałeś, kiedy

powiedziałam, że znowu wychodzę z Grady?
Warga Brocka drgnęła. - Chciałem uderzyć pięścią w ścianę.

-Jak . . .

czułeś, kiedy się ze mną obudziłeś? - zapytałam ochrypłym

głosem.

- Spokojniejszy

, niż w pieprzonych wszystkich latach wcześniej -

powiedział, a jego oczy się rozgrzały. - Jakbym się budził w domu.

O.

O Boże.
Moje oczy się zamazały. - Kiedy mnie pocałowałeś? A kiedy w końcu

byłeś ze mną?

-

Czułem się, jakby to był pierwszy raz i najlepszy i ostatni raz.- Zrobił

jeszcze jeden krok

swoimi długimi nogami aż był tuż przede mną.

Podniosłam głowę, a on powoli uniósł ręce, ściskając moje policzki. -

Myślę, że jest jeszcze jedno pytanie, które musisz mi zadać.
Linie jego twarzy wyblakły, gdy łzy wypełniły mi oczy. - Czy ty . . .
kochasz mnie?

-

Kocham Cię . . - Opuścił czoło do mojego i przeszedł mnie dreszcz. -

Uwielbiam cię, tak jak chciałbym pozwolić sobie na to, kiedy byliśmy

młodsi. Kocham cię bo nie jesteś słodka i nie jesteś miła. Kocham cię,

ponieważ masz w sobie ten ogień, którego nawet nie rozpoznajesz,

ale ja to robię. Jesteś silna i ocalałaś.
Łza spłynęła mi po policzku, a on wytarł ją kciukiem. Nie mogłam
mówi

ć. Gdybym spróbowała, wiedziałam, że zacznę szlochać. Słysząc

go jak

wypowiadał te słowa, te piękne słowa, nawet nie z moich

najdzikszych snów.

Moje serce nabrzmiewało jak tama, która zaraz pęknie. Chciałam się

śmiać i płakać. Chciałam tańczyć i chciałam go zatrzymać.

background image

On mnie kocha.

-Nie ma we mnie

ani jednej części, kochania cię, która ma coś

wspólnego z poczuciem winy.-

Przeciągnął kciukami po moich

policzkach, łapiąc kolejną łzę. - I jestem w tobie zakochany i nigdy nie

czułem tego do nikogo. Jesteś moją pierwszą - powiedział,

przyciskając usta do głębokiej blizny w moim lewym policzku. -

Będziesz moją jedyną.
Brock pocałował lewy róg moich ust, a potem przechylił głowę,

całując prawą stronę mojej szczęki. - Kocham cię, Jillian.
Byłam poza słowami.
Ściskając ramiona, odwróciłam głowę, oślepiająco odnajdując jego

usta, a stamtąd wszystko pięknie wymknęło się spod kontroli. Moja

koszula spadła. Sweter dołączył do niej na podłodze. Jedno po drugim

ubranie odpadało, dopóki między nami nie było nic.
Jego dłonie zgięły się na moich biodrach i jednym potężnym ruchem

podniósł mnie i wziął mnie pod plecy. Wzięłam zdumiony oddech.
U

nosił mnie, wtulając mnie w ramiona i ciało.

Brock opadł w dół, podnosząc moje usta w gorączkowym pocałunku,

który był pełen miłości i pasji.
Moje serce trzepotało niepewnie, gdy stopiona lawa przemknęła

przez moje żyły. - Kocham cię - powiedziałam do niego, obejmując

jego policzki i przyciągając wzrok do mojego. - Nigdy nie przestanę

Cię kochać.

-

Nigdy się nie zatrzymałaś.

N

ie było już słów. Wszelka komunikacja odbywała się przez usta,

zęby, język i ręce. Uścisnął moje piersi i ssał głęboko, gdy szedł

ognistą ścieżką gorących pocałunków w dół mojego brzucha i poniżej

pępka i wciąż schodził niżej. Oblizał każdy centymetr mojej skóry, a

każdy oddychający jęk, który ze mnie wydobył, był wyrazem miłości.

background image

Intensywny upał, który zamienia się w chwalebny ból. Pożądliwość i

miłość rozeszły się po mnie, a kiedy jego usta zamknęły się nad

ciasnym węzłem nerwów, krzyknęłam jego imię. Moja głowa opadła

do tyłu, gdy jego palce zanurzyły się głęboko we mnie. Pracował ze

mną i doprowadził mnie za krawędź.
Doszłam, gdy jeszcze raz uniósł się nade mną i wszedł głęboko,

zagłębiając się w moje usta językiem, niemal dziko rzucił się

popychając biodrami. Zacisnęłam się pod nim, chwytając jego napięte

ramiona, kiedy owinęłam się wokół niego nogami.
Kiedy się poruszał, nie wiedziałam już, gdzie zaczęłam a on skończył.
Głowa mi się szarpała, gdy wsuwał się i wysuwał, wchodził i

wychodził, jego usta co raz pochłaniały moje. Czułam jego gorący

oddech. Pieprzyliśmy się. Kochaliśmy się. Zgrzytając biodrami, sięgnął

między nas, a napięcie naprężyło się. Zbudował ciśnienie i stało się.

Doszłam ponownie w wybuchu równie potężnym i pięknym jak

pierwszy. Ciasne, zmysłowe spazmy wstrząsnęły moim ciałem, gdy

pchnięcia Brocka straciły rytm. Poruszał się tak szybko i mocno,

popychając mnie przez łóżko. Łomot łóżka o ścianę wypełnił sypialnię.

-

Kocham cię,- powiedział i spadał przez krawędź, poddając się

błogości wciąż odbijającej się echem w moich żyłach.
Ze skórą gładką od wilgoci, trzymaliśmy się w miarę upływu minut.

Nie wiem, jak długo tak zostało, zanim wyszedł ze mnie i położył się
na boku.

Pociągnął mnie ze sobą, okrążył mnie ramionami i

przytrzymał, więc byłam twarzą do niego, trzymając mnie w sposób,
który

mówił, że nigdy nie pozwoli mi odejść.

Brock pocałował mnie w sposób, jakiego nigdy wcześniej nie robił.
Tak przynajmniej

mi się wydawało. Pocałował mnie powoli, czule i tak

głęboko, że łzy wzrosły.
Miłość.

background image

Ten pocałunek był tym, czym była miłość.

Długo po tym, jak nasze ciała przestały się poruszać, a nasze serca

zwolniły, położyłam się spać obok śpiącego Brocka, powtarzając jego

słowa w kółko. Krzywy uśmiech był prawdopodobnie trwale

przymocowany do mojej twarzy, a mnie to nie obchodziło. Brock

powiedział mi tak wiele i tym spowodował ten uśmiech. Fakt, że mnie

kochał, był dużym powodem. Duh. Ale było coś jeszcze.
Powiedział, że mam w sobie ogień.
Słysząc to i wiedząc, że wierzy, że to znaczyło, że odeszłam tak daleko

od Jillian, z którą dorastał.
Byłam kochana.

I

miałam w sobie ogień.

Obie rzeczy

były ważne i niesamowite, ale ta druga. . . Boże, to

znaczyło wszystko.

Od chwili, gdy

zdecydowałam się podjąć pracę w Akademii Lima,

zmieniałam się. Nawet wcześniej. Proces ten był czasem powolny i

bolesny, ale świadomość, że chcę żyć inaczej, chcę podjąć większe

ryzyko i doświadczyć życia, zaczęła się, zanim Brock pojawił się

ponownie. Jego obecność pomagała w tym procesie, ale on tego nie

spowodował.

To

byłam ja.

Niektórzy ludzie urodzili się z ogniem. Paliły się intensywnie jasno,

pełno ognistego popędu i ambicji do wszystkiego i wszystkich, ale

nigdy w pełni nie oddały sto procent żadnej rzeczy. Oni mają ten

ogień, ale płoną w połowie życia, na zawsze mieszkając na tym, co

powinno być i nigdy nie mogło być inaczej.

background image

Inni mają w sobie ten sam rodzaj ognia od samego początku, ich głód

i determinacja, aby odnieść sukces jako podstawa każdej
podejmowanej d

ecyzji i wyboru. Ich płomień może migotać, ale nigdy

nie gaśnie. Nigdy nie skupiają się na tym, co powinni mieć w życiu, ale

skupiają się na tym, co mogą mieć.

Byli

też ludzie, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, że mają ten

iskrę, który rozpaliła się w nich, potrzebując ognia. Nigdy bym nie

uwierzyła, że mam ten ogień, ale zrobiłam to i chociaż czasami

migotał i blakł, a innym razem szał i płonął.
Ale nigdy nie zgaśnie.

Nigdy.

Spojrzałam na Brocka, mocząc jego piękną twarz i oszałamiające

ciało. Był czymś więcej niż wszystkim, o wiele więcej. Brock był

inteligentny i on też był ocalałym. Był człowiekiem o dobrym sercu i

lojalnym, a kiedy mu zależało, starał się mocno. Dlatego czuł urazę i

żal. Te rzeczy nie były obowiązkowe. Tak więc właśnie Kristen myliła

się co do nas - o nich.

I

pomyliłam się kiedykolwiek w niego wątpiąc.

Była część mnie, która chciała przeszukać Kristen pociągnąć ją w dół i

albo uderzyć w głowę, albo wytłumaczyć szczegółowo, jak bardzo się

myliła. Albo wykonać obie te rzeczy. Ale . . . Po co? Po co marnować

jeszcze jedną sekundę mojego życia na coś lub kogoś, kto żył w

przeszłości? Robiłam to wiele lat i nie zamierzałam temu poświęcać
jeszcze ani sekundy.

Opuszczając głowę, pocałowałam medalion, który kupiłam mu tak
dawno temu

. Łańcuszek, który zamierzałam mu dać tej nocy. Ten,

który nosił na co dzień. Podniosłam usta do Brocka i pocałowałam go
jeszcze raz.

Zostałam nagrodzona sennym, małym półuśmiechem.

Wczoraj nie było więcej.

background image

Było tylko dzisiaj.
Było tylko jutro.
„Wewnętrzny ogień jest najważniejszą rzeczą, jaką posiada
ludzkość.”—Edith Södergran


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lista 12 rozdzial 30 PL
Rozdziały& 30
Lista 12, rozdzial 30 EN
05 1996 30 34
30 (34)
ei 04 2002 s 30 34
03 1996 30 34
ei 01 2001 s 30 34
02 1995 30 34
KSIĘGA JACOBA Rozdział 30
03 1996 30 34
Rozdział 30
rozdział 30 część 2
rozdział 30 część 1
Rozdziały 31 34 tłumaczenie nieoficjalne
02 1995 30 34
FIY Rozdzia

więcej podobnych podstron