Rozdział 13-OSTATNI
Biegłam dalej byle tylko dojść do gabinetu Eleonory. Gdy tam wreszcie byłam, otworzyłam ukryty pokój. Weszłam do niego i od razu zaczęłam kierować się do podziemi. Nigdy jeszcze tam nie byłam, lecz miałam ogromną nadzieję, że znajdę jakieś wyjście. Zeszłam po schodach i zaczęłam kierować się, ciemnym korytarzem. Nic nie widziałam. Za przewodnika kierowała mnie ręka, dotykająca betonową ścianę.
Zwolniłam, bo byłam niepewna drogi, lecz po chwili, gdy usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach, przyśpieszyłam. Teraz wręcz biegłam, lecz zatrzymałam się przed urwiskiem, z którego błyszczało jasne światło. Patrzyłam się intensywnie, podczas gdy zaczęłam się zastanawiać, czy wskoczyć, czy też nie. To była jedyna moja droga i bardzo szybki wybór, dla którego brakło czasu.
-Mam cię Amy! -Powiedział chłopak. Odwróciłam się natychmiast i powoli małym kroczkami zaczęłam się cofać w przepaść.
-Czego chcesz?
-Jak to czego chce? Przecież to oczywiste, że ciebie.
-Po co ? Byś mnie zabić?
-Nie, po to byś była moja! -Podniósł głos.
-Ja nie jestem czyjąś własnością, a tym bardziej nigdy nie będę twoja! -Krzyknęłam i rzuciłam się w przepaść. Leciałam dobrą chwile, aż w końcu wylądowałam na twarz. Wraz z zetknięciem mojego ciała z ziemią, kurz uniósł się na tyle wysoko, że wleciał mi do gardła, przez co zaczęłam kaszleć.
Moje kości i mięśnie miały mi za złe, że tak je potraktowałam, bo zaczęły mi odmawiać posłuszeństwa jednak uparta ja, powoli, krok po kroczku, zaczęłam się podnosić, aż w końcu, udało mi się to zrobić. Jasność pomieszczenia była taka silna, że mnie oślepiała. Zaczęłam więc szukać źródła tego światła i zauważyłam wielką, ognistą kule, na samym środku pomieszczenia, w którym znajdowało się złoto. Wszędzie, gdzie tylko zerknęłam, było lezące bardzo stare, lecz drogocenne złoto. Były korony, średniowieczne monety i inne kosztowności.
Nagle usłyszałam jak ktoś spada i szybko się podnosi z ziemi. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i z obrzydzeniem wypowiedziałam jego imię.
-Nicolas!
-We własnej osobie -Powiedział z uśmieszkiem, ale jak zobaczył na środku lewitującą kule ognia, jego twarz nagle zbladła. Rozejrzał się na około, tak jak ja to zrobiłam i z niedowierzeniem, zaczął coś szeptać pod nosem.
-Co ty tam sobie mówisz? -Zapytałam zirytowana.
-To niemożliwe…
-Co jest takiego niemożliwego? Że nie możesz się wysłowić ?
-To miejsce naprawdę istnieję!
-No łał, jesteśmy w jakimś starym skarbcu i to jest takie dziwne???
-Nie głupia, widzisz tą kule? -Zapytał wskazując palcem. Kiwnęłam głową, na znak zgody.- Ta kula odbiera nadprzyrodzone zdolności, każdemu kto jest w jej blasku, czyli teraz, tak samo jak i ja, tak i ty, jesteśmy ludźmi, póki tu jesteśmy.
-Jestem człowiekiem? -zapytałam z nadzieją.
-Tak.
-To nie wiarygodne -szepnęłam. Wzruszyłam się do tego stopnia, że z policzka poleciała mi łza, przeleciałam ręka po policzku, przy czym ją zgarnęłam. Popatrzyłam na rękę, a tam była mała zwyczajna kropla, jak z wody. Już dawno jej nie widziałam, zawsze była tylko ta krew.
Popatrzyłam na Nicolasa, który nawet nie wiem kiedy klękną. Trzymał się za pierś i płakał. Głupia ja podeszłam do niego, klęknęłam i popatrzyłam mu prosto w oczy.
-To takie przyjemne.
-Co?
-Moje serce, ono znowu bije -Zaczął płakać i mnie przytulił. Nie spodziewałam się takich emocji z jego strony, jednak też go przytuliłam. Lecz on lekko mnie odsuną, od siebie, popatrzył prosto w oczy i zaczął mówić melodyjnym głosem.
-Kocham cię. -Wraz z tymi słowami zaczęłam płakać, byłam taka wzruszona, że odebrało mi mowę.-Może jest jeszcze dla nas nadzieja? -Zapytał, ale nie odpowiedziałam, bo przybliżył swoje usta do moich i zaczął namiętnie całować. Nie opierałam się jakoś specjalnie, ale gdy usłyszałam głos rozwścieczonego Vincenta, natychmiast odsunęłam się od Nicka i jak błyskawica wstałam z ziemi.
-Przez ciebie uciekła mi Bezu!!! -Krzyknął i zaczął podchodzić bliżej mnie, z pistoletem w ręce.
-To nie moja wina. -powiedziałam łagodniej niż on, próbując rozładować atmosferę. Wiedziałam, że jak tego nie zrobię, on mnie zabije i mu się to uda zwłaszcza, że jestem w tym pomieszczeniu i jestem tylko człowiekiem.
-To zawsze jest twoja wina Amy! I mam cie już serdecznie dość, dlatego grzecznie wrócimy do komnaty i zrobisz co należy, bo jak nie, to będę zabijał wszystkich, kogo spotkam, a zacznę od niego -wskazał na Nicolasa. -więc wybieraj! -Widziałam, że był naprawdę wściekły. W życiu go jeszcze takiego nie widziałam, ale to nie znaczyło, że się poddam bo się boje. Owszem boje się, ale jestem już tym wszystkim zmęczona.
-Nie pójdę z tobą.
-Nie? -Zapytał zdziwiony, myślał, że użył mocnych, nie do przebicia argumentów. Po części miał rację, ale znalazłam inne wyjście. Które jest najlepsze dla wszystkich. No może dla wszystkich oprócz mnie.
-Tylko żebyś później nie żałowała swoich decyzji. -powiedział podchodząc bliżej do Nicolasa.
Wiedziałam co zamierza zrobić, dlatego wyciągnęłam złoty nóż ,który był wbity pomiędzy złotymi monetami. Trzymałam go niepewnie w ręce czubkiem do mojego ciała, byłam gotowa by to zrobić, ale ręka tak mi się trzęsła, że zaczynałam wątpić powoli w moja odwagę.
-Amy nie rób tego… -Powiedział już łagodniejszym tonem -… widzisz, ja już odchodzę od Nicolasa… - zrobił tak, jak powiedział -…i kładę broń na ziemi, widzisz ?-Położył pistolet i podniósł ręce jakby się poddawał. -Już nic ci nie grozi , więc odłóż powoli nóż, bo możesz sobie coś nim zrobić.
-Nie -powiedziałam krótko -Mam dość, jestem zmęczona i wiem, że nie wiem jakbym się starała uciec, ty mnie i tak dopadniesz.
-No co ty Amy, kotku, ja cie niż skrzywdzę. -Próbował mnie przekonywać Vincent, lecz na marne, bo i tak wiedziałam jaki jest
-Amy co zamierzasz zrobić ? -Wtrącił się Nick. Na początku siedział cicho, bo nie wiedział co planuje, ale teraz, gdy domyślił się najgorszego zaczął interweniować.
-To co będę musiała -Przyznałam cicho.
-Proszę nie rób tego.
-Wybacz, to jedyne wyjście -Powiedziałam mocnym głosem, podniosłam ręce wyżej i z siła na tyle ile było mnie stać i wbiłam sobie nóż, prosto w serce. Upadłam na ziemię i czekałam na śmierć, która w końcu po mnie przyszła w jasnym blasku. Była tak jasna, że nie wiem jakim cudem zasłoniłam sobie ręką oczy, by mnie nie raziło. Jednak po chwili, światło zgasło a ja poczułam, że ktoś łapie mnie za ramiona i podnosi do góry. Z zamkniętymi oczami szturchana przez kogoś poczułam, jak ktoś, brutalnie rzucił mną na ziemię. Otworzyłam oczy rozejrzałam się na około i nie mogłam wieżyc, w to co widziałam jednak powiedziałam to samo co wtedy.
-Gdzie ja jestem???
-Nie ważnie, masz, wypij to. -Rzucił jeden z porywaczy butelkę z czerwonym sokiem. Pamiętam, że tak pomyślałam, jednak doskonale wiedziałam, co to na prawdę jest, więc bez namysłu otworzyłam butelkę i wypiłam jej zawartość.
-Życzymy miłej śmierci. -Powiedział jeden i cała trójka wsiadła do samochodu, po czym odjechała zostawiając mnie samą. Podniosłam się ze śniegu, rozejrzałam jeszcze raz na około, przetarłam dla pewności oczy i już wiedziałam, że to nie jest sen. Ja już to raz przerabiałam, to była wizja! Wszystko to co się działo było snem, który ma się dopiero wydarzyć i który może mnie uchronić przed moim końcem. A skoro los daje mi drugą szansę, wykorzystam ja tak jak należy.
Epilog
Los, był dla mnie łaskawy. Nie wiem czemu mnie to spotkało, ale tym razem przemyślałam cały plan.
Wszystko działo się tak jak w wizji, nic nie zmieniałam, do czasu kiedy był bal. Wtedy gdy poszliśmy nad jezioro z Nicolasem, chłopak wyznał mi całą prawdę, dlatego uciekłam tak samo jak wtedy, tylko, że tym razem, chciałam go wysłuchać.
- Słuchaj mnie, nie możesz tam wrócić, musisz uciekać. Albo wiesz co. Chrzanić lojalność, ucieknijmy obydwoje, przecież może nam się jeszcze udać.
- Wiesz co Nicolas, trzeba było o tym… -zaczęłam mówić, ale się zacięłam. Starałam opanować szok, który był spowodowany tymi wyznaniami, chodź i tak ja to wiedziałam wcześniej i wiedziałam co będę czuła. Złapałam się ręką za czoło i zaczęłam intensywnie myśleć co dalej.
-Nic ci nie jest? -Zapytał zaniepokojony Nick.
-Nic, tylko wiesz co, musze iść do Vincenta.
-Po co ?
-By go zabić.
-Amy, ty go nie zabijesz, jest silny, ma zbyt dużo siły i nie da ci się zaskoczyć.
-A założysz się?
-Słońce ty moje, nie idź, proszę cię.
-Nicolasie, jeżeli mnie na prawdę kochasz, pozwolisz mi pójść -Powiedziałam poważnym tonem. Chłopak prze chwile bił się w myślach, aż w końcu odpuścił.
-Dobrze, ale idę z tobą. -Nie zaprzeczyłam, tylko złapałam go a rękę i wróciliśmy razem do szkoły.
Zostawiłam Nicka na sali, by pilnował Vinca, a ja poszłam do mojego i Nicolasa pokoju. Wzięłam stamtąd drewniany kołek i zapaliczkę, po czym wróciłam na sale balową. Odszukałam Vincenta i gdy już miałam do niego iść, ktoś złapał mnie za ramię.
-Jeżeli tego nie chcesz, nie musisz tego robić
-Nie, ja to musze zrobić.
-W takim razie, będę tuż za tobą.
-Dobrze -szepnęłam i poszłam przed siebie. Vincent właśnie tańczył z Kathariną. Postukałam go po ramieniu i gdy tylko się odwrócił, bez wahania wbiłam mu kołek w serce. Popatrzył na mnie przerażoną miną i upadł na ziemię.
-Dlaczego? -wyszeptał ostatnim tchem, nagle muzyka ucichła i wszyscy ułożyli się na około nas, by widzieć, co się dzieje
-To było jedyne wyjście, by od ciebie uwolnić. -powiedziałam na głos.
Wszyscy patrzyli się na mnie z przerażeniem. Bali się mnie. I bardzo dobrze. Może pomyślą zanim mnie zaatakują, lub spróbują oszukać.
Myślałam, że mnie ktoś zaatakuje, ale nikt się nie odważył, dlatego zapaliłam zapalniczkę i rzuciłam ją w wysuszone ciało Vincenta, które po chwili zmieniło się w proch. Złapałam Nicolasa za rękę i wyszliśmy ze szkoły. Zabrał on swój samochód i pojechaliśmy w dalekie nieznane nam strony.
Teraz nie bałam się przyszłości, chodź nie wiedziałam co dla mnie planuje. Mogłabym się teraz tylko domyślać, skoro zmieniłam swoje przeznaczenie ale i ono pokazuje też rąbki swoich tajemnic. Jedno jest pewne, starzy wrogowie, których nie obaliłam zaczną mnie szukać i kiedyś mnie znajdą, a wtedy będą chcieli się zemścić i mnie zabić, lecz gdy do tego dojdzie, będę gotowa i stanę do walki.
KONIEC
PODZIĘKOWANIA
No cóż doszliśmy wreszcie do końca z przygodami Amy. Nigdy nie sądziłam, że kiedyś napisze dwie części no ale jak widać udało mi się :) Ta część jest trochę krótsza niż poprzednia, dlatego połączę dwie części w jedną jak znajdę czas :P
Jest mi bardzo przykro z powodu tego że przyspieszyłam bieg wydarzeń w książce i że musze zniszczyć ognisko które wytworzyło się przez Cichą_Obserwatorkę z powodu protestu.
Jednak chce podziękować wszystkim i każdemu z osobna za komentowanie i za to że czytaliście moje wypociny. Mam nadzieje, że Krzyk zabitej wam się podobał i chociaż na koniec ładnie skomentujecie :)
Jeżeli chodzi o moje inne i nowe prace to zamierzam pisać dalej, ale kiedy pojawi się coś nowego tego nie wiem(Czas pokaże) Jednak mam nadzieje że nowy pomysł was zaskoczy :P
Paaa….!!!!
Anixa04