Jego głos rozdział 4 [NZ]


Kolejny rozdział ff `Jego głos'
Przypominam, że nie jestem autorką tego ff.

Rozdział 4:

Jechaliśmy bardzo szybko. W mojej głowie wszystko wirowało i czułam motyle fruwające w moim brzuchu. Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam nad tym zapanować. Ta niespodzianka doprowadzała mnie do szaleństwa. Wiedziałam, że nie odpowie mi na nurtujące mnie pytanie, gdzie się udajemy, ale musiałam zapytać chociaż ten jeden, ostatni raz.

- Więc dokąd jedziemy? - nie mogłam ukryć swojego podniecenia, co wywołało u Edwarda atak śmiechu

- Bello, czyżbyśmy czuli się lekko podekscytowani? - odwrócił się do mnie i uśmiechnął pokazując swoje perliście białe zęby.

- Nie, - `tak' - chcę po prostu wiedzieć. - nie spojrzał na mnie tym razem, wpatrywał się w drogę przed sobą. No i znowu dopadła nas „cisza”. Cisza zawsze była moim największym wrogiem, sprawiała, że czułam się bardzo niekomfortowo, szczególnie, że nie miałam pojęcia co tak naprawdę Edwardowi chodzi po głowie. Staram się skupić swoją uwagę na krajobrazie na zewnątrz, przypatrując się znikającym obiektom za oknem. Podziałało tylko przez chwilę, po czym znowu poczułam się przytłoczona atmosferą w samochodzie.

Dlaczego się nie odzywał? Czy był zły albo zdenerwowany? Spuściłam głowę. Nagle rozbawił mnie widok moich dłoni ułożonych na kolanach. I wtedy poczułam zimną rękę ściskającą moją dłoń. Edward poniósł ją do swoich ust i delikatnie pocałował.

- Przepraszam Cię Bello, wiem, że często bywam nieobecny duchem, po prostu się zamyśliłem. - nie patrzyłam na Edwarda, ale czułam jego palący wzrok na mojej twarzy.

Wypuścił na chwilę moją dłoń, ale tylko po to żeby zmienić CD. „Claire de lunea”. Dźwięk pianina działał na mnie kojąco. Kątem oka zauważyłam, że Edward znowu się we mnie wpatruje. Wyglądało to tak, jakby badał mnie pod mikroskopem, jakbym była przedstawicielem jakiegoś rzadkiego gatunku. Odwrócił głowę mocniej ściskając moją dłoń.

Popatrzyłam na niego żeby sprawdzić czy był zły. Nie wyglądał na złego. Wyglądał jakby był skupiony na jakimś odległym wspomnieniu, albo czymś, co je przywołało. Odwróciłam głowę w stronę okna dokładnie w momencie kiedy on odwrócił swoją, żeby na mnie spojrzeć. Przekręciłam głowę w jego kierunku tylko po to, żeby zobaczyć jak on znowu odwraca swoją i skupia się na drodze przed sobą. Czy to była gra? Czy on bawił się ze mną?

Zobaczyłam jak kąciki jego ust unoszą się lekko ku górze w delikatnym uśmiechu. Odwróciłam głowę i nie mogłam powstrzymać śmiechu kiedy zobaczyłam, że ponownie odwraca się w moim kierunku. Gorący rumieniec oblał moje i tak już zaróżowione policzki. Kontynuując naszą zabawę ponownie zwróciłam twarz w stronę Edwarda, ale najwidoczniej gra była skończona. Wpatrywał się we mnie hipnotyzującym wzrokiem, od którego w żaden sposób nie mogłam uciec. Wydawało mi się, że jego wzrok prześwietla mnie na wylot jakbym była niczym więcej niż przezroczystym kawałkiem szkła. Usłyszałam jego satynowy śmiech, podczas gdy jego oczy błyszczały lekko tłumionym rozbawieniem.

- Czy mówiłem ci już Bello, jak pięknie wyglądasz dzisiejszego wieczoru? - wplótł palce w moje włosy i zaczął masować skórę mojej głowy. Starałam się nie dać po sobie poznać, jak wielką przyjemność sprawiał mi ten dotyk. Poczułam, że mogłabym zasnąć, w tym momencie i w tym miejscu. Jednakże ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu zabrał swoją dłoń, podniósł ją do swojego nosa i wziął głęboki wdech. - Hmmmm, jak ja uwielbiam twój zapach.

- Dojeżdżamy na miejsce? - spytałam. Moje pytanie brzmiało bardziej dziecinnie niżbym sobie tego życzyła.

- Spokojnie Bello. Już dojeżdżamy. - Rzuciłam mu świdrujące spojrzenie, po czym odwróciłam głowę w stronę okna. Moje włosy znowu opadły mi na twarz ciężką kurtyna. Nigdy nie mogłam ich uczesać tak, żeby choć przez chwilę pozostały na oczekiwanym przeze mnie miejscu. Podniosłam ręce i zaczęłam zwijać je w kok. Tylko w takim uczesaniu bywały mniej irytujące.

- Co ty robisz? - głos Edwarda przywołał mnie do rzeczywistości i zmroził w tym samym momencie. Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach coś na kształt irytacji. Nie odpowiedziałam mu starając się zgadnąć czy już jest wściekły. - Bella, pytałem cię co robisz?

- Staram się upiąć włosy, bez przerwy opadają mi na twarz i strasznie mnie to drażni. - nie chciałam powiedzieć tego aż tak stanowczym tonem, ale właśnie tak to zabrzmiało.

- Ah tak? - powiedział to wpatrując się we mnie intensywnie. - Czy nie przyszło ci do głowy, że zostawiłbym w łazience jakiś gadżet do włosów, gdybym chciał żebyś je upięła? - poczułam się gotowa na tą sprzeczkę.

- Ja tylko chciałam… - odwrócił się ode mnie, wiedziałam, że teraz jest naprawdę zirytowany. Taka drobnostka potrafiła wyprowadzić go z równowagi!

- Najwidoczniej chciałem żeby były rozpuszczone. - wpatrywałam się w niego z rękami ciągle wplecionymi w niedokończony kok. Opuściłam je na kolana, w konsekwencji czego moje włosy spłynęły kaskadą na moje plecy. - Tak jest ładniej. Znacznie ładniej. Nie wydaje ci się?

- A co cię to obchodzi? - krzyknęłam trochę głośniej niż zamierzałam. Byłam sfrustrowana tym, że Edward rozkazuje mi co mam zrobić z własnymi włosami.

- Przecież nic cię nie obchodzi moje zdanie. Zawsze robisz to, na co ty masz ochotę i nie dbasz o to, co ja o tym myślę. Jesteś niczym więcej jak wszechwładnym świrem! - moje słowa lekko mnie zaskoczyły. Samochód skręcił i Edward zaparkował na poboczu drogi.

Po wyrazie jego twarzy, wiedziałam, że będzie na mnie wrzeszczał. Dlatego nie marnując czasu otworzyłam drzwi od strony pasażera i zaczęłam biec. Nie zdążyliśmy dojechać jeszcze do miasta, dlatego za swój kierunek obrałam pobliski las. Nie minęła dłuższa chwila zanim zdałam sobie sprawę, że nie będę w stanie nigdzie uciec. Niech szlag trafi te obcasy!

Za plecami usłyszałam krzyk Edwarda: - Bella! Bella wracaj tu! - niewiele myśląc, biegłam dalej. Usłyszałam dźwięk otwierania i zatrzaskiwania drzwi od samochodu. Biegłam nadal, aż do chwili kiedy poczułam Edwarda chwytającego mnie za ramiona. Już po chwili byłam unieruchomiona w jego stalowym uścisku. Zaczęłam się wić i bić go po ramionach. Szarpałam głową nie chcą słuchać jego wrzasku, ani nawet tego, co miał mi do powiedzenia. Ścisnął mnie tak mocno, że nie mogłam już walczyć, więc zaczęłam krzyczeć. Krzyczałam tak głośno jak tylko potrafiłam.

Mój krzyk trwał bardzo krótko, bo Edward błyskawicznie zakrył mi dłonią usta

- Przestań się tak zachowywać Bello! Zapomniałaś, że należysz do mnie? - z jego gardła wydobyło się głośne warknięcie. Chciałam ugryźć go w rękę, ale była zbyt szeroka. Zamiast tego skupiłam się na swoim oddechu. Oddychałam przez nos tak głośno jak potrafiłam, bo był to jedyny dźwięk jaki mogłam z siebie jeszcze wydawać i wiedziałam, że będzie go słyszał w tej ciszy.

- Bello, dlaczego uciekłaś? - zabrzmiało to raczej jak napomnienie niż pytanie.

Nie zarzuciłam prób oswobodzenia się z jego uścisku. Ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę to wysłuchiwanie jego krzyków. Kiedy jego dłoń ześlizgnęła się z moich ust, krzyknęłam bez zastanowienia:

- Nienawidzę Cię! - `ups' - pomyślałam.

Oczywiście nie nienawidziłam Edwarda,ale byłam tak zła i sfrustrowana, że powiedziałam to co odczuwałam w stosunku do niego, w tym właśnie konkretnym momencie. Poczułam jak uścisk Edwarda najpierw się rozluźnia, a chwilę później byłam już wolna. Kiedy odwróciłam się żeby na niego spojrzeć, zobaczyłam że jego twarz zmieniła się w twardą maskę. W jego oczach dostrzegłam ogromny ból. Nie wiedziałam co powinnam powiedzieć.

- Edward - chciałam jakoś go przeprosić, ale nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.

Uczucie zranienia błyskawicznie zastąpił agresją kiedy odwrócił się ode mnie i zaczął zmierzać w stronę samochodu.

- Wsiadaj do samochodu Bella, wracamy do domu. - `wracamy do domu?' W mojej głowie pojawiło się jedno pytanie: `Co z moją niespodzianką?' Jakby czytał w moich myślach, Edward odwrócił się i powiedział:

- Nie wydaje mi się żebyś w dalszym ciągu zasługiwała na prezent. Więc wsiadaj do samochodu. - ` ale ja nie chcę wracać do domu, popełniłam błąd.', tylko takie myśli kołatały się w mojej głowie.

- Bella nie mam zamiaru powtarzać tego w nieskończonych, natychmiast wsiadaj do samochodu! - wiedziałam, że nic więcej nie uda mi się uzyskać, więc ruszyłam w stronę samochodu ze zwieszoną głową. Nie zaszczyciłam go nawet jednym spojrzeniem kiedy otworzył dla mnie drzwi i pomógł mi wsiąść do środka.

Obszedł samochód dookoła i zajął miejsce kierowcy. Poczułam palącą potrzebę płaczu. Usłyszałam jak wkłada kluczyki do stacyjki. Czekałam na ryk odpalanego silnika, ale wciąż słyszałam tylko głuchą ciszę.

Nie mogłam spojrzeć na Edwarda i sprawdzić co robi, bo wtedy zobaczyłby jak płaczę, a na to nie pozwalała mi duma. Popełniłam jednakże błąd pozwalając żeby jedna łza potoczyła się po moim policzku i upadła na sukienkę, zostawiając na niej mały ciemny ślad. Szlag trafił moją dumę.

Edward podniósł dłoń do mojej twarzy i wytarł ślad łzy z mojego policzka.

- Dlaczego płaczesz? - jego głos nie był agresywny, ale bardziej niż kiedykolwiek wyprany z wszelkich emocji.

- Ja nie płaczę!” - mimo że brzmiało to żałośnie, nie mogłam powiedzieć niczego innego.

Edward zachichotał: - Nie płaczesz? Więc spójrz na mnie. - odwróciłam się od niego jeszcze bardziej tylko po to, żeby jednym ruchem dłoni zmusił mnie do patrzenia na niego. - Spójrz na mnie. - powtórzył. Moje zapłakane oczy spotkały jego.

- A teraz powiedz mi, że to co widzę, to nie jest płacz. - i wtedy poczułam jakby ktoś usunął magiczną zaporę w mojej głowie i łzy zaczęły spływać wodospadem po moich policzkach.

- Oh Bello. - powiedział siadając z powrotem na swoim miejscu i biorąc mnie na kolana.

- Wiesz jak nienawidzę kiedy płaczesz. - nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, po prostu wtuliłam twarz w jego tors. - Co się stało? Dlaczego ty płaczesz?

Po raz kolejny dzisiejszego wieczoru odpowiedziałam mu bez głębszego zastanowienia.

- Chcę dostać swój prezent. - Oczywiście to nie był prawdziwy powód mojego płaczu. Prawdziwą przyczyną była ogromna frustracja i to, że byłam jego więźniem i zawsze musiałam robić to czego ode mnie oczekiwał.

Z jego gardła wydobył się krótki śmiech. - No cóż Bello, myślę, że na to jest już trochę za późno, poza tym, jego już najprawdopodobniej nie ma. - to co powiedział mocno mnie zastanowiło, na tyle że podniosłam głowę i spojrzałam w jego twarz.

- Kogo już nie ma? - popatrzył na mnie z odrobiną współczucia w oczach.

- Twojego ojca. - na te słowa moje serce zaczęło walić jak szalone, a moje oczy wypełniły się niepokojem.

- Mojego ojca? - powtórzyłam ledwie słyszalnym głosem.

- Tak. Zamierzałem zabrać Cię do niego, żebyś mogła go zobaczyć, a później chciałem zabrać cie do twojej ukochanej restauracji na kolację, a resztę wieczoru spędzić w hotelu, w którym zrobiłem rezerwację. Ale twój ojciec czekał na samolot, więc teraz najprawdopodobniej już odleciał.

- Och - to jedyne, na co było mnie w tym momencie stać. Gdybym tylko trzymała wcześniej gębę na kłódkę, teraz umierałabym zapewne ze szczęścia.

Po kilku minutach Edward wrócił do tematu:

- To dlaczego tak naprawdę płakałaś? - nie byłam pewna czy powiedzenie prawdy Edwardowi jest dobrym pomysłem. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko. - jego głos był miękki i kojący - Obiecuję, że nie będę zły.

- Jestem po prostu sfrustrowana.

- Czym jesteś sfrustrowana?

- No więc, odkąd zabrałeś mnie ze sobą, albo odkąd postanowiłam z tobą
odejść, moje życie stało się nieznośne. Nie wolno mi wychodzić na zewnątrz, mieć przyjaciół, nawet rozmawiać z innymi ludźmi. Jedyne co wypełnia moje życie to praca, praca, praca i jeszcze raz praca. A kiedy popełnię jakiś błąd, albo chcę coś zrobić po swojemu, zaczynasz na mnie wrzeszczeć. Chciałabym odzyskać swoje dawne życie. No i do tego nie mam żadnych czystych ubrań i moje łóżko jest dla mnie za małe… - nie wiem dlaczego wspomniałam o ciuchach i łóżku, ale z drugiej strony skoro i tak przyznałam się do wszystkich swoich zmartwień to co za różnica?

- Rozumiem. Przepraszam cię Bello. Zapomniałem o tym małym szczególe, że jesteś człowiekiem i potrzebujesz do życia świeżego powietrza i przyjaciół. Co do twojej pracy, porozmawiamy później o tym jak mogę cię odciążyć. Postaram się nie być taki władczy w stosunku do ciebie, ponieważ właśnie mi uzmysłowiłaś, że nie jest to do końca w porządku. A co do twoich ubrań - przerwał po to żeby się uśmiechnąć - no cóż, po prostu będziemy musieli wybrać się na zakupy.

- A co z moim łóżkiem? - spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem, tak jakby nie mógł uwierzyć, ze mogę zadawać takie dziwne pytania. Po czym uśmiechnął się swoim szelmowskim uśmiechem i zachichotał.

- Co z nim jest nie w porządku?

- Jest dla mnie za małe. Spadam z niego każdej nocy!

- No cóż, chyba naprawdę nie możesz spać na takim małym łóżku, prawda? Możesz spać w moim. Wierz mi, jest całkiem duże. Jest tam naprawdę sporo miejsca - przerwał na chwilę - na to żeby się wiercić i przekręcać. - uśmiechnął się do mnie - I nie musisz się więcej martwić, jeśli będziesz spadać, złapię cię.

Zanim zdążyłam zaprotestować, przesadził mnie z powrotem na miejsce pasażera i zaczął uruchamiać silnik. Odjechaliśmy z miejsca naszego postoju i zawróciliśmy. - `czy naprawdę mieliśmy wrócić do domu?' - Czy naprawdę wracamy do domu? - zapytałam głośno.

- Spojrzał na mnie przelotnie i powiedział: - Tak.

- Ale co z moją kolacją?

- Co masz na myśli?

- Jestem głodna

- Znajdziesz coś do jedzenia w domu.

W tym momencie byłam naprawdę zdesperowana. Tak bardzo nie chciałam jeszcze wracać do mojego więzienia.

- Proszę?

Edward zatrzymał samochód z uśmiechem na twarzy. Rozejrzałam się wokół siebie i dostrzegłam, że byliśmy pod moją ukochaną restauracją: `Bartolii's Famous Italian food' Spojrzałam na Edwarda z podnieceniem w oczach. Wyślizgnął się szybko z samochodu i otworzył moje drzwi. Wysiadłam na zewnątrz i chwyciłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń. Przez chwilę moje życie na powrót wyglądało tak, jak wtedy kiedy poznałam Edwarda, tak jak powinno wyglądać nasze wspólne życie. I wtedy przypomniałam sobie o czymś. Hotel.

- Czy zabierzesz mnie również do tego hotelu?

- Gdzie? Po co?

Popatrzył na mnie z figlarnym uśmiechem tańczącym na jego ustach. - Bądź poważna Bello. Chyba nie sądzisz, że zostawiłem dla ciebie tę piękną bieliznę bez powodu, prawda? Nie kupiłem jej po to żeby patrzeć na nią ukrytą pod tą śliczną suknią. Planowałem tą noc od bardzo dawna. - dotarł do mnie sens jego słów, ale nie byłam pewna czy powinnam mu uwierzyć.

- Mówisz poważnie? - zapytałam.

- Wiesz, że nigdy cię nie okłamałem Bello. - powiedział to całując mnie jednocześnie w usta. - Poza tym zrobiłem już rezerwację i pomimo tego jak bardzo jestem biedny, nienawidzę marnować pieniędzy.
Dobre sobie. Edward był prawdopodobnie najbogatszym mężczyzną na świecie!

Otworzył drzwi do restauracji i weszliśmy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jego głos rozdział 3 [NZ]
Jego głos rozdział 5 [NZ]
Jego głos rozdział 6 [NZ]
Jego głos rozdział 1 [NZ]
Jego głos rozdział 2 [NZ]
Jego głos rozdział 8 i 9 [NZ]
Jego głos rozdział 7 [NZ]
Jego głos rozdział 10 [NZ] 1
Jego głos rozdział I
Powrót - rozdział‚ 1 [NZ], Powrót
powrót - rozdział‚ 2 [NZ], Powrót
Powrót - rozdział‚ 3 [NZ], Powrót

więcej podobnych podstron